Największa zbrodnia w historii regionu
Minęło 68 lat od masakry, w której zginęli niewinni ludzie: bezbronne dzieci, kobiety i starcy. Krew była na rękach nie tylko tych, którzy strzelali.
Wczoraj minęła 68 rocznica od jednego z najtragiczniejszych dni w historii Mszany Dolnej i całego regionu. 19 sierpnia 1942 roku gestapo dokonało straszliwego mordu na Żydach. W ciągu kilku godzin zginęło około 900 bezbronnych ludzi. Zbiorową mogiłę odwiedzały rodziny zamordowanych. W krakowskich synagogach odprawione zostały nabożeństwa, ku czci poległych.
„Padali bluzgając krwią i trzepocząc dramatycznie rękami”
Nie wiadomo dokładnie skąd przybył. Niewielu miał przyjaciół. Do historii przeszedł jako kat mszańskich Żydów. Jednak dzisiaj młode pokolenie nie bardzo wie, kim był Władysław Gelb. Tragedia zagłady Żydów i prześladowań siatki konspiracyjnej przez sadystycznego burmistrza z czasów II wojny światowej jest bardzo tajemnicza i przed badaczami stawia sporo pytań bez odpowiedzi. Młodym pokoleniom trudno uwierzyć, że ich spokojne miasteczko ma taką dramatyczną przeszłość.
Minęło ponad 60 lat i ciągle brakuje większych opracowań historycznych na temat okupacji Mszany Dolnej. Mimo, że kilku mieszkańców ma prywatne kroniki i notatki z tamtych lat. Ze względu na dużą odległość czasu coraz mniej jest też przekazów ustnych. Franciszek Płoskonka przed miesiącem skończył sto lat. W czasie wojny był mężczyzną w sile wieku, często wyzwanym przez okupanta na przymusowe roboty interwencyjne. Władysława Gelba spotykał często jeszcze przed wojną. – Już wtedy był to człowiek niezwykle tajemniczy – opowiada Franciszek Płoskonka. – Niektórzy nazywali go „Znajdą”. Nikt nie wiedział skąd się u nas wziął. Parę lat po pierwszej wojnie światowej przyjechał do Mszany Dolnej i ożenił z tutejszą dziewczyną. Był wysokim, postawnym mężczyzną. Podobał się kobietom. Widywałem go często koło mojego domu (Pan Franciszek mieszka przy ul. Spadochroniarzy – przyp. red.). Lubił łowić ryby w rzece Mszanka. Poza krótkim przywitaniem, nigdy z nim dłużej nie rozmawiałem. Był zawsze strasznie zamyślony. Z nikim w Mszanie Dolnej nie utrzymywał kontaktów. Bardzo rzadko się odzywał. Był strasznie tajemniczy i przez to wzbudzał zainteresowanie ludzi. Gdy wojska niemieckie wkroczyły do Mszany Dolnej ogłosił się burmistrzem.
Nieżyjąca już historyczka Olga Illukiewicz w swojej prywatnej - jak dotąd nie wydanej - kronice tak opisuje tamte wydarzenia: „Ulubioną rozrywką burmistrza było obcinanie im bród i pejsów. Wydawał często zarządzenia, by wszyscy Żydzi o godzinie 4 rano gromadzili się w rynku. Ustawiał ich w rzędy i komenderując prowadził z nimi bardzo męczącą gimnastykę. Trwało to kilka godzin a doprowadzonych do kresu sił kazał polewać zimną wodą. Olga Illukiewicz podaje, że Władysław Gelb z pochodzenia był Czechem. Niektórzy starsi mieszkańcy Mszany Dolnej i okolic są przekonani, że z pochodzenia był Niemcem. Są również przekazy, według których do Mszany Dolnej przybył zza Buga.
Na mogile upamiętniającej pogrom Żydów brak jest nazwisk. W mszańskiej ziemi spoczywa wielu bezimiennych na zawsze zapomnianych. Niektórzy są jeszcze w pamięci - nielicznych już mieszkańców – żyjących w tamtych czasach. Chaskiel (lub według niektórych przekazów ustnych Haszkiel) mieszkał w Lubomierzu, na osiedlu Rzeki. Jego sąsiadką była Anna Nachman. Według niej tutejszy Żyd nazywał się Elmann. Jego żona umarła przy porodzie. Sam miał wychowywać pięć córek, które były serdecznymi przyjaciółkami Anny Nachman. – Chaskiel Elmann przed wojną był zwykłym rolnikiem – opowiada. – Uwielbiałam bawić się z jego córkami. Hana, Jaga, Adela, Gita i Blima. To były pogodne i życzliwe przyjaciółki. Nie było im łatwo po śmierci matki.
