Jestem akurat matką jednego z 8-iu dzieci, których dotyczy ten problem. Jak mam wytłumaczyć mojemu dziecku, które od 3 roku życia chodziło do przedszkola w Łososinie Górnej, które czuje się tutaj bezpiecznie, bo dobrze zna przestrzeń, w której się porusza, że już za parę miesięcy będzie musiało zacząć się uczyć w szkole, do której wejdzie pierwszy raz w życiu, w szkole gdzie każda twarz będzie obca, gdzie nie będzie ani jednej ukochanej przyjaciółki, bo akurat wszystkie mieszkają na terenie miasta i mogły zostać w tej samej szkole. Zrozumcie, że my jesteśmy jedną Wspólnotą, jedną parafią, która akurat na nasze nieszczęście została kiedyś podzielona na dwa samorządy. Ta szkoła była wiele lat temu budowana właśnie dzięki staraniom i pomocy ludzi mieszkających na terenie obecnej gminy i z myślą o całej naszej wspólnocie i parafii. Nie segregujcie nas teraz. Czy to, że akurat mieszkam 100 m za granicą miasta ma mnie wykluczyć z możliwości posłania dzieci do szkoły, w której ja się mogłam swobodnie uczyć, w której mam zaufanie do ludzi tam uczących i pracujących bo ich po prostu znam. Większość z Was zna tylko powierzchownie problem, bo Was to bezpośrednio poprostu nie dotyczy. To ja z pozostałymi walczącymi o prawa naszych dzieci rodzicami oraz ludźmi, którzy nam tak bezinteresownie pomagają chodziliśmy po kilka razy i do wójta i do burmistrza jak do tej pory bezskutecznie. My chcemy, żeby oni wkońcu potrafili usiąść do jednego stołu i postarali się dojść do jakiegoś kompromisu. To jest poprostu niesprawiedliwe, że nasze dzieci ponoszą koszt ich wzajemnych konfliktów i uporu z każdej strony. Gdzie w tym wszystkim jest Dobro naszych dzieci?