2°   dziś 1°   jutro
Piątek, 22 listopada Marek, Cecylia, Wszemiła, Stefan, Jonatan

Trend "betonozy" mija?

Opublikowano 06.05.2023 07:58:00 Zaktualizowano 06.05.2023 08:02:06 top

Puste place pokryte kostką brukową, bez jakiejkolwiek zieleni wokół – przykłady „betonozy” można znaleźć w wielu polskich miastach. Zdaniem urbanistki, jest to już jednak mijający trend, ponieważ społeczeństwo oczekuje zwiększania udziału roślinności w przestrzeni publicznej.

"Betonoza" jest popularnym określeniem dla nadmiernego wykorzystywania płyt i kostek betonowych (a czasem nawet kamiennych) przy modernizacjach przestrzeni publicznych, co prowadzi do negatywnych zjawisk towarzyszących takich jak: uszczelnianie nawierzchni, przeciążanie kanalizacji deszczowej, wycinka starodrzewu oraz w konsekwencji nadmierne nagrzewanie się przestrzeni.

Pojęcie jest obecne w dyskursie medialnym, eksperckim oraz naukowym. „My, eksperci w zakresie urbanistyki i architektury krajobrazu, mówimy o tym problemie od dawna. Do szerszego odbiorcy kwestia ta przedostała się przed kilku laty wraz z książką Jana Mencwela, który nadał zjawisku nazwę: ‘betonoza’” – powiedziała urbanistka dr hab. inż. arch. Agata Twardoch, profesorka Politechniki Śląskiej.

Kulminacja tego trendu nastąpiła w początku lat dwutysięcznych. „W czasach wzmożonej modernizacji kraju z pomocą unijnych funduszy, coraz więcej gmin decydowało się na brukowanie placów, z jednoczesnym wycinaniem drzew i usuwaniem zbędnej, ich zdaniem, zieleni. Dla wielu samorządów, architektów i samych mieszkańców był to przepis na 'udaną rewitalizację' przestrzeni publicznej. Zresztą, w Europie Zachodniej też powstawały tego typu place, choć tam znacznie szybciej zaczęto zmieniać te trendy” – dodała urbanistka.

Zobacz również:

Agata Twardoch wskazała, że obecne rewitalizacje czy przebudowy przestrzeni publicznej, wpisujące się w ten „betonowy” trend, to w większości wykonywanie decyzji, które zapadły kilka lat temu. „Współczesne projekty są już inne m.in. z powodu zmieniającej się świadomości społeczeństwa. Presja społeczna co do zwiększenia udziału zieleni w przestrzeni publicznej jest niemała i stale rośnie” – oceniła.

Przykłady „betonozy” nie znikają jednak zupełnie. „W Gliwicach, gdzie pracuję, obecnie dobiega końca przebudowa centrum w okolicy dworca kolejowego i dotychczasowego centralnego punktu komunikacji miejskiej. To idealny przykład 'betonozy' – po przebudowie powstała tam duża, pusta, zabrukowana przestrzeń, z minimalnym udziałem zieleni. Wiem, że to projekt powstały przed kilku laty, z którego samorząd nie mógł się wycofać, m.in. z uwagi na przepisy dotyczące (nie)gospodarności środków publicznych. Dzisiaj raczej nikt by już nie zaakceptował takiego projektu. Jednak mimo wszystko – mieszkańcy zostaną z przestrzenią, która latem tak się nagrzeje, że czekanie w tym miejscu na autobus może się zakończyć udarem cieplnym” – powiedziała Twardoch.

W ocenie ekspertki, taka przestrzeń jest wręcz wroga dla człowieka. „Powoduje ona pojawianie się tzw. wysp ciepła, gdy w czasie upałów temperatura podnosi się tu nawet do 40 czy 50 stopni Celsjusza; to też problemy z natężeniem hałasu – w tej przestrzeni nie ma niczego, co mogłoby go stłumić; nie mówiąc o pyle. Nie zadbano także o zatrzymanie wody deszczowej na powierzchni (tzw. retencji), która ma możliwości obniżania temperatury w najbliższym otoczeniu” – wskazała urbanistka.

Z drugiej strony – kontynuowała Twardoch – każde miasto potrzebuje przynajmniej jednej całkiem pustej przestrzeni, w postaci rynku czy placu, która pozwoli na organizację różnych wydarzeń na większą skalę. „Dzisiaj trudno się projektuje taką przestrzeń, ponieważ od razu pojawiają się zarzuty o 'betonozę' właśnie. Oczywiście, takiej przestrzeni powinna towarzyszyć zieleń wysoka, ale sam środek powinien czasem zostać pusty – właśnie z uwagi na możliwość organizacji wieców, koncertów czy jarmarków” – mówiła.

