8°   dziś 10°   jutro
Środa, 06 listopada Feliks, Leonard, Ziemowit, Jacek, Arletta

List biskupa tarnowskiego do diecezjan

Opublikowano 30.12.2018 09:39:00 Zaktualizowano 30.12.2018 09:46:44 top

Na przypadającą dziś Niedzielę Świętej Rodziny biskup Andrzej Jeż skierował do diecezjan list pasterski. Czytany jest on dziś we wszystkich parafiach diecezji tarnowskiej. Poniżej jego treść:

   Umiłowani w Chrystusie Diecezjanie!

         Ewangelia ukazuje nam dziś Świętą Rodzinę pielgrzymującą do Jerozolimy na Święto Paschy (Łk 2, 41-52). To jedyne wydarzenie z czasu dorastania Jezusa opowiedziane w Ewangelii. Stanowi ono wymowny, ponadczasowy obraz drogi, jaką przemierzają także współczesne rodziny chrześcijańskie, dążące do pogłębiania relacji wewnątrzrodzinnych, wprowadzające swoje dzieci w przestrzeń wiary i praktyk religijnych, a także usiłujące podejmować wszelkie wyzwania, jakie przed nimi się pojawiają. 

         Jako diecezjalna rodzina tarnowskiego Kościoła przemierzamy obecnie drogę V Synodu, który w pierwszym roku swojego trwania szczególnie ukierunkowany jest na tematykę dotyczącą małżeństwa i rodziny. Dlatego na kanwie obfitej treści dzisiejszej Ewangelii, a także w oparciu o niektóre refleksje, jakie już zrodziły się w czasie naszego synodowania, kieruję do Was pasterskie słowo, w którym pragnę poruszyć kilka kluczowych kwestii odnoszących się do życia rodzinnego.

Zobacz również:

Rodzina środowiskiem przekazywania i celebrowania wiary
Ewangelia opowiada o wspólnym pielgrzymowaniu Świętej Rodziny. Podróż wąskimi drogami pomiędzy Nazaretem a Świętym Miastem trwała w jedną stronę kilka dni. Według nakazów Prawa do corocznej pielgrzymki byli zobowiązani mężczyźni od 13 roku życia, bowiem – zgodnie z ówczesną mentalnością – po ukończeniu 12 roku życia chłopiec wchodził w wiek dojrzały i odtąd był zobowiązany do przestrzegania całego Prawa. Często jednak pobożni rodzice, chcąc przyzwyczaić dziecko do wypełniania nakazów Prawa, już wcześniej zabierali je ze sobą do Jerozolimy. Tak właśnie uczynili Maryja i Józef, co było również wyrazem ich gorliwości religijnej oraz umiłowania świątyni, jako domu Boga. Wymowne jest, że Józef, mimo iż nie należał do ludzi zamożnych, zamknął na czas pielgrzymki swoją pracownię ciesielską, by razem z rodziną dzielić czas dla Boga i siebie nawzajem.

W tym kontekście warto uświadomić sobie, że do odkrywania rodzinnego szczęścia konieczny jest wspólnie spędzany przez członków rodziny czas. Ta świadomość powinna nam towarzyszyć tym bardziej, im częściej odczuwamy, że takiego właśnie czasu dzielonego z całą rodziną coraz bardziej nam brakuje. Radość bycia ze sobą, spokojna rozmowa i gotowość wysłuchania współmałżonka, rozmowa z dziećmi, dzielenie się własnymi doświadczeniami, posiłek przy jednym stole, spacer, podróż, a dla rodzin chrześcijańskich rzecz niezwykle istotna: wspólna modlitwa, niedzielna Msza święta oraz rodzinne przeżywanie wydarzeń religijnych. To wszystko stanowi bezcenne spoiwo więzi wewnątrzrodzinnych. Czasami trzeba i warto – jak to uczynił św. Józef – zamknąć na parę dni warsztat pracy, tzn. znaleźć czas, by jeszcze bardziej umacniać wspólnotę rodzinną i razem z nią pielgrzymować do Boga. Taki klimat w rodzinie sprzyja owocnemu wprowadzaniu dzieci w przestrzeń wiary i praktyk religijnych. Dzisiaj w procesie wychowania dziecka ważne jest zachowanie hierarchii wartości. Często bowiem rodzice spychają wychowanie religijne na margines życia rodziny, akcentując nadmiar zajęć nieistotnych, niekiedy niszczących beztroskie dzieciństwo swoich dzieci. W wyniku tego dzieci są przepracowane namiarem zajęć pozalekcyjnych, wywołujących stres, zmęczenie, samotność, a nawet mnożące się schorzenia psychiczne.

