2°   dziś 1°   jutro
Czwartek, 21 listopada Janusz, Konrad, Albert, Maria, Regina

Lepszej kadencji już nie będzie

Opublikowano 05.06.2016 19:42:03 Zaktualizowano 04.09.2018 18:51:57

Rozmowa z posłem Arkadiuszem Mularczykiem, Solidarna Polska

- Jest Pan opalony, zrelaksowany…

- Wykorzystałem parę dni słońca i przerwę w pracach parlamentarnych. Ale generalnie czas jest aktywny, dużo spraw. Może nie wszystkie widać, bo będąc w partii rządzącej, trzeba więcej przebywać w gabinetach ministrów, wiceministrów, dyrektorów, lobbować, przekonywać, rozmawiać, aniżeli spędzać czas w mediach.

- Kiedyś pracował Pan m.in. nad przywróceniem Karpackiego Oddziału Straży Granicznej, a na uroczystości powrotu pograniczników do Nowego Sącza Pana nie było…

- Mam wielką satysfakcję, że po dwóch latach zabiegów i starań KOSG udało się przywrócić. Patrzę na efekty swoich działań w sposób kompleksowy. Uważam, że pierwszy etap został zrealizowany. Wiemy, że tych ważnych potrzeb w regionie jest jeszcze kilka. Skupiamy się więc na efektach, a jeśli one będą, to za 3,5 roku wynik wyborczy będzie wszystkich satysfakcjonował.

- Wynik Pana czy partii?

- Zarówno PiS, Solidarnej Polski, Polski Razem, ale też mój osobisty. Bo wynik, który osiągnęliśmy – osiem mandatów poselskich, dwa senatorskie, jest chyba najlepszym w kraju.

- Ale za KOSG ordery zostały przypięte do innych piersi…

- Nie jestem człowiekiem małostkowym, nie obrażam się, że ktoś w Warszawie czy w Nowym Sączu nie zauważył moich starań. Pokornie pracuję dalej i cieszę się, że stworzono dziesiątki, a może setki nowych miejsc pracy, to dla mnie największa satysfakcja.

- Uważni obserwatorzy zauważyli, że nie był Pan na uroczystościach obecny ciałem, ale spoglądał Pan na wszystkich z bilbordu wyborczego, który został zawieszony na sądeckim rynku.

- To dziwna historia. Ten bilbord tam kiedyś wisiał, został ściągnięty jesienią po wyborach i nagle - nie wiem, jak to się stało - ale koledzy powiedzieli mi, że mój bilbord znów tam wisi.

- Teraz Pan żartuje.

- Poważnie! Byłem zaskoczony. Proszę mi wierzyć, nie mam pojęcia, kto go tam zawiesił i po co. Zakładam, że ktoś to zrobił w dobrej wierze, ale zapewniam, że nie mam z tym nic wspólnego.

- Komentuje się, że Solidarna Polska stoi teraz w drugim szeregu, za PiS.

- Jako parlamentarzysta, który już czwartą kadencję ma zaszczyt reprezentować sądeczan w parlamencie, patrzę przez pryzmat zadań i małych kroków, które musimy zrealizować. Nie jest dla mnie istotne, czy order przypnie sobie do piersi senator X czy poseł Y. Patrzę na to z perspektywy nie sukcesu indywidualnego, ale sukcesu całego regionu. Dziesiątki tysięcy sądeczan, którzy głosowali na nas wszystkich, to nasz zbiorowy sukces. Krytykowaliśmy posła Czerwińskiego za brak reakcji przy likwidacji KOSG, obiecywaliśmy w kampanii wyborczej przywrócenie oddziału i udało się to zrobić niemal niezwłocznie.

- Poseł Czerwiński skomentował to krótko: „szacuneczek”.

- Teraz ciężko pracujemy nad pozostałymi sprawami, żeby na koniec kadencji móc powiedzieć, co udało się zrobić.

- Czwarta kadencja to dla posła czas politycznych żniw. Pańscy bliscy koledzy polityczni z Solidarnej Polski zrobili kariery: Beata Kempa jest szefową kancelarii pani premier, Zbigniew Ziobro – ministrem sprawiedliwości, Jacek Kurski – prezesem telewizji publicznej…

- Trzeba na to patrzyć z perspektywy tego, co dobrego uda się zrobić dla kraju na każdej z tych funkcji. Tak pewnie były rozpisane pewne scenariusze. Przed nami jeszcze 3,5 roku, mam nadzieję udanych rządów dla Polski i Sądecczyzny. Pewne sprawy już udało się zrobić, a teraz musimy wykorzystać ten czas. Mam przekonanie, że lepszej kadencji już nie będzie.

