MagdalenaL
Komentarze do artykułów: 3
Łatwo jest oskarżać i rzucać przysłowiowym kamieniem jeżeli nie zna się wszystkich faktów i aspektów. Przykrym jest, że tak łatwo przychodzi nam negatywne ocenianie innych, no ale każdy ma prawo do własnego zdania i własnej oceny rzeczywistości. Jak mówi pewne przysłowie - tyle prawd na świecie ile ludzi :)
Wiecie jak sami pacjenci mówią o tym szpitalu? UMIERALNIA! Przykre, że chociaż zarząd szpitala się stara unowocześnić placówkę - wymiana części przestarzałego sprzętu, przebudowa bloku porodówki, budowa lądowiska dla helikopterów, wymiana ogrzewania na eko, remont niektórych oddziałów to i tak budynek nadaje się idealnie na plan filmowy do taniego horroru. I chodzi mi tutaj nie tyle o sam wygląd lecz bardziej o atmosferę tego miejsca, nastawienie pracowników. Ilekroć zmuszona jestem tam pójść przechodzą mnie ciarki. Zdaje sobie sprawę, że działanie takiej placówki jest niezwykle kosztowne, że przewija się przez nią masę ludzi i jest to praca bardzo ciężka i trudna wymagająca związana z dużym stresem, i że po pewnym czasie człowiek niejako uodparnia się na ludzki ból i emocje bo inaczej by oszalał. Ale z drugiej strony czy tak trudno o uśmiech, dobre słowo i zrozumienie? Przecież nie wymagają nakładów finansowych. Czekanie w tym szpitalu na pomoc jest jak stanie w kolejce w urzędzie w dziale komunikacji i transportu bądź w skarbówce. Te tragiczne zdarzenia opisane w reportażu, jedne z wielu niestety pokazują, że zawodzi ludzki czynnik. Nie są to sytuacje jednorazowe, o takich historiach słyszy się tu od lat. Doszło do tego, ze ludzie jak złamią rękę czy poważniej się skaleczą boją się jechać do szpitala i modlą się by nie natrafić na tego czy tamtego lekarza. O niektórych krążą wręcz legendy. Czy zmiana nastawienia wśród niektórych członków personelu naprawdę wymaga nie wiadomo jak dużych kosztów i trudu? W szpitalu nie powinno być przecież miejsca na niekompetencje i zaniedbania. Smutne.
No cóż każdy kij ma dwa końce. Ja również jeżdżę od wielu lat do Krakowa busami praktycznie codziennie i korzystałam z usług wielu przewoźników.Poznałam koszmar ciasnego busa w piątki czy w okresie przedświątecznym, zaliczyłam kilka awarii, policyjnych kontroli i innych nie fajnych zdarzeń. Ale takie rzeczy się zdarzają wszędzie w każdej firmie. Moim zdaniem samochody Maxbusa, są naprawdę ok i nie twierdze tak powodowana jakąś szczególną sympatią, choć muszę przyznać, że ta firma zarobiła na mnie całkiem sporo. Widać, że ich pojazdy systematycznie są wymieniane na nowe. To już nie są te brudne, śmierdzące, rozklekotane wehikuły w których modlisz się żeby przejechał jeszcze kawałek i nie rozkraczył na jakimś pustkowiu. Przeważnie trzymają się rozkładu jazdy, a większość kierowców jest wporządku. Co do ciasnoty i nietrzymania się czasu kursu - pokażcie mi innego przewoźnika który w tak zwanym gorącym okresie ma sporo wolnego miejsca? I nie chodzi mi o usprawiedliwianie tego smutnego stanu rzeczy, ale taka sytuacja jest praktycznie na każdej innej trasie przewozowej i w innych środkach transportu. Wystarczy przejść się na te śmieszne parkingi z których odjeżdżają busy. Jest dokładnie tak samo. A w porównaniu do busów kursujących do Skawiny i Niepolomnic, Maxbus świeci pustkami. Ludzie łokciami i torbami walczą o miejsce. A pociągi i mpk? Rok rocznie w okresie przedświątecznym tragizm i horror przeładowanych i opóźnionych pociągów i autobusów wyciągany jest w serwisach informacyjnych, jednak niewiele z tego wynika. Sama zawsze rezygnowałam z przystanków na Alejach i jeździłam na dworzec i nawet tam kilkukrotnie nie udało mi się zmieścić i musiałam czekać na następnego busa. Dojazdy na dworzec nie zawsze są korzystne, np z Prokocimia jest to kompletnie nieopłacalne. Co do kultury osobistej Panów i Pań Kierowców - cóż czasem jest jej nadmiar a czasem deficyt, są ludzie i ludziska i to samo dotyczy nas pasażerów. Osobiście nie zostałam nieuprzejmie potraktowana przez kierowcę. W kwestii sposobu jazdy, nieraz słyszałam jak współpasażerowie narzekali (ze mną włącznie), że się spieszą, że za długo, czemu tak wolno gdy kierowca jechał zgodnie z ograniczeniami prędkości. A gdy dociśnie gazu na naszych krętych i dziurawych drogach ludzie wzywają na pomoc siły niebieskie. I tak źle i tak nie dobrze. Złotego środka zdaje się nie ma, zawsze komuś nie przypadnie do gustu. Ale uważam, że przy odrobinie dobrej woli da się te problemy rozwiązać. Można by było wprowadzić więcej kursów w piątki i dni masowego powrotu przed świętami. Uważam, że kierowcy chcieli by zarobić trochę więcej (chociaż może mają inne zdanie w tej kwestii) ale może się to wiązać z podwyżką cen biletów. Można wprowadzić tak jak jest to u innych przewoźników telefoniczną rezerwacje miejsc, ale wtedy ludzie wsiadający 'po drodze' byli by w mało korzystnej sytuacji. Z drugiej strony jak widzisz przepełnionego busa to do niego nie wsiadaj, chociaż rozumiem, że każdemu się śpieszy do domu, bądź z powodu napiętego grafiku cierpi na chroniczny deficyt czasu. Sama do lubiących czekać nie należę i nie raz pędziłam z walizką przez miasto jak wariatka by zdążyć na busa. A jeśli już naprawdę nie jest się w stanie znieść osobliwości i uroków jazdy busem to ponawiam radę życzliwej osoby wypowiadającej się wcześniej - przesiądź się do własnego auta, wtedy będziesz zależny tylko od siebie, chyba że utkniesz w korkach :)