mati83
Komentarze do artykułów: 668
Ta kolej nigdy nie powstanie po rzaczasów zaborów Austrackich obudowie kolej już mysleli tylko wojna światowa 1914 r wybuchła i to jest najwiegrzy pech whistorji rzeczpospolitej Polski Austrja do dzisiaj śmieje się
Chyszówki to som chemiczne to na pewno pztrongi spieprzajom
Michał Krupiński, 'bankier od Ziobry', zostanie prezesem Pekao to banku ludzie zabierajcie swoje dochody z banku oni wyczyrzczom wam konta po im brakuje tag bedzie jag w Grecji to są chjeny rzondowe i biercie swoje pieniądze sbanku powstanie zabierom dochody zwarzego konta po już skarbówka odbiera się dowożenia bankó tojest przykra sprawa tak mi powiedział prawnik jag macie dochody i dzie do prawnika oradę po tak bedzie jag w Grecji to jest poważna sprawa dlawaz
To mi się nie podoba ta kolej chodzi do histori? Plany budowy nowej linii umożliwiającej sprawniejszy dojazd do Zakopanego pojawiły się wkrótce po wybudowaniu istniejącej linii do tego miasta, a powodem był jej przebieg, który uniemożliwiał osiąganie odpowiednio dużych prędkości[6], ale wybuch I wojny światowej przerwał realizację projektu[7]. W latach 1930. powstała koncepcja budowy linii przez Myślenice, która miała skrócić czas przejazdu Kraków–Zakopane do 90 minut[6]. Do projektu połączenia Kraków–Tymbark powrócono w 1996 roku. Przygotowanie projektu sfinansował rząd włoski, prace zakończono w 1998 roku. Do realizacji inwestycji nie doszło z braku środków[7]. W 2012 r. zlecono studium wykonalności[8], którego ostatnie etapy opracowywano do grudnia 2016 r. Pod koniec 2016 r. rząd zagwarantował finansowanie dwóch z trzech etapów projektu[1] (prace przygotowawcze i modernizacja linii nr 104) poprzez umieszczenie na liście podstawowej Krajowego Programu Kolejowego. Etap III natomiast umieszczono na liście rezerwowej[5]. W grudniu 2016 r. złożono wniosek o wydanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach (postępowanie wszczęto 30 grudnia 2016 r.). W sierpniu 2017 r. zaplanowano rozpisanie przetargu na dokumentację projektową i wykup gruntów[9]. Pozyskanie decyzji lokalizacyjnej dla projektu zaplanowano w 2018 r., a sam wykup gruntów w 2019 roku[1]. Ogłoszenie przetargu na przeprowadzenie robót budowlanych w ramach II etapu zaplanowano we wrześniu 2019 roku, a same roboty w ramach tego etapu przewidziano w latach 2020–2023. Pomimo braku zapewnienia finansowania dla budowy III etapu, wstępnie zaplanowano jego realizację od 2020 do 2026 roku
Czy się to uda w Porębie Wielkiej inwstycia występowanie wód termalnych geolodzy stwierdzili ponad 41 lat temu ponad wszelką wątpliwość Rze to kiedy powstanie namuj rorum nigdy w Porębie Wielkiej nie powstaną termy arz przykro na to parzycz
Zatakom stawke powini zrobić Owonica inte było korkòw
Oj będzie się działo to bedzie przełom wslectwie na wielką skale i tak czymać o Mrzanie dużo się gada tam soł największe przekrenty co ztermami w Porębie Wielkiej tam terz powini dać grafologów i to zbadać Porębie Wielkiej występowanie wód termalnych geolodzy stwierdzili ponad 41lat temu
To tak jest nie czyste powiecze to piece morzna montować na paliwo
Jednym z zabójców dbających o interesy gangu był Ryszard Ch. Jego ofiarą miał być m.in. 23-letni barman Tomasz M. zaangażowany w handel kradzionym alkoholem. Mężczyzna był winien gangsterom niecałe dwa tysiące złotych. W sierpniu 1999 r. zabrali go w pobliże osady romskiej w Maszkowicach koło Łącka, gdzie zginął od strzałów w głowę i klatkę piersiową. W głowę strzelił mu Ryszard Ch. On miał być też zabójcą Andrzeja K., handlarza alkoholem z Tarnowa. Bandyci wtargnęli do jego mieszkania, poderżnęli mu gardło i dobili strzałem w głowę. Skradli tysiąc złotych i biżuterię o wartości 11 tysięcy. Nie zawsze przyczyną morderstw była chęć wyeliminowania konkurencji lub zdobycia