Limanovia - moja pierwsza miłość
Rozmowa z limanowianinem Antonim Bugajskim, dziennikarzem sportowym, ekspertem piłkarskim „Przeglądu Sportowego” i stacji telewizyjnej Canal+.
- Dlaczego na moją prośbę o wywiad zareagowałeś stwierdzeniem, że czujesz się zażenowany?
- Bo przez całe zawodowe życie, to ja proszę kogoś o wywiad, ale pierwszy raz mnie ktoś o to prosi.
- No to powiedz mi jak się zostaje najważniejszym w Polsce piłkarskim ekspertem i komentatorem futbolu?
- Nie wiem jak się kimś takim zostaje, bo ja – bez fałszywej skromności – nie czuję się w tej branży ani pierwszym, ani najlepszym. Jestem jednym z wielu, choć pewnie miałem w życiu trochę szczęścia, że kiedyś trafiłem do krakowskiego „Tempa”, a potem siłą rzeczy do „Przeglądu Sportowego”. Potem już potoczyło się samo – widocznie trzeba się znaleźć w odpowiednim momencie w odpowiednim miejscu i jeszcze trafić na odpowiednich ludzi. Oczywiście do tego wszystkiego trzeba dołożyć mnóstwo pracy.
- Chyba lubisz swoją pracę, choć pochłania Ci siedem dni w tygodniu. Wyjazdy na mecze, pisanie do „Przeglądu Sportowego” i komentowanie ligowych wydarzeń w Canale+ skutecznie wypełnia Ci czas. Wystarcza Ci go na wszystko?
- No właśnie nie wystarcza. Szczególnie brakowało mi go kiedy przez cztery lata byłem szefem działu piłkarskiego „Przeglądu”, bo ta funkcja wymaga pełnego poświęcenia i życia w Warszawie, a ja nie umiałem się na to zdecydować. Teraz jestem zastępcą szefa działu i dzielę swoje życie pomiędzy Warszawę i Wrocław. Dwa dni jestem w stolicy, pozostałe dni na Dolnym Śląsku, bo tu mam rodzinę, tu zapuściłem korzenie i nie potrafiłem podjąć decyzji o przeprowadzce do Warszawy. Rodzinne to było nie do przyjęcia. Taka niechęć do zmian chyba przychodzi z wiekiem, a najmłodszy już nie jestem.
- Teraz trochę kokietujesz, ale chyba faktycznie z wiekiem zmieniasz pozycję oglądania futbolu. Kiedyś go tylko relacjonowałeś, teraz głównie komentujesz – tak w „Przeglądzie” jak i w Canal+.
- Sam nie wiem kiedy to się stało. Na pewno nie wydarzyło się z dnia na dzień. Ta zmiana ról wynika trochę z nabytego doświadczenia, a trochę przychodzi właśnie z wiekiem. Teraz mi uświadomiłeś, jak wiele się w moim życiu zawodowym zmieniło. Lata pracy reportera sportowego, głównie piłkarskiego sprawiły, że człowiek ma w sobie potrzebę dzielenia się z odbiorcami tym co ogląda na boisku, na nieco innej płaszczyźnie, na poziomie komentarza i analizy.
- W studio Canal+ chyba czujesz się dobrze i na swoim miejscu?
- Canal+ to dla mnie taka wisienka na torcie. Tej publicystyki telewizyjnej uczyłem się w N Sporcie, gdzie w każdą niedzielę nagrywaliśmy godzinny program pt. „Nasza piłka”. Bardzo mi luźna formuła tego programu odpowiadała, bo w nim nabrałem pewności siebie. Tam również poczułem jaka jest różnica pomiędzy dziennikarstwem prasowym a telewizyjnym, gdzie trzeba na żywo reagować na pewne wydarzenia. Zawsze towarzyszy temu pewna trema, ale polubiłem to zajęcie. W wydaniu Canal+ to już sama przyjemność pracować z takimi fachowcami jak Andrzej Twarowski i Tomek Smokowski.
- To ja Ci chcę trochę popsuć humor - znasz takie powiedzenie, że w Polsce na polityce, medycynie i piłce nożnej znają się wszyscy?
- Znam. Nie wiem jak jest z medycyną, ale w odniesieniu do piłki mnie się to akurat podoba. Przecież dziennikarz piszący i mówiący o futbolu nie głosi prawdy objawionej. Po prostu pojawia się temat i ja mówię swoje zdanie, tyle. Im więcej emocji moja opinia wywołuje – a wywołuje, bo dostaję maile i odbieram telefony – tym dla dziennikarza lepiej, większa satysfakcja. Przecież sam wiesz, że dla dziennikarza najgorzej jest, kiedy po tym co napisał albo powiedział, zapada głucha cisza. Ja nie mam z tym problemu. Niech się wszyscy znają na piłce nożnej!
- I nie przeszkadza Ci, że jeśli jest 20 tysięcy ludzi na stadionie, to tyle jest też opinii na temat tego co zobaczyli?
