'Immunitet' dla radnych

Na czwartkowym wspólnym posiedzeniu komisji rady starosta Jan Puchała stwierdził, iż radni za jazdę bez pasów bezpieczeństwa powinni być pouczani, a policja powinna z powiatem współpracować, bo samorządy przekazały jej 200 tys. zł. Słowom tym starosta zaprzecza. Chcieliśmy uzyskać nagranie z komisji, by jednoznacznie ustalić kto ma rację, ale nam się to nie udało.

Kontrowersyjny przebieg miało czwartkowe wspólne posiedzenie Komisji Bezpieczeństwa Obywateli Rady Powiatu Limanowskiego z Komisją Bezpieczeństwa i Porządku Powiatu Limanowskiego w Starostwie Powiatowym w Limanowej.

W trakcie omawiania bezpieczeństwa na terenie powiatu wywiązała się dyskusja. Jedna z radnych zgłosiła, że młodzi kierowcy często karani są mandatami za rozmowy podczas jazdy. Następnie głos zabrał starosta Jan Puchała, który według naszych trzech rozmówców, miał stwierdzić, iż za drobne przewinienia takie właśnie jak rozmowa przez telefon, czy jazda bez pasów bezpieczeństwa policja nakłada za dużo mandatów i nie powinna karać nimi radnych, lecz ich pouczać. Według naszych informacji starosta dodał, że samorząd przekazał 200 tys. zł na policję i policja powinna z samorządem współpracować (chodziło o mandaty dla radnych) i że na ten temat rozmowa już się z komendantem odbyła.

Według naszych rozmówców, którzy poprosili o zachowanie anonimowości, był to bezprecedensowy atak w kierunku policji, nad którą przecież starosta nie sprawuje władzy, a to czy policjant daje pouczenie, czy karze mandatem wynika wprost z przepisów. - Słowa starosty były niemiłym zaskoczeniem chyba dla wszystkich - stwierdziła jedna z osób.

Informację tę chcieliśmy potwierdzić u Jacentego Musiała – przewodniczącego komisji bezpieczeństwa, lecz odpowiedział nam, że w tym czasie był w toalecie i „tego” nie słyszał.

Jan Puchała w trakcie rozmowy (w jaki sposób do niej doszło piszemy poniżej), starosta zaprzeczył, aby mówił słowa o radnych w odniesieniu do mandatów, a także dobrych relacjach z policją w związku z przekazaniem jej 200 tys. zł. Dodał, iż tak nie powiedział 'nie jestem głupi i nie byłbym na tym stanowisku'.

Próba otrzymania nagrania

Komisje Rady Powiatu są nagrywane przez pracowników starostwa, którzy na ich podstawie piszą protokoły. W piątek przed godziną 11. chcieliśmy uzyskać takie nagranie. Skierowaliśmy się do Andrzeja Matlęgi – sekretarza powiatu z ustnym wnioskiem o udostępnienie nagrania. Ten odpowiedział, że musimy złożyć wniosek pisemnie, co w tym samym momencie zrobiliśmy (wniosek mieliśmy przygotowany). Poprosiliśmy sekretarza, aby nagranie udostępnił nam niezwłocznie, co jest możliwe (zgranie pliku na dołączony do wniosku pendrive, czy płytę DVD zajmuje co najwyżej kilka minut). Sekretarz odpowiedział, że wniosek zostanie rozpatrzony w terminie, a nagranie nie zostanie udostępnione od razu, gdyż na razie nie wie o co chodzi. Odpowiedzieliśmy, że chyba nagrane słowa nie są ważne w przypadku wniosku o udostępnienie nagrania i prosimy o jego udostępnienie niezwłocznie.

Ponieważ nagrania służą - jak już wspomnieliśmy – do sporządzenia protokołu - a następnie są kasowane, chcieliśmy uzyskać odpowiedź chociaż na jedno proste pytanie: czy w momencie złożenia przez nas wniosku nagranie istniało, czy też był już sporządzony protokół, a jeśli był, to chcieliśmy mieć do niego wgląd. Tu zaczęła się istna komedia.

Sekretarz w rozmowie stwierdził, iż nie możemy mieć wglądu do protokołu bo ten staje się publiczny dopiero po przyjęciu.

Na pytanie czy nagranie jest, Andrzej Matlęga odpowiedział nam, iż nie wie i nie ma czasu się tym w tym momencie zajmować. Zapytaliśmy więc od kogo tę informację możemy uzyskać. Sekretarz odesłał nas do pracownika. Rozpoczęliśmy ponad godzinną wędrówkę po urzędzie, ale albo wskazywane przez sekretarza osoby miały zamknięte drzwi gabinetu, telefonu nie odbierały albo jak już udało się nam dostać to dana osoba nie znała odpowiedzi na nasze pytanie.

Koniec końców usłyszeliśmy od pracowników, że nawet nasze pytanie, czy nagranie jeszcze istniało gdy składaliśmy wniosek, musi zostać zadane.... pisemnie, a urząd odpowie “w terminie”. Poszliśmy więc jeszcze raz do sekretarza. Tym razem zastaliśmy go w gabinecie starosty, a Jan Puchała zaprosił nas na rozmowę.

Podczas nagranej (za zgodą) 11 minutowej rozmowy dowiedzieliśmy się, że starosta nie odpowie nam na pytanie, czy nagranie w momencie składania wniosku istniało, tylko i wyłącznie dlatego, że portal Limanowa.in. jest...tendencyjny i nieobiektywny, a on (starosta) nie będzie na nasze rozkazy (gdy pytamy). Andrzej Matlęga dodał, że to nie chodzi o jeden tekst, ale o całokształt naszej pracy, a dokładniej m. in. czasu kiedy informacje się ukazują...

Nic nie pomogły nasze tłumaczenia i prośby, że rozmowa nasza trwa tak długo, a telefon do pracownika merytorycznego to kwestia kilku sekund. Starosta oskarżył nas o oszczerstwa publikowane na portalu (z tych słów się po chwili wycofał mówiąc, że ma świadków, że tak nie powiedział, zapominając chyba,że rozmowa jest za zgodą nagrywana) - a cała rozmowę zakończył słowami, że jak chcemy zmienić świat to powinniśmy go zmienić od siebie, a jak siebie zmienimy, to i on się zmieni.