8°   dziś 10°   jutro
Wtorek, 05 listopada Elżbieta, Sławomir, Dominik, Zachariasz, Balladyna

Strzały Bożej zarazy - epidemie w dawnej Limanowej

Opublikowano 17.03.2020 16:10:00 Zaktualizowano 17.03.2020 16:10:45 top

Epidemie chorób zakaźnych w okresie przedindustrialnym były zjawiskiem stosunkowo częstym, powodującym kryzysy demograficzne o charakterze lokalnym i ponadregionalnym. Ich występowanie powiązane były zazwyczaj z innymi rodzajami klęsk elementarnych, takich jak susze czy powodzie, które prowadziły do nieurodzajów i tym samym głodu w tradycyjnych społeczeństwach rolniczych. Obszar parafii limanowskiej, obejmujący miasteczko Limanowa, Starą Wieś, Lipowe, Sowliny, Sarczyn oraz Mordarkę, również nie był wolny od „morowego powietrza” w epoce nowożytnej i w XIX w., a lęk przed powracającymi cyklicznie epidemiami stanowił stały składnik zbiorowej świadomości jej mieszkańców.

Zachowana baza źródłowa: miejskie księgi wójtowsko-ławnicze, parafialne księgi metrykalne (liber mortuorum, copulatorum oraz natorum), a od drugiej połowy XIX w. również prasa posiadają istotne ograniczenia badawcze, które powodują, że rekonstruowanie przebiegu dawnych epidemii dalekie jest uzyskania pełnego obrazu zjawiska. Zarówno materiały prasowe, jak i księgi sądowe zawierają jedynie wzmianki o wydarzeniach i formułowanie wniosków na tej podstawie, w szczególności co do zasięgu i danych liczbowych, obarczone jest dalece idącą hipotetycznością. Kościelne księgi metrykalne pozwalają na zastosowanie statystycznego ujęcia, jednak przede wszystkim od XIX w. – kiedy wprowadzono jednolity formularz, umożliwiający badaczowi śledzenie rozwoju zarazy dzień po dniu i określenie wieku poszczególnych jej ofiar, z zastrzeżeniem ich przynależności do Kościoła katolickiego. Wcześniejsze metryki – XVII/XVIII w. prowadzone były w sposób niejednolity, utrudniający w znacznym stopniu stwierdzenie przyczyn zgonów, a także w momencie ich natężenia dokładnego okresu występowania. Metodę pomiaru intensywności kryzysu demograficznego spowodowanego epidemią chorób zakaźnych zaproponował w 1960 r. francuski historyk Pierre Goubert, który zauważył, że w badaniach należy uwzględnić większy okres czasowy – poprzedzający wybuch zarazy, a także następujący po niej, z uwzględnieniem danych pozyskanych z ksiąg chrztów i małżeństw, gdyż te informacje pozwalają na stosunkowo kompleksowe ujęcie zjawiska – w latach epidemii zawierana jest mniejsza liczba małżeństw, co skutkuje zmniejszoną ilością narodzin dzieci, po wygaśnięciu choroby.

Limanowska księga wójtowsko-ławnicza wskazuje, że bliżej nieokreślona zaraza dotknęła miasteczko latem 1622 r. (fakt ten został odnotowany pod datą 22 sierpnia), jednak największa epidemia w XVII w. nawiedziła ten obszar w 1651 r. (jej wybuch nastąpił również w Krakowie) i odcisnęła trwałe piętno na świadomości limanowskich mieszczan, gdyż była wspominana jeszcze wiele lat później – jednak brak zachowanego liber mortuorum dla tego okresu, uniemożliwia wysuwanie jakichkolwiek wniosków, co do jej zasięgu i charakteru – jak zostało zanotowane w księdze miejskiej, po jej wygaśnięciu w Limanowej pozostał jeden szewc i jeden sukiennik, natomiast w ciągu roku urodziło się jedynie dwoje dzieci. W XVIII w. „morowe powietrze” powracało wielokrotnie: w 1708 r. zaraza przyczyniła się do śmierci 75 osób na terenie parafii limanowskiej, natomiast w 1710 r. śmiertelne żniwo zebrała dżuma (była to jedna z ostatnich większych epidemii tej choroby w Europie, zapoczątkowana w 1708 r., która m.in. zabiła 9000 z 12000 mieszkańców ówczesnego Poznania, a także ok. 7000 mieszkańców Krakowa). W maju 1733 r. Limanową nawiedziła prawdopodobnie ospa, powodując śmierć kilkudziesięciu osób – głównie dzieci, gdyż pleban limanowski Wojciech Józef Sarnecki zanotował w księdze zmarłych: „W całej parafii jak się nie pisało pomarło dzieci częściej na krosty, częściej na duszności i kaszle n[ume]ro 25, oprócz innych kilku ludzi”. W tym przypadku mogło dojść do pochówku zbiorowego, gdyż wcześniejsze wpisy zawierają najczęściej imiona i nazwiska zmarłych, ich wiek, informację o przyjęciu sakramentów lub odbyciu spowiedzi, a także datę pogrzebu – natomiast cytowana wyżej notatka stanowi jedyną informację o ofiarach zarazy. Zresztą cały 1733 r. cechowała zwiększona śmiertelność wśród parafian – z wyłączeniem nieletnich ofiar ospy z maja – zmarło łącznie 59 osób, podczas gdy rok wcześniej 21, a w 1734 r. jedynie 19. Anormalna liczba zgonów występowała zwłaszcza w miesiącach letnich w porównaniu do analogicznych okresów z innych lat. 

