Przeszło 103 lata temu w krakowskiej gazecie „Głos Narodu” ukazał się artykuł, będący relacją z zajęcia Góry św. Jana przez Rosjan oraz odparcia ich wojsk przez artyleryjski ostrzał, który doszczętnie zniszczył miejscowość, oszczędzając jedynie kościół.
„Z pobytu Moskali i z pobojowiska w Górze św. Jana”.
Było to 27 listopada 1914 roku. Około południa rozeszła się u nas alarmująca wieś: „Moskale już niedaleko od nas”. Z początku nie chciałem w to wierzyć, przypuszczając, że wiadomość ta, to z pewnością płód pocztu pantoflowej i wojennych bajek. Tymczasem przeliczyłem się w swych przypuszczeniach i gorzkiego doznałem zawodu w swoich niedowierzaniach. W godzinę bowiem po rozgłoszeniu owej wieści, wjeżdża go góry św. Jana patrol rosyjski w liczbie około 60 kawalerzystów. We wsi powstał popłoch. Wystraszona ludność pochowała się do swoich domów. Patrol zatrzymał się chwilę pod kościołem, kilku zaś kozaków zajechało przed plebanię. Byłem właśnie podówczas na plebanii. Widząc stojących przed plebanią kozaków na koniach, wychodzimy do nich, częstujemy ich zaraz winem i papierosami, by w ten sposób zaraz na wstępie nieco ich obłaskawić i zyskać dla siebie. Kilka minut rozmawiali z nami, poczem cały oddział patroli popędził dalej ku Szczurzycowi. Tuż jednak przed Abramowicami zawrócił czemprędzej w drogę odwrotną, spłoszony strzałami patrolu austryackiego. W powrocie wspomniany patrol rosyjski zatrzymał się znów w Górze św. Jana. Dowodzący patrolem oficer wraz z kilku swymi podwładnymi zjawił się u nas na plebanii, u miejscowego proboszcza. Gospodarz domu zmuszony był przyjąć niewidzianych jeszcze u nas gości. Po długiej fość wizycie i ożywionej rozmowie na temat obecnej wojny, dowódca patrolu dosiadł konia i z całym swoim oddziałem pojechał ku Słupi.
Czuliśmy się wielce uszczęśliwieni, żeśmy się ich pozbyli. Na odjezdnem oficer patrolu zapewnił nas, byśmy byli spokojnu, bo tutaj „żadnych bojów” nie będzie. Ucieszyliśmy się tem jego zapewnieniem, a jeszcze bardziej nieprzyjacielskiej patroli od nas. Po kolacyi ułożyłem się do snu, lecz myśl o „Moskalach”, a zwłaszcza o „kozakach” spędzała mi sen z powiek. Dzień następny minął dosyć spokojnie, z dali tylko dochodził nas huk strzałów armatnich, a tu i ówdzie dał się widzieć patrolujący kozak na koniu lub małe oddziały piechurów rosyjskich, ciągnących wedle ich opowiadania na Kraków. W sobotę wieczorem około 6 godziny staje we drzwiach na plebanii żołnierz rosyjski z tem krótkiem oznajmnieniem: „proszę księdza proboszcza, p. jenerał, p. pułkownik i kilku oficerów „chcą” zamieszkać u ks. proboszcza”. „Dobrze, prosimy – odpowiedział. Za chwilę zjeżdża na plebanię jenerał Konstantinów, pułkownik Wierzbanowski z kilku oficerami, a za nimi mnóstwo konnicy, bo w liczbie około 4 tysięcy. Odtąd rozpoczyna się nasza niewola rosyjska, która trwała do 6 grudnia. –
W cichej, już do snu nocnego ukołysanej wsi Górze św. Jana, staje się nagle rojno i gwarno. Wojsko rosyjskie rozpoczyna we wsi gospodarkę po „swojemu”. W okamgnieniu wszystkie stodoły, stajnie, szopy stanęły otworem. Żołnierze poniszczyli zamki, kłódki, porozbijali drzwi, wynosząc ze stodół paszę, słoninę, zboże, w szczególności owies, brano siano, nawet konicz przed wymłóceniem. Konie poumieszczali na boiskach w sieniach, w stajniach, nie licząc się wcale z żywym inwentarzem gospodarza. Żołnierze rokwaterowali się po wszystkich izbach domów nieszczęśliwej wioski, a właściciele domów usunęli się do stajen lub na pole. Ruch, krzyk, wrzask, jakiego nie spotkałem na żadnym jarmarku i w żadnym największym obozie cygańskim, zapanował we wsi. W domach i tuż koło domów wszędzie płoną ogniska, zgłodniali bowiem żołnierze gotują zrabowane we wsi bydło, świnie, drób, „kartoszki”, a zwłaszcza ulubiony ich specyał „kurki”. Rozpoczyna się polowanie we wsi za grabieżą.