pieniędzy. Jeden z gangsterów gabońskiej grupy zginął z powodu kobiety. Chodzi o Bogusława P., sądeckiego kasiarza rozpruwającego sejfy biznesmenów. Raz nie dopisało mu szczęście i trafił do więzienia. Tego samego, w którym odsiadywał karę Capone. Kasiarza regularnie odwiedzała konkubina Izabela K. Nie mógł się wtedy spodziewać, że te odwiedziny będą początkiem jego końca. Do brata przychodził bowiem przebywający na wolności Ryszard Ch., który zakochał się w Izabeli. Wkrótce z sobą zamieszkali i było oczywiste, że wyjście z więzienia jej byłego partnera nie będzie mogło przekreślić ich szczęścia. Kasiarza zamordowano w maju 1997 r. Wkrótce potem strzałem w tył głowy zlikwidowano jego wspólnika w przestępstwie, wspomnianego już Leszka J. o ksywie Lechman. Gdy o działaniach grupy z Gabonia zrobiło się głośno, porównywano ją do mafii pruszkowskiej i wołomińskiej. Dochodziło do nich w poniedziałki, a więc po niedzielnych mszach, gdy spodziewali się największych wpływów z tacy. Pierwsza w kolejności była starosądecka, do której zamaskowani gangsterzy wtargnęli w nocy z 4 na 5 lutego 2000 r. Następne były plebanie w Zabrzeży, Trzetrzewinie, Muszynie i Przydonicy. Scenariusz był prosty - bandyci wpadali do budynku, wyciągali z łóżek księży, bili ich i krępowali, po czym żądali pieniędzy. Zabierali gotówkę i kosztowności, pożyczali też 'do krótkotrwałego użycia' samochody należące do kapłanów. Różna była wartość zrabowanych łupów. W Starym Sączu w samej gotówce łącznie 35 tysięcy, ale w Przydonicy już tylko niecałe 2,5 tysiąca zł. Gdy gangsterom zaczęło deptać po piętach CBŚ, Ryszard Ch. i Sebastian W. uciekli do USA, posługując się fałszywymi paszportami. Zakotwiczyli w Nowym Jorku i zatrudnili się w polonijnej firmie budowlanej na Brooklynie. Za gangsterami rozesłano międzynarodowe listy gończe, a CBŚ założyło podsłuchy ich znajomym, licząc, że będą próbowali się z nimi kontaktować. Nie pomyliło się, bo Ryszard Ch. zadzwonił w końcu do swojej konkubiny Izabeli K. Niedługo potem obu uciekinierów zatrzymało FBI. Gdy sześciu agentów weszło do mieszkania, w którym przebywali poszukiwani, nie stawiali oporu. Byli zupełnie zaskoczeni. Wrócili do kraju we wrześniu 2001 r. Na Ryszardzie Ch. Wchodzili tam w pomarańczowych kombinezonach dla szczególnie niebezpiecznych przestępców, z rękami i nogami skutymi łańcuchami. W listopadzie 2003 r. pięciu zabójców, w tym bracia Ch., zostało skazanych na kary dożywotniego pozbawienia wolności. W wyroku zawarto klauzulę, w myśl której przywódcy gangu o warunkowe wcześniejsze zwolnienie będą mogli ubiegać się po 40 latach. Dwa lata później usłyszeli wyroki dożywocia za kolejne udowodnione im morderstwa. Dlatego jesienią ubiegłego roku sprawa Ryszarda Ch. Odmiennego zdania był przewodniczący składu sędziowskiego sędzia Bogdan Kijak. Odczytując 18 lutego sentencję wyroku nie miał wątpliwości, że Ryszard Ch. jest winny wszystkich zarzucanych mu czynów i zasługuje na najsurowszy wymiar kary. Sędzia aż trzynaście razy powtarzał słowo 'winny'. Dotyczyło to m.in. zabójstwa barmana Tomasza M. i tarnowskiego handlarza alkoholem Andrzeja K. (za oba zabójstwa skazał Ryszarda Ch. na dożywocie), rozboju na właścicielu kantoru w Krakowie, któremu skradziono 130 tys. zł oraz napadów na plebanie. Za te ostatnie przestępstwa wymierzył sprawcy kary od 7 do 9 lat więzienia. Wyrok jest nieprawomocny, a obrońca Ryszarda Ch. zapowiedział już, że się od niego odwoła. Nie zmieni to znacząco sytuacji oskarżonego, który ma orzeczone wcześniej już prawomocne wyroki dożywotniego więzienia. Jeśli bracia Ch. w ogóle wyjdą na wolność, to wrócą do domu jako starzy ludzie. Świat będzie wyglądał inaczej i prawdopodobnie nie spotkają już większości swoich byłych kompanów, z którymi budowali podszyte grozą przestępcze imperium.