Młodego Jezusa świątynia musiała ogromnie fascynować, gdyż była małym symbolem nieba. Dom Ojca był Jego domem i w nim czuł się jak u siebie. Dzieci są niezwykle otwarte na ujmujące piękno przestrzeni wiary, wyrażającej się w celebrowaniu liturgii, nabożeństwach, tradycji pobożnościowej, świątyniach przyozdobionych obrazami, rzeźbami i różnymi symbolami religijnymi. Plastyczne dziecięce serca i umysły warto od pierwszych lat wprowadzać w aktywne życie religijne. Czasami rodzice pytają: Jak uczyć dzieci modlitwy i zapraszać do niej? Od kiedy zaczynać? Odpowiedź brzmi: Jak najwcześniej. Dzieci powinny bowiem wzrastać w atmosferze modlitwy. Jedno z małżeństw podzieliło się w tej kwestii następującą refleksją: „Widzimy, że im szybciej nasze dzieci wchodzą w naszą modlitwę rodzinną, tym szybciej zaczynają się same modlić, nawiązywać z Bogiem osobistą relację. To, że nasza najmłodsza córka nie pojmuje jeszcze tego, co się dzieje, nie ma żadnego znaczenia. Ona widzi, że wszyscy się modlimy, klęczymy, mówimy to samo. I jest z nami. Słuchając czasem intencji, jakie nasze dzieci zupełnie spontanicznie wypowiadają podczas modlitwy, przecieramy ze zdumienia oczy”.

Proces wychowania – także wychowania religijnego – nie odbywa się samoistnie. Potrzeba jest obecność, bliskość i przykład dojrzałych w wierze rodziców, którzy poprowadzą swoje dzieci drogą wiary i włączą je w życie wspólnoty Kościoła. Ewangelia zaznacza, iż dorastający Jezus „czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” (Łk 2, 52). Jego Rodzice, krewni, sąsiedzi, środowisko, synagoga, cykl religijnych wydarzeń, codzienna nauka i praca oraz sama natura – to wszystko miało wkład w kształtowanie i rozwój ludzkiego intelektu i woli Jezusa. Tak wiele w Jego późniejszym nauczaniu zostało zapożyczone ze świata, w którym uprzednio mieszkał i dorastał. Najwięcej jednak wyniósł ze swojej Rodziny.

Rodzina wspólnie odnajdująca Boga i siebie w Bogu
Opowiadanie o pielgrzymowaniu Świętej Rodziny do Jerozolimy mówi, że po skończonych uroczystościach dwunastoletni Jezus pozostał w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Dopiero po upływie jednego dnia drogi powrotnej zorientowali się, że Jezusa nie ma pomiędzy pątnikami. W ciągu tych trzech dni Maryja i Józef poznali, czym jest ból serca rodzica, który nie wie, co się stało z jego dzieckiem.

Wymowne jest stwierdzenie Ewangelisty, że kiedy Jezus odłączył się od Rodziców, oni tego nie zauważyli. Można postawić pytanie: Ilu współczesnych rodziców nie dostrzega tego, że ich dzieci odłączają się od nich, gubią się gdzieś w świecie nawet jeżeli fizycznie nadal przebywają w domu? W adhortacji apostolskiej Amoris laetitia papież Franciszek opatrzył jeden z podrozdziałów tytułem – pytaniem: „Gdzie są dzieci?”. Prowadząc dalej refleksję na ten temat Ojciec Święty pisze: „Rodzina musi wziąć pod uwagę, na co mogą być narażone dzieci. W tym celu nie może unikać pytań o to, kim są ci, którzy zajmują się zapewnianiem im zabawy i rozrywki; którzy wchodzą do ich domów przez ekrany (…). Tylko chwile, jakie spędzamy z dziećmi, rozmawiając z prostotą i miłością o rzeczach ważnych i stwarzanie przez nas godnych możliwości, które mogłyby wypełnić ich czas wolny, pozwalają na uniknięcie szkodliwej inwazji. Czuwanie jest zawsze konieczne. Pozostawienie ich samym sobie nigdy nie prowadzi do niczego dobrego” (nr 260).

