7°   dziś 5°   jutro
Środa, 27 listopada Walerian, Wirgiliusz, Maksymilian, Franciszek, Ksenia

Kapłan z Limanowszczyzny 8 lat temu zginął pod Smoleńskiem

Opublikowano 10.04.2018 07:24:29 Zaktualizowano 04.09.2018 15:47:51 pan

Dokładnie osiem lat temu w lesie pod Smoleńskiem rozbił się rządowy Tu-154M z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie. Wśród 96 ofiar katastrofy był również pochodzący z Limanowszczyzny o. Józef Joniec, twórca stowarzyszenia „Parafiada”.

Dziś mija ósma rocznica katastrofy pod Smoleńskiem. W tragicznym locie zginęła cała polska delegacja z udziałem władz państwowych, dowódców sił zbrojnych, duchowieństwa i wielu instytucji, która udawała się na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.
Zginęło 96 osób. 10 kwietnia 2010 w katastrofie polskiego samolotu Tu-154M zginął także pochodzący z Laskowej o. Józef Joniec, założyciel stowarzyszenia „Parafiada' im. św. Józefa Kalasancjusza. Został pochowany 20 kwietnia w Świątyni Opatrzności Bożej, w Panteonie Wielkich Polaków.
Ojciec Józef Joniec urodził się 12 października 1959 r. w Laskowej, gdzie mieszkał do 1973 r., kiedy to pożar całkowicie strawił jego rodzinny dom. Po pożarze cała rodzina przeprowadziła się do Wilkowa w gminie Kocmyrzów-Luborzyca pod Krakowem. Rozpoczął wówczas naukę w Liceum Ojców Pijarów. Po ukończeniu szkoły wstąpił do Zakonu Pijarów, gdzie 16 sierpnia 1977 r. złożył pierwszą profesję zakonną, przyjmując za patrona św. Krzysztofa.
Największym osiągnięciem jego życia był udział w tworzeniu i propagowaniu od 1988 r. ruchu parafiadowego, którego głównym przesłaniem jest wychowanie młodego pokolenia poprzez wiarę, kulturę i sport. W 1992 r. założył Stowarzyszenie Parafiada im. św. Józefa Kalasancjusza, którego celem jest promocja i realizacja parafiadowego programu wychowawczo-profilaktycznego. Dzięki niemu ten ruch stał się ważnym ogniwem procesu wychowania młodzieży w naszym kraju, ale także rozwinął się w wielu krajach europejskich, szczególnie za wschodnią granicą Polski. O. Józef był również twórcą i organizatorem Międzynarodowych Parafiad Dzieci i Młodzieży, w których corocznie bierze udział ponad 3 tys. dzieci i młodzieży, nauczycieli, wychowawców, duszpasterzy, rodziców i wolontariuszy.
Wspomnienie
Wypowiedzi i wspomnienia współpracowników o. Józefa Jońca, nagrane i spisane podczas 26. Międzynarodowej Parafiady Dzieci i Młodzieży w Warszawie w 2014 roku.
- Pracowałam z ojcem Józefem codziennie przez 15 lat - mówi Maria Kujel ze Stowarzyszenia Parafiada. - Wiele razy byłam świadkiem, gdy ludzie do niego przychodzili, zwyczajni, przeżywający jakieś trudności życiowe, po prostu porozmawiać, podziękować za jego pomoc i wskazanie drogi do wyjścia z kłopotów. Ale często też towarzyszyłam ojcu podczas załatwiania różnych spraw parafiadowych w urzędach. Pamiętam taką sytuację, kiedy ojciec przez dłuższy czas nie wychodził z gabinetu urzędnika. Czekałam i denerwowałam się. Wreszcie po dwóch godzinach zobaczyłam ojca Józefa w drzwiach, uśmiechniętego i szczęśliwego. Okazało się potem, że tyle czasu zajęła szczera rozmowa z urzędnikiem zakończona… spowiedzią. Byłam świadkiem kilku takich sytuacji. A niedługo przed katastrofą smoleńską miało miejsce inne niezwykłe zdarzenie. Ojciec Józef w drodze powrotnej do Warszawy z jednego z obozów parafiadowych dla dzieci z domu dziecka, miał bardzo poważny wypadek samochodowy. Od tira jadącego z naprzeciwka odpadło koło i kompletnie skasowało auto ojca po stronie kierowcy. Ojcu nic się nie stało! Od policjantów, którzy przyjechali na miejsce wypadku usłyszał, że „ma chyba jakieś chody u świętych”… Odpowiedział im, że Pan Bóg ma dla niego inną śmierć. Jadący za ojcem młody kierowca też był w szoku, po tym co zobaczył. Właśnie on zawiózł następnie ojca do Warszawy i podczas tej drogi młody człowiek szczerze się otworzył, rozmawiał, aż wreszcie wyspowiadał się. Stwierdził, że musiał się wyspowiadać, bo spotkał na drodze anioła.. Tak powiedział… i pomogło mu to podjąć ważne życiowe decyzje. Znam wiele takich historii, które nie są spisane, w których pomoc i posługa ojca Józefa owocowała zmianą życia człowieka. Czasem nawróceniem. Zresztą popatrzmy na spotkania parafiadowe – dla niejednego młodego człowieka uczestnictwo w parafiadzie to zaczątek czegoś nowego.
