21°   dziś 20°   jutro
Piątek, 17 maja Brunon, Paschalis, Weronika, Wiktor, Stanisław, Sławomir, Wera

Twórca Onet.pl: 'Nikt nie palił się do tego projektu'

Opublikowano 25.08.2011 21:22:51 Zaktualizowano 05.09.2018 08:21:49 top

Rozmowa z Leszkiem Kotulą, współtwórcą portalu Onet.pl.

Dlaczego właśnie w Nowym Sączu narodził się pomysł na stworzenie portalu internetowego, który niedługo potem stał się jednym z najpopularniejszych w Polsce? Podjęliście się ambitnego przedsięwzięcia internetowego w czasach, kiedy Internet w naszym kraju był luksusem dostępnym dla nielicznych.

Pamiętam ten dzień dokładnie. To było 8 maja 1996 r. Prezes Optimusa Roman Kluska zaprosił mnie do gabinetu i zapytał, czy chciałbym zostać dyrektorem zespołu, który będzie w naszym krakowskim oddziale tworzył Internet.

Ale dlaczego Internet?

Prezes Kluska spotkał się wcześniej z Billem Gatesem, który przekonał go, że Internet to przyszłość i koniecznie trzeba się nim zainteresować.

W 1996 r. sieć internetowa w Polsce była bardziej niż skromna.

Powiem szczerze: w tym czasie byłem w Optimusie dyrektorem ds. dystrybucji i nawet wśród kadry zarządzającej firmy komputerowej o Internecie mało kto wiedział. Na pewno nikt u nas jeszcze nie korzystał w tym czasie z sieci. Przyznam się, że do momentu kiedy zostałem przez prezesa oddelegowany do tworzenia oddziału internetowego, nie miałem o tym niemal żadnej wiedzy.

Ale przyjął Pan propozycję, choć wtedy była ryzykowna, jak skok do basenu, o którym nawet nie wiemy, czy jest w nim woda.

Lubię wyzwania. No i był jeszcze jeden czynnik, bardzo prozaiczny – wiązało się to z awansem zawodowym i wyższą pensją.  Odpowiedziałem prezesowi, że się zastanowię, a on że mam na to… dziesięć minut. Czasu wystarczyło ledwie na telefon konsultacyjny do żony, bo praca wiązała się z dojazdami do Krakowa. Pomyślałem – jeśli ja tego nie zrobię, to zrobi ktoś inny.

Nie czuł się Pan jak wielki odkrywca wyrąbujący dla innych maczetą drogę przez dżunglę?

Byłbym nieszczery gdybym powiedział, że czułem, iż to historyczny moment. Myślałem bardziej pragmatycznie – fajnie jest przecież dostać wyższą pensję. Dziś nikt by nie uwierzył, że początki Onetu to maleńki pokoik wynajęty na ulicy Wrocławskiej w Krakowie. To coś, co dopiero mieliśmy stworzyć jeszcze się nie nazywało Onet. Ryszard Ganczarski, sprowadzony wcześniej przez prezesa Kluskę z Telekomunikacji rozłożył przede mną wielką płachtę papieru i zaczęliśmy na niej szkicować, to co chcemy zrobić. No i zaczęliśmy tworzyć największy polski portal – choć takie określenie wówczas jeszcze nie padało – mając do dyspozycji… 64 kilobitowe łącze. Czy to ktoś może sobie dzisiaj wyobrazić?

Chyba Roman Kluska jakoś to sobie wyobrażał.

Prezes generalnie miał już wówczas wizję wybiegającą o kilka lat do przodu. Wymyślił np. byśmy stali się dostarczycielem Internetu dla klientów. Zlecił nam podpisanie umowy z TPSA, według której Optimus postawi serwery dostępowe, a TPSA da infrastrukturę. Nic z tego wówczas nie wyszło. Jednak największym problemem w Polsce był wówczas brak dostępu do Internetu i ciężko było kogoś przekonać, żeby założył sobie strony www albo pocztę e-mailową, w sytuacji, kiedy on o Internecie czytał tylko w gazetach.

Nie zniechęcało to Pana?

Raczej wciągało, bo kilku dużym firmom udało się zbudować profesjonalne strony internetowe, choć z biznesowego punktu widzenia, nie były to jakieś rewelacyjne wyniki.

A kiedy pojawił się pomysł zbudowania tego, co dzisiaj nazywamy portalem internetowym?

Wtedy, gdy upadła idea świadczenia dostępu do Internetu. Skoro TPSA stała się monopolistą w dostarczaniu Internetu, to my zajmijmy się tworzeniem  treści, katalogowaniem zasobów Internetu , świadczeniem usług typu poczta, serwisów www, hostingu , sprzedaży przez Internet itd. Pojawił się wówczas nawet wątek kupna Wirtualnej Polski, portalu nieco starszego niż Onet. To był wtedy łakomy kąsek, wszak oni mieli już 40 tysiące wejść miesięcznie! Wiem, że to dzisiaj śmieszne, ale takie były wtedy realia.

