12°   dziś 11°   jutro
Poniedziałek, 14 października Alan, Bernard, Liwia, Damian

Niezwykłe spotkanie z więzionym misjonarzem

Opublikowano 28.01.2015 09:48:45 Zaktualizowano 05.09.2018 07:43:14 top

W poniedziałek w Zespole Szkół Samorządowych nr 4 w Limanowej miało miejsce niezwykłe spotkanie – na zaproszenie dyrekcji szkoły, dzieci i młodzież odwiedził ks. Mateusz Dziedzic, misjonarz diecezji tarnowskiej, pełniący od pięciu lat posługę kapłańską w Republice Środkowoafrykańskiej.

W ubiegłym roku historia ks. Mateusza trafiła na pierwsze strony gazet, a jego losami przez kilka tygodni interesowali się wierni w całym kraju. Duchowny został porwany przez afrykańskich rebeliantów, którzy chcieli w ten sposób wymusić uwolnienie swojego przywódcy.
W poniedziałek podzielił się ze zgromadzonymi uczniami swoimi doświadczeniami z pracy na misji, a także opowiedział o szczegółach porwania. Poza miejscowymi uczniami z ZSS nr 4, w wydarzeniu uczestniczyły również dzieci z ZSS nr 3 w Limanowej.
Na początku spotkania, ks. Mateusza przywitał młodzieżowy zespół kolędniczy. Następnie głos zabrał proboszcz łososińskiej parafii, ks. Stanisław Kowalik. - Można powiedzieć, że ks. Mateusz stał się członkiem naszej rodziny, bo łączyliśmy się z nim poprzez modlitwę. Za chwilę opowie nam, co przeżywał w tych dniach gdy był więziony. Wcześniej przybliży nam swoją pracę, opowie jak to jest być misjonarzem i odpowie na wasze pytania - zapowiedział.
Ks. Mateusz prowadził swoją opowieść tak, by dzieci i młodzież mogły w niej aktywnie uczestniczyć, odpowiadając na jego pytania lub je zadając. Za pomocą zdjęć i filmów pokazywał jak wygląda posługa kapłańska w Afryce: obrzędy pogrzebowe, sakrament małżeństwa, chrzciny, liturgię Wielkanocy czy duszpasterskie wizyty u chorych. Przedstawiał również realia dnia codziennego mieszkańców RŚA. Dzieci najbardziej były zainteresowane tym, jak uczą się i bawią ich rówieśnicy w odległym kraju.
Misjonarz opowiadał, że w miejscu w którym pracuje kapłani obecni są od 50 lat. Jego parafia składa się z 20 wiosek, rozsianych po dżungli. Do położonej najdalej musi jechać ponad 150 kilometrów.
Wszyscy zgromadzeni z uwagą słuchali dramatycznej historii porwania polskiego duchownego. Wydarzenia miało miejsce nocą, 13 października ubiegłego roku.
- Rebelianci ukrywali się w lesie. Rok temu został uwięziony ich szef, generał Miskin, który trafił do więzienia w Kamerunie. Rebelianci, chcąc go uwolnić, wpadli na pomysł, że wezmą zakładników. Zabrali więc 10 osób z Republiki Środkowoafrykańskiej oraz 10 osób z Kamerunu i trzymali je w lesie przez miesiąc, ale bez rezultatu. Postanowili więc porwać Europejczyka. Tak się zdarzyło, że najbliższymi białymi byliśmy my. 13 października, w nocy, przyszli do nas, z karabinami maszynowymi i od razu powiedzieli: nie przyszliśmy po wasze rzeczy, przyszliśmy po was, bierzemy was jako zakładników. Próbowaliśmy z nimi dyskutować, ale nie dało się. Szliśmy we dwóch, ale przyszła mi pewna myśl do głowy. Zatrzymałem się i powiedziałem: zabieracie nas, misja zostanie pusta, w nocy przyjdą złodzieje i wszystko ukradną, a rano ludzie powiedzą że to wasza sprawka. I wtedy ich przywódca zaczął się zastanawiać. Ale powiedział: nie, nie, idziemy. A ja na to odparłem: jeden zostaje, jeden z wami pójdzie. Zgodzili się. Ja byłem starszy, byłem proboszczem, a ksiądz Leszek był dopiero od dwóch lat w Afryce. Dlatego powiedziałem mu, żeby został. Zresztą, wyobrażałem sobie, że idę na trzy dni, góra tydzień. Prowadzili mnie przez busz, nie wiedziałem gdzie jest ich kryjówka. Myślałem, że przyjechali samochodem, ale okazało się że musimy iść na piechotę. Byłem bardzo zmęczony: odpoczywaliśmy tylko dwa razy, nie piłem i nie jadłem przez 13 godzin. W dodatku przyszła burza – relacjonował zdarzenie. - To były trudne chwile. Mieszkałem w namiocie zrobionym z plandeki. Gdziekolwiek się poruszyłem, szedł za mną uzbrojony rebeliant. Dwa razy dziennie dostawałem jedzenie: na początku maniok, później ryż z sardynkami. Byłem oddzielony od pozostałych więźniów, nie wolno mi było z nimi rozmawiać - opowiadał misjonarz. - Pan Bóg był ze mną. Czułem Jego obecność i nie załamałem się, czując że to wszystko dobrze się skończy. Wiem, że wielu ludzi się za mnie modliło, wy się za mnie modliliście i wasze modlitwy zostały wysłuchane. Rebelianci mnie nie zabili, chorowałem ale wyzdrowiałem, a teraz jestem wolny i mogłem wrócić do kraju. Tak samo wolni są wszyscy więzieni ze mną Afrykańczycy – mówił z radością. - Już w czasie porwania zdarzały się, moim zdaniem, cuda. Ks. Mirek, misjonarz i mój przyjaciel, zdobył w jakiś sposób numer i zadzwonił do przywódcy rebeliantów. Prosił, by mógł mi przywieźć rzeczy. Ks. Mirek bardzo ryzykował, bo przecież to mogła być pułapka, ale umówił się z rebeliantami na jednym z zakrętów, skąd zabrali paczkę. Tam było jedzenie, czysta woda do picia i lekarstwa, m.in. na malarię. Jak się okazało, po trzech tygodniach te lekarstwa uratowały mi życie. Innym cudem było to, że rebelianci pozwolili mi się modlić. W przesyłce od ks. Mirosława był też rzeczy potrzebne do odprawiania Eucharystii: alba, mszał, kielich. I powiedziałem rebeliantom, że jestem księdzem i dla pozostałych zakładników chciałbym odprawić mszę świętą. Zdumiony byłem, po po dyskusjach zgodzili się. I na tej afrykańskiej ziemi, klęcząc, odprawiałem mszę św. To było bardzo ważne.
Ks. Mateusz Dziedzic był więziony przez ponad 6 tygodni. Wreszcie uwolniono przywódcę rebeliantów, co również dla zakładników oznaczało wolność. Polski misjonarz miał okazję spotkać się z Miskinem. - Powiedziałem mu: ja jestem wolny, ty jesteś wolny. Obaj jesteśmy teraz szczęśliwymi ludźmi - dodał.
Zarówno młodzież, jak i dyrekcja oraz nauczyciele szkoły, byli pod wielkim wrażeniem odwagi kapłana i dziękowali mu za przybycie.
Zobacz również:

