1°   dziś 1°   jutro
Piątek, 22 listopada Marek, Cecylia, Wszemiła, Stefan, Jonatan

'Góry zrobiły na mnie wrażenie'

Opublikowano 06.10.2011 10:12:17 Zaktualizowano 05.09.2018 11:34:33 top

Rozmowa z Haliną Majkowską, pochodzącą z Ukrainy nauczycielką języka angielskiego w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych w Mszanie Dolnej.

- Jak długo Pani jest już w Polsce?
- Przyjechałam tu pracować w 2000 roku,  ale początkowo pracowałam w województwie świętokrzyskim w podstawówce i w gimnazjum, a potem przeniosłam się do Mszany Dolnej.

- Jak to się stało, że Pani trafiła do Polski, skąd taki pomysł?
-Pomysł wziął się z tego, że moja koleżanka ze studiów dowiedziała się, że jest możliwość pracy w Polsce, a wtedy - dziesięć lat temu - zarobki na Ukrainie i w Polsce były nieporównywalne. Początkowo miałam wątpliwości, mówiłam, że przecież nie znamy języka i nie poradzimy sobie: Koleżanka przekonywała, że przecież będziemy uczyć języka angielskiego i nie będzie problemu. Zdecydowałyśmy się we dwójkę przyjechać do Polski, ale potem okazało się, że moja koleżanka dostała pracę w Słubicach, a ja w świętokrzyskim, więc nie miałyśmy prawie ze sobą kontaktu. 

- Gdzie Pani studiowała?
- Studiowałam filologię angielską na Uniwersytecie Pedagogicznym w Drohobyczu i  od razu po studiach pojechałam do Polski. Na początku zdarzały się różne śmieszne nieporozumienia. Córka mojej sąsiadki chodziła do zerówki w szkole, w której uczyłam . Po pierwszych zajęciach powiedziała mamie, że nauczycielka angielskiego jest bardzo fajna, cały czas się uśmiechała na lekcji, ale  przez całą lekcję mówiła po angielsku. Prawda była taka, że nie umiałam jeszcze polskiego, a do dzieci w zerówce nie chciałam mówić od razu po angielsku,  więc pomyślałam, że będę do nich mówić po ukraińsku to może coś zrozumieją.

- Czyli to była Pani pierwsza praca?
- Tak, na Ukrainie tylko miałam praktyki studenckie. Praca w Polsce to miał być taki przystanek w moim życiu. Miałam tu popracować kilka lat, ale nigdy nie sądziłam, że wyjeżdżam do Polski na stałe, ale życie potoczyło się inaczej.

- Z której części Ukrainy Pani pochodzi?
- Z zachodniej. Mieszkałam w Komarnie mniej więcej w połowie drogi między Lwowem a Drochobyczem. 80 kilometrów od granicy polskiej, dawne tereny Polski.

- A znała Pani wcześniej Polskę?
- Tak, znałam. Byłam kilka razy w Polsce w czasach szkolnych ponieważ moja mama jeździła tutaj handlować i od czasu do czasu mnie ze sobą zabierała. Po roku pracy w Rytwianach koło Staszowa pojechałam do Krakowa żeby poszukać innych ofert pracy.  W Urzędzie Miasta były oferty dla nauczycieli języków obcych wraz z mieszkaniem i jedna z nich była z Mszany Dolnej. Zaintrygowała mnie nazwa miejscowości . Fajna nazwa  - pomyślałam i zadzwoniłam do pana dyrektora. Były inne miejscowości do wyboru, ale cieszę się, że akurat tutaj trafiłam.  Od razu na drugi dzień pojechałam na rozmowę kwalifikacyjną i wracając, już w autobusie, pomyślałam, że chyba tutaj zostanę, tak mi się bardzo spodobało.  Pochodzę z równin i te góry zrobiły na mnie wrażenie.

- I tutaj Pani poznała męża?
- Tak, on też pracuje w tej szkole, uczy geografii i wychowania fizycznego. Jest zapalonym sportowcem i kibicem.

- Za kim będziecie więc kibicować jak będą w przyszłym roku mistrzostwa Europy?
- Ostatnio uczniowie zapytali mnie komu kibicowaliśmy podczas walki Kliczki z Adamkiem. W naszej rodzinie mówimy w takiej sytuacji, że nieważne kto wygra, i tak my wygramy.  Jak są jakieś mistrzostwa lub olimpiada to mój mąż zawsze zlicza medale obu reprezentacji.

- Jakiego języka używacie w domu?
- Chciałam, żeby moje dzieci były  dwujęzyczne i zawsze mówię do nich po ukraińsku. One  wiedząc, że  mama i tak zrozumie mówią do mnie częściej po polsku, ale w rozmowie z moją rodziną z Ukrainy przestawiają się całkowicie na ukraiński.