- Tylko 3,5 roku? Niektórzy mówią, że 7,5?

- Dobrze by było, bo tematów, którymi trzeba się zająć, jest bardzo dużo. Pierwsze efekty już odczuwamy – program 500+, w którym ponad 2 mln rodzin dostało wsparcie na wychowanie dzieci.

- Pan bierze takie wsparcie?

- Niestety, mimo że mam dwójkę dzieci, to jedno jest już dorosłe, więc nie biorę, ale wiem, jak dużo kosztuje utrzymanie dziecka. Ktoś wyliczył, że utrzymanie, kształcenie, wychowanie dziecka od oseska do 18-latka to kwoty rzędu 300-500 tys. zł. Pomoc państwa to będzie co najmniej połowa tej kwoty. Te środki, mam nadzieję, pozwolą spokojnie, stabilnie wychowywać dzieci w naszym kraju i nie zmuszą młodych rodaków do emigracji.

- Jak Pan powiedział - po owocach ich poznacie. Jakich owoców by sobie Pan życzył na koniec tej kadencji?

- Na pewno przywrócenia także placówki KOSG, bo to kolejnych kilkadziesiąt miejsc pracy. Ale też wpuszczenia na dobre tory inwestycji kolejowych, drogowych, także projektu Siedmiu Dolin. Czyli takich strategicznych inwestycji, które spowodują, że nasz region stanie się atrakcyjny w sensie turystycznym i dobrze skomunikowany.

- Zacytuję: „Gdyby linia kolejowa Kraków-Podłęże-Piekiełko została wpisana na mapę europejskich korytarzy kolejowych, wzrosłaby realna szansa na realizację tej inwestycji” - twierdzi Arkadiusz Mularczyk, który wystosował w tej sprawie zapytanie do ministra infrastruktury. Nie jest Pan zmęczony tematem? Już 20 lat się o tym mówi i nic się nie dzieje.

- Ale pojawiło się światełko w tunelu, bo w marcu czterech ministrów infrastruktury: Polski, Słowacji, Węgier i Słowenii podpisało list intencyjny w sprawie budowy korytarza północ-południe, który ma łączyć Morze Bałtyckie z Adriatykiem. W ramach tego korytarza jest taki mały odcinek, który nas bardzo interesuje… To byłaby szansa. Intensywnie w tej sprawie zabiegam. Projekt jest w tej chwili w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego. Ma być zgłoszony do Komisji Europejskich przez te cztery kraje. Nawet kilka dni temu spotkałem się z panią konsul Węgier, poprosiłem o zaangażowanie Węgrów, bo ich poparcie może być kluczowe dla tej inwestycji.

- Im bliżej końca kadencji, tym częściej będzie się Pan mógł spodziewać pytania: obiecywaliście Sądeczankę! Jak się z tego wywiązaliście?

- Podczas każdego posiedzenia Sejmu pytam o to pana ministra Adamczyka. Rozmawiałem też o drodze z panią premier Beatą Szydło. Będę chciał do tematu podejść w sposób kompleksowy, bo Sądeczanka to także kilka mniejszych tematów, choćby kwestia zjazdu z autostrady w kierunku Nowego Sącza. Jak wiemy ten zjazd już został otwarty. To jest też kwestia np. obwodnicy północnej i otworzenia granicy na Słowację, która teraz jest zamknięta dla ruchu samochodów ciężarowych. Życzyłbym sobie, żeby na koniec tej kadencji cała „papirologia” była załatwiona i został wbita pierwsza łopata. A przynajmniej była widoczna taka perspektywa. To zadanie, które sobie stawiam.

- Łatwiej się w tej sprawie monituje swojego ministra, czy prościej było pukać do różnych drzwi albo wytykać błędy, jako opozycja?

- To jest zupełnie inna sytuacja. Formacja, która rządzi, ma ponad 300 parlamentarzystów, a każdy podjął jakieś zobowiązania i puka do różnych ministrów. Widzę te kolejki i masę spraw, które trafiają do ministrów. Musimy więc być skuteczni. Nie wystarczy jeden poseł czy jeden senator. Tu musi być lobbing wielu środowisk, nie tylko parlamentarnych, ale regionalnych, samorządowych, biznesowych.