Anna Nachman wspomina bardzo interesujący epizod z życia żydowskiej rodziny z Lubomierza. Otóż przed wojną Elmann miał handlować węglem drzewnym. Często w wyjazdach furmanką towarzyszył mu wujek Pani Anny Stanisław Adamczyk. Wyprawiali się wspólnie do Krakowa. Pewnego dnia do Elmanna zgłosił się człowiek z prośbą o podwiezienie. Mieszkał w Mszanie Dolnej, a nazywał się... Władysław Gelb!!! – Wyglądał jak zwykły dziad – mówi Anna Nachman. – Elmann zlitował się nad nim. Wujek i moja matka często opowiadali, że nasz żydowski sąsiad pozwolił mu jeździć z nimi do Krakowa. Tam załatwiał swoje interesy. Bywało, że mój wujek użyczał mu swojej kapoty, gdy w czasie podróży zastał ich deszcz.
Władysław Gelb nie okazał wdzięczności dla swoich towarzyszy w czasie wojny. Stanisław Adamczyk został zamęczony za pomaganie partyzantom i Żydom. Śledztwo prowadził osobiście nazistowski burmistrz. Chciał, aby podejrzany podał nazwiska partyzantów i osób ukrywających Żydów. Stanisław Adamczyk nie ugiął się, mimo bestialskich tortur zastosowanych w czasie śledztwa. Zmarł w wyniku poniesionych ran. Dzisiaj jest jednym z najważniejszych bohaterów Mszany Dolnej. Jego nazwisko widnieje jako pierwsze (zastosowano kolejność alfabetyczną) na ogromnym pomniku ofiar II wojny światowej na tutejszym cmentarzu.
W 1941 roku Gelb wezwał do Mszany Dolnej również Elmanna z córkami. Pojechał tam dobrowolnie. Miał być przeznaczony do przymusowych robót. – Pamiętam dobrze dzień, gdy odjeżdżali – wspomina ze wzruszeniem Anna Nachman. – Dziewczyny pocieszały mnie, że jeszcze tutaj wrócą. Na pożegnanie zaśpiewali mi: Upływa spiesznie życie jak potok płynie czas, za rok, za dzień, za chwile razem nie będzie nas.
To było ostatnie spotkanie serdecznych przyjaciółek. Rok później wszystkie córki Elmanna zostały zastrzelone w czasie pogromu Żydów „Na Pańskim” w Mszanie Dolnej. W Lubomierzu byli przekonani że zginął tam również Chaskiel. – Kilka miesięcy po masakrze Żydów Elmann zjawił się u nas w domu – opowiada Anna Nachman. – Przyszedł w nocy i powiedział o śmierci swoich córek. Owego tragicznego dnia Gelb oznajmił mu, że jego córki zostaną zgładzone razem z większością Żydów. On był silny fizycznie, więc przeznaczono go do dalszych prac. Płakaliśmy słuchając, gdy nasz załamany sąsiad mówił, jak dziewczyny kurczowo trzymały się jego rąk. Pisk i wrzask był przeraźliwy. Silne ręce gestapowskich zbrodniarzy wyrwały je z objęć ojca. Poszły na śmierć. Chaskiel nie mógł przetrzymać ogromnego żalu po stracie córek. Nie chciał dalej żyć. Religia nie pozwalał mu popełnić samobójstwa, chociaż na początku chciał się powiesić. Postanowił, że w czasie transportu ucieknie z samochodu i zginie od kul hitlerowców. Niespodziewanie udało mu się przeżyć wraz z dwoma Żydami, jeden był z pobliskiej Koniny, a drugi z Łodzi. Ukrywali się po lasach. Chaskiel postanowił nas jednak odwiedzić i opowiedzieć o swojej tragedii.
