7°   dziś 5°   jutro
Środa, 27 listopada Walerian, Wirgiliusz, Maksymilian, Franciszek, Ksenia

15 pielgrzymów na Beskidzkim Camino - relacja i wspomnienia

Opublikowano 29.05.2017 07:18:07 Zaktualizowano 04.09.2018 16:28:56 top

Mimo siąpiącego deszczu i ponurej pogody na starcie VII Beskidzkiego Camino, czyli pielgrzymki z Beskidu Wyspowego do Ludźmierza (organizowanej w trzecią niedzielę maja), stanęło 15 odważnych śmiałków.

- Radosne twarze, pełne plecaki, siła w nogach i przed nami 50 km. Podhale czeka. Minęła 4.30 więc czas wyruszyć - relacjonuje Andrzej Czernek, pomysłodawca i organizator górskiej pielgrzymki. - Ruszamy na Mogielicę. Cicho, pusto, mgła i deszcz. Tylko nieśmiałych ptasich solistów słychać. Jeszcze przed polaną kukułka donośnie wykrzyczała nam swoje 'kuku, kuku'. Jest siła w nogach. Na szczycie Królowej Beskidu meldujemy się o 5.50. Przed krzyżem papieskim rozpoczynamy modlitwę różańcową za ' Ojczyznę, o pokój i spokój w naszej Ojczyźnie'. Taka jest intencja naszej pielgrzymki. Idziemy w stronę Jasienia. Przy każdej spotkanej kapliczce - których w Beskidzie Wyspowym jest znacznie więcej niż w Gorcach, odmawiamy kolejne dziesiątki. Widoczność ogranicza gęsta mgła o czym pisał Adam Asnyk w wierszu 'ULEWA'.
W Lubomierzu pielgrzymi byli o 8.40 i tam zrobili sobie przerwa śniadaniowa. - Czekamy na kolejnych pielgrzymów - wspomina organizator, jednak w tym roku nikt nie dołączył tam do ich grupy. - Po dziewiątej ruszamy w stronę Kudłonia. Podejście na Jaworzynkę nieco dzieli grupę. Krople deszczu widać na każdym z nas a na tych 'cięższych' również i potu. Głębszy i szybszy oddech daje świadectwo różnicy wzniesień. Mimo wszystko jest radość i drogę pokonujemy bez większych problemów.
- Gorc Troszacki zostawiamy za sobą a przed nami Kudłoń. Jeszcze raz tablice informują turystów że to Gorczański Park Narodowy. Na przełęczy Borek krótki odpoczynek, mała kanapka i kilka łyków napoju wzmacnia siły przed podejściem na Turbacz. Szlak pusty. Pierwszego turystę – w bardzo słusznym wieku - spotykamy przy podejściu na Halę Turbacz. Przy Szałasowym Ołtarzu jesteśmy o 12.15. Tu odmawiamy Anioł Pański i dalej z przyjemnością idziemy do schroniska na obiad czyli tradycyjną kwaśnicę. W schronisku ruch. Są to turyści którzy z wyprzedzeniem zamówili sobie nocleg. Po obiedzie o godz. 13,30 wyruszmy z Turbacza. Mgła staje się rzadsza. Widać że słońce walczy ale Tatr nie widać i nie można powtórzyć za św. JP II 'Mogłem w dniu dzisiejszym spojrzeć z bliska na Tatry i odetchnąć powietrzem mojej młodości' - mówi Pan Andrzej.
Do Nowego Targu zeszli żółtym szlakiem. Przy Kaplicy Papieskiej modlili się jeszcze za tych którzy pozostali w domach, którzy polecali się ich modlitwie i za tych którzy ich wspierali.
- Przy kościele na Kowańcu jesteśmy o godz. 15.15. I tu odmawiamy koronkę do Miłosierdzia Bożego za tych którzy Szlakami Papieskimi wędrowali, wędrują i za tych, którzy tymi Szlakami się opiekują. Przechodząc przez Nowy Targ odnosimy wrażenie jakby był wyludniony. Czasem samochód przejedzie, kilku spacerowiczów z pieskiem. W tym roku Dunajec 'spokojny', bez problemu możemy przejść jego brzegiem. Tuż przed wejściem do Ludźmierza krótki odpoczynek na oczyszczenie butów z błota, a przy okazji mogliśmy zobaczyć gazdę prowadzącego całkiem ładne stado owiec - wspomina pielgrzym z Piekiełka. - Wchodząc o Ludźmierza śpiewamy piosenki religijne o treści Maryjnej. Na terenie sanktuarium udajemy się do Ogrodu Różańcowego i przed pomnikiem św. JP II radośnie śpiewamy BARKĘ oraz odmawiamy dziesiątek różańca jako dziękczynienie za ten dar pielgrzymowania, szczęśliwą drogę i czas spędzony na modlitwie. O godz. 18.00 udajemy się do kościoła na Mszę św. gdzie celebrans przywitał nas serdecznie, dziękował za trud pielgrzymowania i zapraszał na przyszły rok. Oczywiście że nie ma innej odpowiedzi z naszej strony jak tylko Tak! Przyjdziemy!