Bywa jednak i tak, że pomimo najszczerszych zabiegów i włożonego wysiłku rodziców, ich dziecko – gdy dorasta lub staje się samodzielne – gubi się w życiu, buntuje, zrywa relacje z rodzicami, porzuca praktyki religijne, zapiera się wiary. Trzeba przyjąć i to, że nie można mieć kontroli nad wszystkimi sytuacjami, które mogą się zdarzyć dziecku, zwłaszcza, kiedy przechodzi ku dorosłości. Z pewnością jednak nawet wtedy pozostanie w nim to wszystko, co rodzice starali się mu przekazać poprzez dobre wychowanie, własny przykład, wspólne rozmowy, pracę nad kształtowaniem charakteru. Pozostanie również i to, co dokonało się w sferze życia religijnego i nieraz po wielu latach potrafi na nowo zbliżyć do Boga. Potwierdzeniem tego jest przesłane do Sekretariatu V Synodu świadectwo jednego z naszych diecezjan, który pisze, że po „kilkudziesięciu latach życia obok Boga” wrócił do Niego i do Kościoła. „Miałem to szczęście – pisze w swoim liście – że Pan dał mi wspaniałą Babcię. Dzięki niej łatwiej było mi wrócić. Zrobiła fundament pod moją wiarę”. Swój list kończy apelem, aby babcie, dziadkowie i oczywiście rodzice mówili dzieciom i wnukom o Bogu. Głęboko ufamy, że każde ziarno dobra zasiane w sercu dziecka nie pozostanie bezowocne.

Ewangelista Łukasz wspomina o zdziwieniu jakie ogarnęło Maryję i Józefa na widok Syna siedzącego pomiędzy uczonymi, zadającego im pytania i udzielającego odpowiedzi. Zaskoczenie to mogło również wynikać z faktu, że czasami trudno jest rodzicom uświadomić sobie, że ich dziecko dorasta i ustanawia swój własny cel w życiu. Na pytanie Maryi: „Synu czemuś nam to uczynił?”, Jezus odpowiada: „Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” (Łk 2,49). Są to pierwsze słowa Jezusa zapisane w Ewangelii i potwierdzają one stopniowe rozchodzenie się dróg Jego i Rodziców. Podobnie nieuchronnie rozchodzą się drogi każdego rodzica i dziecka, które w pewnym momencie obiera swój własny kierunek życia. I trzeba mu na to pozwolić przy jednoczesnym stałym towarzyszeniu rodzicielskim sercem.

Zwróćmy jeszcze uwagę na to, że kiedy Maryja zwraca się do odnalezionego Jezusa, mówi o wspólnocie serc – Jej i Józefa, tzn. matki i ojca, w poszukiwaniu Syna: „Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie” (Łk 2, 48). O wiele lżej jest nieść ciężar obaw i trosk o dzieci, a także odszukiwać je gdy się zagubią w życiu, jeśli małżonkowie wspierają się nawzajem i razem dzielą ten trud. Również dzieci o wiele łatwiej odnajdują się później w życiu, jeśli w swoich rodzicach miały przykład prawdziwej wspólnoty serc.

W otrzymywanych od naszych diecezjan postulatach dotyczących relacji między małżonkami, często mowa jest o potrzebie duszpasterskiego wspomagania dialogu małżeńskiego, tworzenia przestrzeni odbudowywania go, gdy przychodzi kryzys, a także promowania i rozwijania tych form duszpasterskich, które umacniają relacje małżeńskie i rodzinne. Mamy wypracowane już formy duszpasterskie, takie jak Kręgi Domowego Kościoła czy ruch Spotkania Małżeńskie. Wspólne synodowanie ma nam dopomóc, aby zarówno sprawdzone już formy duszpasterskie wzbogacane świeżym doświadczeniem, jak również nowe formy, które być może się pojawią, mogły objąć jak najszerszy krąg małżeństw i rodzin, które tego potrzebują.  

         Drodzy Diecezjanie!

Wyrażam Wam gorącą wdzięczność za dotychczasowe wspólne pielgrzymowanie po drogach V Synodu naszej diecezji, za pracę i zaangażowanie w Parafialnych Zespołach Synodalnych, za pogłębione przeżywanie Synodalnych Niedziel oraz za wszelkie przesyłane refleksje, spostrzeżenia i postulaty. Zapraszam Was do dalszej twórczej drogi, która – jak mocno ufamy – pomoże nam budować nasze rodziny na wzór Świętej Rodziny, będącej najdoskonalszym odzwierciedleniem komunii i miłości Trójjedynego Boga.

Gorąco życzę Wam, byście odnajdywali w waszych rodzinach Boga a przez nie siebie samych w Bogu. Oby również wszyscy rodzice, jak Maryja i Józef, mogli ostatecznie odnaleźć swoje dzieci w świątyni, czyli w Domu Boga.