Ostatecznie zapadła jednak decyzja, by rozwijać własny produkt.

Tak, on się wówczas jeszcze nazywał Optimus Net. Mogliśmy kupić Wirtualną Polskę, ale problemem nie były pieniądze, a ludzie. Skąd wziąć ludzi pracujących przy dwóch równoległych przedsięwzięciach, skoro brakowało specjalistów do pracy przy jednym? W tamtym czasie nawet ogłoszenia w prasie nie dawały efektów. Któregoś dnia – a pracowało w oddziale w dwóch pokojach już kilkanaście osób – przyjechał prezes Kluska i powiedział słowa, które pamiętam do dziś. Prezes przekonywał nas w jak wielkim przedsięwzięciu uczestniczymy i że niebawem Onet znajdzie się na giełdzie. Potraktowałem wtedy te słowa z dużą rezerwą, ale okazało się, że z terminem wejścia na giełdę prezes pomylił ledwie o kilka miesięcy.

Ale przecież ciągle nie było na świecie Onetu.

Ano nie było. Któregoś dnia nasz informatyk Zbigniew „Zyziu” Zych napisał do mnie maila, że Optimus Net to niedobra nazwa, za długa dla internautów, że coś z tym trzeba zrobić i on proponuje Onet. Dziś to wydaje się proste, ale chyba przez tydzień debatowaliśmy nad zmianą brandu, bo to mogło się skończyć sukcesem, ale równie dobrze porażką.

Chyba nie dopuszczał Pan myśli o możliwości porażki mając za sobą taką postać jak Roman Kluska?

Nie dopuszczałem, ale nie wiem dlaczego pan myśli, że Roman Kluska ręcznie sterował całym Optimusem i cały czas stał nam za plecami? Prezes od momentu kiedy nam zlecił zadanie, przestał w nie ingerować. To nie było tak, że się wtrącał, wisiał na telefonie. Rozumiem, że projekt był trudny również dla prezesa, bo w początkowym okresie nie udawało się sprzedać nic choćby za złotówkę. Roman Kluska wykazał się – jak zawsze zresztą -  wyczuciem biznesowym i cierpliwością, bo Onet bodaj po dziesięciu latach wykazał się zyskiem operacyjnym.

Niedawno Onet świętował 15-lecie. Cieszył się Pan z jubileuszu swojej byłej firmy?

Hm, nie byłem zaproszony na jubileusz i było mi z tego powodu trochę przykro. Ale tylko trochę, bo dzisiejszy Onet to produkt całkowicie mi obcy.

Ma Pan ustawiony Onet jako stronę startową w swoim komputerze?

Niech Pan nie żartuje! A czego miałbym tam szukać, jakich treści? Ile razy tam kliknę to na czołówce są: najpiękniejsze pośladki, najseksowniejsze piersi, jak flirtować doskonale, miłość na lato itp. Chyba nie jestem idealnym adresatem tych treści.

Zastanawiał się Pan czasami dlaczego Wam się udało?

Zastanawiałem się nad tym wiele razy. Zaczynaliśmy to przedsięwzięcie od zera i autentycznie chcieliśmy coś zrobić, była w nas prawdziwa pasja. I druga rzecz – myśmy działali bardzo uczciwie. To była zresztą żelazna zasada współpracy z prezesem Kluską. Można nam było wytykać jakieś błędy, ale nie można nam było zarzucić nieuczciwości. To była wielka odpowiedzialność .

Żałuje Pan czegoś z tamtych czasów?

Chyba nie, bo trudno dziś żałować niezrealizowanych projektów. W grudniu 1996 r. miałem pomysł, by robić w Internecie aukcje – to będzie wielki przebój, pomyślałem. No, ale co my z tych aukcji będziemy mieli – zastanawialiśmy się głośno i pomysłu nie zrealizowaliśmy. Kto by wtedy wchodził na te aukcje – dwie osoby? Proszę spojrzeć ile portali aukcyjnych dzisiaj świetnie funkcjonuje. Długo by o tym opowiadać.
Zobacz również:

Komentarze (2)

znany
2011-08-25 21:51:24
0 0
'... Ale tylko trochę, bo dzisiejszy Onet jest mi całkowicie obcy...' Nic dodać nic ująć!!! No bo kto by tam wchodził i po co???
Odpowiedz
molay
2011-08-25 22:33:48
0 0
Sport, podobnie jak i wybiorczej jest calkiem niezly
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Twórca Onet.pl: 'Nikt nie palił się do tego projektu'"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]