7°   dziś 5°   jutro
Środa, 27 listopada Walerian, Wirgiliusz, Maksymilian, Franciszek, Ksenia

Od szybowca do odrzutowca - lotnicy z Łososiny robią karierę

Opublikowano 03.10.2016 09:26:47 Zaktualizowano 04.09.2018 18:29:22

Sądecczyzna czeka na wymarzoną linię Podłęże- Piekiełko od czasów marszałka Józefa Piłsudskiego.

Przestała już czekać na ekspresówkę – Sądeczankę. Może szansę na wyrwanie się z komunikacyjnego dołka da regionowi podbój przestworzy? Jeśli ktoś postawi na tę śmiałą ideę, na pewno nie będzie narzekał na brak lotników. Aeroklub Podhalański może się pochwalić znakomitymi pilotami, którzy zaczynali karierę na lotnisku w Łososinie Dolnej.

Wśród pilotów, którzy szkolili się w Łososinie Dolnej, są kontrolerzy ruchu lotniczego czy konstruktorzy dronów. Niektórzy siadają za sterami samolotów w szkołach spadochronowych albo wożą gwiazdy i polityków na pokładach samolotów prywatnych linii lotniczych. Najpierw nosiły ich w powietrzu Bociany*, to właśnie od szybowców zaczynały się ich kariery. Marzenia zamienili w rzeczywistość dzięki uporowi, wytrwałości i ciężkiej pracy.

Jak Wojtek został pilotem

Wojciech Palacz do pracy chodzi z uśmiechem na twarzy. Pracuje jako kontroler ruchu lotniczego na zbliżaniu w Krakowie. Jest też instruktorem samolotowym, pilotem zawodowym i wykładowcą. Od dziecka nęciło go wszystko co związane z budową samolotów, astronomią czy podróżami w kosmos. W wieku 16-lat zgodnie z przepisami mógł zapisać się na szkolenie szybowcowe. Nie spodziewał się jednak, że ten krok zaważy tak bardzo na jego przyszłości. - Rozpoczynając przygodę z szybowcami nie planowałem jeszcze swojej dalszej kariery, ale w ramach postępów w nauce coraz bardziej widziałem się w roli osoby pracującej w „lotnictwie”. Pozytywnej energii dodał mi Jurek Grębosz (tak ten od Symfonii C++), którego poznałem w bazie namiotowej pod Gorcem. Jakiś czas wcześniej sam brał udział w szkoleniu szybowcowym w Łososinie Dolnej i podzielił się swoimi wrażeniami. Mocno mnie wtedy podbudował - tłumaczy Wojtek.

Potem młody pilot zdał sobie sprawę, że na szybowcach lotniczy świat dopiero się zaczyna. - Szybowce są fantastyczne, od momentu jak zostawi cię kolega z tyrkotającego samolotu panują cisza i spokój. One niesłychanie dużo uczą. Ale ja zawsze chciałem czegoś więcej, stąd moje zainteresowania szybszymi, większymi i zdecydowanie bardziej hałaśliwymi maszynami – wyjaśniał.

Lotnictwo to jego zdaniem ciągła droga pod górkę. Trzeba się wciąż dokształcać i nastawić na to, że ta pasja i zawód w jednym to nienasycony pożeracz czasu.- Trzeba poświęcić bardzo dużo czasu spędzonego na lotnisku na czytanie ton książek i instrukcji, czekanie na pogodę. Trudność sprawia również pogodzenie latania z życiem rodzinnym i regularną pracą – tłumaczy, choć po chwili okazuje się, że da się to to zrobić. Wojtek od 8 miesięcy jest jeszcze bardziej zajęty niż zwykle, bo został tatusiem.

Życie lotnictwem na sto procent

To, że lotnictwo jest zazdrosnym sportem, potwierdza Michał Wojas, pilot, konstruktor i biznesmenem. - Moim znajomi do dzisiaj wypominają mi, jak opuściłem ich ważne życiowe momenty, czy to 18-tki czy śluby. Dla mnie latanie znaczyło coś znacznie więcej niż tylko zabawę. To był mój sposób na młodość i życie - tłumaczy. Dzieciństwo upłynęło mu na marzeniach o lataniu i wpatrywaniu się w niebo w poszukiwaniu samolotów. Rodzice podchodzili jednak nieufnie do jego zainteresowań. Udało się przełamać ich opory, gdy do miejscowości, w której mieszkał Michał, przeprowadzili się piloci.

Potem przyszedł czas na pierwszy lot, ale nie szybowcem, a paralotnią. -Wspaniale wspominam, swój pierwszy raz na paralotni, która podniosła moje ciało na całe dwa metry- śmieje się pilot. - Czując jak unoszę się w powietrzu, miałem wrażenie jakby te pięć sekund lotu trwało wieczność, mimo iż przy pierwszym lądowaniu zaliczyłem przewrotkę. Lekko się posiniaczyłem, ale chciałem powtarzać tę czynność cały dzień –wspomina i przyznaje, że zaraz po skończeniu kursu szybowcowego myślał tylko o tym, ile musi jeszcze wylatać, żeby zdobywać kolejne uprawnienia.

