6°   dziś 3°   jutro
Poniedziałek, 23 grudnia Wiktoria, Wiktor, Sławomir, Małgorzata, Jan, Dagna

Strategia rozwoju przez innowacje i inwestycje

Opublikowano  Zaktualizowano 

Rozmowa z Januszem Komurkiewiczem, dyrektorem marketingu firmy Fakro.

Jeśli za oknem ściska mróz, to nieomylny znak, że w branży budowlanej panuje spokój.

Tylko pozornie. Oczywiście, że budowy z powodu mrozu zamarły, ale branża budowlana bardzo mocno przygotowuje się do sezonu. Firmy produkcyjne zwolniły obroty, to naturalne, jednak działania handlowe, sprzedażowe, lojalnościowe – czyli wszystko to, co w sezonie decyduje o sukcesie rynkowym – idą pełną parą. Nie przypadkiem zakończone niedawno w Poznaniu 21. Targi Budowlane BUDMA odbywają się właśnie w styczniu.

Budowy zamarły tylko z powodu mrozu, czy również dlatego, że przez Europę przetacza się widmo kryzysu i wstrzymywania inwestycji?

Stawiałbym jednak na mróz, bo ów kryzys to raczej medialny slogan. Wystarczy popatrzeć na wyniki sprzedaży producentów materiałów budowlanych w Polsce, a okaże się, że jest całkiem dobrze.

Mówi Pan o roku 2011?

Tak. Firmy produkcyjne zakończyły rok na plusie i – dla wielu – jest to plus liczony w kilkunastu, a nie w kilku procentach. To sukces polskich przedsiębiorstw, które doskonale przystosowały się do tej trudniejszej sytuacji. Kłopot istnieje i dotyka wszystkich, bo przecież przez ostatnie lata spore problemy mieli deweloperzy, głównie z finansowaniem dużych inwestycji, których banki nie chciały kredytować. To musiało się odbić na kondycji rynku budowlanego. Doskonale za to rozwijał się sektor budownictwa indywidualnego i to napędzało koniunkturę w branży.

Na lokalnym rynku również?

Mogę precyzyjnie operować danymi firmy Fakro, bo takimi dysponuję. W 2011 pobiliśmy wyniki z roku 2008, co jest wielkim sukcesem i pokazuje, w którą stronę zmierzamy.

Panie dyrektorze, uśrednione prognozy mówią o wzroście polskiego PKB na poziomie 3% w 2012 r. Skoro PKB jest „na plusie” to nie mamy do czynienia z recesją. Pamiętamy jednak wzrost na poziomie 7%.

Pamiętamy, ale czasy się zmieniły. Wracając do słowa „kryzys”, to nie jest ono dobre dla określenia sytuacji. Kryzys z założenia jest zjawiskiem krótkotrwałym, to zawahanie pewnych mechanizmów rynkowych. My zaś mamy do czynienia z trwalszymi zmianami na rynku.

Obserwowaliście takie sytuacje w przeszłości?

Tak, i to nie tylko na rynku polskim. Powtórzę – taka sytuacja trwa od pewnego czasu. Firmy przystosowały się już do niej i ona stała się normalnością, więc trudno mówić, że jest kryzysowa.

Polska wstępnie zadeklarowała, że w 2015 roku przystąpi do strefy euro. Skoro firma Fakro 70% produkcji eksportuje i rozlicza się w euro, to dla was chyba istotna wiadomość?

Istotna i dobra wiadomość, chociaż tę informację trzeba traktować wielopłaszczyznowo. Dla nas i innych polskich eksporterów, sytuacja - kiedy mamy słabą złotówkę - jest korzysta. Dziś opłaca się eksportować. Oczywiście mają prawo narzekać importerzy, jednak w globalnym rozliczeniu korzystniejsza dla Polski jest sytuacja, kiedy rośnie nam eksport.

Powinniśmy zmierzać w stronę strefy euro?

Odpowiem tak: dla wielu polskich przedsiębiorców kupowanie euro jest sytuacją niekorzystną. To się wiąże z ryzykiem walutowym, wahaniami kursów. Pamiętamy też o sytuacji przedsiębiorców, którzy zaciągali kredyty w euro i związane z tym późniejsze kłopoty. Funkcjonowanie dwóch czy też wielu walut w rozliczeniach handlowych jest bardzo niekorzystne.

Pan mówi jak przedsiębiorca, a część polityków ostrzega – nie przystępujmy do strefy euro, bo będziemy mieli takie problemy jak Grecja, Włochy czy Hiszpania.

Problem jest bardziej złożony. Pamiętajmy, że polska gospodarka ma się dobrze dzięki rodzimym producentom i naszym markom. Dopóki one będą dobrze się miały, nie ma możliwości, żeby w Polsce nastąpiła taka eskalacja problemów jak we wspomnianych krajach.

Polacy szanują krajowe marki, kupują rodzime produkty?

Coraz więcej. Już nie wstydzimy się kupować polskich produktów, uważniej patrzymy na metki i kraj pochodzenia. Bo to decyduje nie tylko o naszym zadowoleniu, ale i o sile polskich przedsiębiorców. Padła tu prognoza wzrostu polskiego PKB na ten rok. Ja bym dodał, że PKB tym będzie wyższe, im bardziej będziemy dbać o rodzime marki i produkty. Wybierając je na półce, myślimy o własnym, dobrze pojętym interesie. Produkt kupiony dzisiaj, w jakimś sensie, decyduje o jakości naszego życia w przyszłości.

