3°   dziś 2°   jutro
Poniedziałek, 23 grudnia Wiktoria, Wiktor, Sławomir, Małgorzata, Jan, Dagna

Łukasz Wroński opowiedział czytelnikom Białego Orła o niesamowitej pracy przy tworzeniu skrzypiec na Manhattanie

Opublikowano  Zaktualizowano 

Rozmowa z pochodzącym z Limanowej 'Doktorem skrzypiec', artystą i lutnikiem. Ma pracownię w sercu Nowego Jorku, gdzie tworzy swoje instrumenty. Są wśród nich znane już skrzypce o nazwie „Lady Liberty”oraz „Spirit of Oklahoma”.

„Doktor skrzypiec”

Łukasz Wroński zajmuje się naprawą instrumentów – skrzypiec, altówek, wiolonczel. Oprócz tego ma pracownię na Manhattanie, gdzie sam tworzy swoje instrumenty. Są wśród nich znane już skrzypce z głową Statuy Wolności o nazwie „Lady Liberty Violin” albo „Spirit of Oklahoma Violin” z głową Indianina. Te ostatnie zostały uznane przez Oklahomę za oficjalny model skrzypiec tego stanu.

„Doktor skrzypiec” opowiada czytelnikom „Białego Orła” o tym, jak spełnia się jego amerykański sen.

W Nowym Jorku przebywasz od 2007 roku. Czy nowojorska metropolia w dalszym ciągu inspiruje cię do działania?

Przyleciałem tu z dwoma parami skrzypiec, z walizką narzędzi, z wielkimi marzeniami oraz wielką energią, aby podbijać ten świat. Do dzisiaj czuję podobnie…

Co prawda przez te 11 lat dużo się wydarzyło – dorobiłem się większej kolekcji instrumentów, otworzyłem swój własny biznes na Manhattanie – jednak Nowy Jork wciąż mnie uczy i zaskakuje swoją różnorodnością, bogactwem, jakie oferuje kultura oraz ludzie, którzy tu mieszają i przybywają z całego świata. Oczywiście tej inspiracji to ja muszę sam szukać i być na nią otwarty.

To, co mnie dzisiaj jeszcze bardziej fascynuje i podoba mi się w Nowym Jorku, to wspaniali artyści, muzycy. Ludzie, którzy nie patrzą ślepo na świat, bo religia czy jakaś partia nakazuje im to robić. Ludzie, którzy walczą o prawdę, wolność i tolerancję. Nowy Jork zawsze będzie cenił i wspierał młodych artystów, zawsze będzie liberalny w działaniu oraz myśleniu.

Pamiętasz swój pierwszy dzień w USA? Możesz powiedzieć, co wywarło na Tobie największe wrażenie?

Pierwsze wrażenie nie pokryło się z moim wcześniejszym wyobrażeniem o Ameryce. Byłem bardzo zszokowany różnymi rzeczami – zarówno na plus, jak i na minus. Plusem są wspaniała kultura oraz możliwości, jakie oferuje ten kraj. Każdy artysta może tutaj liczyć na wielkie wsparcie i perspektywy rozwoju. Możliwości założenia własnej firmy nie są tak skomplikowane jak w Europie.

Zauważyłem też minusy. Byłem bardzo zaskoczony podziałem na różne klasy – ze względu na majątek, pochodzenie czy kolor skóry – nadal istniejącym w tym kraju. To jest coraz częściej spotykane. To naprawdę szokujące i okropne.

A jak to się stało, że Twoje życiowe losy pokierowały cię do Nowego Jorku?

Mógłbym długo opowiadać, ale jak to w życiu bywa, przeznaczenie przyprowadziło mnie tutaj. Dość długo jeździłem po Europie, do Włoch, Anglii, potem Meksyk i dalej moje pierwsze kroki w Oklahomie i Teksasie. Jednak po przyjdzie do Nowego Jorku już pierwszego dnia wiedziałem i powiedziałem sobie: to jest to miasto, w którym chcę być i to tu będę tworzył.

W Stanach Zjednoczonych jesteś uznanym lutnikiem, ale pochodzisz z rodziny muzyków (rodzice Wojciech i Jadwiga Wrońscy byli nauczycielami muzyki, a dziadek śp. Mieczysław Mordarski pochodził z muzycznej rodziny od wielu pokoleń) – nie chciałeś iść w tym kierunku?

Moim głównym kierunkiem zawsze było lutnictwo. Ukończyłem Akademię Muzyczną z tytułem magister sztuki artysta lutnik. Oczywiście muzyka towarzyszyła mi od dzieciństwa. Od 5. roku życia rodzice wysyłali mnie na kursy muzyczne oraz plastyczne. Zawsze uwielbiałem przebywać na scenie, czy to grając muzykę ludową, klasyczną, czy jazz. Lutnictwo jednak pochłonęło mnie najbardziej.