Największa epidemia dotknęła jednak parafię limanowską w latach 1736-1737 r. powodując niespotykaną dotąd śmiertelność. Liber mortuorum przybiera w tym okresie formę listy zmarłych, często bez podania imienia i nazwiska ofiar, nie zawierając jednak żadnej wskazówki co do natury rozprzestrzeniającej się choroby zakaźnej (a tym samym uniemożliwia wskazanie procentu zgonów epidemicznych). Prawdopodobnie była ona częścią szerszego zjawiska, które dotknęło Małopolskę Zachodnią w tym czasie – powodzie oraz deszczowe lato 1736 r. spowodowały nieurodzaj w rolnictwie, przekładający się na klęskę głodu, skutkującą osłabieniem organizmów mieszkańców tej części Rzeczpospolitej i zmniejszoną odpornością na choroby. Do sierpnia tego roku zmarło na terenie parafii 48 osób (co i tak stanowiło wysoką liczbę), jednak wpisy w księdze zmarłych do tego momentu posiadają jeszcze pełną i uporządkowaną formę, zmienia się to wraz z lawinowym przyrostem zgonów, które w grudniu osiągnęły wartość 94, a notatki proboszcza Sarneckiego ograniczają się do krótkich wzmianek np. obiit puer annor[um] 12 („zmarł chłopiec lat 12”) lub obiit infans Śliwa („zmarło dziecko Śliwa”). Druga fala zwiększonej śmiertelności nastąpiła w lutym 1737 r. i trwała do kwietnia – w ciągu całego roku zmarło 177 parafian, co stanowi dziewięciokrotny wzrost w porównaniu do 1735 r., kiedy odbyło się 25 pogrzebów. Na podstawie lapidarności zapisków oszacowanie struktury wiekowej ofiar z 1737 r. nie jest możliwe: wobec 25 zostało zastosowane określenie infans/sierota – co wskazuje na wiek poniżej 12 roku życia, zresztą to drugie sformułowanie było stosowane także wobec dzieci napływających spoza parafii (wybuch zarazy powodował najczęściej duże migracje ludności) np.: „sierota nie wiedzieć skąd”. Śmierć dosięgała także osoby spoza Limanowej i sąsiednich miejscowości, nieznane miejscowym, które w księdze zmarłych zostały odnotwane jako peregrinus lub podróżny. Wywołany tymi wydarzeniami kryzys demograficzny był znaczny, gdyż ludność miasteczka wynosiła w tym okresie szacunkowo 300 mieszkańców, a całej parafii nie przekraczała przypuszczalnie 2000, co wobec zgonu 271 osób w latach 1736-1737, zwiększało śmiertelność do ok. 13,55% względem całej populacji, dla porównania współczynnik śmiertelności w 1735 r. wynosił jedynie ok. 1,25%. 