Promowaniem polskich marek, edukacją ekonomiczną zajmuje się m.in. Fundacja „Pomyśl o przyszłości” związana z firmą Fakro.

Tak, ten projekt zainicjował prezes Fakro, pan Ryszard Florek, a inicjatywa jest rozwijana przez naszych pracowników. Ten projekt ma edukować, co decyduje o kondycji budżetu państwa, a tym samym o naszej przyszłości. Staramy się w nim przypominać, że to my sami – m.in. podczas codziennych zakupów – decydujemy, czy staniemy się mocną gospodarką, czy też będziemy zdani na łaskę koncernów zachodnich.

Co jakiś czas docierają o nas informacje, że 2012 rok będzie dla Fakro rokiem dużych inwestycji. Słynny już tunel komunikacyjny pod torami przy ul. Węgierskiej sugeruje, iż firma się rozbudowuje i inwestuje.

To prawda, dużo inwestujemy. Taka jest strategia rozwoju przez innowacje i przez inwestycje. Dziś, aby konkurować na rynku krajowym czy europejskim nie można stać w miejscu. Myślę tu o każdym detalu – o systemie zarządzania, o kształceniu pracowników. Inwestowanie zaś pozwala taniej produkować, a przecież walczymy o tzw. efekt skali. Jeśli te inwestycje przekładają się na lepszą, szybszą, tańszą produkcję, to my mamy większy budżet na rozwój produktu i działania marketingowe, a więc to, co pozwala skuteczniej konkurować.

Ktoś żartował, że władzom samorządowym nie udaje się od lat wybudować mostu, a wasza firma w krótkim czasie chce własnymi siłami wybudować jedyny w regionie tunel drogowy.

To pokazuje jaką siłę przebicia mają przedsiębiorcy walczący o swój byt. Zakład produkcyjny naszej firmy jest potężny, ale już za mały żeby w najbliższych latach planować rozwój. Myślimy o nowych halach, nowych produktach, a rozwój jest możliwy tylko na terenach poza torami. Stąd pomysł na budowę tunelu komunikacyjnego.

Nowe inwestycje, to nowe miejsca pracy.

Nie sposób się rozwijać bez nowych pracowników. Proszę jednak pamiętać, że nie myślimy wyłącznie w kategoriach pracowników produkcyjnych. Do budowy nowych hal i instalacji nowych linii produkcyjnych potrzebni są inżynierowie i konstruktorzy, którzy stworzą z tego kawałek nowoczesnej fabryki. Mam też na myśli specjalistów projektujących nowe produkty.

Czyli uwaga studenci, a nawet maturzyści - w najbliższej przyszłości poszukiwani będą wysokokwalifikowani pracownicy.

Zdecydowanie tak. Warto podkreślić, że rekrutowani będą na sądeckim rynku. Nie martwiłbym się o znalezienie tu wysokokwalifikowanych pracowników. Polacy, sądeczanie są bardzo pracowici. Pracują z pasją, pracują znacznie dłużej niż osiem godzin. Jesteśmy innowacyjni, kreatywni, a to przynosi efekty. I takich ludzi potrzebujemy. Dzisiejsi studenci wykazujący się takimi cechami będą przez nas mile widziani. Kreujemy nowe rozwiązania, nowe myśli, nowe produkty, pod to tworzymy miejsca pracy. A wszystko po to, żeby skuteczniej konkurować. To jest wymóg rynku.


Fot.: Archiwum DTS

Zobacz również:

Komentarze (2)

darek05l
2012-02-15 14:28:30
0 0
Bardzo fajny tekst :)
Odpowiedz
organista
2012-02-15 22:18:20
0 0
Nalezy się trochę goryczy. Jedynym czynnikiem który dzisiaj sprawia ze mamy wysoki eksport jest sztuczny kurs złotego wobec euro.Ochrona instytucji państwowych nad kapitalistami i ich dochodami jest oczywista.Państwo utrzymując sztucznie place minimalna na niskim poziomie daje kapitalistom tania sile robocza.Pompuje pieniądze do ich kieszeni.Dochodzą do tego umowy śmieciowe i kolko się zamyka.Stad tez nasze państwo nie ma pieniędzy w budżecie na ubezpieczenia społeczne, leki , emerytury.Po wypowiedzi tego Pana widać ze jest menadżerem nowego chowu.Z chwila wejścia do strefy euro nie wiem który pracownik będzie chciał pracować za 260 euro miesięcznie .Tyle dziś dostaje pracownik FAKRO. Firmy konkurujące z Fakro europie nie popuszcza tej firmie bo oni muszą płacić robotnikom co najmniej 1200 euro na miesiąc ale w ich firmach place są grubo większe. No panie Menadżerze stad Wasze ceny. Jak będziecie płacić robotnikom tak jak płaci Veluks czy tez inne firmy produkujące okna dachowe to wtedy porozmawiamy o konkurencyjności i innowacyjności. Na razie to dalej bojkotujcie przyjecie przez Polskę euro bo daje to Wam szanse na przytulenie niezłej kasy za cenę pracy niewolników z europy wschodniej.
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Strategia rozwoju przez innowacje i inwestycje"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]