Nie chcemy konfliktu, tylko spokoju

Czy prawdą jest, że był Pan przesłuchiwany przez policję w sprawie ulotek znalezionych na przystanku autobusowym w marcu tego roku, które według doniesienia obrażały starostę powiatu?

- Tak, byłem przesłuchiwany jako świadek. Nie tylko ja, bo również część Rady Gminy, zastępca burmistrza Limanowej i inne osoby pośrednio związane z Gminą Tymbark. Z treści pytań wynikało jednak jednoznacznie, że sprawa nie kończy się na “świadku”, bo pytania insynuowały, że jesteśmy podejrzanymi. Pytanie “czy Pan brał udział w rozpowszechnianiu ulotek” lub “co pan robił w nocy z niedzieli na poniedziałek  w dniu.....” nie można odbierać jako pytania do świadka. Ja nawet tej ulotki nie widziałem. O pozostałych szczegółach przesłuchania nie będę się tu wypowiadał.

Przesłuchanie było więc zaskoczeniem?
- Zdziwieniem, bo parę dni wcześniej starosta był zaproszony do nas na sesję i ani słowem nie wspomniał, że do prokuratury skierował sprawę, w której mogą być wzywani członkowie rady, czy ja, w charakterze świadka/podejrzanego. Mówił jedynie o współpracy.

Jak odbiera Pan samo wezwanie na przesłuchanie?
- W kontekście wszystkich zdarzeń, które mają miejsce od roku, czyli od podjęcia uchwały przez Radę Gminy Tymbark w sprawie Pana Sochy odbieram te działania jednoznacznie: starosta sygnalizuje, że współpraca z niepokornym samorządem Tymbarku na zasadach innych niż Jego nie jest możliwa.

Niepokornym? To znaczy?
Rada Gminy na początku tego roku została dosłownie zmuszona do wydania opinii w sprawie odwołania radnego Dariusza Sochy z funkcji dyrektora szpitala. Mimo dwukrotnych rozmów moich oraz przewodniczącego Rady Gminy Tymbark ze starostą, by załatwił tę sprawę inaczej, starosta zdecydował się na ten krok. Pytaliśmy, co się stanie, gdy uchwała nie będzie dla powiatu satysfakcjonująca, czyli Rada Gminy nie zezwoli na odwołanie, odpowiedź była krótka, że “uchwałę się uchyli”. Teraz za niepowodzenia wynikające z błędów popełnionych przez Zarząd Powiatu próbuje się odreagować na nas. W ten sposób wciągnięto nas na siłę w całą akcję – awanturę.


Dlaczego mówi pan o tym teraz?
Mieliśmy zawartą umowę, że na zewnątrz sprawy tej nie będziemy poruszać, ale ostatnie publiczne wystąpienia starosty, czy przewodniczącego Rady Powiatu – Tomasza Krupińskiego spowodowały, że umowa przestała obowiązywać. Na konwencie wójtów i burmistrzów doszło do ewidentnego ataku na samorząd gminy Tymbark, podobnie było na posiedzeniu LGD, a kolejno dochodziły do nas sygnały, że kampania przeciw gminie się “rozkręca”. Po drugie do tej pory niegrzeczności cierpliwie znosiliśmy, ale przesłuchania na policji to już skandal, który nie może pozostać bez echa. Posądzanie samorządowców o udział w tego typu akcji jest niebywałe. Samo rzucenie takich podejrzeń jest próbą zdyskredytowania nas w środowisku. Jest to po prostu niepoważne. W ogóle dziwne, że taką rzeczą zajmuje się prokuratura. Nie jesteśmy dziećmi w piaskownicy i nie możemy obrażać się o cokolwiek, chociaż… starosta kiedyś przy jednym z posłów stwierdził, że jak go można zapraszać na imprezy, na których są osoby, których on nie lubi.

Podobno na jednej z ostatnich sesji Rady Gminy Tymbark radni oburzyli się po słowach starosty… co się działo?
- Tak, była taka sytuacja w trakcie wizyty Starosty i Przewodniczącego Rady Powiatu, ale radni wytrzymali nerwowo do końca sesji i żadnych incydentów więcej nie było. Nie dziwię się wzburzeniu radnych i odsyłam Pana do zapisu z protokołu sesji wrześniowej, na której te wydarzenia miały miejsce. Cytat z protokołu, wypowiedź Starosty: “uchwała w sprawie Dariusza Sochy była "wypadkiem Rady przy pracy” lub “są pewne sytuacje i uzgodnienia, które trzeba przestrzegać, bo jak się wejdzie tam gdzie wrony, trzeba krakać jak one. Albo jest się z bratem, albo jest się poza burtą. Kto nie umie grać w zespole wylatuje poza burtę. Im mądrzejsza jest rada i im mądrzejszy jest wójt oraz gdy rozumieją, że gra jest zespołowa, tam też są sukcesy. Jeżeli zaś znajdzie się indywidualista i zacznie działać wyłącznie pod siebie, tam sukcesów nigdy nie będzie.”  Radni bardzo krytycznie odebrali te słowa i potraktowali je, jako groźbę i zapowiedź tego, co nastąpi.

A co będzie dalej?
- Z błahej sprawy zrobił się problem całego powiatu, bo sprawa zatacza coraz szersze kręgi i występuje coraz wyraźniejszy podział na tych, co są “na statku” i “poza burtą”. Tak naprawdę to wszystko, co się dzieje, tylko dzieli i jest sprzeczne z oficjalnymi deklaracjami. Nie chcemy uczestniczyć w tworzeniu jakichkolwiek układów z kimś albo przeciw komuś. My nie walczymy o stanowiska i wpływy w powiecie, chcemy realizować swoje zadania dla dobra gminy.
Chcemy świętego spokoju i tego by każdy zajął się swoimi sprawami. Mamy dość swoich własnych problemów, by zajmować się jeszcze problemami powiatu, czy sąsiednich gmin. Nie chcemy ingerować w sprawy innych, ale również oczekujemy, by nikt nieupoważniony nie wtrącał się w nasze sprawy. Jesteśmy gotowi do współpracy z każdym, ale na zasadach partnerskich, a nie poddańczych. Każda rada ma autonomię i chcielibyśmy to prawo zachować.