Zobacz również:

Analiza epidemii w XIX w. dostarcza dużo większej ilości danych, ze względu na stosowanie jednolitego formularza w księgach metrykalnych parafii, które prowadzone były w rozpatrywanym okresie przez proboszcza Jana Warpęchę. Zwiększona śmiertelność w mieście Limanowa występowała przede wszystkim w 1830 r. (68 zgonów), w 1847 r. (72 zgony) i w 1855 r. (92 zgony) – w ostatniej z wymienionych dat, śmierć większości osób spowodowała epidemia cholery – nowej jednostki chorobowej -  bakteryjnej, przywleczonej na tereny Polski przez rosyjskie wojska Iwana Paskewicza w 1831 r., skierowane do tłumienia powstania listopadowego, które wcześniej walczyły z Turkami na Zakaukaziu. Pierwszą ofiarę cholery z 1855 r. w Limanowej była 74-letnia Maria Chyleńska de domo Cecotka, która zmarła 13 lipca (zgony w Sowlinach pojawiły się już dzień wcześniej), po niej śmierć poniosło w wyniku zarazy jeszcze 57 mieszkańców Limanowej, a ostatnią ofiarą był 3-letni Franciszek Wójcik, zmarły 26 sierpnia. Wśród ofiar kobiety stanowiły dokładnie 50% (29 na 58), natomiast interesująco przedstawia się średnia wieku, wynosząca 33,6 lat – śmiertelność w grupie wiekowej do 10 roku życia wynosiła 19% (11 zgonów), w grupie 40+ 34,5 % (20 zgonów), z czego 20,7% (12 zgonów) to osoby powyżej 60 roku życia, pozostałe 46,5% (27 zgonów) dotyczyło osób w wieku produkcyjnym, teoretycznie posiadających największą odporność. Biorąc pod uwagę całkowitą liczbę zmarłych w 1855 r. (92 osoby) współczynnik zgonów epidemicznych wynosił 63%, natomiast ogólna śmiertelność wzrosła ponad pięciokrotnie w porównaniu do 1851 r. (16 zgonów w Limanowej) i wróciła do średniej dla tego okresu już w 1856 r. (24 zgony). W 1851 r. liczba ludności miasteczka wynosiła 838 osoby, zatem cholera spowodowała śmierć około 7% całej populacji, jednak dane dotyczą jedynie osób wyznania chrześcijańskiego, dla ludności żydowskiej szacowanej na około 13% ogółu mieszkańców brakuje danych na temat ewentualnych ofiar epidemii. Zmarli z powodu zarazy z tego roku zostali pochowani w zbiorowej mogile przy obecnej ulicy Kolejowej w Limanowej.

Epidemia cholery powróciła w 1872 r.  powodując m.in. wymarcie 20 rodzin w Sowlinach oraz duże starty demograficzne na terenie całego powiatu limanowskiego (w całej Galicji od 29 maja 1872 r. do 3 stycznia 1874 r. zachorowało 243180 osób, z czego 94766 zmarło – śmiertelność cholery zazwyczaj oscylowała w okolicach 40%), jednak wyodrębnienie przecinkowca cholery przez Roberta Kocha w 1883 r., skutkujące opracowaniem skutecznych metod zwalczania jej przyczyn, a także działania epidemiologiczne podejmowane przez władze austro-węgierskie, polegające m.in. na wprowadzaniu kordonów sanitarnych i izolowaniu ognisk występowania choroby przyczyniły się do ograniczenia jej skutków pod koniec XIX w.

SZTUKA A ZDROWIE

W zaistniałej sytuacji można by było przeglądać np. średniowieczne kodeksy z miniaturami prezentującymi czarną śmierć, lub barokowe kompozycje typu danse macabre. Ale kierując się pierwszymi wersami fraszki Jana Kochanowskiego „Ślachetne zdrowie,/Nikt się nie dowie,/Jako smakujesz,/Aż się zepsujesz” warto sięgnąć po nietypową książkę Cesara Ripa pod tytułem Ikonologia i odszukać w niej zrodzone w nieprzeciętnej wyobraźni personifikację m.in. zdrowia, medycyny czy nawet gorączki. 

Przeglądając ten podręcznik zobrazowanych idei, myśli, zjawisk, które posiadają jedynie abstrakcyjną, nieuchwytną formę, można odnaleźć opis Zdrowia: „Kobieta siedząca na wysokim krześle, z kubkiem w dłoni, obok niej wznosi się Ołtarz, na którym leży zwinięty Wąż z uniesioną głową. Niegdyś u Starożytnych Ołtarz był ostatnim schronieniem dla tych, co nie mieli innego sposobu umknięcia gniewu nieprzyjaciela. Kubek wskazuje, że wypijając mikstury i przełykając lekarstwa często odzyskujemy zdrowie. Również Wąż jest znakiem zdrowia bo co roku odnawia się i odmładza, jako że bardzo uparcie trzyma się on życia, jest krzepki i zdrowy, dobry do sporządzania rozmaitych leków”.