Wciąż jest moim marzeniem, aby kontynuować tę muzyczną przygodę również bardziej na poważnie, jak i malarstwo, które też uwielbiam i mam w planie przygotować już w przyszłym roku większą wystawę. Mam nadzieję, że kiedyś pogodzę to wszystko.

Czy również dla Ciebie Stradivarius jest niedoścignionym wzorom, jeśli chodzi o tworzenie skrzypiec? Na czym, Twoim zdaniem, polega fenomen skrzypiec Stradivariusa?

Antonio Stradivari był jednym z najbardziej utalentowanych lutników. Już za jego czasów (XVII wiek) stał się sławnym lutnikiem wśród muzyków, jak i elity szlacheckiej w Europie. Stradivariusy uważane są za największe osiągnięcia lutnicze, stanowiły one wzór dla instrumentów wielu późniejszych lutników. Do dziś jego dzieła nie tylko cieszą oko dobrego konesera sztuki lutniczej, ale również zachwycają wyjątkowym dźwiękiem. Oczywiście jest to też sprawa dobrej inwestycji na dzisiejszym rynku. Posiadanie takiego instrumentu jest bardzo dobrą inwestycją. Wiąże się dzisiaj minimum z kwotą ok. 5 mln dolarów. Skrzypce Stradivariego do dziś są najbardziej kopiowanym i podrabianym instrumentem na świecie. Istnieje bardzo dużo falsyfikatów, które dorównują często oryginałowi.

Możemy czasem dorównać czy podrobić bardzo dokładnie oryginalne dzieło sztuki, ale czy o to w sztuce chodzi? W sztuce liczy się z pewnością indywidualizm, impresjonizm, artyzm. Stradivari był fenomenalnym i wyjątkowym geniuszem, potrafił już za życia podbić rynek muzyczny w ówczesnej Europie tak, że nawet król Polski Zygmunt August II zamawiał u niego instrumenty.

Co jest najważniejsze w procesie tworzenia skrzypiec?

Bardzo ciężko powiedzieć, co jest najważniejsze. Każdy etap wymaga precyzji, wiedzy i dobrego doświadczenia, aby nie powielać danych błędów dalej. Można by powiedzieć, że najważniejszym etapem jest już ostateczne przygotowanie instrumentu do gry, ustawienie go tak dobrze akustycznie, aby instrument zagrał jak najlepiej.

Na co zwracasz szczególną uwagę przy budowie skrzypiec?

Dla mnie najważniejszy jest dźwięk, aby każdy instrument posiadał swoją magię dźwięku, artyzmu smaku w stylu i rzeźbie. Musi to być absolutna całość – jego piękny wygląd, wyjątkowe drewno, piękny lakier, nawet i zapach. Skrzypce muszą posiadać te niesamowite aspekty, aby muzyk mógł w nich się zakochać.

Ile czasu zajmuje stworzenie skrzypiec?

Zależy od czasu, jaki możemy poświęcić danemu egzemplarzowi, ale z reguły zrobienie jednych skrzypiec może potrwać od 2 do 4 miesięcy.

Czy przez te 11 lat pobytu w USA udało Ci się zrealizować marzenia artystyczne?

Oczywiście, jak każdy artysta, mam ciągły niedosyt w pracy. Wciąż szukam sposobów, jak być coraz lepszym w swojej profesji, aby nie zaprzepaścić marzeń…

Tworzysz unikatowe dzieła, masz na swoim koncie skrzypce z głową Statuy Wolności o nazwie „Lady Liberty Violin” albo „Spirit of Oklahomaa Violin” z głową Indianina. Z jakiego zamówienia jesteś najbardziej dumy?

Każde skrzypce traktuję bardzo indywidualnie, tak więc każde z nich są dla mnie wyjątkowe. Mam również następne projekty, które chciałbym już niebawem zaprezentować.

Jakiego drzewa używasz do tworzenia skrzypiec?

Do budowy instrumentów smyczkowych lutnicy używają przede wszystkim bardzo dobrego drewna rezonansowego, takiego jak świerk, z którego wykonana jest górna płyta. Często również stosuję drzewo jaworowe, które jest używane na spód, boczki czy główkę. Może być on czasem zastąpiony topolą czy wierzbą, ale jawor to główny gatunek. Na pozostałe akcesoria używa się zazwyczaj drewna egzotycznego jak heban, palisander, bukszpan.

Dla kogo chciałbyś stworzyć skrzypce? I jakby one wyglądały?

