1°   dziś 1°   jutro
Piątek, 22 listopada Marek, Cecylia, Wszemiła, Stefan, Jonatan

Polaryzacja poglądów

Opublikowano 29.11.2020 07:30:00 Zaktualizowano 29.11.2020 07:35:15 top

Za sprawą mediów, m.in. społecznościowych, kwestie światopoglądowe, które były dawniej prywatną sprawą, wchodzą do sfery publicznej, a polaryzacja opinii jest widoczna również w rodzinach. "Mam nadzieję, że jest tam przestrzeń na dyskusję o sprawach trudnych" - mówi dr Paula Pustułka z Uniwersytetu SWPS.

PAP: Czy to tylko wrażenie, czy w ostatnich latach polaryzacja poglądów to w Polsce coraz powszechniejszy problem? Pewnie wiele rodzin ma takie tematy, które w rozmowach omija, aby nie doszło do kłótni. A po ostatnich protestach po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego słychać głosy, że konflikty w niektórych rodzinach nasiliły się i zdarza się np., że rodzice zrywają kontakt z dziećmi z powodu różnic w poglądach politycznych.

Dr Paula Pustułka z Instytutu Nauk Społecznych Uniwersytetu SWPS: Napięcia międzypokoleniowe, które były obecne zawsze, we współczesnej Polsce są szczególnie widoczne. Dzisiejsi młodzi dorośli są wychowani w innego typu rodzinach, niż ich rodzice. Bardzo zmieniła się np. kategoria szacunku wobec starszych. Dawniej elementem wychowania był "kult" skierowany wobec rodziców, wobec dziadków. A przejawem tego szacunku było reprodukowanie – lub brak otwartego kontestowania - wzorców moralnych, wartości i norm poprzednich pokoleń. Teraz jednak wzory socjalizacyjne nie zawierają takiej hierarchii. Dystans między rodzicami i dziećmi bardzo się skrócił, a dzieci są zachęcane do ekspresji, indywidualizmu i krytycznego spojrzenia na świat. Młodzi dorośli wychowani są w poczuciu, że ich poglądy to ich wybór.

Problem pojawia się na przecięciu oczekiwań: z jednej strony osoby starsze oczekują, że ich dzieci będą powielać ich własne podejście do różnych kwestii. Z drugiej strony osoby młode uważają, że powinny akcentować swoje indywidualne poglądy, a rodziców nie powinno to ani dziwić, czy tym bardziej oburzać.

Zobacz również:

PAP: Ale czy zawsze było tak, że ta oś walki politycznej przebiegała przez środek rodzin?

P.P.: Rodzina zawsze była miejscem ścierania się tradycji i innowacji czy nowoczesności. W cyklu rozwojowym jednostki bunt młodzieńczy, a później wchodzenie w dorosłość, to jest właśnie dojrzewanie jednostki do autonomii poprzez akcentowanie swojej odmienności wobec rodziny pochodzenia. Często myślimy o dojrzałości i autonomii w kategoriach klasycznych – jako wyprowadzka z domu, zdobycie pracy i samodzielności finansowej. Choć te są ważne, współczesne teorie socjologiczne duży nacisk kładą jednak na moralną dojrzałość jednostki i akcentowanie jej autonomii – poglądów politycznych, partycypacji społecznej, zaangażowania. Te "nowe" obszary uzyskiwania autonomii wprowadziły politykę bardzo mocno do międzypokoleniowych relacji rodzinnych.

PAP: W przestrzeni publicznej poruszanych jest jednak wiele tematów, które zyskują status konfliktów na tle politycznym i stają się nowymi źródłami niezgody. Ocena działań polityków, Kościoła katolickiego, podejście do pandemii, noszenia maseczek, szczepień, zmian klimatu, aborcji, mniejszości seksualnych...

P.P.: W poprzednim systemie politycznym był jeden wróg i to wobec niego stawiano się w opozycji, a wzorce przynależności politycznej były dziedziczone. Nie było też przestrzeni, aby rozmawiać na wiele trudnych tematów. Wtedy uważało się, że poglądy to sprawa osobista. A dziś w związku z szerokim dostępem do mediów - również społecznościowych, te przemilczane konflikty zostały przerzucone do sfery publicznej. Następuje tzw. detabuizacja tematów, które kiedyś uważalibyśmy za sprawy prywatne.