O ile opis Zdrowia nie został opatrzony ilustracją to dwa pokrewne hasła: Zdrowe albo czyste powietrze oraz Zdrowotność,  już tak. Pierwsza grafika to skomplikowane połączenie postaci niewiasty w złotej szacie z gołębicą, wiatrem Zefirem, wstęgą z napisem SPIRIT LEVIS AURA FAVONI i sylwetką Orła. Gołąb był w czasach zarazy uważany za najzdrowsze pożywienie, kto jadł mięso gołębie nie ulegał morowemu powietrzu. Zefir oznaczał „wiatry dobrotliwe i umiarkowane oczyszczające powietrze”. Z kolei Orzeł był uważany za stworzenie, które potrafiło wyczuć zepsute powietrze i odpowiednio wcześnie uciec z zagrożonego terenu.

Natomiast personifikacja Zdrowotności posiada, pojawiający się już w opisie Zdrowia atrybut, Węża. Bardziej jednak zastanawiający jest trzymany przez kobietę w drugiej ręce Kogut. Jak wyjaśnia Ripa: „Kogut poświęcony jest Eskulapowi, wynalazcy medycyny, przez wzgląd na czujność, jaką zawsze musi okazywać dobry Lekarz”. 

Przeszukując kolejne strony Ikonologii, natrafić można jeszcze na uosobioną Medycynę. I ona rozpoznawalna jest dzięki dwóm atrybutom - Wężowi i Kogutowi. Lecz w tym przypadku autor uzupełnia obraz o kilka dodatkowych detali. Niewiasta symbolizująca zacną naukę jest ukazana jako kobieta w podeszłym wieku, gdyż: „Starożytni uważali, że wstyd to byłby człowiekowi, co nie przekroczył jeszcze czterdziestki, wzywać lekarza. Albowiem mniemali oni, że bacząc na swoją kompleksję, unikając jednych rzeczy, idąc zaś za innymi, może on leczyć się sam. Stąd stary Medyk swą sztuką i doświadczeniem gwarantuje zdrowie obecne i przywraca utracone”. A wieniec zdobiący skroń Medycyny, jest wykonany z wawrzynu, który pomagał w rozmaitych schorzeniach. 

Abstrahując od przewodniej myśli, zaczerpniętej od poety Kochanowskiego, pośród mnóstwa personifikacji, znajduje się tam też niezwykle enigmatyczne wyobrażenie Gorączki opatrzone grafiką oraz opis Dżumy/Zarazy.

Gorączka w postaci młodej kobiet w talii obwiązana jest ognistą wstęgą (gorączka z greckiego pochodzi od słowa pyr tj. ogień). Nie widać tego na grafice lecz autor zaznacza, że jej strój jest w czterech symbolicznych barwach (żółtej, białej, czerwonej i czarnej) oznaczających typy gorączki wywołanej przez cztery humory – np. żółta oznacza humor żółciowy, a czarna to humor melancholiczny. Nad głową Gorączki widoczny jest półksiężyc: „bo tak jak Księżyc w okresie siedmiodniowym przechodzi od nowiu do pierwszej kwadry, tak też napady febry powtarzają się co siedem dni”. Z kolei kajdany i motto MEMBER CUNCTA FATISCUNT przypominają, że gorączka krępuje i niewoli wszystkie części ciało chorego człowiek. Zostaje na koniec wyjaśnić sylwetkę Lwa leżącego u stóp personifikacji – wg Pierio Valriano zwierzę to bezustannie ma gorączkę. 

Z kolei Zaraza w wyobraźni Cesara Ripa to: „Kobieta ubrana w suknię ciemnobrunatną, z twarzą wymizerowaną i budzącą przerażenie, z czołem owiniętym. Ramiona i nogi ma obnażone, suknię zaś – otwartą na bokach, przez rozcięcia zaś widać poplamioną i brudną koszulę, a też piersi, także czymś uwalane i okryte przezroczystym woalem. U jej stóp widzimy Wilka. Dżuma to choroba zaraźliwa wywołana na ogół zepsuciem powietrza. Nie musimy o niej mówić więcej, gdyż ta figura jest zupełnie zrozumiała sama przez się; wypada nam tylko prosić Boga, żebyśmy wiedzę o niej czerpali wyłącznie od Pisarzy, nie inaczej, bądź też od starożytnych autorów. Wilk oznacza zarazę; dlatego jak mówi Filostratos, Palamedes na widok Wilków  kręcących się po górze Idzie kazał złożyć ofiarę Apollinowi w nadziei, że w ten sposób odwróci grożące niebezpieczeństwo zarazy. Wiadomo, że podczas zarazy widać na polach więcej Wilków niż zwykle”.

