1°   dziś 1°   jutro
Sobota, 23 listopada Adela, Klemens, Klementyna, Felicyta

Druga młodość Sądeckiego Ogrodnika

Opublikowano 25.10.2011 06:32:12 Zaktualizowano 05.09.2018 08:21:06

W ciągu roku wyhodował pomidory, których łodygi sięgnęły dwóch metrów wysokości, fasolkę szparagową, ogórki, koper, pietruszkę zimową i sałatę. Wszystko na jednym skrawku ziemi w przydomowym ogródku przy ulicy Sucharskiego w Nowym Sączu.

Rośliny Stanisława Wojnarowskiego zostały komisyjnie uznane przez doktor Marię Buczek z Sadowniczego Zakładu Doświadczalnego Instytutu Ogrodnictwa w Brzeznej.

Stanisław Wojnarowski ma – jak podkreśla – dopiero 90 lat. Mimo wieku i choroby Parkinsona w dalszym ciągu rozwija swoją życiową pasję, jaką jest ogrodnictwo. Wyciąga teczkę dokumentów, które potwierdzają jego osiągnięcia i uznania specjalistów w tej dziedzinie. Lubi się nimi dzielić z dziennikarzami.

Tylko rodzina nie bardzo chce, żebym się tak na te moje lata wygłupiał – mówi.

Nazywany jest „Sądeckim Ogrodnikiem”. Jemu Sądecczyzna, a także inne miejscowości w Polsce i poza granicami kraju zawdzięczają ozdobne rzeźby kwiatowe – kosze, wazony – ponad 30 wzorów. Zaprojektował i wykonał m.in. słynny zegar w Ciechocinku.

- Śmiem twierdzić, że to ja byłem pierwszym pomysłodawcą tego typu ozdób, nikt przede mną tego nie robił. Sam wykonywałem z drutów instalacje i wybierałem rośliny do nasadzeń. Kiedy byłem miejskim ogrodnikiem Nowy Sącz uzyskał tytuł „Miasta kwiatów i zieleni”. Później pojechałem do Starego Sącza i tam otworzyłem Wojewódzką Szkółkę Krzewów Ozdobnych, obsadziłem rynek i ulice drzewami kwitnącymi - wspomina Stanisław Wojnarowski.

Dyplom ogrodniczy uzyskał zaraz po drugiej wojnie światowej w Warszawie, ale fachu nauczył się na przymusowych robotach w Niemczech. Trafił w okolice Postembergu, koło Monachium.

- Niemieccy gospodarze wybierali sobie robotników jak na targowisku. Dostałem się do ogrodnika, który prowadził szkółkę drzew i róż. Od rana do późnej nocy musiałem ciężko harować – opowiada pan Stanisław.

Rano rowerem rozwoził kwiaty do trzech miast. Dziennie przemierzał 80 km. Po powrocie na klęczkach szczepił i oczkował róże oraz drzewka owocowe. Mimo krzywd, jakie zaznał podczas II wojny światowej, po latach wrócił do miejsca ciężkich robót i najął się do pracy u syna swojego niegdyś przymusowego gospodarza.

- Nie żywiłem do nikogo urazy. W wojnę pracowałam przymusowo, a w latach 80. jak u kolegi. To byli dobrzy ludzie – mówi pan Stanisław.

Z ogrodów w pobliżu Monachium najprawdopodobniej pochodzą krzewy, które zdobią tarasy domu sądeckiego przedsiębiorcy Józefa Korala.

- To są rośliny, które ja wyhodowałem – chwali się Sądecki Ogrodnik.

Zobacz również:

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Druga młodość Sądeckiego Ogrodnika"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]