7°   dziś 5°   jutro
Środa, 27 listopada Walerian, Wirgiliusz, Maksymilian, Franciszek, Ksenia

Mycie pokładu z widokiem na wieloryby

Opublikowano 28.02.2016 10:16:11 Zaktualizowano 04.09.2018 19:14:36

Zapowiada się niezwykła przygoda żeglarska z elementami lekcji historii. Po drodze możliwe są sztormy, wieloryby, a na wielki finał także spotkanie z niedźwiedziami polarnymi. Przede wszystkim jednak gwarantowane są zapierające dech w piersiach krajobrazy norweskich fiordów.

A teraz informacja dla kogoś może najważniejsza – każdy z czytających te słowa może wziąć udział w sądeckiej ekspedycji do Narwiku i na Spitsbergen. Są jeszcze wolne miejsca na pokładzie jachtu „Dunajec”, który 15 maja wyruszy z Gdyni dla uczczenia 40. rocznicy powstania Sądecko-Podhalańskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego.

Sądecka załoga już przygotowuje się do wyprawy, ale są jeszcze wolne miejsca na poszczególne etapy wyprawy.

- Żeglarstwo zaczyna się od „bajorek” w rodzaju Jeziora Rożnowskiego. Kiedy się już złapie żeglarskiego bakcyla, chce się czegoś więcej, chce się popłynąć dalej, gdzieś za horyzont. A wyprawa do Narwiku to już będzie jakiś wyczyn – wyjaśnia dowodzący rejsem kapitan jachtowy Ryszard Król, prezes SPOZŻ w Nowym Sączu, uczestnik m.in. transatlantyckiego rejsu z okazji 500-lecia odkrycia Ameryki.

Głównym celem wyprawy jest norweskie miasto Narwik, gdzie w 1940 roku walczyła Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich, która posiada sądecki rodowód. - Ten rejs oprócz tego, że będzie żeglarską przygodą, ma również wartość edukacyjną. W Narwiku walczyli Sądeczanie, tam zatonął słynny ORP „Grom” i chcemy te miejsca odwiedzić. Planujemy np. być w miejscu, gdzie polski okręt poszedł na dno. Chcemy też przypomnieć sobie wydarzenia ważne dla naszej historii – mówi Rafał Leśniak z załogi „Dunajca”.

Załoga m.in. stanie pod pomnikiem poświęconym polskim marynarzom walczącym o wolność Norwegii w 1940 r., poległym na pokładzie zatopionego niszczyciela ORP „Grom”. Pomnik stoi na skwerze Groms Plass, niedaleko portu jachtowego. W planach jest też Archipelag Lofotów, uznany za jeden z trzech najpiękniejszych na świecie. W drodze na Lofoty sądeccy żeglarze przekroczą koło podbiegunowe.

W ramach tego samego rejsu planowany jest również etap na daleką Północ, za koło polarne, do Archipelagu Svalbard, na wyspę Spitsbergen i Polskiej Stacji Polarnej Hornsund.

- Narwik to podstawowe miejsce, do którego chcemy popłynąć. Ale skoro już będziemy tak daleko od portu macierzystego, to popłyniemy też nieco dalej, na Spitsbergen – zapowiada Ryszard Król.

Planuje się, że wyprawa potrwa 119 dni. Na pokładzie będą doświadczeni żeglarze z Okręgowego Związku Żeglarskiego. Oferują oni możliwość wzięcia udziału w rejsie także żeglarskim laikom. Załoga może liczyć maksymalnie 9 osób, z czego 3 osoby muszą być doświadczonymi żeglarzami z odpowiednimi uprawnieniami, pozostali nie muszą spełniać tego warunku. Oczywiście w rejs nie płynie się w charakterze pasażera.

- Trzeba będzie myć pokład, obierać ziemniaki, ale i sterować jachtem. System jest wachtowy, każdy będzie brał czynny udział w życiu załogi – uprzedza Rafał Leśniak.

- Żeglarzem może być każdy, jeśli tylko ma ochotę i to lubi. Musi być tylko rozsądny, słuchać i pytać mądrzejszych – dopowiada Katarzyna Wysocka z załogi.

Wyprawa organizowana jest na 40-lecie Podhalańskiego Związku Żeglarskiego. Wcześniej w Nowym Sączu zostaną zaprezentowane dwie wystawy z wypraw jachtu „Dunajec”. Historyczny sądecki jacht był już w Narwiku w 2002 r.

- Jak już ktoś tam był i złapał bakcyla, to chce tam wracać. Oczywiście mamy świadomość, że życie na morzu może być przyjemnością, ale może być również niebezpiecznie. Każdy dzień przynosi coś innego. My wiemy, czego możemy się spodziewać. Różnych warunków, także sztormowych. Trzeba będzie pilnować nawigacji i być czujnym – mówi Król.

- Może być zimno i wietrznie, ale niech wieje, żebyśmy mogli płynąć. Gdzie indziej nie zobaczy się i nie przeżyje tego wszystkiego. Ocean żyje, a przy brzegu nie zobaczy się choćby wielorybów. A Spitsbergen to jedyne miejsce w Europie, gdzie obowiązkowo trzeba mieć broń. Jej posiadanie mogą sprawdzić niedźwiedzie – śmieje się Leśniak.

Rejs nie ma charakteru komercyjnego. Koszt etapu bałtyckiego, trwającego 7 dni, to dla jednej osoby ok. 500 zł. Cena zależy jednak od etapu i wkładu własnej pracy. Zakończenie rejsu planowane jest na 11 września.

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Mycie pokładu z widokiem na wieloryby"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]