lordoflegend
Komentarze do artykułów: 10
Ja to wszystko rozumiem, aczkolwiek mogli to wszystko przemyśleć i zachować więcej ostrożności, zadbać o swoje bezpieczeństwo i jechać np. na dwa razy i nie ryzykować, bo przecież na pewno wiedzieli jakie warunki panują na drodze. Stało się i się nie odstanie, zdrowia życzę i szczęścia na przyszłość ;)
Rozumiem, ale czasem zdarzają się szczególne sytuacje i trzeba na nie szczególnie reagować, bo czasem decyzja podjęta za wczasu może zapobiec tragedii. Tak było i tym razem, bo osoby odpowiedzialne za wysłanie pracowników w trasę na pewno były świadome warunków panujących na drodze, więc mogły podjąć jakieś decyzje, które z pewnością mogłyby zapobiec temu, co się stało. Czasem wystarczy odrobinę pomyśleć, przeanalizować dane czynniki, a może to być naprawdę zbawienne. Jak to mówią 'przezorny zawsze ubezpieczony' a proste decyzje i zarządzenia mogą być istotne dla zdrowia jak i życia wielu ludzi. Nie mogę dokładnie stwierdzić jak było, ale wiem, że gdyby osoby odpowiedzialne za wysłanie tych ludzi z takim ładunkiem inaczej to zaplanowały i odrobinę pomyślały, to mogłoby do tego wypadku nie dojść. Cóż, stało się, oby wszystko skończyło się dobrze dla poszkodowanych, w co bardzo mocno wierzę. Pozdrawiam :)
A czy ja powiedziałem o kierowcy i pasażerach? Napisałem wyraźnie, że 'Przecież ich szefowie na pewno wiedzieli jakie są warunki na drodze.' A to chyba szefowie decydują o tym gdzie, kiedy, jak i ile materiału przewożą jego pracownicy. Widocznie nie mogli tego podzielić np. na 2 razy, bo koniecznie chcieli to zrobić na raz, a przecież chyba nie są tępi i wiedzieli doskonale jakie są warunki na drodze i że to może być niebezpieczne. Czemu o to nie zadbali i puścili tak wielki przewóz w takich warunkach i na takiej drodze?
Jaka zazdrość, przepraszam bardzo? Nie interesuje mnie co mają inni - jeżeli mają, proszę bardzo, niech mają, fajnie, że im się udało, ja do tego nic nie mam. Nie powiedziałem ani słowa na temat, że czegoś komu zazdroszczę, od samego początku mówię o drodze, która jest w fatalnym stanie i każdy to widzi i wie dlaczego. Lód był tylko w tym miejscu? Ciekawe, bo gdzieś godzinę przed wypadkiem tamtędy jechałem i jakoś wyżej też był lód. W magiczny sposób zniknął? Rozumiem, że kierowca jest doświadczony. Rozumiem że to nie jego pierwszy raz, że już woził takie ładunki wiele razy, że wie wiele o prowadzeniu pojazdu z takim ciężarem. Ale uda się raz, drugi piąty, a za szóstym już nie. Co by było, jeżeli samochód wpadłby w poślizg nieco wyżej? Przecież tam jest dom, co wtedy? Nie, nie zanosiłbym wszystkiego ręcznie, ale na pewno nie wysłałbym jednego pojazdu z naczepą i takim ładunkiem po tak złej drodze i na taką pogodę. Czy naprawdę nie można było tego rozdzielić na dwa pojazdy, albo jechać na dwa razy? Co stanęło na przeszkodzie? Bo może nie udałoby im się zdążyć na czas, a może byłyby straty finansowe? Tu chodzi o ludzkie zdrowie i życie, a jeżeli ktoś na siłę stara się zawalczyć tylko o pieniądze, to do tragedii dochodzi naprawdę bardzo łatwo. Przecież ich szefowie na pewno wiedzieli jakie są warunki na drodze. Pogodę da się przewidzieć, jednak skutków takiej jazdy nie. Pogody się nie zmieni, ale pewnym zdarzeniom można zapobiec odpowiednio dbając o bezpieczeństwo. Czy to aż takie trudne?
@CUDNA cóż za treściwy i bystry komentarz. Chyba tak zrobię, dzięki za radę. @wyborca77 tak, a dlaczego? Bo wypowiadam się na ten temat w słowach, które nie do końca Ci odpowiadają? Mam swoje zdanie na ten temat, bo każdy wie, że tak załadowanym samochodem ciężarowym nie jeździ się po: a) tak wąskiej, niezadbanej i nieprzystosowanej do takich pojazdów i ciężarów drodze, która w dodatku ma spadek w dół i jest niebezpieczna, a b) w taką pogodę, kiedy warunki na drodze są fatalne i jest gołoledź, a każdy boi się jechać po czymś takim nawet osobówką. Trzeba mieć coś z głową, żeby wysyłać tak załadowany samochód w taką pogodę, gdzie wiadomo że jest okropnie ślisko, a droga nie jest nawet posypana, a tym bardziej, że jest w dół i ciężar załadunku jest tak ogromny, że nawet najlepszy kierowca go nie opanuje. Nie można było wysłać np. dwóch pojazdów, na których byłby rozdzielony ten ładunek? Albo przynajmniej poczekać, aż warunki ulegną poprawie? Widocznie nie, przecież 'hajs musi się zgadzać'. Pozdrawiam.
