4°   dziś 6°   jutro
Poniedziałek, 18 listopada Roman, Klaudyna, Anielia, Karolina

Pomagali mimo groźby śmierci

Opublikowano 24.03.2023 12:00:00 Zaktualizowano 24.03.2023 12:04:05 pan

24 marca 1944 r. w Markowej na Podkarpaciu Józef i Wiktoria Ulmowie, ich dzieci oraz ukrywani przez nich Żydzi, w wyniku donosu zostali zamordowani przez Niemców. Po latach w rocznicę tragicznych zdarzeń ustanowiono Narodowy Dzień Pamięci Polaków Ratujących Żydów pod okupacją niemiecką.

Rocznica tragedii

Dokładnie 79 lat temu Niemcy zamordowali rodzinę Ulmów i ukrywających się w ich domu Żydów. Do zbrodni doszło w następstwie rewizji, która prawdopodobnie była wynikiem donosu polskiego „granatowego” policjanta. 

W tym roku po raz szósty w Polsce obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci Polaków Ratujących Żydów pod okupacją niemiecką.

Poniżej przypominamy dwie historie mieszkańców Limanowszczyzny, którzy wsławili się ratowaniem swoich sąsiadów żydowskiego pochodzenia, mimo wielkiego ryzyka i tragicznych konsekwencji w razie zdemaskowania. 

Zobacz również:

Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata – rodzina Sikoniów z Łukowicy

W gronie 6 600 polskich Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, są również mieszkańcy Limanowszczyzny. Tytułem uhonorowano Sikoniów z Łukowicy: Zofia Sikoń – matka (1904 – 1971), Anna Pasek z d. Sikoń – córka (1926 – 2009) oraz Stanisław Milczyński – syn (1930 – 2006), którym tytuły przyznano w maju 2000 roku. Historia rodziny, która w swoim domu w Łukowicy przed Niemcami ukrywała pięcioro Żydów (ukrywający się to: Helena Alt z d. Brandel-Buchbinder, Józef Holer, Kazimierz Brandel-Buchbinder, Genowefa Brandel-Buchbinder i Władysław Brandel-Buchbinder) została przedstawiona na stronie Muzeum Historii Żydów Polskich.

Uratowana przez Sikoniów rodzina Brandel-Buchbinder prowadziła przed wojną mleczarnię w Biczycach. Mieli dwie krowy, niewielkie pastwisko, wyrabiali masło i koszerny ser na handel. W getcie w Nowym Sączu rodzeństwo Brandel-Buchbinder utrzymywało się sprzątając. Kiedy w sierpniu 1942 roku Niemcy rozpoczęli likwidację getta, masowo mordując i wywożąc do obozów Żydów, siostry Helena i Genowefa uciekły przebrane za chłopki, ich brat Kazimierz zbiegł z pracy w Chełmcu, jakimś cudem wydostał się drugi brat – Władysław. Zwrócili się o pomoc do sąsiadów Ruchałów, z którymi przed wojną dzielili po połowie jeden budynek. Jan Ruchała zaprowadził uciekinierów do kuzynki – Zofii Sikoń.

Ratujący i ukrywający się biedowali potwornie. Plony z hektarowego poletka – zboża, ziemniaki, kapusta – były niewystarczające. Sikoniowie korzystali z pomocy sąsiadów, bywało, że kradli kury, latem zbierali owoce lasu. Anna, która pracowała w polu u Niemca mieszkającego we wsi, podbierała, co mogła. Żydzi pomagali w gospodarstwie, ale starali się nie rzucać w oczy. W obejściu przygotowali dwie kryjówki, bunkier w komórce przy kuchni oraz schowek wewnątrz chałupy. W marcu 1943 roku zmarła chora na gruźlicę Genowefa. Zaziębiła się, kiedy przeczekiwała poza domem niespodziewaną wizytę członka komitetu mieszkańców Łukowicy współpracujących z Niemcami. Ciało zakopano po kryjomu w lesie. Rodzeństwo wyszło z ukrycia w drugiej połowie stycznia 1945 roku. Po latach emigrowali do Australii i Kanady.

Stanisław Adamczyk - nie ugiął się pomimo tortur 

Stanisław Adamczyk z Lubomierza w czasie okupacji pomagał ludności żydowskiej, dostarczając żywność. Został zatrzymany przez burmistrza Mszany Dolnej – Władysława Gelba. Podstawą aresztowania było obwieszczenie wydane przez Hansa Franka o karze za jakąkolwiek pomoc udzielaną Żydom. 

Maria Stożek, mieszkanka Mszany Dolnej, zeznawała że wiosną w 1943 roku usłyszała krzyki i jęki dochodzące od strony więzienia mieszczącego się w budynku sądu. Ukryła się w pobliżu, by sprawdzić, co się dzieje. Była naocznym świadkiem przesłuchania i tortur, jakich doświadczył Adamczyk. 

- Widziałam, że za nogi na orczyku podciągano go pod sufit i opuszczano na dół, bito go przy tym. Słyszałam krzyki bitego i odgłosy uderzeń. Słyszałam, jak mówił: »zabijcie, a nie przypalajcie«, zrozumiałam, że muszą go przypalać żelazem - wspominała.

Władysław Gelb, burmistrz-kat, osobiście prowadził śledztwo, gdyż chciał uzyskać nazwiska partyzantów i osób ukrywających Żydów. 

- Widziałam Gelba w tym pokoju i jeszcze dwóch mężczyzn, których nie rozpoznałam. Widziałam, jak Gelb bił. Bił na zmianę z dwoma pozostałymi - przyznała Maria Stożek. 

Stanisław Adamczyk pomimo tortur nie ugiął się: „leżał na pryczy, był potwornie zmasakrowany, całe ciało było obrzmiałe, sine, oczy zakrwawione”. Zmarł z wycieńczenia.

Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką

24 marca 1944 r. w Markowej na Podkarpaciu niemieccy żandarmi zamordowali rodzinę Ulmów i ukrywających się u nich ośmiorga Żydów. W rocznicę zbrodni, z inicjatywy prezydenta Andrzeja Dudy, obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. W treści ustawy z 6 marca 2018 r. zapisano, że dzień ten został ustanowiony w hołdzie Obywatelom Polskim – bohaterom, którzy w akcie heroicznej odwagi, niebywałego męstwa, współczucia i solidarności międzyludzkiej, wierni najwyższym wartościom etycznym, nakazom chrześcijańskiego miłosierdzia oraz etosowi suwerennej Rzeczypospolitej Polskiej, ratowali swoich żydowskich bliźnich od Zagłady zaplanowanej i realizowanej przez niemieckich okupantów.

Komentarze (1)

nieufny
2023-03-24 14:08:44
0 1
Mordowali, ale z a to na klamrach pasów do mundurów mieli napisane " Gott mit uns". ( "Bóg z nami"). Jak widać, nijak to się miało do czynów.
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Pomagali mimo groźby śmierci"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]