2°   dziś 1°   jutro
Czwartek, 21 listopada Janusz, Konrad, Albert, Maria, Regina

Do zakochania jeden lot

Opublikowano 27.04.2016 11:33:40 Zaktualizowano 04.09.2018 18:59:45

Latanie ma nieoczekiwany wpływ na życie człowieka. Paulina Kocoń z Łososiny Dolnej dzięki niemu zawsze wie, kiedy wziąć z domu parasol. Patrzy w niebo, myśląc o tym, czy będzie termika. Lotniczka jest dumną posiadaczką licencji szybowcowej i ma na koncie sukcesy w zawodach na celność lądowania.

- Lotnictwo to raczej męski sport, lata zdecydowanie więcej panów. Jak się znalazłaś w ich gronie?

- Faktycznie na lotniskach jest mniej kobiet, chociaż ta tendencja się zmienia. Każdego roku na szkoleniu pojawia się jakaś nowa kobieta. Sama nie wiem, co mnie skłoniło do rozpoczęcia przygody z lataniem… Chyba takim impulsem była bliskość lotniska, ponieważ mieszkam w jego sąsiedztwie w Łososinie Dolnej, dosłownie rzut beretem. Codzienne oglądanie szybowców i samolotów spowodowało, że chciałam zobaczyć, jak to jest w powietrzu.

- Było tak jak się spodziewałaś?

- Lepiej! Pojawiły się emocje, które ciężko sobie wyobrazić z ziemi. To po prostu trzeba poczuć! Na pewno jest doza adrenaliny przed samym lotem. Przed pierwszym lotem szybowcem nie było stresu, a podekscytowanie. Zastanawiałam się, czy mi się spodoba. Ale na szczęście od razu się w lataniu zakochałam.

- Nie miałaś kłopotów z opanowaniem technicznej strony lotnictwa?

- Wiedza uspokaja człowieka. Wiem, dlaczego szybowiec lata i że właściwie nie ma prawa spaść, jeśli dochowam zasad poprawnego pilotażu.

- Po szkoleniu przychodzi czas na lot samodzielny. Jak wyglądał on w Twoim wykonaniu?

- Było sporo emocji, ale też duże skupienie i odpowiedzialność za siebie, za każdy manewr. Myślę, że wielu pilotów się ze mną zgodzi, że samemu lata się lepiej niż z instruktorem. Każdy jest inny i na przykład sam sobie ustala odpowiedni moment wykonania skrętu. Nie ma tego głosu za tobą, który mówi, że skręca się za wcześnie czy za późno. Dlatego wydaje mi się, że jest prościej.

- Kobiety, których jest tu mniej, czują się na lotnisku wyjątkowo?

- Nie powiedziałabym. Kobiety są trochę słabsze od strony fizycznej i zdarza się, że trzeba im trochę pomóc. Ale szybownictwo to jest też praca zespołowa i nie da się niczego zrobić w pojedynkę. Trzeba kilku osób, żeby wyciągnąć sprzęt z hangaru czy na start. Po prostu, kiedy trzeba, mężczyźni pomogą. Nie wydaje mi się jednak, żebyśmy miały taryfę ulgową.

- Przebywanie w powietrzu uzależnia?

- Tak, do latania się tęskni i wyczekuje się pogody, która umożliwi wzbicie się w powietrze i latanie. Postrzeganie nieba na zawsze się zmienia. Inaczej odbiera się to, co dzieje się na niebie, inaczej patrzy się na chmury. Teraz sprawdzam pogodę codziennie, nigdy nie biorę „w ciemno” parasola wychodząc z domu.

- Odkryłaś u siebie talent w zawodach na celność lądowania?

- Dwa lata temu udało mi się wygrać, ale rok temu poszło mi trochę gorzej i dałam fory innym zawodnikom (śmiech). Za pierwszym razem miałam też trochę szczęścia, bo jednak w takich zawodach miarodajny wynik daje trenowanie. A gdy po sezonie każdy wykonuje lot po kręgu, to trochę w tym zabawy, trochę szczęścia, wprawnego oka i ręki. Myślę, że w kolejnych latach chętnie wezmę udział w takich zawodach.

- Są jeszcze inne, poważniejsze plany związane z lotnictwem?

- Na razie latanie to moja pasja. To, czy będę szła zawodowo w tym kierunku, trudno dziś ocenić.

Czytaj także w Dobrym Tygodniku Sądeckim: https://issuu.com/dobrytygodnik/docs/16_2016

Rozmawiała Krystyna Pasek

Fot. Z arch. P. Kocoń

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Do zakochania jeden lot"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]