Przypominamy sześć wstrząsających historii o „Wyklętych”
Dziś, w Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, przypominamy tekst, który ukazał się na naszych łamach w 2019 roku. Wówczas w pewien sposób oddaliśmy głos świadkom wydarzeń sprzed przeszło siedmiu dekad. Prezentujemy sześć wstrząsających historii w postaci fragmentów zeznań, które ofiary komunistycznej zbrodni oraz ich bliscy złożyli współcześnie, w procesie przeciwko limanowskiemu katowi UB, który został umorzony w 2015 r., gdy oskarżony zmarł.
I. „Wszyscy byli zwyrodnialcami. Byłem cały obity, popuchnięty, obsiniaczony”
Zatrzymali mnie funkcjonariusze UB i KBW z Limanowej (…). Po zatrzymaniu następnie przesłuchiwali mnie co zostało wszystko spisane na protokół, lecz nie zgodnie z moimi zeznaniami. Przesłuchania miały miejsce przeważnie w nocy przez jednego osobnika i podczas przesłuchania przeważnie wszyscy przesłuchiwani byli bici, jak też było słychać do cel krzyki, jęki itp., a po przeprowadzeniu do celi przesłuchanego nosił on ślady mocnego pobicia (…). Przesłuchania trwały nawet do 12-tu godzin. Podczas przesłuchań ja byłem bity pałką gumową, pejczem, laską drewnianą we wszystkie części ciała a także po piętach. Podczas przesłuchań ja nie otrzymywałem żadnego postanowienia o wszczęciu postępowania, nie było żadnego prokuratora jak i nie otrzymałem postępowania o tymczasowym aresztowaniu (…). Dodaje że w czasie pobytu w Limanowej było dwóch strażników braci o nazwisku Kulig urodzonych w miejscowości Stara Wieś tj. KRP Limanowa, którzy w miesiącu grudniu 1946 r. przyszli do naszej celi w stanie nietrzeźwym i bez żadnego powodu strasznie bili wszystkich więźniów także i mnie. Robili to w każdej celi ze wszystkimi więźniami.
Zostałem zatrzymany w nocy przez funkcjonariuszy UB i KBW. O tym, że ci funkcjonariusze byli z Limanowej domyśliłem się po tym, że zawieziono nas do Limanowej. Było też KBW to wiem na pewno. Wszystkich doprowadzono i załadowano do samochodu ciężarowego. Potem przewieziono nas do budynku UB w Limanowej. Tam byliśmy w kilku celach, w piwnicach budynku. Warunki były straszne. Nam doskwierał oprócz głodu przeraźliwy chłód, była zima – koło listopada, a byliśmy tam do lutego. W pomieszczeniach był beton i były one nieogrzewane. Mieliśmy po 1 kocyku. Zaraz rozpoczęło się śledztwo. Byliśmy oddzielnie przesłuchiwani. Mnie przesłuchiwał Marian Koza, Kwałuszek i Proncer. Każdy przesłuchiwał mnie w innym czasie, nie równocześnie (…). Najbardziej bił mnie Koza. Jak zeznałem bił mnie po całym ciele, kopał. Byłem cały obity, popuchnięty, obsiniaczony (…). Wszyscy byli zwyrodnialcami. Procner bił mnie po całym ciele, kopał w trakcie przesłuchań. Biciem reagowano na jakikolwiek sprzeciw.
Zobacz również:Przesłuchanie wyglądało w ten sposób, że pisali co chcieli a gdy przesłuchiwany zaprzeczał, albo nie chciał podpisać nieprawdziwych protokołów był bity (…). Wiem, że byli bici wszyscy. Pamiętam, że przed Mikołajem wszyscy w celach zostali pobici przez strażników o nazwisku Kulig pochodzących ze Starej Wsi. Byli oni braćmi. Bili mnie wyzywając po całym ciele. Było to w nocy. Oni byli pijani. Nie widziałem jak Koza czy Proncer bili innych, robili to na osobności w trakcie przesłuchań. Widziałem tylko ślady ich działalności gdy koledzy wracali do celi, byli popuchnięci, posiniaczeni. Do lutego 1947 r. byliśmy w śledztwie na UB w Limanowej (…). W Krakowie na Montelupich pamiętam, że była straszna ciasnota, ale warunki lepsze, strażnicy zachowywali się poprawnie, nie było takiego zezwierzęcenia jak w Limanowej.