Gang braci Ch. zbudował swoją pozycję na strachu. Wymuszenia haraczy, egzekucje nielojalnych gangsterów, a nawet telefoniczne zlecanie mordów zza więziennego muru sprawiły, że grupa zdominowała organizacje przestępcze na południu Polsk Ryszard Ch. wprowadzany na salę Sądu Okręgowego w Nowym Sączu 18 lutego. Tego dnia skazano go na dożywocie za dwa zabójstwa. Fot. Edyta Zając Prowincjonalna ośmiornica Mimo że od ostatnich zbrodni przypisywanych gangowi minęło osiem lat, a jego przywódcy odsiadują kary dożywotniego pozbawienia wolności, w rodzinnym Gaboniu na Sądecczyźnie pytanie o Władysława i Ryszarda Ch. skutecznie ucina każdą rozmowę. Lepiej nie kusić losu 42-letni dziś Władysław Ch. o pseudonimie Al Capone dochodził do władzy metodą małych kroczków. W połowie lat 90. ten na pozór spokojny ogrodnik z wykształcenia, prowadził z młodszym o trzy lata bratem Ryszardem sklep. Z czasem z dymem pożarów wzniecanych przez bandytów, zniknęły z lokalnego rynku kolejne sklepy gwarantując rodzinnemu interesowi niemal pozycję monopolisty. Rosły dochody braci, bo nie ograniczały się do wpływów ze sprzedaży bułek i mleka. Wspólnie z grupą 10 najbardziej zaufanych kolegów zajął się handlem narkotykami i alkoholem - bez akcyzy. Dobrze szło im także wymuszanie haraczy od właścicieli sklepów i restauracji. Wzięli na celownik salony masażu i agencje towarzyskie, rozszerzając teren działania m.in. na Podhale. Władysław Ch. wynajmował gangsterów z Lubelszczyzny, którzy wpadali do lokalu, zabierając się za demolowanie wnętrza i bicie właściciela. Potem na miejscu zjawiał się Capone z propozycją ochrony. Jeśli ktoś się opierał, czekało go łamanie kości lub obcinanie uszu. Pozwolenie na skok Gdy psychoza strachu zaczęła przynosić zyski, przestępcy poszerzyli zakres swoich działań. Rósł też w siłę ich gang. Pomniejsi złodzieje z byłych województw nowosądeckiego i tarnowskiego musieli prosić Władysława Ch. o coś w rodzaju pozwolenia na pracę. Bywało, że wskazywał punkt, który warto złupić, jeśli dochodził do wniosku, że skok będzie bardziej opłacalny. Pobierał za to pokaźny procent od łupów. Dobra passa skończyła się w 1998 r. w Starym Sączu. Samochód Władysława Ch. otoczyli antyterroryści. Wywlekli gangstera z auta, powalili na asfalt i skuli. Sąd Okręgowy w Nowym Sączu skazał go za wymuszenia na osiem lat więzienia. Capone nie zamierzał jednak zejść z drogi przestępstwa. Kilka miesięcy po wyroku zlecił zza krat zabójstwo gangstera, który ośmielił się działać bez jego zgody. Władysławowi Ch. do celi dostarczył telefon strażnik więzienny. Za tę przysługę miał dostać dwa tysiące złotych. Tyle kosztowała głowa Leszka J. o pseudonimie Lechman, który został zastrzelony przed klatką schodową swojego bloku w dzielnicy Nowego Sącza o nazwie... Piekło. Wystarczyła kula wystrzelona z walthera kalibru 9 mm, by w świat popłynął jasny komunikat - wprawdzie siedzę w więzieniu, ale wciąż kontroluję sytuację. Był 27 maja 1999 r. Niedługo potem Sądecczyzną wstrząsnęły informacje o ciałach wykopywanych w okolicznych lasach. Od października do grudnia 2000 r. znajdowano tam zwłoki ofiar gangu zabitych z broni palnej. Bywało, że miały odcięte kończyny. Trzeba było użyć siekier, gdy ciało nie mieściło się w dole. I tak w 1996 r. za niesubordynację śmiercią zapłacił Piotr G. Gdy stwierdził, że nie chce już napadać i woli uruchomić legalną działalność, koledzy z gangu, pod pretekstem wykonania ostatniego skoku, zabrali go do lasu. Tam zmasakrowali kijem bejsbolowym, skuli kajdankami i nieprzytomnego, ze złamaną podstawą czaszki, wrzucili do Dunajca. Od kul gangsterów zginął Grzegorz C. kierujący kielecko-tarnowskim gangiem, który podjął walkę o strefy wpływów na południu. Z tego samego powodu