W następnej kolejności warto poszukać w sztuce rodzimej, odniesień do zdrowia lub jego braku. Sztuka sakralna odnosiła się do zjawisk epidemii czy zarazy na swój sposób, owszem prezentując śmierć i życie wieczne, ale też propagując kult szczególnych wystawienników, co najlepiej chyba widać w ikonografii Świętych Pańskich. 

Za taką charakterystyczną patronkę w czasach zarazy była uznawana św. Rozalia, która żyła w XII wieku. Jej szczególna moc w ratowaniu przed epidemią łączy się z legendą jakoby w momencie przeniesienia szczątków świętej pustelnicy w XVI w. w mieście Palermo miała ustąpić panująca tam choroba. Św. Rozalia w sztuce jest ukazywana jako młodą niewiastę w stroju pokutniczym lub w wytwornej sukni, w grocie z wieńcem róż, krzyżem lub różańcem oraz czaszką. Niestety tego typu wizerunki czy to w kościołach czy w przydrożnych kapliczkach na terenie ziemi limanowskiej pojawiają się niezmiernie rzadko. Lecz można przypuszczać, po dużej liczbie drukowanych modlitewników i książeczek do nabożeństw, że była powszechniejsze w prywatnym kulcie dzięki obrazkom dewocyjnym, o czym świadczy np. wizerunek św. Rozalii zwanej „Contra pestem medicine” czyli „Lekiem przeciw zarazie”, znajdujący się w modlitewniku „Duchowne morowego powietrza lekarstwo S. Rozalia panna osobliwa Chrystusa Jezusa Oblubienica(…)” wydanym w Krakowie w 1705 r. czy miedzioryt pochodząc z ok. 1837 r. autorstwa Teresy Langhamer.  

Bardziej rozpowszechniony kult wykazuje natomiast św. Roch (XIII/XVI w.), który niejednokrotnie wraz ze św. Rozalią był przyzywany w trudnych czasach, o czym świadczyć może książeczka „Nabożeństwo w czasie morowego powietrza szczególniej do świętego Rocha i do świętej Rozalii” (Lwów 1855 r.) lub miedzioryt dewocyjny z przed 1900 r. autorstwa Karola Fertnera.

Św. Roch według podań hagiograficznych posiadał dar uzdrawiania oraz sam dostąpił cudu uleczenia z ciężkiej choroby w czasie podróży do Rzymu. W sztuce jest prezentowany w stroju pielgrzyma lub żebraka. Za jego atrybuty uznawane są: anioł dotykający świętego „Bożą” strzałą, bukłak, trędowaci, klekotka trędowatych, laska i kapelusz pielgrzymi, muszle przypięte do płaszcza, pies z chlebem lub liżący rany świętego oraz rana na obnażonej nodze   Jeden z takich obrazów olejnych na płótnie, datowany na XVIII w., znajduje się m.in. w prezbiterium zabytkowego kościoła p.w. św. Antoniego Pustelnika w Męcinie. Obrazowi temu towarzyszą też wizerunki św. Sebastiana (olej na płótnie, XVIII w.), św. Tekli (olej na płótnie, XVI w.) oraz w ołtarzu bocznym św. Antoniego Pustelnika (olej na płótnie).  Święci Ci, poprzez wieki również byli uznawani za szczególnych orędowników w czasach epidemii.

Natomiast w parafii w Szyku w czasach morowego powietrza szczególnie wzrok i serca wiernych kierowały się do Czternastu Świętych Wspomożycieli, których wizerunki znajdowały się  na awersie tamtejszego poliptyku. Niestety ze wspomnianej nastawy ołtarzowej pochodzącej najprawdopodobniej z XVI w. zachowały się tylko fragmenty. W tym skrzydło z wizerunkiem św. Wawrzyńca, poniżej którego umieszczono siedmiu z czternastu wspomożycieli – od lewej śś. Błażeja, Achacjusza, Pantaleona, Eustachego, Wita, Cyriaka i Jerzego. Wstawiennictwo Czternastu Wspomożycieli (pozostali to śś. Dionizy, Sebastian, Erazm Idzi, Małgorzata, Barbara, Katarzyna i czasem Krzysztof) miało strzec od różnego typu nieszczęść, a szczególnie w czasach zarazy mieli wypraszać ratunek św. Pantaleon oraz św. Erazm. Atrybutem pierwszego są gwoździe – ukazywano go z rękami przybitymi gwoździami do głowy, natomiast wizerunek drugiego niestety nie zachował się na poliptyku z Szyku.

