2°   dziś 1°   jutro
Piątek, 22 listopada Marek, Cecylia, Wszemiła, Stefan, Jonatan

Richtich śpiewa w operze

Opublikowano 04.09.2009 15:23:21 Zaktualizowano 05.09.2018 12:23:51 JOMB

Czasem śpiewa nawet 12 godzin dziennie – na próbach, przedstawieniach, koncertach, zajęciach ze studentami. Dbając o swoje gardło, nie pali papierosów, nie pije zimnych napojów, wystrzega się dużych skoków temperatur.

Od trzydziestu lat mieszka w Niemczech. W rodzinnej Limanowej bywa rzadko. Chętnie tu przyjeżdża, ale brakuje mu czasu - jego kalendarz jest całkowicie zapełniony na kilkanaście miesięcy do przodu.

I raz, i dwa, i trzy


Jacek Dutka muzykę ma w genach. Dziadek ze strony mamy był organistą w limanowskim kościele. Organistami byli też wujowie, a ojciec śpiewał w chórze kościelnym. Muzyczna droga właściwie była przesądzona. Mama posłała go więc na lekcje gry na fortepianie do cioci – Krystyny Mordarskiej.
- Czasem podczas lekcji ciocia musiała gotować obiad, a ja w pokoju zmagałem się z klawiaturą fortepianu. Ciocia wołała wtedy: - Licz głośniej, bo nie słyszę. Więc grałem i głośno liczyłem – raz, i dwa, i trzy, i cztery. Teraz nie mam żadnych problemów z rytmicznym wykonywaniem utworów – mówi.
Chodził do szkoły „jedynki”. Wspomina, że kiedyś po jakiejś przyrodniczej wycieczce, na której chłopcy rzucali w dziewczęta szyszkami, zdenerwowana nauczycielka za karę zaczęła bić ich trzcinką po dłoniach. Powiedział, że nie wyciągnie ręki, bo to grozi jej uszkodzeniem, a przecież on gra na fortepianie.

U Breżniewa i Jana Pawła II


Zaczynał od gry na fortepianie, ale dyplom zrobił w klasie śpiewu prof. Heleny Szubert-Słysz w Akademii Muzycznej w Krakowie. Już w czasie studiów śpiewał w chórze Polskiego Radia i Telewizji, a potem w Filharmonii Krakowskiej. Był też solistą, kierownikiem chóru i nauczycielem śpiewu solowego w Zespole Pieśni i Tańca „Słowianki”. W sumie odbył 56 tourne koncertowych, śpiewał w 24 krajach całego świata. Ze śmiechem opowiada o koncercie przed Breżniewem na Kremlu i wymianie uścisku dłoni z Fidelem Castro na Kubie. Ze wzruszeniem natomiast wspomina wykonanie partii solowej w kompozycji Wincentego Rogeriusza „Angelus Domini” w kościele „Arka Pana” w Nowej Hucie w 1979 r. podczas pierwszej pielgrzymki papieża Jana Pawła II do ojczyzny.

Polak - Niemiec z akcentem


Gdy snuje wspomnienia, mówi z wyraźnym niemieckim akcentem, chociaż koledzy w Hanowerze twierdzą, że mimo 30 lat pobytu w Niemczech i niemieckiego obywatelstwa ma akcent polski. Z kraju wyjechał w 1979 r. Z powodu stanu wojennego pozostał w Niemczech. Po zmaganiach z Polską Agencją Artystyczną „PAGART” i urzędem paszportowym udało mu się sprowadzić rodzinę. Dziś mówi, że nie żałuje tych decyzji.
- Jedyne co mnie boli to fakt, że z powodów politycznych, nie mogłem przyjechać do Limanowej na pogrzeby rodziców.

Co robi richtig?


Kiedyś jego syna spytano w szkole:
- Co twój tata robi?
- Śpiewa w operze.
- Ale co robi richtig? Jaki jest jego zawód?
Śpiewanie traktowane jest jak rozrywka a nie praca.
- Dla wielu widzów występowanie na scenie w operze kojarzy się z przyjemnością. Nie zdają sobie sprawy, jaka odpowiedzialność ciąży na śpiewaku. Jak trudno znosić szminkę, perukę, ciężar kostiumów, a przede wszystkim koncepcje współczesnych reżyserów.

Nie ma go na scenie


Występując często nie ma możliwości obejrzenia całego przedstawienia. W czasie „akcji na scenie” przebywa w garderobie, gdzie zmienia kostium, jest charakteryzowany. Gdy po spektaklu ktoś dopytuje go o jakiś szczegół, odpowiada ku zaskoczeniu pytającego: - Nie wiem. Nie było mnie na scenie.
W czasie występu zdarzają się czasem zabawne, albo mrożące krew w żyłach sytuacje. Kiedyś omal nie doszło do poważnego wypadku. Kolega zapomniał podsunąć mu taboret, na którym według scenariusza miał usiąść. Upadł. Usłyszał jak pękają mu spodnie. Najgorsze jednak było to, że nogi wpadły mu pod właśnie opuszczany hydraulicznie stół. W ostatniej chwili zdążył je wyciągnąć.

Najpiękniejszy instrument


Anna Gavalda: „Głos ludzki jest najpiękniejszym ze wszystkich instrumentów, najbardziej wzruszającym… I nawet największy wirtuoz świata nie będzie w stanie oddać cząsteczki emocji wywołanej pięknym głosem…”
Z wykształcenia jest śpiewakiem solistą. Zdecydował się jednak na pracę w chórze operowym. To gwarantuje mu stały angaż w wybranym teatrze i wyklucza „tułaczy” styl życia solisty, co ze względów rodzinnych było dla niego najważniejsze.
Dzieci nie poszły w ślady taty, choć kiedyś najstarszy syn grał na trąbce, młodszy na skrzypcach, a córka na flecie. Pasję być może przejmie trzyletni wnuczek, który jest bardzo muzykalny i już przymierza się do gitary, fortepianu i organów.

„Złodziej” nut


Swoje doświadczenie muzyczne Jacek Dutka przekazuje innym. Jest wykładowcą śpiewu solowego na Uniwersytecie w Hildesheim. W 1992 r. założył kwartet wokalny „Appassionato”, z którym w 1994 r. wystąpił w Limanowej na rzecz hospicjum. Prowadzi też chór męski „Deisterchor MGV” w Wennigsen, z którym koncertował w rodzinnym mieście w 2006 r. Muzyka jest całym jego życiem. Nawet jedyna słabość, do której się przyznaje, jest z nią związana:
- Jestem nieszkodliwym „złodziejem”. Gdy widzę nuty, nie mogę się im oprzeć.
Całym sobą podpisuje się pod zdaniem poety Coleridga: „Miłość jest duszą życia, a muzyka życiem duszy.“

Warto zajrzeć do galerii limanowa.in: http://www.limanowa.in/galeria,7.html

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Richtich śpiewa w operze"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]