Komentarze (3)

juzek
2015-01-28 10:33:32
0 0
'...a jestem wolny, ty jesteś wolny. Obaj jesteśmy teraz szczęśliwymi ludźmi ...' - ładnie powiedziane, ale wygrali przestępcy, których warunki zostały spełnione. Nie wiem czy jest z czego się cieszyć. Z jednej strony sukces bo ksiądz żyje, z z drugiej porażka wymiaru sprawiedliwości. Kolejnym razem, gdy ktoś inny z ich bandy zostanie uwięziony, to przyjdą znowu po białego.
Odpowiedz
konto usunięte
2015-01-28 11:13:35
0 1
Nie tylko ksiądz został uwolniony, ale razem z nim kilkadziesiąt innych, w tym dzieci /nawet dziewczynki, którym nikt tam nie zrobił krzywdy/.

Szef ten bandy - były generał przeprosił księdza za to uwięzienie i na prośbę księdza na drugi dzień uwolnił on jeszcze innych - resztę 10 uwięzionych zakładników w lesie.

Każdy taki przypadek to inny 'przypadek', który trzeba indywidualnie rozpatrywać. Tutaj - wiele modlitw przede wszystkim pomogło - że szczęśliwie i bez rozlewu krwi, zostali wszyscy uwolnieni.

Aż 200 rebeliantów pilnowało ich tam w lesie i nie mieli drogi ucieczki, ani nie mogli liczyć na odbicie przez kogokolwiek. To chyba był cud, że się im i księdzu nic ni stało w niewoli przez te 6 tygodni. Szef tych rebeliantów częściowo może i odniósł sukces, ale tylko częściowo, bo do swoich ludzi nie mógł wrócić, a jedynie dostał azyl w innym kraju.

Dziękuję księdzu Mateuszowi za mile spędzony czas i interesujące opowieści o misjach w Afryce - wielu z nas nie wyobraża sobie jak tam jest. Uczestnicy spotkania dowiedzieli się o tym z pierwszej ręki. Oby więcej takich spotkań...
Odpowiedz
konto usunięte
2015-01-29 05:56:41
0 0
Niesamowite, wszyscy byli tak we wrażeniu ze nie mogli się wyslowić . ....
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Niezwykłe spotkanie z więzionym misjonarzem"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]