19 sierpnia 1942 rok to najbardziej ponury dzień w historii Mszany Dolnej. W ciągu kilku godzin naziści zabili 881 Żydów. Wśród nich były córki Elmanna, czekające w kolejce po śmierć. Ginęli również Żydzi, którzy wcześniej postanowili się ochrzcić. W Mszanie Dolnej i okolicach przekazywana jest historia małej Żydówki, która w tym dniu przystępowała do I Komunii Świętej. Anita Sperber miała mieć wtedy dziesięć lat i stojąc na brzegu mogiły w trzęsących rękach trzymała obrazek z I Komunii Świętej.
Dzień wcześniej (w niedzielę) wezwania wysłano do wybranych mężczyzn z Mszany Dolnej. Mieli stawić się z kilofem lub łopatą „Na Pańskim”. Wśród wezwanych był Franciszek Płoskonka. – Kazano wykopać nam dwa doły, jeden przy drugim – opowiada stuletni mieszkaniec Mszany Dolnej. – Pracowaliśmy całą noc. Pamiętam, że było bardzo pogodne niebo. W przerwach patrzyliśmy na piękny widok niezliczonych gwiazd. Doły miały głębokość prawie czterech metrów. Domyślaliśmy się do czego może dojść. Rano, gdy skończyliśmy pracę, wszyscy uciekli, żeby tylko nie być świadkiem tej masakry. Nie zostaliśmy wezwani do zasypania mogiły. Zrobiła to ich własna hitlerowska ekipa, która chyba przyjechała z Limanowej.
Na podstawie ustnych przekazów mieszkańców pamiętających tamte wydarzenia oraz spisanych notatek Olgi Illukiewicz i Józefa Szczypki, ustaliliśmy przebieg masakry mszańskich Żydów.
To był bardzo upalny dzień. Panował niesamowity skwar. Zbiórka odbyła się przy ulicy Władysława Orkana (w miejscu gdzie obecnie znajduje się Meblomet). Tam w tobołkach i walizkach zostawili swoje najcenniejsze rzeczy. Większość sądziła, że przygotowywani są do podróży. Następnie wydano rozkaz przysiadu i złożenie rąk na tył głowy. Stąd po kilkanaście osób odprowadzano Na Pańskie. W odległości 30 m od wykopanych dołów, więźniowie musieli się rozebrać do naga. Podchodzili nad brzeg mogiły (prawdopodobnie pojedynczo). Gestapowcy strzelali w tył głowy, a ciało osuwało się do masowego grobu. Wokół stali uzbrojeni hitlerowcy z rozjuszonymi psami. Niektórzy zrozpaczeni Żydzi rzucali się do nóg swoich oprawców, naiwnie licząc na łaskę pozbawionych skrupułów sadystów.
- Padali bluzgając krwią i trzepocząc dramatycznie rękami – opisuje Józef Szczypka. - Rósł zwał nagich trupów, bielał ogromny labirynt kończyn, mieszały się pokolenia – siwe brody i ciemne skręty dziewczęcych czupryn. Przed śmiercią kazano im się rozbierać, więc kiedy stali nad krawędzią osypującej się ziemi, zbezczeszczeni i bezradni, osłaniali dłońmi łona, kryli się w ciżbie, wysłuchiwali kloaki żołdackich żartów.
Do małych dzieci nie strzelano. Gestapowcy doszli do wniosku, że szkoda marnować na nich amunicję. Niemieccy zbrodniarze uderzali małe dzieci (do 10 lat) kamieniem w głowę. Wcześniej wyrywali maleństwa z rąk zrozpaczonych matek. Niektóre ginęły od potężnego uderzenia. Były też takie, które odzyskiwały przytomność po tym jak zostały wrzucone do zbiorowej mogiły. Taplając się w morzu krwi, między ciałami pomordowanych bezradnie wyciągały rączki z nadzieją, że pomoc nadejdzie.
Nie wszyscy również ginęli od pojedynczego strzału. Dla dwóch katów (niektóre źródła podają, że było ich trzech) zamordować 861 ludzi było bardzo wyczerpującym zadaniem. Obok na stole stał alkohol. – Nawet na hitlerowskich zbrodniarzach taka masakra robiła wrażenie – powiedział jedna z naszych rozmówczyń. – Na trzeźwo trudno było ciągle zabijać i patrzeć na stos ciał w zapełniającej się mogile. Do tego ten smród. Pełno krwi i ogromny upał robił swoje. Pijani gestapowcy strzelali jednak nieprecyzyjnie. Wśród strumieni krwi poruszało się coraz więcej rannych ludzi.
