3°   dziś 2°   jutro
Poniedziałek, 23 grudnia Wiktoria, Wiktor, Sławomir, Małgorzata, Jan, Dagna

Właściciele limanowskich restauracji już spisali ten rok na straty

Opublikowano  Zaktualizowano 

W połowie marca, w ślad za obostrzeniami wprowadzonymi w walce z pandemią koronawirusa, zamknięto restauracje i punkty gastronomiczne. Restauratorzy głośno mówią już o tym, że cały rok 2020 trzeba spisać na straty, ostatniej nadziei upatrują zaś w roku 2021. O skutkach kryzysu dla gastronomii rozmawiamy z szefem kuchni, prowadzącym restaurację w Laskowej - Marcinem Pławeckim.

Restauracja „Gęś w dymie” w Laskowej obsługiwała dotąd w znacznej przewadze przyjezdnych, mniejszą zaś liczbę klientów lokalnych. - W około 80% bazowaliśmy na turyście, a jemu nie da się dowieźć posiłku do domu, stąd też w przypadku naszej restauracji katering nie sprawdza się. Stąd pomysł na nowy sklep internetowy, poprzez który możemy zaoferować własne wyroby, na przykład wędliniarskie, z dostawą do klienta w dowolne miejsce w Polsce – mówi szef kuchni, Marcin Pławecki.

Nasz rozmówca twierdzi, że polscy restauratorzy już głośno mówią o tym, że rok 2020 trzeba spisać na straty. Jak przewiduje, ewentualna decyzja o wznowieniu działalności punktów gastronomicznych będzie zapewne wiązała się z pewnymi restrykcjami, na przykład w limicie liczby klientów w odniesieniu do metrażu lokalu. Co więcej, zdaniem Marcina Pławeckiego, mimo okresu kwarantanny nie należy się spodziewać, że ludzie masowo zaczną odwiedzać restauracje i bary.

- Nawet jeśli restauracje będą mogły wznowić działalność, to nastąpi redukcja kosztów, m.in. poprzez zmniejszenie liczby pracowników, ale spodziewam się też, że lokale będą miały bardziej oszczędne menu. Klientów może być mniej - część osób będzie się zwyczajnie bała wirusa, ponadto ustał ruch turystyczny. Zdecydują też o tym względy finansowe, bo kryzys dotyka wszystkich, a wyjście do restauracji nie jest pierwszą potrzebą, jak kupienie chleba – zauważa.

Zobacz również:

Jeszcze przed kryzysem, gastronomia w Polsce rosła w siłę. Według różnych opracowań, była wśród najlepiej rozwijających się branż w kraju. Zatrudnienie znalazło w niej wiele osób, które teraz pracę straciły. W mniejszym stopniu dotyka to kucharzy, bo już wcześniej był to zawód deficytowy, ale zwolnionych zostało wielu kelnerów, sommelierów i barmanów.

Problemy gastronomii odczuwają też inne sektory. - Trzeba pamiętać, ilu dostawców było powiązanych z gastronomią. Zakłady przetwórstwa mięsnego, producenci rolni, winiarnie - można długo wyliczać – wskazuje Marcin Pławecki.

Restauratorzy upatrują nadziei w przyszłym roku. Gastronomia liczy, że Polacy którzy z obawy o swoje zdrowie, nie wyjadą do Włoch czy na Bałkany, postawią na kierunki krajowe, na przykład Bałtyk, Mazury czy Tatry. Mimo tego, można przewidywać, że po zażegnaniu kryzysu wywołanego pandemią, liczba punktów gastronomicznych mocno się ograniczy. - To będzie naturalna selekcja – przetrwają restauracje z pomysłem i dobrym menu, przyciągające klientów, o ugruntowanej pozycji na rynku. „Restauratorzy z przypadku” nie będą w stanie się utrzymać – dodaje Marcin Pławecki.

Komentarze (5)

fANCLUBCHELSEA
2020-04-26 11:00:54
0 0
A co oni myślą że to jedyna branża która traci? Jesteście dramatyczni ludzie
Odpowiedz
Limka28
2020-04-26 13:09:04
0 0
o ile w Tatry można się wybrać ze względu na ich urok to trzeba być nienormalnym żeby planować wyjazd nad Bałtyk. brunatny syf zamiast pięknego błękitu, co roku gorzej z jakością wody /wcześniej sinice a ostatnio ścieki z warszawy/ do tego kiepska pogoda i ceny jak w wypasionych kurortach na zachodzie Europy.
Odpowiedz
papuas
2020-04-26 14:01:23
0 0
Wam się dzieje najgorzej ...... Odrobicie w ciągu miesiąca ! Wiecznie płaczecie , jak to wam żle , jakie wysokie czynsze i inne opłaty , jakbyście sami na świecie byli , biedaczki . Marże w knajpach 100 - 300 % , a wam wciąż mało . A im lokal bliżej kościoła , tym większy lament !!! Sam prowadzę działalność gosp. i też siedzę w domu , ale nie wylewam żali do świata , bo wiem że inni mają gorzej ! Ale nie wy .
Odpowiedz
sydney
2020-04-26 18:42:00
0 0
Przestańcie tutaj obrzucać się błotem nawzajem.
Zorganizować się i zacząć protestować, a można to robić na różne sposoby. Rząd musi zrozumieć ze Polakom takie cięcia się nie podobają. Na zachodzie protestują np. malują kredą swoje niezadowolenie pisząc różne hasła na płytach w centrum miast, wystawiają przed restauracjami rzędy pustych stołków , wszystko w wymaganym odstępie 2 metry między sobą i udostępniają w mediach . Inaczej cała gospodarka będzie nie do odbudowy jeśli będziemy posłuszni jak baranki.
A komuś na tym zależy, zastraszyć, doprowadzić do upadłości. Komu? Odpowiedzcie sobie sami.
Niezależnie jaki rząd będziemy mieli , zniszczą nas bo pacynki pociągane są za sznurki.
Odpowiedz
pacho
2020-04-26 23:09:02
0 0
@papuas
to co , jak jest do kitu to trzeba spokojnie i nic nie gadać , siedź sobie w domu i narzekaj w ciszy, ale sam....
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Właściciele limanowskich restauracji już spisali ten rok na straty"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]