Jestem rodzicem dzieci uczących się w szkole w Podobinie, w której przedstawiono zarzut dyrektorce o mobbing i przyczynienie się do śmierć nauczycielki. Obiektywnie patrząc na treść zarzutu pani prokurator trzeba się głęboko zastanowić bo listy te znaleziono prawdopodobnie zaraz po śmierci nauczycielki, których nigdy nie ujawniono. Czyżby prokuratorzy limanowscy nie umieli czytać półtora roku temu? Wydaje mi się, że tutaj chodzi raczej o fotel dyrektora a nie o mobbing. Wiem że zastępca dyrektorki już na kilka tygodni przed postawieniem zarzutu pani dyrektor rozdała stanowiska dyrektora i zastępcy przy tym namawiając resztę nauczycieli żeby zeznawali przeciwko dyrektorce. Nie miała by szansy w konkursie na dyrektora więc postanowiła ją wyeliminować, szkoda tylko że w tak perfidny sposób. Pani prokurator w zarzutach mówi o kilkunastu latach mobbingu tym czasem około pięć lat temu był konkurs na dyrektora i rada rodziców jak i rada pedagogiczna wybrała dyrektorkę głosowaniem tajnym pod nadzorem pracownika z kuratorium w Krakowie. Wtedy żaden nauczyciel nie skarżył się że był źle traktowany przez panią dyrektor. Ciekawszy jest fakt, że zainteresowana fotelem wicedyrektora była informowana o dacie zawieszenia dyrektorki w obowiązkach służbowych co było wiadomo już na parę tygodni przed faktem. Dzieci o tym rozmawiały na terenie szkoły z tond mi wiadomo. Mąż zmarłej nauczycielki w przeprowadzonym wywiadzie przez redaktora TOP nie wspomniał ani słowem o pierwszej próbie samobójczej swojej żony i do kogo udał się po pomoc, właśnie do dyrektorki. Dyrektorka opiekowała się wtedy jego żoną przez cały dzień ,była około pół roku na zwolnieniu lekarskim i wróciła do pracy. Warto by sprawdzić jaki lekaż wystawił jej świadectwo zdrowia zdolności do pracy w tak stresującym zawodzie i po próbie samobójczej. Zamiast oskarżając niech lepiej poszuka winy we własnej osobie, bo nie dopilnował leczenia własnej żony. Pozdrawiam zainteresowanych sprawiedliwością jak i tych oszołomów szukających sensacji na onecie.