7°   dziś 5°   jutro
Środa, 27 listopada Walerian, Wirgiliusz, Maksymilian, Franciszek, Ksenia

Ścigali się, teraz ubierają kolarzy

Opublikowano 06.08.2015 10:05:30 Zaktualizowano 05.09.2018 07:08:12

Gdyby pozostali przy zawodowym kolarstwie, może dzisiaj jechaliby w Tour de Pologne. Chcieli zostać słynnymi kolarzami. Jak Rafał Majka. Z Rafałem zaczynali karierę, wspólnie trenowali i jeździli na wyścigi, ale przecież nie każdy może być jak Majka. Pozostali jednak przy kolarstwie.

Już nie ściganie po szosach, ale szycie strojów na rower stało się ich pomysłem na życie. Firma Raso, którą wymyślili i założyli, zbiera tyle zleceń, że nie mają czasu na spanie – narzekają ze śmiechem. Może nawet Majka będzie kiedyś reklamował ich ciuchy. Najlepiej, żeby wygrywał górskie etapy na Tour de France z kółeczkiem Raso na piersi.

*

Marcin Ziemianek i Krystian Ślęzak jeszcze niedawno nie podejrzewali nawet, że zostaną przedsiębiorcami z branży odzieżowej. Konkretnie odzieży sportowej, a bardziej specjalistycznie to odzieży kolarskiej. Kiedy ma się niewiele ponad 20 lat myśli się raczej o karierze sportowej, niż o poważnym biznesie. Przyszli wspólnicy ścigali się razem w barwach Krakusa Swoszowice, Marcin trafił nawet na jeden sezon do hiszpańskiej półzawodowej grupy w Pampelunie, ale ostatecznie odpuścił myślenie o karierze zawodowca. Wśród sądeckich kolarzy rozprowadzali przez jakiś czas kolarskie stroje od Rafała Majki. Kiedy ten był jeszcze zawodnikiem na dorobku, chętnie sprzedawał kolegom ciuchy, których nie wykorzystał z puli przyznawanej na cały sezon przez zawodowe grupy. Wtedy po raz pierwszy Marcin i Krystian pomyśleli, że na kolarskich strojach można zarabiać.

- W takim mieście jak Nowy Sącz idziesz do sklepu sportowego i nie znajdziesz tam kolarskich spodenek z prawdziwego zdarzenia – mówi Marcin Ziemianek. – W sklepach sportowych przekonują, że nie opłaca im się sprowadzać drogich ciuchów kolarskich, bo nie ma na to klienta. Dziwne, bo znajomi musieli szukać ubrań w internecie albo jeździć po nie do Krakowa – dodaje Krystian.

*

Już nie pamiętają, kto przyniósł informację, że trwa nabór wniosków. Czekały unijne pieniądze dla chętnych, by otworzyć własną działalność gospodarczą. Mieli dwa dni, żeby złożyć dokumenty o dofinansowanie swojego pomysłu na biznes.

- Krystian jest bardziej ogarnięty w tych sprawach – przyznaje Marcin.

- Dużo nam pomogła moja żona Kasia, inaczej byśmy nie zdążyli – przyznaje Krystian.

Zdążyli. To znaczy zdążył kurier, którym wysłali wniosek. Potem już poszło błyskawicznie. Stworzenie biznesplanu było pestką w porównaniu ze znalezieniem kontrahentów i dostawców. Ale i to nic, bo od przyszłych klientów potrzebne były listy intencyjne, że kupią od firmy Raso stroje kolarskie. Tak więc klientów znaleźli zanim jeszcze uszyli pierwsze koszulki i spodenki. Wszystko dobrze, ale te ciuchy trzeba jeszcze na czymś uszyć.

- Nie mieliśmy pojęcia o maszynach, jakich potrzebowaliśmy do uruchomienia biznesu – przyznaje Marcin Ziemianek.

- Ale od czego jest internet – pyta retorycznie Krystian Ślęzak. – Znaleźliśmy odpowiedni film na YouTube i klatka po klatce oglądaliśmy go, aż wypatrzyliśmy jak nazywa się maszyna, której potrzebujemy.

*

Dziś mają już pięć specjalistycznych maszyn i ponad tysiąc uszytych na nich strojów. Marcin śmieje się, że nawet własnej metki już się dorobili, a na niej logo firmy Raso zaprojektowane przez znanego sądeckiego grafika prasowego Tomasza Bocheńskiego. Maszyny kosztowały ponad 70 tys. zł, a zasiadają do nich najbardziej doświadczone krawcowe w regionie. No bo czy kiedyś słyszał ktoś w Nowym Sączu o drabince do wszywania tzw. pieluchy do kolarskich spodenek?

- A myśmy musieli się na wszystkim poznać sami – przyznają Marcin i Krystian. – I to od podstaw! Od tego, że urządzenie, które nadaje strojom wzory i kolory, to ploter, nie drukarka. Albo weźmy takie materiały. Najlepsze produkują Włosi, ale żeby zrobić z nimi interes, trzeba mieć świętą cierpliwość.

- Włosi mają wyrąbane, oni chyba cały czas mają sjestę – śmieje się Marcin.

- Ciekawe jak oni robią interesy, skoro na jednego maila w sprawach biznesowych odpowiadają trzy tygodnie – dziwi się Krystian. – Oni na wszystko mają czas, nigdzie się nie spieszą.

Ale Ziemiankowi i Ślęzakowi się spieszyło. Po pierwsze bele materiału pojechali do Włoch osobiście. Jak policzyli wszystkie przesyłki z materiałami wysłane kurierem wyjdą drożej, niż podróż do Italii. Nie zastanawiali się długo, odpalili starego golfa i pojechali. Dzisiaj przyznają, że nie wiedzą, jak obciążone do granic możliwości auto przeżyło ten transport. Ale było lajtowo. Spali na plaży, dobrze się bawili całą sytuacją i jeszcze fabrykę kolarskich tekstyliów zwiedzili.

*

Jak by nazwali obecną sytuację firmy Raso?

- Jest hardcorowo, ale fajnie - przyznają wspólnicy. – Ogarniamy sprawy. Mama Marcina pomaga im w sprawach księgowych, zamówienia płyną od klubów kolarskich i stowarzyszeń cyklistów z całej Polski. Młyn jest taki, że nie mamy czasu spać!

(micz)

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Ścigali się, teraz ubierają kolarzy"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]