Kobieta na lodzie: Chcę zasłużyć na niebo
Rozmowa z Katarzyną Zygmunt, sędziną hokejową
- Połowę życia spędziłaś na łyżwach?
- Można tak powiedzieć. Nadal spędzam. Bo na lodzie świetnie sobie radzę. Idę po bandzie przez całe życie.
- Na łyżwach nie tylko dobrze jeździłaś, ale byłaś też pierwszą w Polsce kobietą – sędzią hokejowym.
- Tak, kobietą sędziującą na lodzie. Kiedyś bowiem była pani z Krynicy, która pełniła rolę sędziny funkcyjnej, czyli pomagała poza lodem. Jeśli zaś chodzi o sędziowanie na lodzie, nie tylko meczów kobiet, ale także grup młodzieżowych, pierwszej ligi i ekstraligi mężczyzn – to faktycznie byłam pierwsza w Polsce.
- Nadal sędziujesz?
- Sędziuję nadal, ale tego specjalnie nie widać, ponieważ w Krynicy nie mamy - nad czym strasznie ubolewam - seniorskiego hokeja. Ale jeżdżę na turnieje kwalifikacyjne do mistrzostw świata, sędziuję kobietom. Międzynarodowa Federacja Hokeja na Lodzie wyznacza mi mecze. Ostatnio byłam na przełomie listopada i grudnia w Bułgarii, gdzie sędziowałam turniej prekwalifikacyjny do mistrzostw świata.
- Jesteś ambitna i aktywna. Nigdy nie chciałaś sobie postawić takiego zadania: Odbuduję krynicki hokej, znajdę sponsora i będę zarządzać KTH.
- Jedną z moich motywacji do ubiegania się o stanowisko burmistrza Krynicy była chęć odbudowy tutejszego hokeja. Lodowisko jest jednostką samorządową, zależną od miasta. Dlatego nie można budować w Krynicy silnej sekcji hokejowej seniorów w oderwaniu od miasta. Jeżeli nie ma się przychylności władz miasta, hokej nie może się rozwijać. A większość osób w Krynicy wie, że miłości między mną a burmistrzem nie ma. Ale jak ma być, skoro stowarzyszenie, którego jestem prezesem, nie ma preferencyjnych stawek korzystania z lodu. Inne stowarzyszenia płacą np. 3 zł plus VAT, a ja mam np. zniżkę i płacę… 300 zł.
- Żeby odbudować hokej potrzebne są pieniądze i sponsor.
- Pieniądze to drugorzędny czynnik. Najważniejsze są relacje międzyludzkie. Jeśli relacji nie ma, to choćby ktoś wyłożył mnóstwo pieniędzy, to one się skończą, jeśli nie będzie odpowiednich ludzi na odpowiednich miejscach i odpowiedniego zarządzania. Prowadzenie drużyny hokejowej w niczym nie różni się od prowadzenia firmy. To jest odpowiedzialność, zatrudnienia, kontrakty, umowy stypendialne, marketing, PR, współpraca z mediami.
- Życie Twoje i całej Twojej rodziny kręci się wokół lodu. Mąż wiele lat ścigał się na łyżwach, Ty sędziujesz, teraz syn trafił do kadry. Rodzina na lodzie.
- Tak, dziś rozpoczyna Mistrzostwa Polski Juniorów Młodszych i ubolewam, że nasz syn reprezentuje w tej imprezie Polonię Bytom. Został wypożyczony z klubu młodzieżowego KTH Krynica, bo akurat nie mamy drużyny młodzieżowej. To najstarszy syn. Można jednak powiedzieć, że moje życie podążało za karierą męża. Na początku założyłam mu klub sportowy, później przebranżowiłam ten klub w firmę managerską (właśnie załatwiałam mu sponsorów!) i z miłości do męża poszłam na studia doktoranckie. Paweł nie wierzył, że można zdobywać medale mistrzostw świata i Europy. Miał problem mentalny.
- Poszłaś na studia, żeby umieć go odpowiednio zmotywować do wygrywania?
- Tak. Wcześniej Paweł wymienił pięć rzeczy, których mu brakuje i ja te pięć rzeczy po kolei wyeliminowałam z jego życia.
- Co to było?
- Nie miał drużyny zawodowej, załatwiłam, żeby ją miał. Był w klubie zakopiańskim, który miał wobec niego zobowiązania finansowe, więc przejęłam kartę zawodniczą Pawła. Pod względem mentalnym miał problem. Mówił, że Holendrzy są najlepsi i nie ma szans z nimi wygrywać. Więc poszłam na studia doktoranckie na Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie u profesora Zdebskiego, nabyłam umiejętności prowadzenia treningu mentalnego m.in. elementy relaksacji. Paweł lubi śpiewać, więc przed startem, gdy rozgrzewał się na rowerze, mówiłam: Pawełku, czy możesz mi zaśpiewać np. „Brunetki, blondynki”. Jeżeli mi mówił: „Odejdź, co ty mi tu teraz wyskakujesz z jakimiś piosenkami”, wiedziałam, że nie ma szans na wygraną. Nie było możliwości wprowadzania relaksacji.
