7°   dziś 5°   jutro
Środa, 27 listopada Walerian, Wirgiliusz, Maksymilian, Franciszek, Ksenia

Cenię ostre dyscypliny z zasadami

Opublikowano 13.02.2016 08:28:15 Zaktualizowano 04.09.2018 19:18:15

Rozmowa z Pawłem Zygmuntem, czterokrotnym olimpijczykiem w łyżwiarstwie szybkim

- Jesteś kryniczaninem, ale przyszywanym…

- Jestem obywatelem świata mieszkającym w Krynicy-Zdroju od 17 lat, odkąd poznałem moją wspaniałą, ukochaną żonę Kasię. Tu są teraz nasze korzenie, tu urodziły się nasze dzieci. Jestem już bardzo mocno utożsamiany z Krynicą-Zdrojem. Poza tym sam pochodzę również z uzdrowiska, z Iwonicza-Zdroju, więc właściwie to zrobiliśmy fuzję uzdrowisk.

- Wyjaśnijmy, skąd Twój dzisiejszy strój - reprezentacyjna koszulka, w której przed momentem występowałeś przed młodzieżą.

- Nie chodzę oczywiście w koszulkach z orzełkiem na co dzień. Dziś przyszedłem prosto ze szkoły, gdzie byłem na spotkaniu w ramach akcji „Zostań olimpijczykiem”. To akcja, której głównym założeniem jest oddziaływanie poprzez autorytety gwiazd sportu, na budowanie wysokiej samooceny wśród dzieci i młodzieży oraz popularyzacja sportu. Prowadzimy ją wspólnie z moją żoną Kasią, Leszkiem Blanikiem i wieloma olimpijczykami – prawdziwymi gwiazdami.

- Ale Ty w koszulkach, bluzach z orłem na piersiach chodziłeś pół życia. Cztery olimpiady…

- Cztery razy Igrzyska Olimpijskie, Mistrzostw Świata i Mistrzostw Europy nie zliczę. Udało mi się zdobyć wiele medali, Puchar Świata i 52 razy być Mistrzem Polski.

- Dodajmy, że w łyżwiarstwie szybkim. Ale powiedziałeś kiedyś, że łyżwiarzem to Ty przez przypadek zostałeś, bo w rodzinie były inne tradycje.

- Ja oczywiście uwielbiam łyżwiarstwo szybkie, natomiast wywodzę się z rodziny narciarskiej, przede wszystkim uprawiającej skoki, kombinację norweską i biegi narciarskie. Tato był członkiem kadry olimpijskiej, trenerem kombinacji norweskiej, sędzią technicznym w skokach narciarskich. Brat też był skoczkiem. Był nawet na Mistrzostwach Świata juniorów z Łukaszem Kruczkiem.

- Jaki masz życiowy rekord na skoczni?

- 48 metrów, to taki rekord młodzieżowy. To były oczywiście inne czasy i nie skakałem na wielkiej krokwi, tylko na dużo mniejszych skoczniach, i w dresie a nie w kombinezonie. Swoją przygodę ze skokami zakończyłem w 1987 r. W 1988 r. po szkole podstawowej, którą ukończyłem w Iwoniczu-Zdroju, poszedłem do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Zakopanem i tam zaczęła się moja przygoda z łyżwami.

- Zamieniłeś narty na łyżwy.

- I to w śmieszny sposób. Gdy zaczynałem szkołę, nastąpiła całkowita zmiana w podziale konkurencji w narciarstwie biegowym, doszedł krok łyżwowy. Nasi trenerzy zadecydowali, że skoro nie mamy śniegu w październiku, a mam lód, to bierzemy łyżwy i zaczynamy jeździć. Pojechałem na jeden z obozów w Sanoku i okazało się, że po 5-6 dniach treningów i oswajania się ze sprzętem, mamy trening wspólnie z łyżwiarzami. Gdy spotkaliśmy się na jednym torze z kolegami z łyżwiarstwa szybkiego, to po jakimś treningu zapytałem, czy mogę z nimi przejechać dystans 3 kilometrów. Powiedzieli, że jasne, tylko pod jednym warunkiem, że będę się trzymał z tyłu. Przejechałem z nimi, szczęśliwy, że się nie wywróciłem, że się utrzymałem z nimi. Nagle zawołał mnie ich trener, który powiedział, że bardzo chętnie by mnie widział w grupie. A ponieważ tłumaczyłem, że w mojej rodzinie są tradycje narciarskie, trener napisał list do mojego ojca. I ojciec się zgodził, tylko powiedział, że jak po trzech miesiącach będę się słabo czuł na łyżwach, to mam wrócić do narciarstwa.