Tak gospodarowali Rosyanie w Górze św. Jana i okolicy prawie tydzień. To też nie można się dziwić, że już w drugim dniu ich pobytu u nas w całej wsi nie można było dostać ani na lekarstwo chleba, mleka lub jakiejkolwiek omasty. Wprawdzie w wielu wypadkach Rosyanie płacili pewnie sumy za zarekwirowane bydło, za zabraną paszę dla koni. Płacili jednak znowu po „swojemu”. A często się zdarzało, że chłopom zapłaconą gotówkę inni z powrotem zabierali. Kilku gospodarzom zabrali konie i wozy na podwody, które dotychczas nie powróciły. Właściciele ich tylko i parobcy stołali uciec. Myśleliśmy, że przynajmniej ks. proboszcza będą oszczędzać, bo przecież na plebanii rozkwaterował się jenerał ze swoim sztabem. Ale gdzież tam, jenerał w pokoju, a dzikie żołnierstwo gospodaruje sobie w najlepsze po stajniach, stodołach; nie darowali też „kurkom”, indykom, a także i odzieży plebańskiej.
Góra św. Jana z natury wyposażona jest wspaniełem położeniem. Widok z niej na wszystkie strony, w środku zaś wsi nad całą tamtejszą okolicą wśród wieńca rozsiadłych gór tryumfuje majestatycznie kościół parafialny, dopiero przed rokiem wykończony dzięki mrówczej zapobiegliwości ks. Teodora Magiery. Przeora XX. Cystersów w Szczyrzycu. Ótóż tę tak pięknie położoną wioskę obrali sobie Rosyanie za podstawę i teren operacyj wojennych. Do Góry św. Jana skierowali pierwsze swe kroki, tutaj koncentrowały się ich wojska, tu obozowały ich tabory, stąd każdego dnia wyruszali na „boje” pod Śnieżnicę. „Boje” te jednak wypadały dla nich coraz to niepomyślniej i doszło wreszcie do tego, iż wyparci ze Skrzydlnej i Szczyrzyca, Rosyanie z całym swym aparatem wojennym schronili się znowu do Góry św. Jana. Było to we czwartek po południu dnia 3 grudnia. Zdawało się, że cała Góra św. Jana się zapadnie, gdy Rosyanie ze swojemi armatami, amunicyą, konnicą zaczęli uciekać od Szczyrzyca do Góry św. Jana parci przez nasze wojska. Konie swoje i tabory pokryli koło zabudowań wiejskich. Na około całej wsi porobili sobie okopy tak wielkie i wygodne, jakby tu przez całą zimę mieli walczyć. W niedługim przeciągu czasu zamienili Górę św. Jana „w fortecę” obronną dla siebie. Z brzaskiem dnia odezwały się pierwsze salwy. Łoskot i trzask karabinów maszynowych, ustawionych przez Rosyan na wieży kościelnej i na strychach domów we wsi coraz bardziej wzrasta. Świst kul karabinowych i przeraźliwe wycie kul armatnich wstrząsa posadami Góry św. Jana. „Księże proboszczu – odzywa się jenerał rosyjski – trzeba Górę św. Jana opuścić, bo wasze wojska okropnie ze wszystkich stron na nas strzelają i zdaje się, będzie z Górą źle”. Wśród gradu kul, świstających nad głową, uchodzi ks. Alojzy Tajduś ze służbą plebańską i z gromadką miejscowych swoich parafian do sąsiedniej wioski do Bojanowic. Tymaczasem dzielna artylerya austryacka coraz bardziej zasypuje Górę św. Jana szarpnelami i granatami. Rosyanie uciekają z Góry św. Jana, silny ogień z granatów wypędził ich stąd z wielkimi dla nich stratami. Góra św. Jana cała stanęła w płomieniach, wszystkie zabudowania z pozostałym jeszcze dobytkiem i majątkiem poszły z dymem. Dziwnem zrządzeniem Opatrzności Bożej, ocalał tylko kościół, chociaż pokaleczony, uszkodzony i podziurawiony. Prócz Góry św. Jana w ten sam dzień spłonął Porębczyn, kilka domów w Krasnem, Lasocicach, Kwasowicach i w Mstowie, stając się pastwą strasznego huraganu wojny, jaki tu szalał przez kilka dni.