- Nie wygrywał, bo nie był zrelaksowany przed startami?
- No nie był zrelaksowany. A gdy jechał na rowerze treningowym i śpiewał głośno cokolwiek, to wówczas zdobywał medal mistrzostw Europy albo świata. Nie chciałabym spłycić całego treningu mentalnego, zawężając go wyłącznie do tego elementu, ale chcę zobrazować, jaka jest przewaga człowieka, jeżeli ma obudzoną świadomość i wie, co się z nim dzieje. Jest wielu młodych zawodników, którzy nie potrafią nazwać swoich emocji. To jest duży krok w dobrą stronę, jeżeli ktoś wie, jakie emocje nim powodują. Tu się tworzy przewaga. Dlatego np. zawodnicy wysokiego wyczynu, którzy są w dziesiątce mistrzostw świata, niezależnie od uprawianej dyscypliny, to głównie ci, który mają tzw. spokojną głowę. Kto potrafi zapanować nad swoją techniką mentalną, ten wygrywa.
- Wykorzystujesz tę wiedzę w pracy z synami?
- Staram się, chociaż z naszym najstarszym synem - też Pawłem, zwanym Zigi, nie mam takiego kontaktu. A ponieważ prowadzę projekt hokejowy „Nadzieje olimpijskie”, nie chcę ingerować w jego karierę. On jest w Szkole Mistrzostwa Sportowego, a nazwisko Zygmunt w tym środowisku nie jest obojętne.
- Przeszkadza mu, pomaga?
- W niektórych sytuacjach pewnie może mu pomagać. Część trenerów znała jego dziadka, znają Pawła jako olimpijczyka, medalistę mistrzostw świata, Europy, wiedzą, że ja sędziuję. I to na pewno pomaga, ma dobrą aurę wokół siebie. Ale z drugiej strony on się ciągle rozwija, więc niektóre osoby – może podświadomie - stawiają przed nim już na tym etapie życia, bardzo wysokie wymagania. Z powodu nazwiska właśnie. Czasami gdzieś się pojawią jakieś krytyczne opinie na temat rodziców, szczególnie mamy, bo jestem „małą elektrownią atomową”, więc syn o mnie czyta.
- Przeżywa to?
- Przeżywa, bo on jest bardzo wrażliwą osobą, a wrażliwość po mnie odziedziczył.
- Powiedziałaś w którejś rozmowie, że osiągnęłaś niezależność finansową. Pomaga Ci to? Głowa wolna od trosk ekonomicznych…
- Bardzo pomaga. Dużo w życiu bazuję na doświadczeniach innych osób. Czasami się mówi, że niby ktoś wie coś, ale i tak musi to sam przeżyć, żeby się przekonać jak jest. Ja, może dzięki opatrzności Bożej, jakoś tak mam, że uczę się na błędach innych ludzi. Obserwuję i staram się analizować pewne sytuacje. Wydaje mi się, że udaje mi się dobrze wyciągać z nich wnioski i nie powtarzać czyichś błędów. Jeździłam dużo do Stanów Zjednoczonych. Jest tam mój tato, jest siostra mojej mamy, jest mój brat ze swoją rodziną. Zawsze mi się podobała amerykańska zasada: jeżeli człowiek potrafi sam zadbać o pewien balans w życiu rodzinnym i zawodowym, to wtedy może przekazywać swój potencjał i wiedzę innym ludziom. Właśnie w okresie budzenia się tej świadomości dostałam pierwszą propozycję, by kandydować na radną.
- I nie zgodziłaś się…
- Podziękowałam za wyróżnienie, ale powiedziałam, że mam dopiero jednego syna, a chciałam mieć więcej niż jedno dziecko.
- I to Ci się udało.
- Udało się. Jestem dumna, że mam trzech wspaniałych synów, chociaż jeszcze sporo pracy, żeby ich dobrze wychować. Na razie wspólnie z mężem nam się to udaje. Mam też ogromną pomoc mojej mamy, która wróciła ze Stanów, gdy się urodził Albert. Powiem szczerze, że bez wsparcia mamy na pewno nie mogłabym działać tyle na innych polach. A wspomnianą niezależność finansową daje mi lokal, który wynajmuję na kawiarnię. Mam też jedno mieszkanie, które czasami wynajmuję, albo trzymam miejsca dla znajomych.
- Co Cię motywuje do działania?