Po egzekucji ciała zasypano wapnem gaszonym i ziemią. Gdy to robiono słychać było jeszcze przeraźliwe jęki rannych i płacz dzieci. Świadkowie relacjonowali, że jeszcze przez jakiś czas ziemia się poruszała. Ostatnie tchnienia wydawali bestialsko zamordowani Żydzi. Przy egzekucji obecny był szef gestapo z Nowego Sącza Heinrich Hamann oraz jego krwawi współpracownicy: m.in. Gunter Labitzke, Hans Boning i Paul Denk. Po zakończeniu masowego mordu Władysław Gelb zaprosił swoich niemieckich przyjaciół na ucztę. Gości bawiła specjalnie zamówiona na tą okazję orkiestra.
Według relacji świadków. Wapno gaszone w połączeniu z krwią i ciepłem ludzkich ciał wywołało niespodziewaną przez burmistrza reakcję. Wszystko zaczęło wrzeć i kipieć. Wydobywała się cuchnąca ciecz. Następne dni nadal były bardzo upalne. Nad Mszaną Dolną zaczął się unosić niesamowity smród. Nawet rolnicy nie wychodzili do pola, żeby pozbierać plony. Nie mogli znieść cuchnącego zapachu. Gelb wpadł w panikę. Na miejsce mordu zwożono ogromne ilości żwiru i kamieniu. Dopiero po wielu tygodniach smród ustał.
W Mszanie Dolnej wiele osób kolaborowało z Niemcami. Robiono to ze względu na zysk, bezpieczeństwo ze strony okupantów albo ze strachu. Ofiarą kolaboracji padł m.in. Chaskiel Elmann. Anna Nachman podaje nazwisko osoby, która wydała ukrywającego się w lasach Żyda. Według jej relacji był to Józef B. Gdy spostrzegł, że Elmann powrócił w okolice Lubomierza natychmiast doniósł o tym Niemcom. – Chaskiel został zastrzelony i pochowany pod lasem – relacjonuje Anna Nachman. – Ten, który go zdradził otrzymał po nim skrwawione buty jako nagrodę.
Według przekazów z Gelbem współpracował m.in. Andrzej Łabuz. – Znałem go bardzo dobrze – relacjonuje Franciszek Płoskonka. – Był szewcem, tak jak ja. Dobrze wiedział kto ma żydowskie pochodzenie. Wszystko donosił Niemcom. Pewnego dnia hitlerowcy zorganizowali polowanie na zające. Z miasta wyjechali gestapowcy. Pojawiło się wtedy dwóch młodych elegancko ubranych mężczyzn. Przyszli do domu szewca, który mieszkał koło rynku. Żonie powiedzieli, że są z ubezpieczalni i chcą rozmawiać z mężem. Gdy wyszedł z domu, przywitali się i jeden z nich wyciągnął kartkę i zaczął czytać mniej więcej takie zdania: Za działanie na szkodę Państwa Polskiego i jego obywateli Sąd Wojskowy skazał Pana na śmierć. Wyrok zostanie wykonany natychmiast. Gdy skończył czytać drugi z mężczyzn wyciągnął pistolet i strzelił donosicielowi prosto w głowę. To byli partyzanci.
Wyrok śmierci był również wydany na Gelba. Wiadomość o bestialskich metodach dotarła do Londynu, gdzie funkcjonował emigracyjny rząd Władysława Sikorskiego. Radio Londyńskie wkrótce podało decyzję Polskiego Sądu Wojennego o natychmiastowym zgładzeniu kata Mszany Dolnej. Władysław Gelb chodził jednak nadal ulicami okupowanej miejscowości. Nic mu nie groziło. Znane są sytuacje, że mordował przypadkowo napotkanych Żydów. Naziści zadowoleni z działalności burmistrza wywiesili po całej okolicy listy z nazwiskami osób, które zostaną rozstrzelane w przypadku zorganizowania zamachu na Gelba. Na pierwszym miejscu wymieniony był ksiądz proboszcz parafii w Mszanie Dolnej. W sumie na liście było kilkadziesiąt nazwisk (według niektórych przekazów było ich sto). Śmierć dla Gelba oznaczała ogromną masakrę wśród mieszkańców Mszany Dolnej. Z tego powodu partyzanci nie zdecydowali się wykonać wyroku.