- Ale poczułeś się mocno?

- Poczułem się od razu mocno, bo po 10 dniach jazdy na łyżwach okazało się, że wystartowałem w zawodach kontrolnych z moją koleżanką z klasy i wygrałem z nią o 6 sekund. Po pierwszym dystansie w moim życiu byłem lepszy od kolegów, którzy trenowali już 6 lat. Tak się zaczęło. A po dwóch latach byłem czwartym zawodnikiem.

- Powiedziałeś, że w Twojej rodzinie były tradycje narciarskie. A Twoi synowie?

- Mam trzech synów. Paweł jest 16-latkiem, gra w hokeja, jest w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Sosnowcu. Rok wcześniej grał w niemieckiej Bundeslidze, jest członkiem kadry U18, i chyba najmłodszym uczestnikiem ekstraligi męskiej. Myślę, że jego kariera będzie się rozwijać. Dwaj młodsi, 8-letni Franek i 6-letni Albert, również grają w hokeja, jeżdżą na łyżwach, grają w piłkę i… chodzą po drzewach.

- A Ty zamieniłeś panczeny na łyżwy hokejowe. Z jakim skutkiem?

- Uwielbiam hokej. Zresztą cenię dyscypliny, w których jest ostro, ale z odpowiednimi zasadami. Lubię i koszykówkę, siatkówkę, piłkę nożną, w ogóle wszystko lubię. Jestem kibicem sportowym, ale nie takim jak wielu w Polsce, którzy gdy jest sukces to zakładają wieniec laurowy i noszą na rękach, a w przypadku porażki krytykują.

- Jesteś kibicem, ale jesteś też komentatorem miedzy innymi biegów narciarskich. Patrzysz na Justynę Kowalczyk, która nie odnosi już takich sukcesów jak kiedyś, i co wtedy myślisz?

- Jestem ekspertem, jeśli chodzi o biegi narciarskie, często jestem zapraszany do studia telewizyjnego, gdzie wspólnie z gośćmi analizujemy występ. Myślę, że Justyna Kowalczyk to wielka osobowość, wielka ikona polskiego sportu, ale przede wszystkim dziewczyna, która w bardzo trudnych warunkach i w bardzo trudnym sporcie osiągnęła ogromne sukcesy. Ona nie musi już nic udowadniać. Ona już jest w naszej świadomości, w historii naszego sportu. A my musimy być kibicami sportowymi, a nie kibicami sukcesu.

- Przez wiele lat byłeś zawodowym sportowcem, kilka lat temu stałeś się biznesmenem?

- Po zakończeniu swojej kariery prowadziłem biznes kompletnie niezwiązany z moim wykształceniem. Miałem spółkę, która zajmowała się chemią przemysłową. Później byłem dyrektorem do spraw inwestycji w Centralnym Ośrodku Sportu w Warszawie. A od sześciu lat pracuję w dużej technologicznej spółce giełdowej, w której jestem dyrektorem ds. strategii i komunikacji.

- Zaraz pakujesz się i jedziesz do Warszawy…

- Jutro jadę do Warszawy, ale zawsze wracam do Krynicy, bo Krynica jest bardzo fajnym miastem.

Rozmawiał Wojciech Molendowicz

Fot. Łukasz Stafin

Fot. Z prywatnego arch. Pawła Zygmunta

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Cenię ostre dyscypliny z zasadami"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]