3°   dziś 2°   jutro
Poniedziałek, 23 grudnia Wiktoria, Wiktor, Sławomir, Małgorzata, Jan, Dagna

'Żyją jakby w środku rebelii'

Opublikowano  Zaktualizowano 

Pochodzący z Przyszowej ks. Mieczysław Pająk – proboszcz parafii w Bagandou, oraz cztery osoby świeckie z diecezji tarnowskiej prowadzące szpital, przebywają w ogarniętej rebelią Republice Środkowoafrykańskiej. Szpital w Bagandou, prowadzony przez naszych rodaków, jest jedyną działającą lecznicą w całym regionie.

Jego dyrektorem jest przebywająca w Afryce od 12 lat Elżbieta Wryk, której w pracy pomagają trzy młode wolontariuszki. Sytuację w RŚA oraz pracę szpitala opisuje jedna z nich, na blogu www.przezywam.blogspot.com.

24 marca kraj ogarnął chaos. Gdy rebelianci przejęli stolicę – Bangi, prezydent Francois Bozize był zmuszony uciec do sąsiedniego Konga, a głową państwa mianował się przywódca rebeliantów, Michel Djotodia.
Pracownicy szpitala w Bagandou musieli stanąć oko w oko z uzbrojonymi oddziałami rebeliantów, którzy na terenie misji szukali rządowych samochodów z uciekającymi zwolennikami prezydenta Bozize. Na szczęście nikomu nic się nie stało.

- Sytuacja naszych księży i osób świeckich nie jest tragiczna, ale nie jest wesoła ponieważ żyją jakby w środku rebelii. Myślę tutaj szczególnie o księżach, którzy pracują na jednej z misji w Bimbo, to jest zaraz przy stolicy, no to w zasadzie w centrum rebelii. Myślę także o tych osobach świeckich i księdzu Mieczysławie Pająku, którzy są na misji Bagandou, gdzie jest nasz szpital. Oni byli już nawiedzani przez rebeliantów. Oczywiście ludzi uzbrojonych, nieprzewidywalnych w swoich działaniach – powiedział Radiu Kraków ks. Stanisław Wojdak, ojciec duchowny tarnowskiego seminarium, który przez 8 lat pracował w Republice Środkowoafrykańskiej.

„Jesteśmy grupą pięciu Polaków, przebywających w Republice Środkowoafrykańskiej – kraju w którym od kilku miesięcy szaleją rebelianci. Papa – proboszcz tutejszej parafii, Ela – dyrektorka szpitala dla pigmejów, Majka – laborantka, Zuzia – aptekarka i politolog i jeszcze ja – pielęgniarka” – pisze autorka coraz bardziej popularnego bloga – „Nie chcemy być bohaterami kolejnej medialnej sensacji. Bardzo nas cieszy tak duży odzew, o to chodziło, by ten konflikt nie przeszedł bokiem, jak wiele jemu podobnych, ale skupmy się na Republice Środkowoafrykańskiej, nie na nas”.

Poniżej jeden z ostantich wpisów na blogu:

'Dziś mieliśmy dość sporo pracy. Jeśli tak dalej pójdzie, będziemy mogli za kilka dni oficjalnie otworzyć sezon na przeludnienie szpitala. Przybyło nam kilkoro dzieci w ciężkim stanie: 8-letni pigmejski chłopiec, któremu na głowę spadła duża gałąź (nadal ciężko powiedzieć czy się z tego wyzbiera), kolejny maluch z konwulsjami oraz cała grupa dzieciaków z poważną malarią i równocześnie bardzo niską hemoglobiną. Jeśli nie już, to w przyszłym tygodniu i u nich konieczne będą transfuzje. Może poprawią się bez tego? Może wystarczą same tabletki? Boże spraw! Bo odczynnika do oznaczania grup krwi prawie brak…

Ludzie, tak jak podejrzewaliśmy, zaczynają się schodzić z coraz dalszych okolic. Przemierzają ogromne odległości, żeby otrzymać pomoc medyczną. I to jeden z powodów dlaczego dzieci trafiają do nas w takich stanach.

Z miesiąca na miesiąc jest coraz więcej transfuzji. Z miesiąca na miesiąc pobijamy kolejne rekordy w ich ilości. Dzieci zazwyczaj ładnie zbierają się po nich do życia, a wyniki krwi po kilku dniach się poprawiają. Ale przetaczanie krwi jest konieczne. Nie możemy tego nie robić. Nie możemy patrzeć jak dzieci stopniowo słabną, jak przestają jeść, pić, a w końcu w ogóle trudno o złapanie z nimi jakiegokolwiek kontaktu. Widziałam już niejedną śmierć dziecka. Widziałam już śmierć dziecka, któremu nie zdążyliśmy zrobić transfuzji, rodzice przynieśli go zbyt późno. Pewnie nie raz jeszcze będę uczestniczyć w takich sytuacjach, ale nie chcę żeby powtarzały się częściej niż potrzeba. Nie chcę znów czuć tej bezsilności. Cholernej bezsilności.

Musimy wierzyć, że będzie dobrze. Musimy trwać i wierzyć, że jakoś wszystko się ułoży, że damy radę i wytrwamy. Mimo, że wszystko krzyczy, że trzeba zwijać się i wracać do siebie, że to wszystko już nie ma sensu. Musimy wierzyć. Wierzymy'.

Pełną relację pielęgniarki szpitala w Bagandou można przeczytać na jej blogu: http://przezywam.blogspot.com/

(Fot. http://www.misje.diecezja.tarnow.pl/

Komentarze (7)

znany
2013-04-21 09:25:07
0 0
To jest bardzo wzruszający opis.
Odpowiedz
meggi
2013-04-21 09:43:43
0 0
no , naprawdę... człowiek sobie siedzi w tej swojej moherowej Galicji i sprawy sobie nie zdaje jakie dramaty się dzieją na świecie.
Odpowiedz
konto usunięte
2013-04-21 10:12:50
0 0
Pozdrowienia dla księdza Mietka :)]
Odpowiedz
maly
2013-04-21 11:10:54
0 0
Nie tylko ks. Mieczysław Pająk pochodzi z tej okolicy. Również Majka - laborantka pochodzi z Starej Wsi. Na co dzień pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Kiedy zwrócono się do niej o podjęcie jako wolontariuszki pracy w laboratorium przy szpitalu w Bagandou w Republice Środkowej Afryki kierując się głosem serca i chęcią pomocy innym poprosiła o urlop bezpłatny.
Odpowiedz
Janosik2
2013-04-21 11:25:09
0 0
Pozdrowienia dla kś .Mieczysława
W Środkowejafryce pracuje 14lat Kś.Marek Dziedzic z Młynnego ,prowadzi seminarium niższe dla młodzieży Afrykańskiej.
Odpowiedz
konto usunięte
2013-04-21 15:59:20
0 0
A Maja labolatorantka pochodz ze Starej Wsi.
Odpowiedz
ramzes1977
2013-04-21 21:24:55
0 0
pozdrawiam wszystkich tam pracujących i niosących pomoc Tamtejszym ludziom zapewniam o modlitwie
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"'Żyją jakby w środku rebelii'"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]