II. „Byłem tak wykończony, że prosiłem przesłuchujących aby mnie zastrzelili”
Z końcem listopada 1946 r. do mego domu w Szczyrzycu przybyli funkcjonariusze UB. Otoczyli dom i wezwali do otwarcia drzwi (…). Do mieszkania weszło chyba 5 umundurowanych funkcjonariuszy i oświadczyli, że są funkcjonariuszami PUBP w Limanowej, sprawdzili moją tożsamość i jeden z nich oświadczył, że jestem aresztowany (…). Przewieziono nas samochodem pod konwojem funkcjonariuszy UB do Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Limanowej (Pałacyk Pod Pszczółką – przyp. red.).
Umieszczono nas w areszcie tego Urzędu, który znajdował się w piwnicy. Do PUBP przywieziono nas chyba nad ranem. Po południu zostałem zabrany do celi na przesłuchanie.
Śledztwo w mojej sprawie prowadzili funkcjonariusze UB por. Koza i Kwałuszek. W czasie przesłuchania zarzucono mi przynależność do band, chęć obalenie przemocą ustroju Polski, posiadanie broni, udział w napadach. Ja do niczego się nie przyznałem. Zmuszali mnie do przyznania się, por. Koza używał w stosunku do mnie przemocy polegającej na biciu po całym ciele, deptał leżącego na ziemi. Było zdarzenie iż wyprowadził mnie z budynku do pomieszczenia znajdującego się na podworcu Urzędu, gdzie znajdował się rozpalony do czerwoności piec żelazny węglowy, rozpalony pogrzebacz zbliżał do moich oczu grożąc wypaleniem oczu. Poczynaniom Kozy przyglądała się jakaś kobieta, która miała być jego narzeczoną (…).
Zdarzyło się również iż Koza pobił mnie na skutek czego straciłem przytomność, wlókł mnie wtedy na korytarz z pokoju przesłuchań i tam oblał mnie wiadrem wody. Działo się to w grudniu, gdy na polu był mróz i w korytarzu było bardzo zimno (…).
Oprócz Kozy bili mnie również inni funkcjonariusze, których nazwisk nie pamiętam. Zdarzyło się bowiem, że w czasie przesłuchania, Koza wzywał do pokoju przesłuchań innych funkcjonariuszy, którzy bili mnie kolbami karabinów. Przesłuchania odbywały się bardzo często niezależnie od pory dnia czy nocy. Były długotrwałe w przypadku prowadzenia ich przez Kozę zawsze połączone z biciem i znęcaniem się. Byłem tak wykończony, że prosiłem przesłuchujących aby mnie zastrzelili.
III. „Potężny ból, ale nie zostawiał trwałych śladów. Wróciłem zrujnowany psychicznie”
Gdy zostaliśmy razem ze wszystkimi aresztowani (…). Skrzydlną otoczyło około 2000 funkcjonariuszy KBW, UB i okolicznych milicjantów. Było tak szczelnie, że „mysz” się nie prześlizgnęła (…).
Okrutnie bił mnie Koza. Polecał mi siadać na podłodze, nogi włożyć na stołek, ty sk****synu będziesz mówił czy nie – takie pytania zadawał i bił prętem żelaznym po piętach. Gdy w czerwcu 1947 r. wyszedłem z więzienia to nie mogłem dalej chodzić (…). Był to potężny ból, ale nie zostawiał trwałych śladów fizycznych, natomiast wróciłem zrujnowany psychicznie. Wszystko to zapamiętałem całe życie i do dziś to pamiętam (…).
Banda ubowców wracała pijana w soboty wieczorami. Byliśmy wywoływani na korytarz i ustawiani pod ścianą. Koza chodził z bykowcem i podchodził do kolejnych, ubliżał im, po czym polecał odwrócić się i był tym bykowcem, kopał nie tylko sam ale dobiegali inni. Bił też Zięba, ale nie potrafię sobie przypomnieć kogo. Byliśmy przerażeni (…).
Niedaleko od nas stał Tafel Józef – już nie żyjący. Pamiętam go, był wysoki i przystojny. Tak go zbili, że stracił przytomność gdy leżał na ziemi, dalej go bili (…). Tafel zmarł jak pamiętam niedługo po opuszczeniu więzienia z powodu właśnie tego bicia (…). Pamiętam, że zaraz po wyjściu z więzienia zmarł też Jan Rak, który w ogóle nie był w Organizacji, tak go bito chcąc wymusić na nim przyznanie. Nie wiedział kto go bił, ale wiem, że zaraz po wyjściu z więzienia zmarł (…).
Wracając do Limanowej to chciałem podać, że warunki pobytu też oprócz przesłuchań, które opisałem były fatalne. Zimno, okna bez szyb, przy 20 stopniowym mrozie. Były wyra z fragmentami słomy. Nie było sanitariatów, jedynie kubeł w celi dla wszystkich.