- Wiem, że w jakimś sensie dostałam dużo od życia. I tu wracam do lodu i hokeja - jeżeli moje życie jest fajne przez to, że mam pasję, to ja się chcę dzielić tą pasją. Wiem, że jestem silną kobietą, a czasami obserwuję osoby, które spotykając się ze ścianą, rezygnują z dalszego działania. A ja nie rezygnuję. Ja przebijam głową mur i często mi się to udaje. Czasami potrzeba pęknięcia w betonie, czasami pojawia się tylko mała dziurka, ale ja działam na zasadzie kropli, która drąży skałę. Tak przebija się mur. W jakiś sposób chcę tym inspirować inne osoby, żeby się nie poddawały, żeby szły do przodu. Bo nie ma w życiu rzeczy niemożliwych.
- Stawiasz sobie ciągle nowe cele?
- Tak. A najważniejszym celem w moim życiu jest, aby zasłużyć na niebo i być dobrym człowiekiem. Chociaż jest to trudne, ale przecież mam dobrą ścieżkę i chcę iść do góry.
Opr. (wij)
Fot. Z Archiwum Katarzyny Zygmunt
Może Cię zaciekawić
Operacja bariatryczna to coś więcej niż zmiana budowy przewodu pokarmowego
Kiedy pacjent kwalifikuje się do operacji bariatrycznej? Pierwsze kryteria kwalifikacji do zabiegu bariatrycznego zostały zdefiniowane w 1991 roku....
Czytaj więcejPutin: będziemy nadal testować nową rakietę Oriesznik
"Będziemy kontynuować te testy, także w warunkach bojowych, w zależności od sytuacji i charakteru zagrożeń dla bezpieczeństwa Rosji" - powiedz...
Czytaj więcejMarszałek Sejmu: 8 stycznia rozpocznie się w naszym kraju kampania prezydencka
Marszałek Sejmu, lider Polski 2050 Szymon Hołownia przyznał podczas spotkania z mieszkańcami w Rypinie (woj. kujawsko-pomorskie), że nie ma się ...
Czytaj więcejPremier Tusk: zagrożenie konfliktem globalnym jest poważne i realne
Podczas 43. Krajowego Zjazdu Delegatów ZNP szef rządu zwracał uwagę, że wojna na wschodzie w rozstrzygającą fazę. "Wszyscy to wiemy. Czujemy, ...
Czytaj więcejSport
Klaudia Zwolińska z brązowym medalem Mistrzostw Świata!
Pochodząca z Kłodnego (gmina Limanowa) Klaudia Zwolińska zdobyła przed chwilą brązowy w Mistrzostwach Świata w kajakarstwie górskim (K1) ...
Czytaj więcejSławomir Jasica medalistą Mistrzostw Europy
- Mistrzostwa Europy to dla mnie w tym roku najważniejsza impreza sportowa, do której się przygotowywałem, ale oczywiście nie obyło się bez prz...
Czytaj więcejDwa wzmocnienia Limanovii
Z Sandecji Nowy Sącz do limanowskiej drużyny przeszedł Michał Palacz (19 lat, pomocnik lub obrońca). Młodszy brat Kamila Palacza, który jest kl...
Czytaj więcejCudzoziemcy spoza Unii Europejskiej w piłkarskich rozgrywkach lig regionalnych
Dopuszcza się równoczesny udział jednego dodatkowego zawodnika (z kontraktem profesjonalnym) spoza obszaru Unii Europejskiej po regulamin...
Czytaj więcejPozostałe
Zmarł ks. prałat Józef Leśniak - emerytowany proboszcz parafii Tymbark
28 marca 2024 roku, w wieku 91 lat życia, w 68 roku kapłaństwa, zmarł śp. Ks. prałat Józef Leśniak – rezydent w Domu Księży Diecezji Tarno...
Czytaj więcejZmarł ks. prałat Ryszard Stasik - długoletni proboszcz
Informację o śmierci kapłana potwierdziliśmy dziś rano w Kurii Diecezjalnej w Tarnowie. Ks. Ryszard Stasik zmagał się od dłuższego cza...
Czytaj więcejZmarł ks. Bogusław Załucki, były wikariusz parafii Limanowa-Sowliny
Bogusław Załucki urodził się 27 maja 1970 roku w Mielcu jako syn Tadeusza i Władysławy z domu Jamrozy. Pochodził z parafii Gawłuszowice. Egzam...
Czytaj więcejNie żyje ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski
Z ogromnym bólem i głębokim żalem informujemy, że dzisiaj o 8:00 rano w szpitalu w Chrzanowie zmarł po ciężkiej chorobie nasz ukochany Przyjac...
Czytaj więcej- Operacja bariatryczna to coś więcej niż zmiana budowy przewodu pokarmowego
- Putin: będziemy nadal testować nową rakietę Oriesznik
- Marszałek Sejmu: 8 stycznia rozpocznie się w naszym kraju kampania prezydencka
- Premier Tusk: zagrożenie konfliktem globalnym jest poważne i realne
- Ostrzeżenie: uwaga na oblodzenie! W nocy nawet - 8 st. C
Komentarze (0)