Dziś jego życie kręci się wokół lotnictwa. - Wraz z moimi przyjaciółmi z lotniska rozkręcam biznes oparty o nową działkę lotnictwa, czyli drony. Produkujemy małe, autonomiczne urządzenia latające, co dostarcza nam wiele radości. Poza biznesem, latam również jako kierownik operacji lotniczych w szkole spadochronowej wywożąc skoczków w powietrze. Niestety nie mam czasu na latanie w liniach, niemniej jednak loty VFR ze skoczkami dostarczają mi wiele wrażeń- zaznacza.

Pilot w spódnicy

Dominikę Chyclak latanie zafascynowało do tego stopnia, że pod dyktando nowej „miłości” wywróciła całe życie do góry nogami. Wśród kolegów w aeroklubie krążą sugestywne plotki, że rzuciła nie tylko szkołę, planowaną przeprowadzkę z rodziną za granicę, ale nawet narzeczonego. Słysząc takie szeptane komunikaty pilotka uśmiecha się i wyjaśnia, że rzeczywiście postawiła wszystko na jedną kartę. - Jeżeli chce się osiągnąć swój wymarzony cel w życiu, to trzeba się skupić na jednej rzeczy i wytrwale do niej dążyć. W moim przypadku padło na lotnictwo i jedno wielkie marzenie: samolot odrzutowy.

Osiągnięcie wymarzonego celu zostało okupione wieloma latami ciężkiej pracy, wyrzeczeń i nieustannej nauki. Na początek była Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Krośnie, zdobywanie licencji samolotowej i kolejnych uprawnień związanych z jej wymarzonym zawodem. - Zdawałam sobie sprawę, że nie będzie łatwo, ale najważniejsze to nie poddawać się mimo pewnych niepowodzeń. Bezcenne są chwilę, w których na przykład podczas przelotu nad Europą sięgam myślami wstecz i przypominam sobie moment, w którym wsiadłam pierwszy raz do szybowca w moim aeroklubie. Było warto – przekonuje

Dominika, która dziś może mówić o sukcesie i pracy marzeń. Swoje zawodowe aspiracje realizuje za sterami jednego z najnowocześniejszych odrzutowców w kraju, Learjeta 75. Nie musiała przy tym, tak jak jej wielu kolegów po fachu, daleko się przeprowadzać, bo trafiła do załogi sądeckiego przedsiębiorcy Andrzeja Wiśniowskiego. - Latamy w załodze dwuosobowej, składającej się z kapitana i oficera, więc jesteśmy zdani na siebie. Nie są to loty rozkładowe, nie mamy stałych zleceń na wykonywanie operacji lotniczych, co ma swoje plusy i minusy. Zaletą latania prywatnym odrzutowcem jest na pewno to, że odwiedzamy przy tym ciekawe miejsca, i że lotniska na których lądujemy są bardziej wymagające, przez co zdobywam bardzo cenne doświadczenia – wyjaśnia i marzy dalej… Ale nie zdradza jeszcze, o czym.

Latając z vipami

Dyskrecja sprawdza się w zawodzie pilota. Przekonuje o tym 30-letni Grzegorz Małkiewicz. Od prawie trzech lat lata jako kapitan na samolocie Challenger 300/350 w firmie, która sprzedaje loty biznesowymi odrzutowcami. - Latamy często z ludźmi z pierwszych stron gazet, sportowcami, muzykami czy politykami, najczęściej chcącymi zachować anonimowość – podkreśla. - To dużo ciekawsze w porównania do pracy w typowej linii lotniczej, ponieważ nie mamy żadnej stałej siatki połączeń, tylko latamy tam gdzie klient ma życzenie akurat polecieć. Bywają to najróżniejsze lotniska. Poza tymi gdzie bywamy naprawdę często takimi jak Moskwa, Nicea czy Londyn podczas prawie każdego dyżuru trafiają się loty na nowe lotniska. Obszar naszych lotów obejmuje Europę, Bliski Wschód, Rosję, Kazachstan, Północną Afrykę i od czasu do czasu Amerykę Północną – dodaje i tłumaczy , że to zajęcie to nie jest zwykła praca.

Jego zdaniem bez pasji nie da się wykonywać zawodu pilota. - Od zawsze chciałem latać, nigdy nie marzyłem o byciu policjantem, ani o jeździe śmieciarką – żartuje. W jego rodzinie nie było żadnego pilota, ale okazuje się, że kiedy w wieku 16 lat zapisał się na szkolenie szybowcowe w Łososinie Dolnej rozpoczął rodzinną tradycje. - W tym momencie najmłodszy brat również lata na szybowcach i szkoli się na samolotach- podsumowuje z zadowoleniem.

*SZD-9 Bocian - polski, dwumiejscowy, szybowiec szkolno-wyczynowy, konstrukcji drewnianej.

Czytaj w Dobrym Tygodniku Sądeckim: https://issuu.com/dobrytygodnik/docs/39_2016

Fot. lososina.pl

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Od szybowca do odrzutowca - lotnicy z Łososiny robią karierę"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]