Chciałbym stworzyć skrzypce, które będą zachwycać przede wszystkim swoim wyjątkowym dźwiękiem, bo to jest najważniejsze dla muzyka. Zawsze cieszy mnie jak mój nowy instrument zabrzmi pięknie i znajdzie się w posiadaniu wyjątkowego wirtuoza. Wtedy taki muzyk może wydobyć i docenić jak najlepiej ich piękno.

Jak wygląda Twoja współpraca z polonijnym środowiskiem? Na kogo możesz liczyć, z kim współpracujesz?

Uczestniczę aktywnie w polskim środowisku artystycznym. W Nowym Jorku jest ono bardzo duże. Wielu wspaniałych polskich muzyków korzysta z moich usług. Cieszę się bardzo, że mogę pomóc rodakom jak tylko potrafię i współpracować z nimi. Na przykład polska znakomita wirtuozka skrzypiec, znana już na całym świecie Kinga Augustyn, skrzypaczka Fatima Aaziza, czy Elektra Kurtis znana ze swoich jazzowych aranżacji inspirowanych muzyką ludową z Polski czy Grecji, czy wokalistyka jazzowa i skrzypaczka Bogna Kicińska.

Mam wielu takich wyjątkowych muzyków z całego świata, którym często towarzyszę w koncertach, jako „doktor skrzypiec”. Z moich usług korzystają też różni międzynarodowi artyści. Przeważnie są to muzycy klasyczni począwszy od studentów, dzieci ze szkół, po muzyków koncertujących, znanych wirtuozów. Każdego staram się traktować bardzo poważnie i nawiązać jak najlepszy kontakt, już od pierwszego momentu, po dalszą przyjaźń i zaufanie.

W szczególności w muzyce klasycznej sprawa umiejętnego dobrania lub ustawienia jak najlepszego dźwięku danego instrumentu dla konkretnej osoby jest bardzo ważna. Często muzycy muszą polegać na moim zdaniu i wrażliwości, bo mam od nich przeważnie większą wiedzę i doświadczenie.

Czy gdybyś mógł podjąć inną decyzję niż tę o przyjeździe do USA, zdecydowałbyś się na życie w Europie? Jak tak, to gdzie?

Myślę, że odnalazłbym się wszędzie, w Polsce mogłoby być również bardzo dobrze, czy we Włoszech. Ale nigdy nie zamieniłbym się tym miejscem, gdzie teraz jestem. Manhattan jest bliski mojemu sercu, tam się znakomicie czuję i tworzę.

Każdy artysta ma swoje ulubione miejsce, gdzie czerpie siłę do twórczego działania. Zdradzisz nam, gdzie jest to Twoje ulubione miejsce w Wielkim Jabłku?

W Nowym Jorku są ich tysiące, ale nie są to stałe miejsca. Raczej to wydarzenia czy spotkania z ludźmi. Zawsze energię oraz inspirację czerpię po wspaniałym koncercie czy wystawie, czy udanej kolacji w super restauracji. Uwielbiam Nowy Jork latem, szybki wyjazd nad ocean lub poza miasto, gdzie przepiękne uroki przyrody przypominają moje rodzinne Beskidy.

Masz jakieś marzenia, które nadal czekają na realizację? Czy czujesz się człowiekiem spełnionym?

Marzeń są zawsze tysiące, oby tylko połowa się spełniła! Wtedy może będę człowiekiem spełnionym. Oby tylko na świecie zawsze był spokój, abyśmy kochali drugiego człowieka, jak siebie samego, bo każdy z nas jest równy. Nie można spełniać swoich marzeń w dzisiejszym świecie bez dobrego, pozytywnego działania oraz pomocy drugiemu.

Życzę powodzenia i dziękuję za rozmowę.


Rozmawiała: AGNIESZKA GRANATOWSKA, Gazeta 'Biała Orzeł', z dn. 25 maja 2018 (Volume XVI, Issue 11), na stronie 34.

Komentarze (2)

wartownik1
2018-06-15 14:05:47
4 3
Wszystko w Polsce drożeje, a Wy już trzeci raz przeprowadzacie wywiad z tym Amerykaninem https://limanowa.in/wydarzenia/news;quot-polish-daily-newsquot-o-lukaszu-w ronskim,6492.html , https://limanowa.in/wy-tu-piszecie;wywiad-z-lukaszem-wronskim-w-polish-dai ly-news-tv,12181.html , Zróbcie lepiej jakiś wywiad z ekonomistą z Ameryki co sie zna jak powstrzymać w Polsce galopującą inflacje.
Odpowiedz
antywartownik
2018-06-15 15:08:11
1 3
@wartownik - jesteś chory !
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Łukasz Wroński opowiedział czytelnikom Białego Orła o niesamowitej pracy przy tworzeniu skrzypiec na Manhattanie"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]