3°   dziś 2°   jutro
Poniedziałek, 23 grudnia Wiktoria, Wiktor, Sławomir, Małgorzata, Jan, Dagna

Od kilkunastu lat żyją w ciągłej niepewności

Opublikowano  Zaktualizowano 

Od kilkunastu lat żyją w ciągłej niepewności. Obawiają się, że któregoś dnia zostaną bez dachu nad głową, lub – co gorsza – dojdzie do tragedii i dom pogrzebie ich żywcem. Pięcioosobowa rodzina z Mszany Dolnej mieszka w budynku zagrożonym osuwiskiem. Jego zabezpieczenie wyceniono na milion złotych.

W domu przy ulicy Spadochroniarzy mieszka pięć osób, w tym kilkuletnie dzieci. Ściany budynku i betonowy chodnik wokół niego są w wielu miejscach popękane. To efekt ciągłego przemieszczania się ziemi – strome wzniesienie, na którym zlokalizowany jest dom, to czynne osuwisko.
Problemy rodziny zaczęły się po powodzi w 1997 roku. Od tej pory z niepokojem patrzą w niebo, bo każde intensywne opady deszczu mogą spowodować, że dorobek ich życia legnie w gruzach. Pani Halina, właścicielka budynku, pokazując nam jego uszkodzenia bezradnie rozkłada ręce. - Tak się nie da żyć. Ciągle czujemy strach, że budynek runie i zostaniemy bez dachu nad głową - mówi.
Domownicy co jakiś czas reperują ściany, ale ich starania nie przynoszą rezultatu. By obserwować sytuację, przyklejają w tych miejscach szklane płytki – gdy te pękną, wiedzą że budynek znów się zapada. Pęknięcia pojawiają się na ścianach, pod balkonami i parapetami, a także na betonowym chodniku i schodach wokół budynku.
Jak powiedziała nam pani Halina, w sprawie osuwiska opracowano dwie skrajne ekspertyzy. Według jednej z nich, budynku nie da się uratować i stwarza on zagrożenie dla domowników, bo prędzej czy później runie. Druga z kolei daje nadzieję: dom można zabezpieczyć przed osuwiskiem, tylko że będzie to sporo kosztowało.
Władze miasta podjęły rozmowy ze specjalistą z Katowic, z którym samorząd w przeszłości współpracował przy stabilizacji innego osuwiska.
- Otrzymałem informację, że zabezpieczenie tego budynku jest nieopłacalne, ponieważ koszt prac kształtowałby się na poziomie około miliona złotych. Ten problem musimy więc rozwiązać w inny sposób, bo nikt nie wyłoży takich pieniędzy na dom, który praktycznie nadaje się do rozbiórki - mówi Józef Kowalczyk.
- Wydaje mi się, że wszyscy po prostu czekają na to „coś”, o czym nawet nie chcę mówić - twierdzi właścicielka domu. Rozwiązaniem problemów pięcioosobowej rodziny byłaby przeprowadzka do nowego domu. W tej chwili, jak powiedziała nam pani Halina, miasto nie może zaproponować im lokalu zastępczego. Choć i tego nie potrafi sobie wyobrazić. - To nie takie proste, bo jak mam spakować do „tobołka” kilkadziesiąt lat swojego życia - zastanawia się.
Zobacz również:

Komentarze (4)

PosepnyCzerep
2015-08-24 07:24:38
1 0
to wina urzędników, którzy wydają pozwolenia na budowę domów gdzie tylko się da. Przecież tutaj na południu domy są dosłownie wszędzie, bywa że i na szczytach gór. Potem do takich domów trzeba dociągnąć prąd, wodę, gaz, na koniec oczywiście zrobić asfalt. Przecież to generuje ogromne koszty, nie mówiąc już o zaśmiecaniu naszego pięknego krajobrazu, bo gdzie się człowiek nie odwróci tam widać domy.
Kto nie wie o czym mówię niech się przejedzie np na Słowację i zobaczy, jak można organizować zabudowę wsi i miasteczek w cywilizowany sposób.
Odpowiedz
TuTejsza
2015-08-24 11:51:45
1 0
Zgadzam się z przedmówcą. W każdej wsi należałoby wskazać rejony wokół głównych ulic jako tereny budowlane, a reszta jako rolnicze. Na zebraniach wiejskich słyszę ciągle te same roszczenia: każdy chce mieć asfaltowy dojazd do domu, odwodniony z szerokim poboczem. A dlaczego moje pieniądze mają być pożytkowane w ten sposób skoro tego nie potrzebuję? Dzieci potem mają daleko do szkoły, a rolnicy nie są wstanie skupić dużego gruntu rolnego, bo wszędzie są domy. Czas już z tym skończyć i stworzyć nowe plany zagospodarowania terenów.
Odpowiedz
kpiarz
2015-08-24 14:35:20
0 0
Ciekawe komentarze padły, jednak wróćmy na ziemię. Jak urzędnicy maja ograniczyć zabudowę, jeśli nie potrafią (albo bardziej nie chcą, boja się) poradzić sobie z kilkoma domami wybudowanymi przez mniejszość narodową na Koszarach bez jakichkolwiek zezwoleń, zachowania jakichkolwiek norm budowlanych, sztuki budowlanej, projektów itp? Za to jak zwykły podatnik zrobi remont schodów bez zezwolenia, albo nie daj Panie Boże blaszak nielegalnie postawi to ohoho, jak to wszystko prężnie działa, jakie kary się sypią, nakazy rozbiórki. Jesteśmy w Polsce - tu większość urzędników idzie na łatwiznę. Przywalić karę za to, co oczywiste, po co pomóc i szukać rozwiązania, jak można powiedzieć, że się nie da, no i oczywiście odwracać głowę w drugą stronę na nielegalne działania 'nietykalnych' - to są złote zasady polskiego urzędnika.

Miłego dnia :)
Odpowiedz
negatyw
2015-08-24 21:46:05
0 0
Zejdźcie ludzie na ziemię. skoro mam kawałek gruntu to dlaczego mam domu nie wybudować? bo krajobraz zeszpecę? a to może lepiej blok postawić i trochę smogu powdychać. budowanie domu niesie z sobą konsekwencję i każdy na swój sposób powinien je ponieść, ale pomoc jak najbardziej się należy. Widzę że wg. niektórych trzeba stworzyć getto a resztę zaorać albo zalesić... tworzy się delikatna paranoja wśród społeczeństwa... Ciekawe jaki rolnik kupi duże grunty w takim terenie i klasie gruntu?
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Od kilkunastu lat żyją w ciągłej niepewności"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]