- Jakie pierwsze wrażenie Pani odniosła po przyjeździe do Polski?
- Muszę powiedzieć, że nigdy nie odczułam tu jakiejś niechęci do obcokrajowców i jestem tym pozytywnie zaskoczona. Na początku było mi bardzo trudno, bo nie znałam języka, ale dzięki uprzejmości ludzi szybko się tu odnalazłam. Polska jako kraj bardzo mi się spodobała. Uważam, że ludzie są bardzo przyjaźnie nastawieni, są tak wychowani, że nigdy nie okazują niechęci czy nietolerancji. Bardzo dobrze się w Polsce czuję i dziś nie wyobrażam sobie życia gdziekolwiek indziej na świecie.  Kiedy przyjeżdżałam do domu zaraz po Pomarańczowej Rewolucji, to widziałam, że coś na Ukrainie drgnęło i wyobrażałam sobie, że mogłabym ułożyć sobie tam życie. Teraz jednak po kilku latach jest coraz gorzej i nawet rodzice mówią, że odczuwalna jest stagnacja.

- Podobno już po roku bardzo dobrze mówiła Pani po polsku.
- Nie, tak dobrze nie było. Uważam, że polski język jest najtrudniejszy z wszystkich, których się uczyłam. Miałam szczęście, że trafiłam na koleżanki, które mnie poprawiały kiedy coś źle powiedziałam. A dopiero pięć, sześć lat temu zmusiłam się do poznania tajników polskiej ortografii, kiedy zaczęłam robić awans zawodowy.  Teraz koleżanki czasem śmieją się, że mówię bardziej poprawną polszczyzną niż mąż, który czasem wplecie w rozmowę jakiś regionalizm. Bardzo mi w nauce pomogło czytanie książek.

- Jakie języki Pani zna?
- Oprócz ukraińskiego rosyjski, który był obowiązkowy  gdy chodziłam do szkoły, język angielski i niemiecki, bo u nas na studiach dwa języki obce są obowiązkowe, a jako trzeci, fakultatywny  wybrałam język francuski. Ostatnio na Węgrzech miałam okazję wykorzystać swój niemiecki, ponieważ bardzo ciężko porozumieć się tam po angielsku.

- Czy są jakieś różnice kulturowe, które utrudniają Pani życie w Polsce?
- Jako grekokatoliczka obchodzę Boże Narodzenie 7 stycznia, ale dzięki uprzejmości dyrekcji nigdy nie miałam problemów z wyjazdem do rodziny na święta, a jeśli jestem wtedy w Polsce to powstrzymuję się od prac fizycznych i w domu obchodzimy święta w obu terminach . Poza tym mimo, że znam już dobrze polskie modlitwy, to do tej pory żegnam się w odwrotną stronę - tak jak na Ukrainie.


Rozmawiał Piotr Grześków

Komentarze (6)

znany
2011-10-06 10:37:02
0 0
Bardzo przystojna i sympatyczna Pani. A jednak Słowianie maja bardzo zbliżone charaktery. Przejeżdżałem kilkakrotnie przez Ukrainę i nie miałem żadnego problemu z porozumiewaniem się, nawet z ichniejszą milicją, bo raz był taki mały incydent. No ale rzeczywiście z małymi dziećmi mogła to być jakaś bariera. Życzymy dalszych sukcesów i pomyślności. Zaś taka opinia o tutejszych, jest bardzo miła i budująca.
Odpowiedz
mka3
2011-10-06 13:44:42
0 0
chodziłam do tej szkoły gdzie uczy pani Halinka bardzo miła i usśmiechnięta osoba niestety nie miałam szczęścia poznać ja tak jak własnie przez ten wywiad. nie mialam kontaktu z Nią na lekcjach niestety nie uczyła mnie,ale za to z panem Piotrkiem tak(mąż).
stworzyli oni udana parę:) dziekujemy za ta rozmowę i zyczymy Pani i męzowi wszystkiego dobrego:P
Odpowiedz
elvis29
2011-10-06 20:24:03
0 0
Zeby mowic po ukrainsku wystarczy do polskich slow daodac koncowke chaty i juz heh
Odpowiedz
kinei
2011-10-06 22:17:53
0 0
Ale o co chodzi? Co poeta miał na myśli?
Odpowiedz
rampampam
2011-10-06 22:28:47
0 0
Tez chodziłem do tej szkoły lekcje z Panią Halinką wspominam bardzo dobrze Genialna Kobieta i do tego bardzo atrakcyjna bardzo sexi szkoda że zajęta pozdrawiam
Odpowiedz
void
2012-03-07 20:01:05
0 0
My polacy mamy jakieś szczególne tendencje do wynoszenia obcokrajowców na piedestał.Polak musi sobie zasłużyć na wywiad jakimś osiągnięciem a Obcokrajowiec u nas wystarczy,że jest Obcokrajowcem.Nie umniejszając znaczenia Osoby Pani Halinki we Mszanie Dolnej....LITOŚCI !!!
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"'Góry zrobiły na mnie wrażenie'"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]