8°   dziś 10°   jutro
Wtorek, 05 listopada Elżbieta, Sławomir, Dominik, Zachariasz, Balladyna

"Dziennik zarazy": ​Dzień czternasty (ostatni?)

Opublikowano 01.04.2020 00:22:00 Zaktualizowano 01.04.2020 11:14:38 ms

Zapraszamy do przeczytania kolejnego odcinka felietonu "Dziennik zarazy". Autorem jest nasz Czytelnik, który obecnie przebywa na domowej kwarantannie. Został nią objęty po powrocie z Ukrainy.

Dzień czternasty (ostatni?):
- będzie na poważnie, to znaczy o tyle o ile.

Przez dni czternaście (a właściwie piętnaście bo dzień dojazdowy był dniem zerowym) prowadziłem ni to blog, ni to pamiętnik.

Zacząłem to robić trochę dla tak zwanej beki, a trochę by w jakiś sposób samemu zrzucić z siebie otaczającą rzeczywistość. Można powiedzieć, że pisząc otrząsałem się z bombardujących mnie z wszystkich stron informacji niczym pies z wody.

Zobacz również:

Wtem zauważyłem, że ktoś to czyta i ktoś komentuje. Sądząc po reakcjach udało się - przynajmniej u niektórych z was - wywołać uśmiech. Może też, w co chciałbym wierzyć, pozwoliło komuś zracjonalizować swój strach i choć na sekund kilkanaście oderwać się od codzienności , a jak nawet nie, to i tak uśmiech w dzisiejszych czasach to rzecz cenna. 
Gdyby nie wasze reakcje, za które bardzo, bardzo dziękuję , to prawdopodobnie skończyłbym pukanie palcem po ekranie tabletu zaraz po drugim dniu, a tak czułem się w obowiązku kontynuować.

Kwarantanna się kończy więc wracam do swojej pracy ale z uwagi, że zaraza - niestety - trwa postaram się kontynuować dziennik tyle, że w formule: wpis dwa razy w tygodniu.

Jeszcze raz dziękuję czytającym, komentującym, przesyłającym wiadomości komunikatorami oraz dzwoniącym. Skoro Zenek może śpiewać, to i ja mogę pisać.

P. S.
- a z kronikarskiego obowiązku muszę dodać: 11.15 - byli, procedura jak zwykle. Nawet powiedziałem przez telefon policjantowi, że chyba się słyszymy/widzimy po raz ostatni w trakcie kwarantanny.
Moja sytuacja przypominała przez ostatnie dwa tygodnie historię Robinsona Cruzoe, tyle tylko, że Piętaszek (znaczy ten policjant) nie lądował na wyspie. Podpływał do brzegu na swoim czółnie, machał do rozbitka ręką i znikał gdzieś wśród fal, a no i kóz nie miałem na podorędziu. Za to Robek nie miał internetu więc jest chyba remis.

Komentarze (3)

wasylis
2020-04-01 00:50:26
0 0
Nie wykorzystałeś do końca jedynej i już niepowtarzalnej (oby!) szansy na izolację. Mam wrażenie, że na siłę starałeś się "wyjść" z niewoli :-) . Niepotrzebnie :-) . Najlepszym według mnie tekstem był ten o obcych w kuchni, skandaliczny o morderstwie gliniarza naściennego (a można było cudnie go rozwinąć), niezły z dnia zerowego, reszta jakby obowiązkowa... Trzeba było posprzatać chałupę z "przydza się", wymyśleć menu wielkanocne z chwastów na skwerku (na wypadek ciągłości odosobnienia bądź aresztu), znaleźć zastosowanie nietypowe dla typowych przedmiotów, opracować sposób na produkcje alkoholu (odkażającego oczywiście!) w warunkach aresztu itd. Powodzenia chłopie, cieszę się że wyszedłeś z tego cało :-), masz pisać.
Odpowiedz
wasylis
2020-04-01 00:54:14
0 0
*przyda się- miało być
Odpowiedz
Leszko
2020-04-01 09:30:47
0 0
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
""Dziennik zarazy": ​Dzień czternasty (ostatni?)"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]