0°   dziś 4°   jutro
Sobota, 23 listopada Adela, Klemens, Klementyna, Felicyta

Chcesz mieć dziecko - to zapłać

Opublikowano 01.08.2011 14:47:52 Zaktualizowano 05.09.2018 08:22:12

Rozmowa z Henrykiem Leśniarą, dyrektorem Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego w Nowym Sączu

Zgodnie z przyjętą niedawno ustawą o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej 1 stycznia 2012 publiczne ośrodki adopcyjno-opiekuńcze ulegają likwidacji. Do 31 grudnia br. marszałek województwa musi utworzyć natomiast ośrodki adopcyjne. Czyli z nazwy i zadań usuwa się formę „opiekuńczą”. Co to oznacza dla instytucji, którą Pan obecnie kieruje?
- W zamyśle ustawodawców nastąpi rozdzielenie adopcji od działań związanych z rodzicielstwem zastępczym. Czyli osobną instytucję będą tworzyć ośrodki adopcyjne, osobną centra rodzicielstwa zastępczego.

Nie ma jednak zagrożenia, że w Nowym Sączu nie będzie ośrodka adopcyjnego?
- To zależy teraz od marszałka, bo ośrodki będą pod jego kuratelą, a nie gmin czy powiatów. Nie sądzę jednak, by nie skorzystał z naszego doświadczenia. Ośrodek w Nowym Sączu wprowadził wiele pionierskich rozwiązań jeśli chodzi o adopcję i rodzicielstwo zastępcze.
Powiedzmy szczerze, jest chyba najlepiej prosperującym w Polsce. Jest więc Pan osobą kompetentną, by wypowiedzieć się, czy rozłączenie funkcji adopcyjnej ośrodka od opiekuńczej nad rodzinami zastępczymi to działania prorodzinne? Ośrodek w Nowym Sączu włączył się do ogólnopolskich protestów przed przyjęciem ustawy?
- Pisaliśmy petycje, nasze uwagi do ministrów, posłów, senatorów, wskazywaliśmy na błędy tej ustawy, ale nasz głos był niesłyszalny. Muszę powiedzieć, że 95 proc. dyrektorów  ośrodków wypowiedziało się negatywnie na jej temat. Tylko nieliczni uważają, że oddzielenie funkcji adopcyjnej od rodzicielstwa zastępczego to słuszny krok. Tymczasem, jeżeli coś jest w jednych rękach, łatwiej tym zarządzać. Mamy płynny przepływ informacji, system, który budowaliśmy przez lata. Ośrodek w Nowym Sączu jako pierwszy wprowadził funkcję pogotowia rodzinnego, dzięki czemu porzucone dzieci nie trafiały do domów dziecka, szpitali, ale do rodzin zastępczych. Stąd kierowaliśmy je do rodziny adopcyjnej. Mamy także przypadki małżeństw, które przychodzą do nas i mówią, że chcą adoptować starsze dziecko. Po diagnozie widzimy, że lepiej będzie jeśli przejmą na razie obowiązki rodziców zastępczych, by między nimi a dzieckiem zrodziły się prawdziwe więzi rodzinne. Wówczas adopcja to tylko formalność. Chcemy mieć pewność, że i dziecku, i małżeństwu jest ze sobą dobrze. Stworzenie dwóch odrębnych instytucji może spowodować, że przepływ tych informacji będzie słabszy, potrzeba będzie kolejnych lat, by działał tak sprawnie. W 2000 r. w myśl ówczesnej ustawy ośrodki przeszły z rąk wojewody pod opiekę powiatów. Było to jednak przeprowadzone bezboleśnie dla klientów. Teraz robi się rewolucję, zamykając ośrodki. Pojawia się więc pytanie, co z płynnością spraw, jakie prowadzimy. Mamy powiedzieć naszym klientom do widzenia, teraz już nie możemy służyć wam pomocą? A przecież wiele rodzin adopcyjnych przychodzi do nas po latach, prosząc o poradę, wsparcie.
- Pracownicy sądeckiego ośrodka mogą stracić pracę?
- Ustawa mówi, że jeżeli ośrodek zamknął 2010 r. liczbą co najmniej 10 adopcji, zatrudnione w nim osoby 1 stycznia 2012 r. stają się pracownikami marszałka. Ale i ten zapis nie jest czytelny i każdy interpretuje go inaczej. W naszym ośrodku w 2010 r. przeprowadziliśmy 22 adopcje.
- Dostrzega Pan jakieś plusy tej ustawy?
- Wyższe świadczenia dla rodzin zastępczych. Z drugiej strony jednak wprowadza się funkcję koordynatora rodziny, asystenta rodziny, koordynatora, pracownika socjalnego. Rodzice sami wypowiadali się, że rodzina zastępcza przestanie pełnić swoją funkcję, a stanie się instytucją odwiedzaną przez te wszystkie osoby. „Będziemy tylko otwierać i zamykać im drzwi, a gdzie czas na opiekę nad dziećmi, czym chcemy się zajmować?” – pytają pełni obaw.
- Tworzy się kolejną siatkę urzędników. Są aż tak potrzebni?
- Asystent rodziny wcale nie musi mieć doświadczenia w pracy z rodzinami zastępczymi, nie musi mieć także wykształcenia psychologicznego. Tymczasem jego funkcja niczym nie będzie różniła się od tej, jaką sprawuje pracownik socjalny. To tylko mnożenie sztucznych stanowisk.
- Zwolennicy ustawy podkreślają, że obecne ośrodki ograniczają swoje działania tylko do powiatu, na terenie którego funkcjonują, a te które posiadają rozbudowaną sieć placówek, nie chcą powierzać dzieci do rodzin z innych powiatów.
- Ośrodek w Nowym Sączu nie ogranicza się tylko do działań w obrębie powiatu nowosądeckiego, mamy podpisane porozumienia z powiatem gorlickim, tatrzańskim, wiele ludzi zgłasza się do nas z powiatu limanowskiego czy nowotarskiego, ale z nimi umów nie udało się zawrzeć.
Teraz łatwiej będzie adoptować dziecko?
- Mam wątpliwości, czy jakość usług zostanie zachowana, ponieważ rząd tworzy ustawę, ale przeznacza na jej realizację śmieszne pieniądze. Poza tym dotychczas małżeństwa ubiegające się o adopcje w ośrodkach publicznych nie płaciły za szkolenia. Teraz będą musiały za nie płacić.
- Ile?
- Ok. 2,5-3 tys. zł. Zaczyna się podchodzić do adopcji w sposób komercyjny. Nie patrzymy na człowieka, ale czy ma pieniądze. A tę kwotę przyszły rodzic mógłby przeznaczyć na dziecko. Ustawodawca widać zmierza więc ku prywatyzacji. Chcesz dziecko – to zapłać. I to dla mnie najbardziej przykre.
Fot. (KG)

www.dts24.pl

Zobacz również:

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Chcesz mieć dziecko - to zapłać"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]