Wszystkim udzielam z serca pasterskiego błogosławieństwa

                                                                                                              † Andrzej Jeż

                                                                                                           BISKUP TARNOWSKI

Komentarze (18)

Spokojny
2018-12-30 13:40:46
4 5
"W tym kontekście warto uświadomić sobie, że do odkrywania rodzinnego szczęścia konieczny jest wspólnie spędzany przez członków rodziny czas." ????? Ok ale oni później 3 dni nie mogli znaleźć dziecka, na dzisiaj to jest kurator dla rodziców i Jezus w domu dziecka.
Odpowiedz
pawell
2018-12-30 18:03:14
5 5
Dodać należy, że zamknięcie warsztatu pracy na jakiś czas generuje koszty i konsekwencje da gospodarki...likwidacja innych przedsiębiorstw również bo tatuś (mamusia) musi wyjechać w poszukiwaniu pracy za granicę.
Nierzadko te osoby narażone są na prawo i warunki pracy które uwłacza godności osoby ludzkiej....ale o tych sprawach ksiądz biskup milczy...bo nie dojrzał do Ewangelii.
Odpowiedz
mateo321
2018-12-30 22:12:45
0 5
Praca zarobkowa w celu utrzymania własnej rodziny czy to w kraju czy za granicą nie musi kolidować z wyznawaniem wiary i przestrzeganiem przykazań. Jeśli naprawdę chcemy,możemy żyć godnie nie rezygnując z własnych( mających w rezultacie swe źródło W Biblii) wartościach. Gwarantuję,że nic nie stracisz,gdy w niedzielę zamiast biegania za kolejnym marnym groszem, spędzisz czas z rodziną,bliskimi...
Odpowiedz
thenever1
2018-12-31 09:21:04
4 2
dorastające dzieci jakoś instynktownie uciekają od tych ;smutnych przebierańców , opowiadających przekombinowane opowiadania.....
Odpowiedz
Marky11
2018-12-31 14:49:04
2 1
Może za te dni wolne od pracy które są związane ze świętami kościelnymi mamy podziękować Urbanowi albo niejakiej Senyszyn...?
Więc może ci którzy nie poczuwają się katolikami i nijak się mają do naszej tradycji powinni normalnie pracować w te dni. Bo czemu nie?
Ale o tym już nie napiszecie jeden z drugim.
Chodzenie do kościoła nie jest obowiązkowe dla niewierzących.
Przyjmowanie księdza po kolędzie też nie jest obowiązkowe a i koperta też nie jest obowiązkowa, nie chcesz nie dawaj i tyle.
Odpowiedz
pawell
2018-12-31 16:04:50
2 1
@ Mateo...praca za granicą jednego lub dwojga rodzicœw powoduje dysfunkcję rodziny....poczytaj trochę i nie myl pojęć związanych z bezrefleksyjność ją.
Odpowiedz
pawell
2018-12-31 16:07:08
0 0
Przepraszam za literówki
Odpowiedz
konto usunięte
2018-12-31 16:25:17
2 0
@mateo321 Według biblii na którą się slusznie powołaleś, który dzień powinien być wolnym od pracy?

