1°   dziś 1°   jutro
Sobota, 23 listopada Adela, Klemens, Klementyna, Felicyta

PiS za odrzuceniem projektu liberalizującego przepisy aborcyjne, KO i Lewica za dalszymi pracami

Opublikowano 23.06.2022 07:17:00 Zaktualizowano 23.06.2022 07:17:52 top

PiS opowiada się za odrzuceniem w pierwszym czytaniu obywatelskiego projektu ustawy o bezpiecznym przerywaniu ciąży. KO chce skierowania go do dalszych prac w komisji i zapowiada poprawki. Lewica projekt popiera i wnosi o natychmiastowe przejście do drugiego czytania.

Posłowie rozstrzygną losy projektu w bloku głosowań w czwartek.

Pierwsze czytanie obywatelskiego projektu ustawy o bezpiecznym przerywaniu ciąży i innych prawach reprodukcyjnych rozpoczęło się w środę po godz. 22.50, dyskusja zakończyła się po dwóch godzinach, ok. godz. 1 w nocy.

Projekt wniósł do Sejmu komitet inicjatywy ustawodawczej "Legalna aborcja bez kompromisów". Zakłada on m.in. prawo do przerwania ciąży do 12. tygodnia, a po tym terminie - gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia fizycznego lub psychicznego kobiety, gdy wyniki diagnostyki prenatalnej lub inne przesłanki medyczne wskazują na to, że występują nieprawidłowości rozwojowe lub genetyczne płodu oraz gdy ciąża jest następstwem czynu zabronionego, będącego przedmiotem oświadczenia osoby będącej w ciąży.

Zobacz również:

Zgodnie z projektem, zabieg przerwania ciąży byłby refundowany przez NFZ. Decyzję o przerwaniu ciąży mogłaby podjąć osoba, która ukończyła 13 lat. W przypadku osoby małoletniej poniżej 13. roku życia, która wyraża wolę przerwania ciąży, wymagana byłaby również zgoda opiekuna prawnego lub, gdy opiekun jej nie wyraża, zgoda sądu opiekuńczego. Projekt gwarantuje ponadto prawo do informacji, edukacji oraz poradnictwa umożliwiających pełną realizację prawa do świadomego rodzicielstwa. Znosi karalność dla lekarzy i osób pomagających w aborcji, a także wprowadza dodatkowe regulacje w zakresie klauzuli sumienia, by zniwelować zjawisko nadużywania klauzuli kosztem praw pacjenckich.

Przedstawiając projekt liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet Marta Lempart podkreśliła, że jest to program naprawczy, wprowadzający standardy obowiązujące w cywilizowanych krajach, zawierający regulacje oparte na nauce, jaką jest medycyna.

"Przychodzę do państwa z projektem ustawy, która zmienia prawo tak, żeby odpowiadało europejskim i światowym standardom w dziedzinie ochrony życia i zdrowia kobiet. Przychodzę z projektem ustawy, który dostosowuje polskie prawo do rzeczywistości, w jakiej wszystkie i wszyscy żyjemy, rzeczywistości naszej i rzeczywistości waszej, w tym waszych córek, sióstr, żon, matek i koleżanek" – mówiła.

"Przychodzę z projektem ustawy, której regulacje wynikają wyłącznie z twardych danych, które są oparte wyłącznie na faktach. Ustawy, która jest oparta na tym, na czym powinna być oparta – na nauce, jaką jest medycyna. Przychodzę z projektem ustawy, która nie tylko jest zgodna z konstytucją, ale usuwa z obrotu prawnego regulacje sprzeczna z konstytucją, niezgodne z nauką, niezgodne z europejskimi i światowymi standardami" – dodała.

Projekt, jak kontynuowała Lempart, usuwa "skutki ostatnich pozakonstytucyjnych działań zespołu pani magister (Julii-PAP) Przyłębskiej, zasiadającego w dawnym budynku Trybunału Konstytucyjnego".

"Ta nasza ustawa to jest po prostu program naprawczy, jeden z wielu, których potrzebujemy. To jest program naprawczy w zakresie ochrony zdrowia osób w Polsce. Wprowadza merytoryczny, naukowy i prawny standard ochrony zdrowia kobiet w zakresie dostępu do świadczenia medycznego, jakim jest aborcja" – podkreśliła Lempart.