Dawniej wychodzono z założenia, że tylko kwestie ważne dla większości społecznej pojawiają się w sferze publicznej - co oznaczało, że każdy ma sobie sam z danym konfliktem radzić niejako "prywatnie". Teraz włączamy do debaty życia publicznego i politycznego grupy wcześniej marginalizowane, które nie miały wcześniej możliwości wyrażenia swoich interesów i poglądów na daną kwestię. Dziś rozmawiamy na trudne tematy. Z punktu widzenia demokracji i społeczeństwa to dobre zjawisko, które jednak na poziomie rodzin czy niewielkich grup powoduje trudności, może kończyć się konfliktami i problemami w relacjach.

PAP: W niektórych rodzinach jednak polityka staje się ważniejsza niż rodzina. Co zrobić, żeby łagodzić tam konflikty światopoglądowe?

P.P.: W Polsce mamy ogromne pokłady solidarności rodzinnej. W badaniach międzynarodowych – na przykład cyklicznego European Values Study (badanie wartości Europejczyków https://europeanvaluesstudy.eu/) - wypadamy zwykle na bardzo rodzinnych. Deklarujemy, że rodzina jest najważniejsza i to ma przełożenie na praktykę. Z jednej strony odznaczamy się znaczną solidarnością rodzinną: Polacy w rodzinie sobie pomagają, udzielają wsparcia finansowego, relacyjnego, opiekują się sobą. Z drugiej jednak strony coraz więcej osób wybiera model "rodziny z wyboru", kiedy to przyjaciele stają się ważniejsi niż krewni, jeśli chodzi o pomoc relacyjną czy emocjonalną. Nie jest to zmiana uniwersalna. W wielu rodzinach relacje pozostają tradycyjne i według mnie nie będzie tak, że młodzi ludzie zaczną się masowo od rodziców odcinać. Myślę jednak, że będzie wzrastać odsetek osób, które poza rodziną będą szukać solidarności – w tym wsparcia emocjonalnego i potwierdzenia politycznego.

PAP: Czy efekt baniek informacyjnych w mediach społecznościowych i to, że każdy ma wyrobione zdanie w każdej sprawie – da się odwrócić?

P.P.: Myślę, że nie. Pytanie tylko, co rodziny z tym zrobią. Czy różne pokolenia w rodzinie będą w stanie porozmawiać o jakichś sprawach i funkcjonować pomimo różnic, czy może w rodzinach nastąpią przewartościowania na podstawie wzajemnych doświadczeń. Myślę, że warto, aby ludzie dyskutowali ze sobą i tłumaczyli, skąd wynikają ich poglądy i ich przekonania.

PAP: A czy Polacy łatwo zmieniają przekonania?

P.P.: Różni ludzie w różnych okresach różnie myślą o takich tematach, jak na przykład religia, seksualność czy reprodukcja. Wiek i doświadczenie grają tu ważną rolę. Polacy są znani z tego, że są kapryśnymi wyborcami – wystarczy spojrzeć na to, jak ugrupowania polityczne pojawiają się, stają się ekspresowo popularne, a potem równie szybko tracą na znaczeniu na scenie politycznej. W świetle badań CBOS czy Polskiego Generalnego Studium Wyborczego trudno mówić o żelaznych elektoratach czy stałych „na zawsze” poglądach.

Skoro zatem zmieniamy poglądy, jeśli chodzi o poparcie dla partii politycznych, to wydaje mi się, że jest jeszcze przestrzeń na dyskusję o sprawach trudnych, także w rodzinie. Takie rozmowy powinny się w rodzinach odbywać, bo to przygotowanie do życia w społeczeństwie obywatelskim. Zanim zaczniemy się z kimś sprzeczać na arenie politycznej, warto swoje argumenty przetestować w środowisku rodzinnym.

PAP: Tendencję do polaryzacji postaw widać chyba nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach...

P.P.: Polaryzacja opinii nie jest zjawiskiem ani charakterystycznym dla Polski, ani historycznie i społecznie czymś nowym. Ta polaryzacja może się nam jednak wydawać w czasach pandemii bardziej dotkliwa. Nie spotykamy się z wieloma ludźmi, więc mamy potrzebę wynajdowania nowych sposobów artykułowania swoich poglądów. I tu mamy do dyspozycji media społecznościowe.