- Pan mówi jednym głosem z pozostałymi parlamentarzystami z naszego regionu? Nie ma Pana na tych cotygodniowych konferencjach prasowych PiS. Z sądeckich posłów tylko Pana brakuje.

- Nie zaprasza mnie senator Kogut, nie wiem jednak, dlaczego? Ale naprawdę się tym nie przejmuję, życzę wszystkiego dobrego senatorowi Kogutowi. Konferencje i informowanie opinii publicznej są ważne, ale znacznie ważniejsze jest to, żebyśmy krok po kroku, tydzień po tygodniu jakieś przeszkody eliminowali w tych strategicznych inwestycjach dla Sądecczyzny.

- Myślałem, że powie Pan, iż te konferencje prasowe nie są Panu do niczego potrzebne, bo za 3,5 roku i tak pobije Pan kolejny rekord w ilości uzyskanych głosów.

- Pożyjemy, zobaczymy. Staram się być osobą, która skutecznie rozwiązuje problemy mieszkańców i naszego regionu.

- Podczas audytu poprzedniego rządu, minister Tchórzewski recenzował pracę byłego ministra skarbu Andrzeja Czerwińskiego i był to jedyny minister rządu PO-PSL, który od obecnego obozu rządzącego dostał świadectwo z małym plusikiem. Zaskoczyło to Pana?

- Bardzo krótko był ministrem. Dobrze, że w tym czasie nie zdążył nic zepsuć.

- Minister Tchórzewski mówił cieplej o Andrzeju Czerwińskim.

- Minister Czerwiński żadnych strategicznych decyzji nie podejmował, to była końcówka rządów, finisz kampanii wyborczej. Myślę, że minister Czerwiński dostał swoją szansę i ją wykorzystał. Ma w swoim CV wpisane, że był ministrem.

- A Pan tego ministra w CV ciągle nie ma. Zostanie Pan kiedyś ministrem?

- To nie zależy ode mnie.

- Poseł Mularczyk był jednym z ojców noweli ustawy o IPN – czytam w jednym z serwisów. To ważna ustawa?

- W 2005 i 2007 r., kiedy zresztą z obecnym prezydentem Andrzejem Dudą, przygotowywaliśmy ustawę lustracyjną i ustawę o IPN, została ona powstrzymana przez wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Dzisiaj to co przygotowałem, bo byłem ojcem tej ustawy, to jedna cześć, która poszerza uprawnienia IPN. Bardzo dużo w ostatnich latach mówi się o żołnierzach wyklętych, opozycjonistach, którzy byli ofiarami państwa komunistycznego. Ta ustawa daje IPN olbrzymie możliwości poszukiwania tych ofiar, identyfikacji, bo tworzymy bazę genetyczną ofiar i ich rodzin, oraz ich upamiętniania. To nowe zadanie dla IPN. Mam nadzieję, że dzięki temu pamięć historyczna ulegnie znacznemu wzmocnieniu. IPN z chwilą wejścia w życie ustawy stanie się instytucją, która będzie skutecznie budowała polską pamięć historyczną, pamięć o bohaterach, tradycji, tożsamości, a już nie tylko ujawniać archiwa SB.

- Uzdrowisko Krynica-Żegiestów, jedyna spóła Skarbu Państwa na naszym terenie, ma wreszcie nowego prezesa. Dobra zmiana powinna obejmować także dobrych prezesów-menagerów jak Jarosław Wilk, który pokazywał, że ma wynik ekonomiczny?

- Również z niepokojem obserwowałem kolejne konkursy na to stanowisko odwoływane z uwagi na brak dobrych kandydatów. Dziś wiemy, że prezesem będzie doświadczony menager, który - mam nadzieję - poprowadzi uzdrowisko w dobrym kierunku. Natomiast jeśli chodzi o poprzedniego prezesa, pana Wilka, z pewnym niepokojem obserwowałem to, jak lekką ręką zwolniono całą grupę pracowników z uwagi na rzekome kradzieże. Później się okazało, że ci pracownicy zostali przywróceni przez Sąd Pracy, ale dobrego imienia nikt im nie zwróci, sprawy jeszcze trwają. Ta sprawa obciąża prezesa Wilka.

Czytaj w Dobrym Tygodniku Sądeckim: https://issuu.com/dobrytygodnik/docs/22_2016

Fot. Z arch. A. Mularczyka.

Rozmawiał Wojciech Molendowicz

Wykorzystano fragmenty wywiadu dla Regionalnej Telewizji Kablowej.

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Lepszej kadencji już nie będzie"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]