Z katem Mszany Dolnej współpracowała jego osobista sekretarka Eugenia S. Według wielu relacji była również jego kochanką i donosicielką na bezbronnych Żydów. Na temat żony Otylii Gelb są podzielone opinie. Niektórzy upatrują w niej kolejną donosicielką, inni ofiarę, która wiele wycierpiała ze strony sadystycznego i niewiernego męża.
We wrześniu 1943 roku Władysław Gelb zaprosił na kolację jednego z żandarmów Gestapo, Wencla. W czasie rozmowy okupacyjny burmistrz Mszany Dolnej zastrzelił swojego gościa. Prawdopodobnie przyczyną sprzeczki była osobista sekretarka Gelba. Gestapowiec wykazywał duże zainteresowanie urodziwą Eugenią S., czego z zazdrości nie wytrzymał pogromca mszańskich Żydów. Olga Illukiewicz w swojej kronice miasta opisuje, że natychmiast po zabójstwie Władysław Gelb zabrał podręczny bagaż i uciekł. Potem widziano go w Krakowie, skąd musiał wyjechać po tym jak żołnierze Armii Krajowej wpadli na jego trop. Teraz musiał uciekać zarówno przed Niemcami jak i polskim podziemiem. Miał prawdopodobnie przy sobie kosztowności zrabowane swoim ofiarom. To pomagało mu w przemieszczaniu się. Po II wojnie światowej Władysław Gelb zamieszkał we Lwowie u rodziny Kapków. Podawał się za wyzwoliciela Mszany Dolnej z rąk sadystycznego gestapowca Wencla. Pewnego dnia rodzina Kapków otrzymała list z Mszany Dolnej, gdzie opisane zostały zbrodnicze czyny byłego burmistrza miasta. Gelb dowiedziawszy się o depeszy zniknął. To ostatni ślad o zbrodniarzu, który prawdopodobnie uniknął kary. – Smutek mnie ogarnia jak pomyślę, że ten człowiek mógł dożyć spokojnej starości – mówi jeden z mieszkańców Mszany Dolnej. – Miał przy sobie wielkie bogactwo zrabowane Żydom. Miał też krew na rękach i jeżeli zdołał uciec przed karą ludzi, to sprawiedliwość wymierzy mu Bóg.
Do zaskakującego przekazu dotarła mieszkająca w Kasince Małej Elżbieta Jakubiak. Tutejszy partyzant Wincenty Perz relacjonował, że był świadkiem jak w czasie ucieczki Władysław Gelb został wciągnięty przez nich w zasadzkę i zastrzelony. Ta wersja nie została jednak jak dotąd przez nikogo potwierdzona i wymaga dalszych badań.
Otylia Gelb zmarła w 1982 roku. Po wojnie często była źle traktowana przez mieszkańców. Unikała kontaktów z ludźmi. Żyła w niedostatku. Jej miejsce wiecznego spoczynku znajduje się na cmentarzu w Mszanie Dolnej. Na zaniedbanym grobie widnieje jej panieńskie nazwisko. Dwa lata temu na tutejszym cmentarzu pochowana została również Eugenia S. Po wojnie osobista sekretarka Gelba wyjechała pośpiesznie z Mszany Dolnej. Prawdopodobnie za życia nigdy się już tutaj nie pojawiła. Tuż przed śmiercią mieszkała w Krakowie. – Byłam w szoku jak pewnego dnia zobaczyła na cmentarzu jej grób – mówi jedna z mieszkanek Mszany Dolnej. – Protestowalibyśmy przeciw pochowaniu jej na ziemi, której wyrządziła tyle szkody. Oprawca nie powinien leżeć obok swoich ofiar.
W Mszanie Dolnej nie brakowało bohaterskich postaw. Podczas II wojny światowej na frontach lub w wyniku działań okupanta wymordowano około 25 procent ludności miasta (w tym ponad tysiąc wyznawców Judaizmu).