Tak Beskidzkie Camino wspominają pielgrzymi z Krakowa:
„Proście, a będzie wam dane.”
Czy potrafimy prosić Pana Boga – modlić się o potrzebne nam łaski ? A jeśli modlimy się - czy wierzymy w moc tej modlitwy? Czy współczesny człowiek nie jest raczej skłonny liczyć na własne siły i wierząc w Boga zakładać, że On jest zbyt wielki, żeby pochylić się akurat nade mną?
Wędrując przez góry, pokonując własne słabości, zmagając się z niesprzyjającą pogodą mamy okazję głęboko zastanowić się nad swoją relacją z Bogiem. Ta droga jest modlitwą. Inną niż codzienne, nawykowe odmówienie formułki, inną niż stawienie się na nabożeństwo w Kościele. Wymaga trudu i samozaparcia, ale im więcej dajemy z siebie, tym więcej otrzymujemy.
Wszystkim, którzy chcą coś zmienić w swojej modlitwie polecam Beskidzkie Camino. Może stanie się Twoją drogą modlitwy, drogą do modlitwy, modlitwą w drodze , modlitwą głęboko indywidualną, modlitwą wspólnoty ludzi pilnujących papieskich szlaków; po prostu Twoją modlitwą? Już za rok, w trzecią niedzielę maja czeka na Ciebie VIII Beskidzkie Camino.
Przemyślenia Pana Krzysztofa:
Życie człowieka jest wędrówką, każdy ma cel do którego dąży. Jednak w tym zabieganiu warto czasem zmienić kierunek,
obrać inny cel. Beskidzkie Camino stanowi wędrówkę z Beskidu Wyspowego przez Gorce na Podhale. Pozwala zarówno na sprawdzenie swoich i możliwości ale również daje niezmierną satysfakcję i ogrom radości gdy jesteśmy w Sanktuarium Maryjnym u Gaździny Podhala. Święty Jan Paweł II również wędrował tymi szlakami czego świadectwem jest choćby Szałasowy Ołtarz na Hali Turbacz. Moim zdaniem warto było wziąć udział w tej wyprawie. Mogłem przemyśleć wiele spraw, zastanowić nad tym co jest najistotniejsze, a na końcu zawierzyć się Matce - Królowej Podhala.
Wspomnienia Pani Beaty:
Beskidzkie Camino dla mnie było znowu cudownym doświadczeniem. Cały tydzień wcześniej zastanawiałam się, czy dam radę? Przyglądałam się sobie - tu mnie coś w kostce boli, tu coś kolano nie działa do końca jak trzeba... Nie dałam się wkręcić w to myślenie. To nie prawda, że trzeba być 'superwomen', żeby się wybrać na Camino. Podobnie w innych rzeczach - nie trzeba być w czymś doskonałym, żeby coś robić. Pogoda była? Była. Mgliście i chwilami lekki deszczyk, ale to właśnie była 'dobra pogoda' na takie wyjście. Nie gorąco - łatwiej się szło. Piękne widoki, których ta trasa zwykle dostarcza, tym razem nie rozpraszały, nie zachwycały - łatwiej można było zagłębić się w siebie, przyglądnąć się sobie, pomyśleć, porozważać tajemnice różańca - nie tylko tą jedną cząstkę, którą wspólnie odnówiliśmy. To był dobry czas i z Bogiem, i z drugim człowiekiem i z samą sobą. W pewnym momencie, przy ostrzejszych zejściach, kolana jednak odmówiły mi posłuszeństwa. Świetne doświadczenie. Myślę sobie - co ja zrobię? I szybko przyszła odpowiedź - no cóż, trzeba iść dalej, wolniej, przy wsparciu duchowym i fizycznym innych, ale trzeba iść. Tak jak w życiu w wielu sytuacjach.
Statystyka:
Pielgrzymowało 15 osób w tym 11 mężczyzn i 4 kobiety.
3 osoby pierwszy raz, 1 osoba drugi raz, 4 osoby trzeci raz, 2 osoby czwarty raz, 3 osoby po raz szósty i 2 osoby po raz siódmy. Po jednej osobie z Podłopienia, Słopnic i Rupniowa, dwie osoby z Krakowa, Limanowej i Kisielówki oraz sześć osób z Piekiełka.
- Wszystkim którzy nas wspierali, duchowo pomagali a przede wszystkim uczestnikom serdecznie dziękuję za podjęcie trudu i modlitwę za naszą ukochaną Ojczyznę. Zapraszam już dziś na kolejną VIII edycję Beskidzkiego Camino - mówi Andrzej Czernek. - Myślę że podjęty trud można podsumować słowami Sammy Basso: 'Trudności mnie nie przerażają, pobudzają mnie jedynie do większego wysiłku. Do znalezienia w sobie nieoczekiwanych rozwiązań i zasobów'.
Zobacz również:

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"15 pielgrzymów na Beskidzkim Camino - relacja i wspomnienia"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]