Zobacz również:
Komentarze (6)
....nie ma się co dziwić 45 lat tzw socjalizmu ..i prawie 30 lat postsolidarności...tak zmieniło ludzi ze następne pokolenie nie umie się odnaleźć ...tylko historia światowa .....gonitwa za kasą ..która ucieka ...a historia ....opisywana jest w/g programów .....centralnych....
.....bardzo dobra inicjatywa na limanowa in... te wycinki z prasy przedwojennej ...../pan Janusz Guzik/
...powyższy artykulik.....
...a może coś z historii rodów dworskich a było ich dużo w naszej okolicy.....
...a może coś o tych co walczyli o wolna Polskę po wojnie ..i tych co im to utrudniali ....wszak prawda historyczna ma różne barwy....
...dawniej dziadkowie, rodzice opowiadali w domach inną historię nie tą oficjalnie obowiązującą w ówczesnej szkole ....teraz ...sa inne czasy internet ze swoją prawda...i gazety ze swoja prawdą....lecz rozmowy w rodzinie o minionych czasach zostawiają w dzieciach ciekawość.....co do losów ich rodzin i wydarzeń z czasów minionych.....
Przykre jest to, że nasza ojczyzna,nasze małe ojczyzny spływały krwią Naszych rodaków, ludzi kochających swój region, ciężko pracujących , a My daliśmy się zwieść kultowi pieniądza zapominając o naszej historii, bedąc zwodzeni jej często zakłamanym obrazem.
Jesteśmy ofiarami tej niszczącej nasze umysły edukacji, gdzie zapomina się często o PRAWDZIWEJ historii, takiej przedstawionej Nam tutaj.
Równiez podoba mi się ta piękna akcja na limanowa.in, przypominanie Nam oraz młodym pokoleniom prawdę historycznąj.
Musimy się REEDUKOWAĆ, walczyć o prawdę historyczną.
Historia oraz zycie doczesne ciągle się ze sobą przeplatają. Nie można skutecznie się realizowa bez poznania tego co się już wydarzyło,
Prawdy historyczne ciągle do Nas wracają , tak jak 7 postaw Sofokratesa:
1. Pokora
2. Prowadzenie dyskusji.
3. Dążenie do wiedzy.
4. Dobro i cnioty.
5. Ćwiczenie siły woli.
6.Dbanie o własne państwo.
7. Brak strachu przed śmiercią.
Tych postaw napewno nie znajdziemy we wciskanej Nam niszczacej, (deprawującej) ideologii neomarksistowskiej.
Świetnie też, że powstaje coraz więcej portali o tematyce historii lokalnej, gdyż często tam można znaleźć prawdziwe smaczki i kwiatki.
Przepraszam bardzo.
Lepper czytając dane z raportu służb specjalnych na okoliczność korupcji wielu polityków w Polsce pomyłomkowo nazwał restarację Dresslera restauracją Grosslera(miejsce przyjmowania łapówiek )
Zwrócono mu uwagę na popełniony przez niego błąd, Zrobili to Ci którzy znalili tę sprawe( potencjalni sprawcy tego propceduru);-))
Na to Lepper odpowiedział :
' Obojętnie jak( w domyśle jak ta restauracja się nazywa) , wiemy o co chodzi , to wiecie o co już chodzi,,,,,,aaaaaaaaaa to dobrze , że wiecie o co chodzi..........' ;-))) '(ok. 6minuty 38 sekundy w nagraniu poniżej)
https://www.youtube.com/watch?v=dQD3Fqkf4LE
Ten fragment pięknie wpisuje się w tematykę PRAWDY HISTORYCZNEJ, o której tutaj piszemy.
Myślę, że z tego materiału, historycznego zapisu powinny uczyć się szerokie grona ludzi, w szególności młodzież, ku przestrodze i nauce jak unikać zakłamań i brudnych układów neomarksistowskiego lewactwa w szerokim tego słowa znaczeniu.
POZDRAWIAM.
P.s, Tutaj chodzi głównie o zasady i morale.