Ekrany zabiegające wiecznie o naszą uwagę potęgują i nasilają – w naszej percepcji - te zjawiska polaryzacji. Nie da się wejść na żadną stronę informacyjną bez czytania o napięciach i konfliktach. Te konflikty stają się więc naszym udziałem. Tematy, w których mamy dychotomie tych co „za” i tych co „przeciw” są tak powszechnie obecne, że chcąc nie chcąc musimy się do każdego z nich ustosunkowywać. Nie jest to złe, ale jest to trudne dla jednostek.

PAP: Wróćmy jeszcze do tematu detabuizacji i włączania do debaty publicznej grup, które wcześniej w niej nie uczestniczyły. Skutkiem tego zjawiska jest również to, że na całym świecie zaczyna być słychać głosy zwolenników teorii pseudonaukowych. A w ten sposób dziwne, niemające żadnego poparcia w faktach pomysły pojedynczych osób znajdują sobie rzesze zwolenników.

P.P.: Historycznie w sferze publicznej dominowała narracja elit - dyskursy osób, które miały władzę, ale zwykle również wiedzę. Teraz do głosu docierają grupy marginalizowane. A wśród nich są choćby kobiety, mniejszości seksualne, etniczne czy osoby z niepełnosprawnościami. To zjawisko pozytywne.

Na to jednak nakłada się drugie, negatywne zjawisko – globalne zjawisko śmierci ekspertyzy (opisywane chociażby przez Toma Nicholsa, Stuarta Ritchie, a w Polsce przez Łukasza Lamżę). Upraszczając, sarkastycznie można powiedzieć, że każdy Polak jest ekspertem od alpinizmu, ale też szczepionek czy globalnego ocieplenia, a ostatnio od epidemiologii i początku człowieczeństwa. Chodzi o to, że przeczytamy jedną rzecz i wydaje nam się, że jesteśmy ekspertem. Uważamy, że my mamy rację, a specjaliści tak naprawdę wcale się nie znają albo – co jeszcze niebezpieczne – próbują nas okłamywać, bo działają w ramach jakiejś „agendy”.

PAP: Żyjemy więc w czasach, kiedy głosy osób, którym tylko się wydaje, że rozumieją jakieś zjawisko, stają się słyszalne. A niestety niektórzy odbiorcy traktują te wypowiedzi tak samo, jak głosy prawdziwych ekspertów, a więc osób, które poświęciły na badanie tego zjawiska wiele lat i mają w tej dziedzinie rzetelną wiedzę...

P.P.: Jeśli chodzi możliwości korzystania z nowych technologii, to nastąpił szybko duży przeskok. A my podczas tego przeskoku nie zdążyliśmy nabyć kompetencji, by sobie radzić z fake newsami, fact checkingiem. Nie nauczyliśmy się jeszcze, jak odróżnić dobre źródło od źródła fałszywego.

Komentarze (7)

tomasso
2020-11-29 08:27:04
0 1
Obnaża się to, jak ludzie mają nasrane w głowie ale ukazuje się też spora grupa ludzi normalnych i to jest piękne.
Odpowiedz
konto usunięte
2020-11-29 09:41:21
1 4
generalnie jesteśmy w świecie gdzie byle oszołom bez wykształcenia ale z dostępem do mediów/internetu może przejąć rolę "fachowca" dla mas, a wiedzy ludzie szukają na "Pudelkach" lub u influencerów a nie u naukowców.

Odpowiedz
wasylis
2020-11-29 10:59:36
0 4
@allut, jest druga strona medalu. Tylko dzięki tym mediom możesz dowiedzieć się, co tak naprawdę dzieje się w Polsce i obnażyć ogrom kłamstwa, jakie wypluwa rządowa telewizornia.
Ale zgoda, powiedzenie "władza i pieniądze są dla ludzi mądrych" powinno się rozszerzyć o dostęp do informacji :-)
Odpowiedz
konto usunięte
2020-11-29 11:09:15
0 5
kto ma media ten ma władzę, rządowa telewizornia nie ma fachowców naukowców , co najwyżej fachowców od manipulacji.
a reszcie się obcina zasięgi w necie.
najważniejszą częścią wojny jest propaganda i dezinformacja.

trzeba sprawdzać źródła. a to żmudna praca.

a co do stanu wiedzy i poszanowania nauki - Czarnek na stanowisku ministra edukacji i wszystko jasne dokąd rząd zmierza.
Odpowiedz
konto usunięte
2020-11-29 11:33:08
1 0
@allut Czy Ty kiedyś znałeś osobiście jakiegoś naukowca?
Byłam kiedyś jednym z nich i moje spostrzeżenia oraz wiarygodność, a w zasadzie brak wiarygodności do większości z nich są uzasadnione i doświadczone osobiście przeze mnie.