Już dwukrotnie pojawiła się postać św. Sebastiana, który zginął śmiercią męczeńską w III w. Przeglądając inwentarze zabytków na terenie powiatu można jeszcze odnaleźć: obraz olejny z 2 poł. XVIII w. (wg ryciny Gerarda Seghersa) w ołtarzu bocznym w kościele w Dobrej, obraz olejny na płótnie z kościoła św. Andrzeja w Słopnicach pochodzący prawdopodobnie z 2 poł. XVII w., czy nieistniejący już kościół parafialny w Niedźwiedziu pw. Św. Sebastiana. O ile w przypadku wezwania samego kościoła i obrazu w ołtarzu głównym, wybór patrona należy bardziej łączyć z faktem, że parafie fundował Sebastian Lubomirski, to już wizerunek św. Sebastiana, który znajdował się na regencyjno-rokokowym antependium, ze względu na towarzystwo św. Tekli można utożsamiać z czcią do świętych orędowników w czasach epidemii. Kult tego świętego jako „kotwicy” w czasie zarazy, na terenie powiatu  limanowskiego, prawdopodobnie rozwijał się od początku XVIII w. za sprawą kontaktów z terenami krakowskim, gdzie w roku 1706 odbyły się uroczystości ku czci św. Sebastiana z prośba o ratunek w czasach zarazy. 

Na koniec należy dodać, że terenie dawnej parafii limanowskiej można zidentyfikować najprawdopodobniej 4 kapliczki wystawione z racji zaistniałej zarazy jako wotum dziękczynne lub oznaczające cmentarz epidemiczny. W większości są to krzyże, które wraz z upływającym czasem były zastępowane coraz to nowszymi, by pamięć o szczególnych wydarzeniach nie zaginęła. Jednakże warto zwrócić uwagę na adnotację w schematyzmie diecezji tarnowskiej z 1983 r., że kapliczka wystawiona na terenie parafii limanowskiej w 1916 roku na parceli niejakiego Włodarczyka, zastąpiła inną pochodzącą z ok. 1850 roku, w której miał być obraz ukazujący Sąd Ostateczny, co jest niezwykle znaczące w kontekście tego, że była fundowana w czasach panującej na ziemi limanowskiej epidemii.   

Autorzy: Anna Kulpa - historyk sztuki
Arkadiusz Urbaniec - historyk
Muzeum Regionalne Ziemi Limanowskiej

Komentarze (5)

nieufny
2020-03-17 20:14:52
0 0
Panie TOP, była jeszcze hiszpanka, zbierająca śmiertelne żniwo w 1917, 1918 r. również na terenie Limanowszczyzny.
Odpowiedz
scigany01
2020-03-18 06:56:10
0 0
Wielkie brawa dla historyków.
Odpowiedz
limanowianin
2020-03-18 08:25:48
0 0
Był też tyfus w latach dwudziestych.
Odpowiedz
konto usunięte
2020-03-18 10:24:39
0 0
To jest skandal. ! Jak można obwiniać Boga za zarazy i dać taki tytuł:
" Strzały Bożej zarazy "

Bóg nie ma nic wspólnego z zarazami, no na pewno nie ten prawdziwy do , którego się modlimy:
" Ojcze Nasz któryś jest w niebie"

Prawdziwego Boga obwiniają za zarazy ci udający chrześcijaństwo , to jest od czasów przejęcia KK przez Watykan.
Tutaj wiec ej w tym temacie, to jest jak obwinia się za ten wirtualny wirus Boga niebocentrycznego:
https://www.youtube.com/watch?v=p2obq6zLyoQ&ab_channel=KR%C3%93LEWSKATV

Hybrydy nie próżnują.

Odpowiedz
pacho
2020-03-18 11:25:48
0 0
wniosek taki, że gdyby nie postęp nauki, pewnie wielu z nas by tego tekstu nie mogło przeczytać.....
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Strzały Bożej zarazy - epidemie w dawnej Limanowej"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]