IV. „W wyniku takich przesłuchań nie byliśmy podobni do ludzi”
Z powodu przynależności do Narodowych Sił Zbrojnych, do których wstąpiłem po styczniu 1945 r. zostałem aresztowany przez UB i NKWD w dniu 23 listopada 1946 r. Aresztowany zostałem gdy przebywałem w swoim domu w Skrzydlnej. Po aresztowaniu przewieziono mnie do siedziby UB w Limanowej. Tutaj poddano mnie i moich współtowarzyszy, których aresztowano wówczas w liczbie około 23 osób z terenu Skrzydlnej i Jodłownika, szczególnemu śledztwu. I nie kończącym się przesłuchaniom polegającym na nieustannym biciu i katowaniu. Przypisywano nam różne rzeczy, które miały miejsce na terenie limanowskim i żądano od nas przyznania się do nich.
Przesłuchanie wyglądało w ten sposób, że zaprowadzono nas do specjalnie urządzonej na przesłuchania szopy, gdzie stał żelazny piecyk opalany węglem i drzewem. W tej szopie kazano kłaść się na ziemi i szczuto nas wtedy psami. Ponieważ pies nie zawsze chciał gryźć wtedy przesłuchujący skakali na nas ze stołu, a także przykładali nam do ciała rozgrzany w piecu pogrzebacz. Nadto bito nas pięściami i rękami po całym ciele, to bicie nie znaczyło nic w stosunku do innych metod przesłuchiwania.
W wyniku takich przesłuchań nie byliśmy podobni do ludzi. Byliśmy cali opuchnięci i ja miałem zgniecione jądro. W Limanowej przebywałem chyba około 3 miesięcy.
V. „Zemdlałam, jak go zobaczyłam – taki był pokiereszowany i zbity”
Celem naszej działalności było dążenie do niepodległości Polski. Ja byłam łącznikiem. Po wojnie dalej prowadziliśmy działania (…). Zostałam zatrzymana w czasie akcji UB z Limanowej. Przewieziono mnie do budynku UB (…). Byłam popychania i zmuszana do ujawnienia prawdy. Nic nie powiedziałam, mimo że bardzo się bałam. Popychali mnie przesłuchujący. Byli uzbrojeni (…).
Mój brat był sądzony przez b. Wojskowy Sąd Rejonowy w Krakowie wraz z innymi i był sakazany. Odwiedziłam go w Krakowie i pamietam, że zemdlałam jak go zobaczyłam, taki był pokiereszowany i zbity. Widziałam ich po ogłoszeniu wyroku, o ile pamiętam był to wyrok śmierci, potem zmieniony amnestią. [Z urzędu stwierdza się, że świadek mówiąc o tym płacze, przeżywając te czasy na nowo].
VI. „Mąż po powrocie był wrakiem człowieka. Często opowiadał o swoich przeżyciach, chciał żeby ujrzały światło dzienne”
Mąż opowiadał wielokrotnie o akcjach jakie prowadził, jak też o strukturze i sposobie działania Armii Krajowej. Każdy kto początkowo sympatyzował a potem został zaprzysiężony – był jak w służbie wojskowej (…). Pomagali też zdobywając żywność działającym jeszcze resztkom ugrupowań „Ognia” (…).
Z tego co mąż opowiadał zostali zdradzeni przez konfidenta, który wyniknął w ich szeregi. W jedną noc zatrzymali ich wszystkich. Zostali przewiezieni do siedziby PUBP w Limanowej. Tam było śledztwo. Mąż opowiadał, że był tam okrutnie katowany, że przechodziło to ludzkie wyobrażenie. Był bity po twarzy, po całym ciele. Kopany w krocze, przypalany rozgrzanym do czerwoności pogrzebaczem też w krocze (…).
Miał on wybite trzy przednie zęby, zaś pozostałe były od kopania naruszone. Widziałam, że miał cofniętą szczękę, był cały siny, miał ślady po oparzeniach. Tak wyglądali też jego współtowarzysze. Wiem, że w Limanowej miał połamane żebra. [Z urzędu stwierdza się, że świadek płacze, jest roztrzęsiony] Mąż opowiadał, że zmuszano ich do podpisywania czystych w zasadzie protokołów. Napisano jedynie część, zaś pozostała była „uzupełniona” przez funkcjonariuszy UB. Najbardziej w czasie pobytu w Limanowej pobito ich w Mikołajki 1946 r. Wszyscy byli tak zbici, że jeden drugiego w celi nie poznał. Zbitych i skatowanych wrzucano do celi. Mąż opowiadał szczegóły, ale już ich nie pamiętam i nie chce sobie tego przypominać, tak bardzo cierpieli (…).
