5°   dziś 10°   jutro
Poniedziałek, 25 listopada Erazm, Katarzyna, Elżbieta, Klemens

Człowiek orkiestra

Opublikowano 13.03.2016 11:03:07 Zaktualizowano 04.09.2018 19:10:36

Henryk Rzepus, były kapelmistrz orkiestry II Korpusu Wojska Polskiego, przysłał kiedyś z kanadyjskiego Ontario do ojczyzny nuty melodii marszowych.

Przesyłkę zaadresował: „Pan Kapitan Stefan Żuk, ulica 1. Pułku Strzelców Podhalańskich, Polska”. Bez podania nazwy miejscowości! Na kilkukilogramowej paczce był jednak niewielki dopisek: „Ostrożnie – nuty!” Urzędnicy pocztowi bezbłędnie skojarzyli ten fakt z nazwiskiem adresata, kapelmistrza słynnych Podhalańczyków. Przesyłkę od ręki skierowano do Nowego Sącza. I szybko znalazła się w rękach adresata kapitana Stefana Żuka. Były w niej cenne zapiski nutowe, które orkiestrze II Korpusu towarzyszyły na bliskowschodnim i zachodnim szlaku wojennych zmagań, w Palestynie, pod Tobrukiem i Monte Cassino.

Pod ciupagą Żuka

Kapitan Żuk, rocznik 1940, to żywa kronika Orkiestry Reprezentacyjnej Straży Granicznej z Nowego Sącza. „Pierwsza buława” polskich orkiestr wojskowych, prawdziwa dusza Podhalańczyków, ojciec sukcesów osiąganych w prezentowaniu nader efektownej musztry paradnej. Przez dziesięciolecia sądecka orkiestra zawdzięczała mu w znacznej mierze mistrzostwo i wysoką rangę zawodową. Pod jego batutą (a raczej ciupagą) stała się ambasadorem Nowego Sącza w kraju i poza jego granicami, gdzie zaczęto kojarzyć nasze miasto i region przede wszystkim z wojskowymi muzykami w góralskich kapeluszach i pelerynach.

Musztra dla pokoleń

Teraz kapitan Żuk wydał pierwszy w Polsce, a może i na świecie, poradnik dla tamburmajorów pt. „Musztra dla pokoleń. Orkiestra w marszu paradnym”. Wyjątkowa to książka, z dużym ładunkiem poznawczym, ilustrowana zdjęciami, znakami i schematami instruktażowymi, poparta dołączonym filmem. Czytelników nie braknie, bo w kraju mamy ok. 2 tys. amatorskich orkiestr.

Działalność artystyczna Stefana Żuka to nie przypadek. Żyjemy w regionie szczególnym, w którym istnieje ponad 60 orkiestr dętych: strażackich, parafialnych, afiliowanych przy ośrodkach kultury i stowarzyszeniach. Kapitan Żuk dzieli się z nimi hojnie swym bogatym doświadczeniem, które posłuży kolejnym pokoleniom kapelmistrzów i tamburmajorów.

Za mundurem do wojska

Stefan w czasie II wojny światowej stracił ojca. Z matką i siostrą w 1944 r. znalazł schronienie przy polskim wojsku idącym na Berlin. Wyzwolenie zastało Żuków w Rozwadowie. Matka jako repatriantka dostała gospodarstwo tuż przy granicy, niedaleko Medyki.

Do wojska Żuk trafił w wieku... 13 lat. – Bardziej niż muzyka przyciągnął mnie do wojska mundur, który był dla mnie autentyczną fascynacją – wspominał. 9 września 1953 roku został elewem w jednostce WOP w Przemyślu. Zaczynał od bębna, potem dostał trąbkę. Starsi żołnierze nazywali małego „Żuczka” – synem pułku.

Po trzech latach Stefan Żuk przyjechał z Przemyśla – wraz z przeniesionym pułkiem i orkiestrą - do Nowego Sącza. Równolegle uczył się w szkołach – ogólnokształcącej i muzycznej. Grał na trąbce, ale jak trzeba było, chwytał róg lub zastępował perkusistę. Ukończył kurs podoficerski (z pierwszą lokatą) i w 1960 r. przeszedł do służby zawodowej. W orkiestrze zajmował kolejne stanowiska: muzyka solisty (trębacza), szefa orkiestry, tamburmajora i kapelmistrza. Do cywila odszedł 14 kwietnia 1994 roku. W jednej i tej samej orkiestrze odsłużył 40 lat, 7 miesięcy i 8 dni.

Gdy zamarzały tłoczki

Orkiestra za czasów Żuka grała tak samo dobrze w każdych warunkach, w skwarze i chłodzie, nawet gdy mróz ścisnął, a dźwięk zamarzał w powietrzu. Aby zapobiec zamarzaniu tłoczków w instrumentach dętych, muzycy wlewali doń... spirytus. Odpowiedzialnym za użycie tego środka był szef orkiestry. Czasami zużycie przekraczało zwyczajową normę... Chłopcy Stefana Żuka stanowili grupę, która jak drużyna Kazimierza Górskiego, zawojowała kraj i świat. Chłopy na schwał, w większości rodem z okołosądeckich miejscowości, o profilach służących za wzór ludowym, góralskim rzeźbiarzom, wąsaci jak Szczepan Waśko z Podegrodzia czy Ryszard Wabik. Zaczynali jako piętnastoletni elewi. Z orkiestrą zdobywali wykształcenie muzyczne i ogólne. Zżyli się z mundurem, z kolegami, często bardziej niż z własnymi rodzinami. Z nieznanych muzyków powstała... sławna filharmonia. Funkcjonowanie „złotej drużyny” przypada na okres od 1967 r. do lat dziewięćdziesiątych.

Kapitan Żuk wykształcił wielu znakomitych muzyków-instrumentalistów. Był wziętym nauczycielem gry na trąbce w Państwowej Szkole Muzycznej I i II stopnia im. Fryderyka Chopina w Nowym Sączu, gdzie ma niezaprzeczalny dorobek w pracy pedagogiczno-artystycznej i wychowawczej. Wielu absolwentów jego klas aktualnie pełni funkcję solistów w orkiestrach cywilnych (symfonicznych, kameralnych) i wojskowych. Są wśród nich również wykładowcy Akademii Muzycznych w Krakowie i w Warszawie.

Fot. z Arch. J. Leśniaka.

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Człowiek orkiestra"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]