Nie mówię, że przedsiębiorcy mają od razu kłaść nowy asfalt, ale można np. jeździć z mniejszymi ładunkami, zwłaszcza po takiej drodze i zwłaszcza wtedy, gdy warunki pogodowe są złe. Jestem pewny, że gdyby ciężarówka z wypadku miała np. o połowę mniej ładunku, to do wypadku by nie doszło, bo grawitacja nie działałaby na samochód z tak dużą siłą i kierowca spokojnie by się wyrobił. To nie są drogi na tak duże i ciężkie ładunki, ani na taką pogodę, a jeżeli przedsiębiorcy już mają swoje zakłady w takich miejscach, to niech trochę pomyślą, że może być niebezpiecznie, że może ładunek jest za ciężki, że warunki na drodze są złe, że może zamiast jednego dużego przewozu można zrobić dwa mniejsze, bo bezpieczne to na pewno nie jest, a może to się skończyć tragicznie. Nie mówię, że od razu należy zabronić im jeździć, ale jedynie jakoś to ograniczyć, określić jakieś normy, bo jak na razie nikt na to nie patrzy i nie zwraca uwagi, co jest błędem, bo może się to dla kogoś skończyć tragedią, zarówno dla rodziny poszkodowanego, jak i jego szefa. Kilka lat temu zrobiono tam nowy, krótki odcinek drogi od mostu (wraz z nowym mostem) i już jest w nienajlepszym stanie i jest popękany w kilku miejscach, obstawiam, że za parę lat znowu będzie to samo i droga w tym miejscu będzie taka, jak w innych zniszczonych miejscach.
Rozumiem, ale dlaczego w takim razie drogi nie są nawet w małej części wyremontowane, a mieszkańcy mają problemy z przejazdem? A co by było, gdyby w końcu droga była w ogóle nieprzejezdna, co zrobiliby wtedy wszyscy tartacznicy?
Nawet jeżeli nie była ona półmetrowa (nie wiem, nie latałem tam z miarą i nie mierzyłem) to była duża i skoro samochody ciężarowe ją omijały, to co dopiero zwykły samochód osobowy? Osobówkami tak nie da się zniszczyć drogi. A czy ja gdzieś się wypowiadałem, że mam pojęcie o prowadzeniu ciężarówki? Nie, więc w czym problem? Wystarczy, że wiem, jak takie samochody mogą zniszczyć drogę. Bo zwykła osobówka tak drogi nie zajeździ, wystarczy spojrzeć na inne drogi osiedlowe, po których ciężarówki nie jeżdżą. Pozdrawiam
Życzę zdrowia poszkodowanemu, bo wypadki się zdarzają i oczywiście mu współczuję. To nie jego wina. Ale gdyby droga była lepiej utrzymana, to do takiego czegoś nie musiałoby dojść. Przepraszam bardzo - nie ja drogę zniszczyłem, ani nie ja zajeżdżałem po czyimś terenie, bo w drodze była półmetrowa dziura. Gdyby ktoś o to porządnie zadbał, to droga byłaby dobra i nie trzeba byłoby się martwić jej stanem. Przepraszam bardzo, jakich donosów i jakim zastraszaniem? Jeżeli nie wiesz, to nie określaj kogoś jakimś mianem, bardzo proszę, bo ja nigdy niczego nie pisałem i nie mam zamiaru pisać. Wypowiadam się tutaj bo mam takie prawo i mogę wyrazić swoją opinię, bo droga jest jaka jest i wszyscy dobrze wiedzą dlaczego.
Trzeba zacząć od tego, że ta droga jest w fatalnym stanie i to właśnie przez jeżdzące tiry do tartaków. Jest to mała, wąska droga osiedlowa, nieprzystosowana do tak dużych samochodów, przez co jest popękana i podziurawiona prawie w każdym miejscu. Mieszkam tam i za każdym razem, gdy wjeżdżam na swoją posesję, łapię spodem auta i niszczę go, ponieważ droga jest tak kiepska, że koleiny i dziury są bardzo niebezpieczne i złe dla samochodów, nie wspominając o niesamowitym syfie i błocie który jest na drodze. W 2011 tiry jadące drogą zajeżdżały co raz dalej, aż zaczęły jeździć po moim podjeździe, bo koleiny były już ogromne, a dziura w jednym miejscu była głęboka na pół metra. Musiałem sam zagradzać podjazd, bo w przeciwnym wypadku po kilku tygodniach nie miałbym możliwości wjechać do siebie pod dom, ponieważ dziura była co raz większa, a wjeżdżając można było się zawiesić samochodem, albo poważnie uszkodzić podwozie. Oczywiście wielkoduszni posiadacze tartaków zauważyli, że nie można już zajeżdżać, więc postanowili zasypać dziurę żwirem. W dniu dzisiejszym jest tam paskudne błoto, dziury są nadal, po asfalcie nie ma ani śladu, a ja dalej zahaczam podwoziem o wyboje przy wyjeżdżaniu czy wjeżdżaniu. Było kilka wniosków do gminy o remont drogi i wprowadzenie jakiegoś ograniczenia co do samochodów ciężarowych, ale żadne z nich nie zostało zrealizowanie, mieszkańcy nadal męczą się z fatalną drogą, a tiry jak jeździły, tak jeżdżą, czego efekt widać na zdjęciach.