Może Cię zaciekawić
Klimczak: oddajemy najważniejszą inwestycję drogową w tym roku; w 2026 r. domkniemy obwodnicę Krakowa
"Dzisiaj oddajemy do użytkowania kierowców najważniejszą inwestycję drogową w tym roku w Polsce. Otwieraliśmy już kilka ważnych dróg ekspres...
Czytaj więcejObowiązkowe czujki czadu i dymu w mieszkaniach - dopiero od 2030 r.
Rozporządzenia o ochronie przeciwpożarowej budynków, innych obiektów budowlanych i terenów wprowadza obowiązek wyposażania m.in. mieszkań, a t...
Czytaj więcejOstrzeżenie IMiGW: intensywne opady śniegu
Szczegóły ostrzeżenia Zjawisko: Intensywne opady śnieguStopień zagrożenia: 1Prawdopodobieństwo wystąpienia: 80 procentCzas o...
Czytaj więcejWięcej kroków może wpłynąć na zmniejszenie objawów depresji
W czasach, gdy mamy do dyspozycji tak wiele różnorodnych rodzajów aktywności, specjaliści niezmiennie zachęcają do tego, by jej dawkę zwiększ...
Czytaj więcejSport
Klaudia Zwolińska z brązowym medalem Mistrzostw Świata!
Pochodząca z Kłodnego (gmina Limanowa) Klaudia Zwolińska zdobyła przed chwilą brązowy w Mistrzostwach Świata w kajakarstwie górskim (K1) ...
Czytaj więcejSławomir Jasica medalistą Mistrzostw Europy
- Mistrzostwa Europy to dla mnie w tym roku najważniejsza impreza sportowa, do której się przygotowywałem, ale oczywiście nie obyło się bez prz...
Czytaj więcejDwa wzmocnienia Limanovii
Z Sandecji Nowy Sącz do limanowskiej drużyny przeszedł Michał Palacz (19 lat, pomocnik lub obrońca). Młodszy brat Kamila Palacza, który jest kl...
Czytaj więcejCudzoziemcy spoza Unii Europejskiej w piłkarskich rozgrywkach lig regionalnych
Dopuszcza się równoczesny udział jednego dodatkowego zawodnika (z kontraktem profesjonalnym) spoza obszaru Unii Europejskiej po regulamin...
Czytaj więcejPozostałe
Jak zadbać o bezpieczeństwo podczas przedświątecznych zakupów?
Święta Bożego Narodzenia to nie tylko czas radości i spotkań z bliskimi, ale także okres wzmożonych zakupów. Niestety, tłumy w sklepach i ros...
Czytaj więcejSilny wiatr w południowej Małopolsce – IMGW ostrzega!
Synoptycy prognozują wystąpienie silnego wiatru o średniej prędkości do 40 km/h, z porywami do 70 km/h, wiejącego z południowego zachodu i poł...
Czytaj więcejDecyzja środowiskowa dla sądeczanki; droga będzie budowana etapami
Jak podkreślił wiceminister Bukowiec podczas sobotniego briefingu w Brzesku, wydanie decyzji środowiskowej dla nowej DK75 to pierwszy krok w kierun...
Czytaj więcejRuszają wzmożone kontrole policji na drogach
Policjanci ruchu drogowego mają przede wszystkim pomagać kierowcom i zapewniać płynność ruchu na głównych trasach w kraju. Jak przekazał kom...
Czytaj więcej- Klimczak: oddajemy najważniejszą inwestycję drogową w tym roku; w 2026 r. domkniemy obwodnicę Krakowa
- Obowiązkowe czujki czadu i dymu w mieszkaniach - dopiero od 2030 r.
- Ostrzeżenie IMiGW: intensywne opady śniegu
- Więcej kroków może wpłynąć na zmniejszenie objawów depresji
- Od jutra Kraków ekspresowo połączony z Warszawą. Otwarcie tras S7 i S52
Komentarze (27)
plugin chyba nie przeczytałeś dokładnie tego artykułu. Wyraźnie jest napisane kto mordował. Przedstawione są przykłady bohaterstwa polskich mieszkańców jak również kolaboracji. Chcesz powiedzieć, że nie było problemu kolaboracji w czasie II wojny światowej?