Mąż dostał karę śmierci. Do dzisiaj podrywam się gdy słyszę o jakimś wyroku, mam przed oczami ten czas kiedy dowiedziałam się o tym, że mąż ma wyrok śmierci. Ja czekałam na męża, potem okazało się, że 9 lat czekałam (…).
Mąż po powrocie był chory, bolały go praktycznie wszystkie stawy i narządy – był wrakiem człowieka. Często opowiadał o swoich przeżyciach, chciał żeby ujrzały światło dzienne. [Z urzędu stwierdzam, że świadek płacze.]
Po odbyciu kary należnej mąż często był nachodzony, przez 3 lata musiał się meldować na posterunku w Skrzydlnej. Często nachodzili nasz dom, wzywali go do WUBP w Krakowie. Gdy stamtąd wracał, był ciężko wystraszony – mówili mu, że wykończą jego i rodzinę. Ciągle bał się, że go przejadą samochodem, czym mu grożono, i nie będzie świadków (…). Przez całe życie praktycznie mieliśmy problemy jako „wywrotowcy”. Nie mogliśmy kupić niezbędnego sprzętu rolniczego, który był na przydział. Ciągle nawiązywano do działalności męża z NOW. Mąż był patriotą, zawsze powtarzał, że jest Polakiem i za Polskę odda życie.
Opracował: Paweł Zastrzeżyński. Współpraca: Przemysław Antkiewicz.
Może Cię zaciekawić
Pallotyn abp Adrian Galbas nowym metropolitą warszawskim
W lutym 2025 r. kard. Nycz skończy 75 lat i osiągnie wiek emerytalny. Mimo tego już w grudniu 2023 r. złożył na ręce papieża rezygnację z urz...
Czytaj więcejWypadek szkolnego busa; dwoje dzieci w szpitalu
„Pozostałe dzieci, które podróżowały busem, zostały zabrane przez opiekunów z miejsca zdarzenia” – poinformował rzecznik małopolskiej s...
Czytaj więcejGęsta mgła i śliskie drogi: ostrzeżenie meteorologiczne na najbliższe godziny
Według najnowszych danych, mieszkańcy regionu powinni przygotować się na warunki ograniczające widoczność. Gęsta mgła, której występowanie ...
Czytaj więcejKs. Michał Olszewski składa podziękowania
Kochani! "Widzę dom, w nim otwarte drzwi, Ojciec czeka na mnie w nim, woła mnie, wiem, że mogę wejść, On opatrzy rany me." Słowa tej pieś...
Czytaj więcejSport
Klaudia Zwolińska z brązowym medalem Mistrzostw Świata!
Pochodząca z Kłodnego (gmina Limanowa) Klaudia Zwolińska zdobyła przed chwilą brązowy w Mistrzostwach Świata w kajakarstwie górskim (K1) ...
Czytaj więcejSławomir Jasica medalistą Mistrzostw Europy
- Mistrzostwa Europy to dla mnie w tym roku najważniejsza impreza sportowa, do której się przygotowywałem, ale oczywiście nie obyło się bez prz...
Czytaj więcejDwa wzmocnienia Limanovii
Z Sandecji Nowy Sącz do limanowskiej drużyny przeszedł Michał Palacz (19 lat, pomocnik lub obrońca). Młodszy brat Kamila Palacza, który jest kl...
Czytaj więcejCudzoziemcy spoza Unii Europejskiej w piłkarskich rozgrywkach lig regionalnych
Dopuszcza się równoczesny udział jednego dodatkowego zawodnika (z kontraktem profesjonalnym) spoza obszaru Unii Europejskiej po regulamin...
Czytaj więcejPozostałe
Nauczyciel, etnograf i strażnik tradycji Beskidu Wyspowego
Urodzony w 1881 roku w Tuchowie, Leopold Węgrzynowicz zdecydował się na studia na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, gdzie w 1905 roku ukońc...
Czytaj więcejNiezależna, pełna pasji i łamiąca stereotypy
Klementyna była wnuczką Antoniego Müllera, właściciela apteki, która pozostawała w rękach rodziny do 1951 roku, kiedy to została upaństwowio...
Czytaj więcejPamięć o dwóch ofiarach rzezi Woli z Limanowszczyzny
Franciszek Zasadni, urodzony 16 kwietnia 1923 roku w Zasadnem, był młodym klerykiem. Jego duchowe życie pełne było przeciwności losu – nowicja...
Czytaj więcejWywołał pożar na Wawelu. Przyczynił się do przeniesienia stolicy do Warszawy
Pożar na Wawelu podaje się jako jeden z argumentów przeniesienia stolicy z Krakowa do Warszawy. Oczywiście Zygmunt III Waza miał też inne powody...
Czytaj więcej
Komentarze (10)
Pozdrawiam