Stwierdziła, że teoretycznie w Polsce obowiązuje przepis mający ratować życie i zdrowie kobiet w ciąży, gwarantując im aborcję w przypadku zagrożenia zdrowia i życia. "Jak działa w warunkach obecnej praktyki antyaborcyjnej? Przekonały się: pani Izabela z Pszczyny, pani Agnieszka z Częstochowy. Jak działa? Przekonały się kobiety, które trafią do szpitali, w których lekarzy paraliżuje strach i którym cudem się udaje" – mówiła. "Jak działa? Wiedzą przede wszystkim osoby w Polsce, które nie zachodzą w ciążę. Mamy najniższy wskaźnik urodzeń od czasów drugiej wojny światowej, bo kobiety wiedzą, czym to grozi. Naprawmy to" – zapowiedziała.

Posłanka PiS Anna Milczanowska przekonywała w debacie, że Prawo i Sprawiedliwość troszczy się o bezpieczeństwo i przestrzeganie "praw przynależnych każdemu człowiekowi". "Dlatego klub PiS jest zdecydowanie przeciwny temu projektowi w całości. Wskazujemy przy tym, że stoi on w sprzeczności z prawem do życia, wolnością sumienia i wyrażania poglądów oraz z prawami rodzicielskimi" - powiedziała. Przekazała, że PiS opowiada się za odrzuceniem propozycji w pierwszym czytaniu.

Milczanowska skrytykowała m.in. przepis, zgodnie z którym decyzję o przerwaniu ciąży mogłaby podjąć osoba, która ukończyła 13 lat. "To jest przerażające - w czasach, gdy dla prostych badań lekarskich czy nawet higienicznych konieczna jest zgoda rodziców, w sprawie aborcji twórcy projektu chcą narzucić 13-latkom pełną swobodę. Tak, nie przypadkiem powiedziałam: +narzucać+, bo zamiast prawdziwego wsparcia, jakie konieczne jest w tak trudnych sprawach, oferują złudne, rzekomo proste rozwiązania, które niosą za sobą niemożliwe do zaleczenia rany czy wręcz tragedie" - oceniła posłanka PiS. Negatywnie odniosła się też do rozwiązania, którego celem jest ograniczenie stosowania tzw. klauzuli sumienia przez lekarzy.

Projekt poparły posłanki Koalicji Obywatelskiej: Barbara Nowacka i Monika Wielichowska. "Ten projekt to sprzeciw Polek i Polaków wobec draństwa, które zafundował Kaczyński, Ziobro, Przyłębska i wszyscy ci, którzy dzisiaj po prawej stronie tak wiele mają w sobie hipokryzji, że mówią o prawach człowieka i ochronie kobiet" - powiedziała Nowacka, nawiązując do wystąpienia Milczanowskiej.

Zarzuciła politykom PiS, że przez nich Polki boją się mieć dzieci. "To przez was młode dziewczyny mówią: boimy się zajść w ciążę w Polsce, bo tu nie znajdziemy pomocy, wsparcia i bezpieczeństwa. To wy ponosicie odpowiedzialność za dramaty, takie chociażby jak pani Izabeli z Pszczyny, a projekt obywatelski to głos kobiet i mężczyzn o normalność w Polsce" - zaznaczyła Nowacka.

Obie, wraz z Wielichowską, złożyły wniosek, by projekt został skierowany do dalszych prac w Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Wielichowska zapowiedziała, że jeśli tak się stanie, klub KO złoży do niego poprawki, tak by jego rozwiązania były bliższe "Pakietowi Praw Kobiet", który zarząd PO przyjął w lutym zeszłego roku. Pakiet przewiduje m.in. prawo do legalnej aborcji do 12 tygodnia ciąży, ale pod warunkiem odbycia przez pacjentkę konsultacji z lekarzem i psychologiem. Zakłada także refundację zapłodnienia in vitro, antykoncepcji oraz edukację seksualną.

Reprezentująca Koalicję Polską-PSL Bożena Żelazowska podkreśliła, że konieczne jest wprowadzenie pakietu ustaw, który zapewni "matkom stojącym przed dramatyczną decyzją odpowiednią i długofalową pomoc państwa, która umożliwi opiekę na chorym dzieckiem i godne życie".

"Jako klub Koalicja Polska-PSL będziemy stać na straży prawa do ochrony i poszanowania życia ludzkiego we wszystkich jego wymiarach. Nie możemy walczyć jednak o ochronę życia poczętego, a jednocześnie zapominać o jego kolejnych etapach" - oświadczyła. Podkreśliła też konieczność wypracowania "mądrego kompromisu". Zapowiedziała, że w klubie KP-PSL nie będzie dyscypliny w kwestii głosowania nad tym projektem.