- Ojciec Józef miał niezwykłą umiejętność nawiązywania z ludźmi dobrych relacji i przyciągania, gromadzenia wokół siebie ludzi z pomysłami oraz zaszczepiania w nich tego, czym jest Parafiada, żeby się do tego zapalali - stwierdza o. Tomasz Olczak, od 2013 prezes Stowarzyszenia Parafiada. - Wiele osób, które obecnie pracują przy organizacji parafiady, znało ojca Józefa. Uczestniczyli oni w parafiadzie i ta idea w nich pozostała. Miał dar zjednywania sobie ludzi. Żeby zorganizować parafiadę, muszą być ludzie. Zapalał parafiadową pasją nie tylko bliskich współpracowników. Chodził po różnych instytucjach, urzędach i uzyskiwał konkretną pomoc: namioty od wojska, kuchnie polowe, wsparcie finansowe ze środków publicznych, pomoc z ministerstw. Myślę, że ludzie widzieli, że parafiada to jest coś niesamowitego i w to wchodzili. Był liderem, miał charyzmę, był motorem napędzającym parafiadę, będąc jej twórcą. Gdy jego zabrakło i to tak nagle zabrakło, było bardzo trudno. Pojawiły się pytania i niepokój, czy parafiada będzie trwała. Ale jak widać trwa.
- Ojciec Joniec był skuteczny od początku założenia Parafiady, aż do swojej śmierci jako jej dyrektor i prezes Stowarzyszenia. Pełnił również odpowiedzialne funkcje i był zaangażowany w działania różnych innych organizacji i instytucji. Jednak nikt w kontakcie z nim nie odczuwał, że ma do czynienia z tak ważną utytułowaną osobą, z kimś kto jest przełożonym dużego zespołu pracowników - wspomina Róża Zawadzka, trenerka siatkówki, nauczycielka wychowania fizycznego, pracuje w Parafialnym Klubie Sportowym „Jadwiga” w Krakowie, która od 2002 r. przyjeżdża na parafiadę z zespołami siatkarek w kategorii gimnazjum.
- Ojciec Józef był człowiekiem z wizją. Miał wizję rozwoju parafiady i wizję wychowywania młodych poprzez parafiadę. Miał zawsze wiele pomysłów i nowe nieustannie mu się rodziły. Mówił „zobaczysz, jak młodzi będą po trzy, cztery razy przyjeżdżać na parafiadę, a potem dojdą do władzy w gminie, starostwie, a nawet w rządzie, to będzie lepiej w Polsce. Będą tak rządzić, jak ludzie, którzy dobrze przepracowali czas na parafiadzie, którzy nie potrafią być źli”. Chciał doczekać tych czasów, gdy parafiadowicze będą ministrami… Ale nie doczekał tego - wspomina ks. Grzegorz Radzisz, kapłan od 50 lat, od 32 lat proboszcz parafii Krostkowo w diecezji bydgoskiej. Od 24 lat związany z parafiadą, przyjeżdżał z młodzieżą oraz przez wiele lat pełnił funkcje ojca duchowego parafiady. - Ojciec Józef i Parafiada? Nie potrafił nie rozmawiać o parafiadzie - stwierdza ks. Grzegorz. - Był temu oddany ciałem i duchem. Uczył innych, że parafiada nigdy się nie kończy. Parafiada stawia młodego człowieka przed zadaniem ciągłego wzrostu i rozwoju. Następnego dnia, czy w kolejnym roku masz być lepszy niż w poprzednim, masz stale iść w górę. To jego słowa. Imponował mi tym, że nawet, gdy jakąś drobną rzecz robił, to wkładał w to całe serce. Nie było dla niego rzeczy nieważnych. Jeżeli czemuś poświęcał czas, to w tym momencie była to dla niego najważniejsza rzecz. No i każdą doprowadzał do końca.
(Fot.: Stowarzyszenie Parafiada/Wspomnienia:www.bieg-jonca.pl)
Zobacz również:

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Kapłan z Limanowszczyzny 8 lat temu zginął pod Smoleńskiem"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]