zastrzelono jego wspólnika, Ryszarda G. Miłość nie znosi konkurencji Jednym z zabójców dbających o interesy gangu był Ryszard Ch. Jego ofiarą miał być m.in. 23-letni barman Tomasz M. zaangażowany w handel kradzionym alkoholem. Mężczyzna był winien gangsterom niecałe dwa tysiące złotych. W sierpniu 1999 r. zabrali go w pobliże osady romskiej w Maszkowicach koło Łącka, gdzie zginął od strzałów w głowę i klatkę piersiową. W głowę strzelił mu Ryszard Ch. On miał być też zabójcą Andrzeja K., handlarza alkoholem z Tarnowa. Bandyci wtargnęli do jego mieszkania, poderżnęli mu gardło i dobili strzałem w głowę. Skradli tysiąc złotych i biżuterię o wartości 11 tysięcy. Nie zawsze przyczyną morderstw była chęć wyeliminowania konkurencji lub zdobycia pieniędzy. Jeden z gangsterów gabońskiej grupy zginął z powodu kobiety. Chodzi o Bogusława P., sądeckiego kasiarza rozpruwającego sejfy biznesmenów. Raz nie dopisało mu szczęście i trafił do więzienia. Tego samego, w którym odsiadywał karę Capone. Kasiarza regularnie odwiedzała konkubina Izabela K. Nie mógł się wtedy spodziewać, że te odwiedziny będą początkiem jego końca. Do brata przychodził bowiem przebywający na wolności Ryszard Ch., który zakochał się w Izabeli. Wkrótce z sobą zamieszkali i było oczywiste, że wyjście z więzienia jej byłego partnera nie będzie mogło przekreślić ich szczęścia. Kasiarza zamordowano w maju 1997 r.
Oj to jest jedna Mafia im się to nie uda po są pogłoski nie samowite rzeczy i nie chce się wypowiadać to im się też nie uda w Porębie Wielkiej Po to jest Gorzowski Park narodowy i natura 2000.
Jag drogo to korztuje wymiana kotłów wdomu ko ło 8000 tysięcy czy 10000 tysięcy kcesię dowiedzieć
To tam się będzie działo i to jest pechowe miejsce to Poręba Wielka Oj będzie się działo dobrze rze jerzdcze na termy do Chochołów czy Szaflar tam niema problemu z tym bajzlem jak Porębie Wielkiej inwestorzy uciekają stamtąd tam jest fatum tak Jasnowidz powiedział teraz domagają się 2,7 mln zł CEBA prokuratura teraz weźmie się zato ispekcja pracy oj będzie się działo
Owonica nigdy nie powstanie po prostu nie tam już przed wojną światową była Owonica w planach budowy.Przez Słopnice i powiat Liminanowskim i gmina Mszana Dolna nigdy nie powstanie po to są zadrogie tereny pod Owonica i Gierek Tak powiedział że nie powstanie powiecie Limanowskim po tosą góry i to jest Beskid Wyspowy i tam też nie powstanie kolej Podłęrze Piekiełko zadrogie tereny są tak znachor powiedział i tam nic nie powstanie ani Owonica i kolej
Tam nigdy nie powstanie po Polska ma problemy papierowe i urzędowe W latach 1950-1953 w Porębie Wielkiej przeprowadzono odwierty geologiczne, które ujawniły obecność solanki jodobromowej o temp. 27 °C. W latach 70. XX wieku odwierty powtórzono, docierając do warstwy wód geotermalnych o temp. 42 °C[7]. W przyszłości mają tam powstać baseny termalne[8]. Departament Geologii i Koncesji Geologicznych Ministerstwa Środowiska wydał spółce Gorczańskie Wody Termalne koncesję na przeprowadzenie badań w jednym z odwiertów w Porębie Wielkiej. Koncesja zezwala na naukowe sprawdzenie walorów eksploatacyjnych wód termalnych w odwiercie Poręba Wielka
Oj będzie się działo dobrze rze jerzdcze na termy do Chochołów czy Szaflar tam niema problemu z tym bajzlem jak Porębie Wielkiej inwestorzy uciekają stamtąd tam jest fatum tak Jasnowidz powiedział teraz domagają się 2,7 mln zł
gminy Szczawa agmina Słopnice dają se rady to Szczawa nie da się rady po tam jest komunizm i PiS tam rządzi i nigdy nie powstanie gmina Szczawa
To już dawno powini zrobić tablice upabietnając bohatera Osp strażaka Łososia Górna
Gratuluję ta sprawa odpoczynku pi smierdziała Poręba Wielka tam to jest poważna tam termy nigdy nie powstaną Jasnowidz