Ekspertka pytana o często padający argument, że takie „betonowe” zagospodarowanie przestrzeni jest tańsze, nie wyraziła co do tego przekonania. „Koszty tych realizacji są tak duże (m.in. z uwagi na modną dziś kostkę granitową, która jest droga), że wydatki na dodatkową zieleń to jedynie jakiś procent tej kwoty. Z drugiej strony, nie bierzemy potencjalnych dalekosiężnych i społecznych kosztów tych realizacji, bo np. w środku lata, w upale, ludzie mogą dostać w takim miejscu udaru cieplnego – wtedy środki potrzebne na ich hospitalizację i rekonwalescencję będą nieporównywalnie większe niż wydatki na dodatkową zieleń” – oceniła Twardoch.

Jak mówiła, obecne trendy wśród projektantów zakładają wykorzystywanie takich form zieleni, które nie wymagają dużego wysiłku i dużych kosztów przy utrzymaniu. „W Europie Zachodniej ten nurt jest bardzo widoczny np. idąc ulicami dużych miast można czasem odnieść wrażenie, że w pasie trawnika rosną chwasty, a to roślinność łąkowa pozostawiona sama sobie. W Polsce też coraz częściej słyszy się głosy, że miasta specjalnie nie koszą łąk kwietnych, ponieważ jest to i ekonomiczne, i ekologiczne” – wskazała urbanistka.

W ocenie Agaty Twardoch, „naprawa” zabrukowanych przestrzeni publicznych nie powinna być problemem. „Takie przestrzenie potrzebują odnowienia co jakiś czas, więc może jest to dobra okazja, by np. zasadzić tam drzewa czy inną roślinność. Poza tym, sam granit może być bez większych problemów ponownie użyty w innym miejscu. Najgorsze jest jednak postawienie betonowych donic np. z drzewami. Nie dość, że same donice są często dużych rozmiarów i mogą utrudniać pieszym poruszanie się, to jednak nie są na tyle duże, by drzewo mogło wypuścić korzenie i się rozrosnąć” – powiedziała.

Podsumowując, urbanistka oceniła, że totalna „betonoza” przestrzeni publicznej to już mijający trend. „Duże nadzieje pokładam w zmianie pokoleniowej. Młode pokolenie jest bardziej uwrażliwione na kwestie ekologiczne. Również ucząc młodych architektów staramy się proponować im taką estetykę, by zieleń traktować jako oczywisty element zagospodarowania przestrzennego; by miała miejsce i warunki do swobodnego życia, przy niskim nakładzie np. wody. Wśród studentów i studentek staramy się też zaszczepić myślenie o bioróżnorodności, by pamiętali, że w mieście żyją różne gatunki zwierząt i roślin, a ludzie są tylko jednym z elementów tej całej biologicznej układanki. Zieleń staje się modna – i to jest bardzo dobre” – podsumowała Agata Twardoch.

Komentarze (7)

1973
2023-05-06 10:49:56
0 4
Kolejna betonoza powstaje w Tymbarku
Odpowiedz
zeus21
2023-05-06 13:45:38
0 2
Proponuję, żeby na środku naszego betonowego limanowskiego rynku stanęło popiersie burmistrza Biedy ... i koniecznie z półką dla gołębi... ;-))
Odpowiedz
ciekawy
2023-05-06 14:33:52
0 6
w Limanowej betonoza zniszczyła już wszystko została tylko patologia.
Odpowiedz
zmora
2023-05-06 16:59:06
0 2
Nie betonoza tylko pralnia pieniędzy. Dla wszystkich którzy nie wiedzą o co chodzi to już tłumaczę ,że o pieniadze. Firma kogoś z rodziny rzadzacych robi kostki ,betony to oni zrobili rynek . Władza się zmieni to żeby wyciągnąć pieniądze z miasta to teraz zacznie sadzić się drzewa a przetarg wygra znajomy włodarzy. Następnie przyjdzie kolejna władza i powie " przez drzewa jest syf i trzeba sprzątać i trzeba to zmienić" więc znów przetarg na wycinkę drzewa i betony.
Odpowiedz
obiektyw
2023-05-06 21:20:47
0 2
@1973 . masz rację.Na tymbarskim rynku widać coraz więcej betonu. Natomiast kamienne przystanki to już tragedia.
Odpowiedz
papuas
2023-05-06 22:35:16
0 1
A kiedy w Limanowej minie trend "CYGANOZY " ? Toż to gorsze od gołębiego łajna
Odpowiedz
vala
2023-05-10 07:38:40
0 1
A czemu mój komentarz nie pokazany??
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Trend "betonozy" mija?"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]