- Nie, choć rolą dziennikarza jest też uporządkować te opinie. Nie mam z tym problemu, że ktoś ma inne zdanie niż ja na temat tego co zobaczył na boisku. Na szczęście żyjemy w takim świecie, gdzie każdy ma prawo do swoich opinii. Zwróć uwagę, że piłka nożna jest na tyle prostą grą, że każdy może się na niej znać. To chyba najprostsza z możliwych gier, w kilku zdaniach można opisać reguły, które nią rządzą. Dlatego nawet przysłowiowej teściowej wydaje się, iż wie, kto grał dobrze, a kto źle. Tam wszystko polega na tym, by 22 facetów trafiło piłką do bramki – stąd się biorą te szerokie kompetencje kibiców w komentowaniu piłki. Spierajmy się w swoich ocenach, byle w ramach przyzwoitości.
- A wolno dziennikarzowi sportowemu być kibicem? Co się dzieje kiedy musisz coś powiedzieć o drużynie, do której mocniej bije twoje serce? Na służbie nie możesz okazywać słabości?
- Czasami byłem w to trochę wrabiany. Zdarzało mi się w Canale+ komentować mecze, gdzie siedzący obok kolega stawiał mnie w trudnej sytuacji. Pamiętam jak kiedyś grał Śląsk Wrocław - ja występowałem w roli eksperta, tego drugiego komentatora – a prowadzący już na początku mówi na żywo „to teraz na pewno mocniej bije ci serce, bo to ważny mecz dla Śląska”. To najgorsze co mógł zrobić, tak zacząć relację z meczu, no bo co teraz ze mnie za ekspert, jeśli kibicuję jednej z drużyn?
- Nie wierzę, że nie masz w polskim futbolu swoich sympatii?
- Mam! Jestem kibicem Limanovii i wcale się tego nie wypieram! Przychodzi mi to o tyle łatwo, że na co dzień w swojej pracy nie zajmuję się Limanovią. To jest autentycznie najważniejszy dla mnie klub. W latach 80. kiedy jeszcze mieszkałem w Limanowej chodziłem na wszystkie mecze. Jeszcze zaczynając pracę w „Tempie” pisałem o Limanovii, dlatego pozostanie dla mnie najważniejsza, to coś jak pierwsza miłość.
- Jak zareagowałeś na informację, że Limanovia wygrała w Pucharze Polski z Lechią Gdańsk? Mały klub z Limanowej był na ustach całego kraju.
- Ogromną radością! Siedziałem w tym czasie w studio TVN Turbo, gdzie komentowałem inny mecz pucharowy: Chrobry Głogów – Lech Poznań i bardzo żałowałem, że nie mogę być w Limanowej. Ale byłem na wygranym meczu Limanovii z Rakowem Częstochowa, dowodzonym przez mojego kolegę z Canal+ Jurka Brzęczka. Miałem ogromną frajdę z wygranej. Teraz marzy mi się, żeby Limanovia zagrała z Wisłą Kraków i ten mecz był pokazany w TVN Turbo. Chciałbym go komentować.
- Zaskakuje Cię, że w futbolu Kopciuszek może wygrać z potentatem?
- Powiem inaczej. Przy okazji tego niezwykłego sukcesu nawiedziła mnie pewna refleksja. Przyjeżdża do Limanowej z Lechią Tomasz Kafarski, jeden z najzdolniejszych młodych polskich trenerów i taktycznie ogrywa go trener Marian Tajduś, 60-letni już szkoleniowiec, któremu nikt nigdy nie dał w piłce poważnej szansy, tak jak choćby młodemu Kafarskiemu. To ważna uwaga na temat tzw. polskiej myśli szkoleniowej. Nie dostrzegamy wielu piłkarskich talentów z piłkarskich peryferii, ale chyba to samo dzieje się z trenerami. W każdym razie teraz jestem w stanie sobie wyobrazić, że Tajduś prowadzi Lechię w ekstraklasie, a Kafarski Limanovię w trzeciej lidze. Może tak właśnie powinno być?
- Ciągle mnóstwo jest narzekania na poziom polskiej piłki klubowej i reprezentacyjnej. Podzielasz te krytyczne opinie, są uzasadnione?
- Trochę przesadzone. Moim zdaniem poziom polskiej piłki jest coraz wyższy, a narzekanie – trochę jak w polityce – w futbolu jest tematem dyżurnym. To może nawet swego rodzaju moda narzekać, że nie mamy bazy, utalentowanej młodzieży, fachowych trenerów, że jesteśmy piłkarskim zaściankiem w Europie. Nie zgadzam się z tym i że tak nie jest pokazują m.in. tegoroczne mecze naszych drużyn w pucharach. Przecież po raz pierwszy dwie polskie drużyny jednocześnie grają w fazie grupowej Ligi Europejskiej.
- Ale jedna z nich powinna grać w Lidze Mistrzów.
- No tak, ale o tym, że Wiśle zabrakło do awansu 180 sekund, to raczej sprawa przypadku, a nie powód do tego by twierdzić, że Robert Maskant jest złym trenerem. Jestem przekonany, że za rok polski klub będzie w Lidze Mistrzów. Trzeba pamiętać jak wiele złego zrobiła w naszym futbolu afera korupcyjna. Polska piłka podnosi się z tamtych bardzo złych praktyk, które ją przez lata niszczyły.