Katarzyna Kotula w imieniu klubu Lewicy podkreśliła, że Polska jest jedynym dużym państwem w Europie z całkowitym zakazem aborcji. "Zdrowie, bezpieczeństwo kobiet nie mają barw politycznych, nie mają wyznania i nie mają światopoglądu, bo zdrowie i bezpieczeństwo kobiet to fundament. Zaufajcie kobietom i oddajcie im prawo do decydowania o swoim macierzyństwie" - zaapelowała. Zaznaczyła, że Lewica była, jest i będzie za legalną możliwością przerywania ciąży. Zapowiedziała, że Lewica poprze ten projekt i jednocześnie złożyła wniosek o natychmiastowe przejście do jego drugiego czytania, bo - jak podkreśliła - "Polki nie mogą czekać".

Posłanka Joanna Mucha z Polski 2050 zapowiedziała, że w kole Polski 2050 każdy będzie głosował zgodnie z własnymi przekonaniami. "Niektórzy zagłosują za przekazaniem ustawy do dalszych prac - mimo, że z dzisiejszym brzmieniem ustawy się nie zgadzają - ale zrobią to z szacunku dla obywatelskiej inicjatywy" - podkreśliła. Zaproponowała powrót do stanu sprzed wyroku TK z października 2021 oraz zorganizowanie - po wygranych przez opozycję wyborach - panelu obywatelskiego, który będzie miał za zadanie stworzenie pytań do referendum w sprawie aborcji. "Przez wszystkie te lata próbujemy tę decyzję podjąć inaczej i nie potrafimy. Podejmijmy ją w referendum" - zaapelowała.

Joanna Senyszyn z koła PPS oświadczyła, że jej koło całkowicie popiera projekt. Podkreśliła, że chodzi o szerzej rozumiane prawa kobiet i praw człowieka; a jedynym skutkiem wprowadzenia obecnie obowiązującej ustawy jest rozkwit podziemia aborcyjnego.

Grzegorz Braun z Konfederacji ocenił zaś, że projekt jest "potworny i groteskowy"; złożył wniosek o odrzucenie go w pierwszym czytaniu.

Na koniec debaty po serii pytań posłów głos zabrała inna z przedstawicielek komitetu "Legalna aborcja bez kompromisów" Natalia Broniarczyk, która sama zajmuje się pomocą kobietom, które potrzebują aborcji. "Jako +Aborcja bez granic+ każdego dnia pomagamy co najmniej 90 osobom w trakcie aborcji farmakologicznej. Codziennie też przynajmniej cztery osoby wyjeżdżają z naszą pomocą na zabieg aborcji do zagranicznej kliniki. Tylko w zeszłym roku wydałyśmy ponad półtora miliona złotych na zabiegi aborcji dla tych osób, których na to nie stać. I tylko w 2021 roku łączna liczba osób, która miała z nami aborcję, wynosiła 34094 osoby. Również teraz, po północy, mają aborcję" - przekonywała Broniarczyk.

W jej ocenie, obecnie obowiązująca ustawa z 1993 roku o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży jest "jedną z najbardziej okrutnych ustaw antyaborcyjnych". "Co z tego, że nie karze nas za nasze własne aborcje, kiedy ściga te osoby, które nam pomagają?" - pytała Broniarczyk. Przypomniała, że jedna z jej koleżanek jest oskarżona za pomoc w przerwaniu ciąży. "Justyna pomogła kobiecie, którą terroryzował własny mąż. Justyna wysłała jej swoje tabletki aborcyjne. 14 lipca odbędzie się jej druga rozprawa sądowa. Justynie grożą trzy lata więzienia za to, że robi robotę państwa, że stanęła po stronie empatii, że ma odwagę pomagać w aborcji" - podkreśliła działaczka.

Broniarczyk przyznała, że sama również przeszła zabieg przerwania ciąży i zapewniła, że nigdy nie żałowała tej decyzji. Według niej, kobiet mających tego typu doświadczenie jest około 30 proc. w Polsce. "Szanowni posłowie, szanowne posłanki, jeśli znacie 10 kobiet, to trzy z nich na pewno miały aborcję. To bardzo prawdopodobne, że kochacie te osoby, ale o tych aborcjach nie wiecie" - stwierdziła aktywistka.

"Dobrze wiem, że dziś na sali są osoby, które mają za sobą doświadczenie aborcji. Czy odważycie się ze mną podnieść rękę i pokazać, jak powszechne jest to doświadczenie?" - zapytała, po czym podniosła rękę. Na podobny gest zdecydowała się posłanka Lewicy Katarzyna Ueberhan.(

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"PiS za odrzuceniem projektu liberalizującego przepisy aborcyjne, KO i Lewica za dalszymi pracami"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]