Sobota czy niedziela??? ;-))
Odpowiedz
pawell
2018-12-31 16:51:48
0 0
Grażyna... Święto jest dla człowieka, a nie człowiek do święta.
Odpowiedz
Spokojny
2018-12-31 17:42:10
3 1
@Marky11 ty jak chcesz podziękuj biskupowi Petzowi czy biskupowi Wesołowskiemu jak się okazuje chyba tez księdzu Jankowskiemu , księdzu Gilowi i wielu innym. Każdy ma swoich idoli ale pamiętnej tez "Słyszymy nieraz, że to często wyzwala się ta niewłaściwa postawa, czy nadużycie, kiedy dziecko szuka miłości. Ono lgnie, ono szuka. I zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga" - tak mówił abp Józef Michalik. Wiec nie rzucaj nazwiskami ateistów oni nie psują kościoła. Niestety bagno jest w samym kościele. Szczególnie boli to gdy widzi się jak odchodzą ludzie pokroju bp Macharskiego czy ostatnio bp Pieronka.
Odpowiedz
Marky11
2019-01-01 09:30:05
0 2
Spokojny,
Winnych należy ukarać, ale od tego są odpowiednie instytucje a nie my.
A ludzie odchodzą od kościoła bo im jest wygodniej. Osobiście nie znam tych osób które wymieniłeś i nie widzę powodu abym miał przez to nie chodzić do kościoła.
Odpowiedz
aniol23
2019-01-01 14:27:20
0 3
pawell...pracuję z wieloma dziećmi i rodzinami, nie muszę czytać teoretycznych pism, wierz mi, że to nie praca za granicą czy wiele podobnych czynników wpływają na dysfunkcje rodziny. Główną przyczyną jest ogólne "rozluźnienie" wiary, usilne dążenie do wygód i zatracenie się w tym, co materialne, a zapominanie o tym, co istotne. Osobiście jestem osobą pracującą w Polsce, rodzicem czwórki dzieci i znam rodziny, których jeden z rodziców pracuje za granicą po t,o by zapewnić rodzinie podstawowy byt (nie po to, by się dorobić) i w żaden sposób nie powoduje to dysunkcyjności rodziny, a wiesz dlaczego? Bo oboje rodziców tak w kraju, jak i za granicą silnie strzeże wartości moralnych oraz swojej i swoich dzieci wiary...zresztą o czym my mówimy-wszelkie wartości moralne mają swe źródło w Biblii. Czy nasi rodzice nie pracowali? Czy tak wiele poświęcali nam czasu i uwagi, a może raczej wpajając nam od małego podstawowe wartości, patrzyli jak "zdrowo" w nich dorastamy i się usamodzielniamy.Naprawdę wystarczy nauczyć się kochać i szanować - tak po ludzku -drugiego człowieka, by nie mówić o dysfunkcyjności kogokolwiek. A jeśli jeszcze tak będziemy wychowywać swoje dzieci, to tylko lepiej będzie się żyło nam wszystkim...
Odpowiedz
mateo321
2019-01-01 14:41:37
0 1
..."a siódmego dnia odpoczywał..." To niedziela (która według kościoła katolickiego rozpoczyna tydzień), została ustanowiona dniem wolnym od pracy(niekoniecznej!-tu odwołaj się do własnego sumienia, ufam, że gruntownie podbudowanego wiedzą na temat tego, w co wierzysz). Jako chrześcijanie przyjęliśmy, że to właśnie w niedzielę zmartwychwstał Pan Jezus i jest to dla nas bardzo ważny dzień! A...i mam pojęcie na temat historycznych czasów życia Jezusa, ówczesnych dni tygodnia, Starego i Nowego Testamentu itd....ale,żeby to "niektórym" wytłumaczyć, potrzeba wielu wykładów, a nie jednego zdania w dyskusji....
Odpowiedz
Spokojny
2019-01-01 14:58:44
1 0
@Marky11 winnych ukarać... racja. Tylko ciężko jak kościół ukrywa przestępstwa. Na dzisiejszy dzień jest to największa grupa zawodowa nie tylko sprzyjająca pedofilom ale otwarcie ich broniąca. W kazaniu 26.12 Arcybiskup Sławoj Leszek Głód dołączył do obrońców pedofilii a takiego postępowania katolik nie powinien akceptowa.
Odpowiedz
Marky11
2019-01-01 15:10:42
0 1
Spokojny,
Nie rozumiem. Znaczy że nie jesteś katolikiem? Bo nie wiem o co chodzi?
Czy przez kogoś warto odejść od wiary katolickiej?
Odpowiedz
mateo321
2019-01-01 16:12:48
0 1
Marky11...całkowicie się z Tobą zgadzam
Odpowiedz
Spokojny
2019-01-01 17:55:19
1 1
kojot jestem katolikiem ale nie będę bronił we własnych szeregach zboczeńców. Jeżeli kościół w imię "większego dobra" daje przyzwolenie na krzywdzenie dzieci to nie chce mieć z nim nic wspólnego.
Dlaczego niektórych oburza krytyka pedofilii a nie oburza sam czyn.
Odpowiedz
Marky11
2019-01-01 21:24:37
0 1
Spokojny,
To tak jakbym miał powiedzieć nie jestem już Polakiem bo polscy politycy kłamią, oszukują nas, biorą łapówki i liczy się dla nich tylko kasa i nie chcę mieć nic z takim krajem wspólnego.
Nie bronię żadnych pedofili i jestem przekonany że z miesiąca na miesiąc jest więcej spraw z tym związanych wyjaśniane przez zgłoszenie spraw na policję.
Rocznie w Polsce jest popełnione około 550 morderstw i 1500 gwałtów, ja nie czuję się mordercą ani gwałcicielem i chyba ty również nie. Podobnie nie każdy ksiądz powinien być określany pedofilem,
Nie każdy budowlaniec powinien być przedstawiany jako pijak alkoholik.
Po obejrzeniu filmu drogówka jak się czuli policjanci? Wóda, łapówki i prostytutki, co ich rodziny sobie pomyślały?
Wrzuić wszystkich do jednego worka... A do którego worka ty się załapiesz?
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"List biskupa tarnowskiego do diecezjan"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]