- Nie obawiasz się wyniku reprezentacji na przyszłorocznych Mistrzostwach Europy?
- Jeśli się czegoś obawiam, to raczej kibiców. Z nimi może być różnie i to nawet nie na stadionach, ale np. w przygotowywanych fanzonach. Mogłem się temu przyjrzeć całkiem niedawno poza stadionem w Gdańsku przy okazji meczu Polska – Niemcy. W tej dziedzinie widać lata zaniedbań. Muszę się też przyznać, że podczas tegorocznego finału Pucharu Polski w Bydgoszczy po raz pierwszy autentycznie bałem się o swoje bezpieczeństwo. Tym jestem zaniepokojony. Jeśli zaś chodzi o poziom sportowy, to wierzę, że nie będzie źle. Ważne jest na kogo trafimy, ale stać na wyjście z grupy. Decydujące może się okazać szczęście trenera Smudy, które zawsze pomagało mu w decydujących momentach. Nie chcę mówić, że zdobędziemy medal, ale będziemy mieć z tych mistrzostw wiele satysfakcji.
Na zdjęciu Antoni Bugajski (po lewej)i i Bogdan Wenta
Fot. „Przegląd Sportowy”
Może Cię zaciekawić
Rozmowa z nową kurator oświaty w Małopolsce
Kurator jest też w trakcie powołania mediatora dla placówek oświatowych, który będzie rozwiązywać konflikty. Odwołała poprzedniego rzecznika...
Czytaj więcejRaport: sztuczna inteligencja może przynieść polskiej gospodarce 90 mld dol. rocznie
Z opracowania "Wired for AI" wynika, że sztuczna inteligencja może być wykorzystana w wielu zawodach, nie tylko tych, które mają bezpośredni zwi...
Czytaj więcejOrły 2024 - "Zielona granica" Agnieszki Holland najlepszym filmem
26. gala wręczenia Polskich Nagród Filmowych Orły 2024 odbyła się w Teatrze Polskim im. Arnolda Szyfmana w Warszawie. Nagroda za najlepszy film t...
Czytaj więcejSynoptyczna prognoza pogody na kolejny tydzień
Wtorek, 5 marca: Prognozy na noc z poniedziałku na wtorek zapowiadają deszcz. Zachmurzenie utrzyma się przez cały dzień. Temperat...
Czytaj więcejSport
Klaudia Zwolińska z brązowym medalem Mistrzostw Świata!
Pochodząca z Kłodnego (gmina Limanowa) Klaudia Zwolińska zdobyła przed chwilą brązowy w Mistrzostwach Świata w kajakarstwie górskim (K1) ...
Czytaj więcejSławomir Jasica medalistą Mistrzostw Europy
- Mistrzostwa Europy to dla mnie w tym roku najważniejsza impreza sportowa, do której się przygotowywałem, ale oczywiście nie obyło się bez prz...
Czytaj więcejDwa wzmocnienia Limanovii
Z Sandecji Nowy Sącz do limanowskiej drużyny przeszedł Michał Palacz (19 lat, pomocnik lub obrońca). Młodszy brat Kamila Palacza, który jest kl...
Czytaj więcejCudzoziemcy spoza Unii Europejskiej w piłkarskich rozgrywkach lig regionalnych
Dopuszcza się równoczesny udział jednego dodatkowego zawodnika (z kontraktem profesjonalnym) spoza obszaru Unii Europejskiej po regulamin...
Czytaj więcejPozostałe
Luty najcieplejszy od ponad 100 lat. Zimę zastąpi pora chłodna - twierdzą eksperci
Od kilku dni panują wiosenne temperatury, choć to dopiero przełom lutego i marca. Leszczyna zaczęła kwitnąć już w pierwszych dniach lutego, po...
Czytaj więcejOd 1 marca renciści i wcześniejsi emeryci dorobią więcej
Do emerytur i rent można dorabiać, trzeba jednak pamiętać o tym, że istnieją limity przychodów. Ich przekroczenie może spowodować, że ZUS zm...
Czytaj więcejRuszają ćwiczenia Dragon-24 - utrudnienia na drogach
Jest ono testem zdolności Sił Zbrojnych RP do reakcji na potencjalny wielowymiarowy kryzys o charakterze zbrojnym, przyczyniając się w ten sposób...
Czytaj więcejBudowa przydomowych schronów i ukryć nie będzie wymagała pozwolenia na budowę
Chodzi o projekt nowelizacji Prawa budowlanego oraz niektórych innych ustaw, nad którym pracuje resort rozwoju i technologii. Jak wskazano we wpisi...
Czytaj więcej- GIS: seria szczepionki przeciw WZW B wstrzymana prewencyjnie po informacji o śmierci pacjenta
- Ukradła pieniądze nowożeńcom
- Kard. Nycz: godzina lekcji religii w tygodniu powinna być obowiązkowa dla wszystkich uczniów
- Skradziono dwa… domy na kółkach
- Tragiczny wypadek w Łabowej - zderzenie tira i skody
Komentarze (4)