Starosta: podział przygotowany w pośpiechu, samorządowcy sterowani przez opcje polityczne

- Nie wtrącamy się do tego, czy chcecie jedną gminę, czy dwie. Ale nie byliście przygotowani, wszystko było robione w chaosie - tak rezolucję Rady Powiatu na temat utworzenia gminy w Szczawie tłumaczył Jan Puchała podczas ostatniej sesji Rady Gminy Kamienica, dodając że cała sprawa w rzeczywistości była walką dwóch opcji politycznych.

Podczas dwunastej w tej kadencji sesji Rady Gminy Kamienica głos w sprawie podziału samorządu, do którego ostatecznie nie doszło, zabrał obecny na początku obrad starosta Jan Puchała. - Przyjechałem dopiero teraz, w tym okresie, gdy emocje już opadły. Nie pojawiam się tam, gdzie konflikty, bo nie popieram politycznej walki. Miałem takie odczucie że podział gminy była walką dwóch opcji - tłumaczył na wstępie.

Jak przekonywał starosta, inicjatywę podziału gminy rozpoczęto niewłaściwie. Jego zdaniem, najpierw trzeba było rozmawiać, ale „nie politycznie, a gospodarczo”. - Opinia Rady Powiatu była negatywna. Dlatego, że naszym zdaniem źle zaczęliśmy. Powinniśmy zacząć od inwestycji, pieniędzy które można ściągnąć, nie od podziału. A tak, politycy z jednej i drugiej opcji tylko się prześmiewali, jeden poseł mówił „my wam pokażemy, będzie podział”, drugi mówił „a nie pokażecie, nie będzie gminy”. Przecież uczestniczyłem w tym, stałem z boku i się przyglądałem, myśląc „o czym wy ludzie mówicie, dla was polityka jest ważniejsza, która opcja drugiej dokopie” - mówił, podkreślając że ważniejsze jest tworzenie miejsc pracy i dbanie o rozwój samorządu.

- Podział gminy był zbyt szybko robiony, nie było przygotowań. Jak mawiają starzy ludzie, pośpiech jest potrzebny do łapania pcheł. Trzeba czasem dwa razy przemyśleć, zanim się jakieś kroki podejmie. Więc nie jesteśmy zwolennikami czy przeciwnikami podziału. Podeszliśmy do tego merytorycznie: nie byliście przygotowani, wszystko było robione w chaosie - wyjaśniaj powody, dla których Rada Powiatu podjęła rezolucję sprzeciwiającą się pomysłowi podziału gminy Kamienica.

- Zależy nam na wykorzystaniu zasobów naturalnych, które macie, żebyśmy mogli wspólnie podejmować różne inicjatywy. Tam gdzie jest bogactwo, gdzie jest pieniądz, ludzie się nie kłócą. Kłócą się tam, gdzie jest bieda, gdzie pieniądza trzeba szukać i za nim wyjeżdżać. Wiem, że macie pomysły, spróbujmy je zrealizować. Postawmy na rozwój, na tworzenie miejsc pracy. Pozbądźmy się polityki, pozbądźmy się wpływowych doradców którzy chcą ugrać coś dla siebie - apelował Puchała.

Starosta w imieniu Zarządu Powiatu Limanowskiego zadeklarował wolę współpracy. Przypomniał, że w centralnych władzach najwięcej znaczących stanowisk zajmują ludzie wywodzący się z Małopolski, a jego zdaniem jest to szansa na rozwój, której nie wolno zmarnować. - Wykorzystajmy to dla rozwoju, żeby nie było kłótni i politycznych rozgrywek - zwrócił się do władz gminy.

Jego późniejsze słowa o „sterowaniu” przeciwników i zwolenników podziału przez przedstawicieli dwóch konkurujących ze sobą opcji politycznych spotkały się z reakcją niektórych radnych.

- Usłyszeliśmy, że jesteśmy kierowani przez inne osoby. Jak mamy to rozumieć, proszę nam wyjaśnić - powiedział. - Owszem, jeździliśmy w delegacje do posłów. Jedni by doprowadzić do podziału gminy, drudzy by do tego nie doszło. Ale nie może tego nazwać „sterowaniem”. Sprawa podziału była polityczna, tak jak i decyzja o uchyleniu tej decyzji - stwierdził.

Starosta nie chciał wymienić nazwisk konkretnych polityków, przypomniał natomiast słowa Marka Wójcika, ówczesnego podsekretarza stanu w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji, który miał wyraźnie zaznaczyć, że decyzja o podziale gminy Kamienica miała charakter polityczny. Mówił również o posłach Prawa i Sprawiedliwości, którzy zapewniali przed wyborami, że jeśli dojdą do władzy, to decyzja poprzedniego rządu zostanie uchylona. Zaznaczył jednak, że nie powie wprost kogo ma na myśli, bo nie ma takiego upoważnienia. - To nie tyle sterowanie, ale ci ludzie mieli w tym interes polityczny - wyjaśniał swoje słowa starosta.

Do Jana Puchały zwrócił się radny Janusz Opyd, do niedawna pełnomocnik rządu ds. utworzenia gminy w Szczawie, który był odpowiedzialny za przygotowanie nowego samorządu do funkcjonowania z początkiem 2016 roku. - Mam pytanie, jedno, w zasadzie retoryczne, rzucone w powietrze, więc nie musi pan na nie odpowiadać. Ile można czekać na rozmowę o Szczawie? Rok, dwa lata, pięć czy dziesięć? Ile? Jak długo trzeba czekać, żeby coś się działo? To musiało się tak skończyć. No bo ile mogą czekać i prosić mieszkańcy, żeby coś w tym kierunku zaczęło się dziać? - pytał.

Takim twierdzeniom zaprotestował wójt Władysław Sadowski. - Nie można mówić, że nie było rozmów, było wiele spotkań na ten temat - zaznaczył. - Nie wiem, ile. Miały być inwestycje, ja ich nie widzę. Gdzie one są? - odpowiedział pytaniem Puchała. - Tu akurat się z panem zgadzam, też ich nie widzę. Dziękuję za te słowa - odpadł Opyd. - Nie wtrącamy się do tego, czy chcecie jedną gminę, czy dwie. Zrobicie tak, jaka będzie wola mieszkańców - dodał, tłumacząc że w przyszłości może zajść konieczność podziału gminy, jeśli jej miejscowości dostatecznie się rozwiną.

Jan Puchała zwracając się do radnych apelował, by dołożyli starań aby w gminie nie dochodziło do niesnasek, choć zauważył, że różnice zdań są potrzebne. - Ten, który tylko popiera, potwierdza i przytakuje, to człowiek fałszywy, to człowiek który nie ma własnego zdania. Różnice muszą być: jest mentalność, wykształcenie, pochodzenie, jest wiele czynników które wpływają na to, że każdy myśli inaczej. I dobrze, bo gdybyśmy wszyscy myśleli tak samo, to nic by nie było, wszystko byłoby jednakowe: jednakowy stół, jednakowe krzesła, jednakowe domy - tłumaczył.