Wielu z nich chciało wynik doświadczeń na ich osobiste zlecenie , często niezgodne z PRAWDZIWYMI wynikam.

Ponadto REALIA w świecie naukowców w Polsce są takie:

Placówki naukowe zlokalizowane są przy Uniwersytetach, te z kolei dotowane, opłacane są przez rząd, Ministerstwo Edukacji.

Jak widać na powyższym przykładzie dzisiejsi naukowcy PODPORZĄDKOWANI są politykom, ich dotacjom oraz ich POLITYCZNYM OCZEKIWANIOM, ZLECENIOM. !!

Ponadto jest już multum dowodów na to , że nauka, medycyna, historia są, były FAŁSZOWANE na zlecenie tzw. demonicznych elit światowych,

NALEŻY WIĘC W SWOJEJ OCENIE OPIERAĆ SIĘ GŁÓWNIE NA OBSERWACJI, DOŚWIADCZENIU oraz uczciwości

Są bowiem tzw sprzedajne "dziwki" w tym te męskie , które za pieniądze sprzedadzą wszystkich i wszystko ,
Takie osobniki nazywane są popularnie " sellout" i są często nimi także media.




Odpowiedz
konto usunięte
2020-11-29 12:41:10
0 4
toż mówię Grażynko - sprawdzać źródła. Szukać wiedzy naukowej a nie opinii profesorów z politycznych habilitacji na zamówienie. a żeby to robić, trzeba samemu ciągle się dokształcać, analizować, być uważnym.

w Radiomaryja kilkana scie lat temu zawsze wypowiadali się "amerykańscy naukowcy" , babcie występowały w rodzinach przeciw własnym dzieciom i wnukom z argumentem "bo profesor z Ameryki tak mówił!" . I koniec myślenia, "profesor z hameryki miał moc nakazania odwrócenia się babci od reszty rodziny.
To, że pięciu innych profesorów twierdziło co innego nie było ważne, bo w odpowiednim radiu ktoś z jakimś odpowiednio ważnym tytułem powiedział to co było potrzebne odpowiedniej grupie politycznej/ideologicznej/biznesowej.
Teraz ostatnio ponoć jakaś profesorka Kul wszystkich zaszczyciła swoimi przemyśleniami, - "Zdaniem ekspertki Telewizji Trwam kobieta jest powołana tylko do dwóch celów. To macierzyństwo lub pozostanie dziewicą. W tym drugim przypadku kobieta może zdecydować się na życie zakonne lub zaangażować się w pracę społeczną. Jak podkreśliła Dudziak, jeśli kobieta chce żyć właściwie, inne możliwości nie wchodzą w grę." Zapewne pani ma na potwierdzenie swoich tez całą listę publikacji naukowych.
i tę to panią, obecny rząd chciał wepchnąć na stanowisko kierownictwa zespołu przygotowujących nową podstawę programową w MEN
- jest stanowisko, jest tytuł, i jest jakaś nauka czy czysta ideologia?
czy to świat naukowy czy kuźnie ideologii i fanatyzmów?

Trzeba czytać różne źródła i samemu analizować. Zanim się kogoś uzna za wyrocznię której się oddaje ślepo wpływ na swoje życie.
Do mediów wiele z nauki się nie przebije.. chyba, że się komuś sprzeda.
Z racji dostępu do internetu można dużo łatwiej dotrzeć do naukowców zajmujących sie nauką a nie pogadanką pod ideologię. Uczyć się nawet nie będąc na studiach doktoranckich. Docierać do materiałów źródłowych i samemu wyciągać wnioski a nie interpretacji pod zamówienie które dają media każde pod swój interes. Wyłuskanie z szumu medialnego wartościowych treści to żmudna i czasochłonna praca. Wielu nie ma na to czasu i bierze "gotowce". A na to są łasi wszelcy propagandyści. .
Odpowiedz
wasylis
2020-11-29 12:56:06
0 2
@allut, widziałeś tą paniusię z Trwam? W jej przypadku nawet macierzyństwo odpada, bo wątpliwa sprawa znaleźć dawcę plemnika z takim charakterem, wyrytym na fizjonomii...
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Polaryzacja poglądów "
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]