Unikatowy materiał, zakupiony w australijskim antykwariacie – książka z 1937 roku autorstwa Ferenca Juliera, a w niej mapy, zdjęcia i kilkaset stron relacji, wręcz godzina po godzinie, z przebiegu Bitwy pod Limanową.
To niespodzianka, przygotowana przez braci Łukasza i Wojciecha Kądziołków. Książka, nakładem oświęcimskiego wydawnictwa, ma ukazać się jeszcze w pierwszej połowie 2015 roku.
Na początku grudnia pisaliśmy o wielkiej pasji, jaką dla naszych Czytelników - Łukasza i Wojciecha – stało się odkrywanie na nowo historii związanej z operacją limanowsko-łapanowską i walkami toczonymi w naszym regionie przed stu laty.
Dziś, po obchodach 100. rocznicy Bitwy pod Limanową, temat I wojny światowej cichnie, ale dzięki zapowiadanej już przez nas niespodziance, jaką Limanowianom przygotowują bracia zafascynowani historią, kolejna rocznica na pewno nie minie niezauważona.
Jak już informowaliśmy, obaj pasjonaci przeszukują internet, w poszukiwaniu nowych źródeł historycznej wiedzy. W ten właśnie sposób natknęli się na nazwisko: Ferenc Julier. Łukasz Kądziołka tłumaczy, że to znana osoba na Węgrzech – pułkownik, a później historyk wojskowości, uczestnik Wielkiej Wojny, najprawdopodobniej powiązany ze sztabem 11. Dywizji Kawalerii operującej w okolicach Limanowej w grudniu 1914. Jednak co najistotniejsze, etatowy autor publikacji wojskowych piszący na zlecenie Archiwum Wojskowego Królestwa Węgier, mający dostęp do zeznań bezpośrednich uczestników Bitwy pod Limanową.
- Pierwsza publikacja o bitwie pod Limanową, bardzo wyczerpująca, ukazała się w 1932 roku. To „Limanowa – węgierskie zwycięstwo” Dezsö Molnára. W 1937 roku jednak zaczął się okres, w którym pojawiły się nowe źródła wiedzy o bitwie, zwłaszcza zagraniczne. Zaczęli odchodzić bezpośredni świadkowie zdarzeń, ale wcześniej wielu z nich wydało swoje pamiętniki. Poza tym Archiwum Wojskowe Królestwa Węgier zgromadziło pisemne relacje świadków. Materiał był bogaty, dlatego Archiwum zleciło napisanie książki o bitwie emerytowanemu pułkownikowi, historykowi wojskowości Ferencowi Julierowi. Podczas prac nad książką zebrano dodatkowo kilka relacji ustnych, ale ważnym dla publikacji stał się rekonesans pola bitwy jaki miał miejsce w czerwcu 1937 w Limanowej. Uczestnikami tej wizyty u nas byli oprócz Juliera dwaj oficerowie, którzy bezpośrednio walczyli na Jabłońcu: Pál Prónay i Lajos Radoychich. Wizyta odbyła się za zgodą Wojska Polskiego, które również dostarczyło wielu ciekawych danych do książki - opowiada o swoich ustaleniach Łukasz Kądziołka.
Książka o bitwie została wydana w roku 1937 w Budapeszcie. Jak twierdzą bracia Łukasz i Wojciech, to ponad 200 stron o Limanowej. - Bitwa wręcz godzina po godzinie. Szokujący materiał, nieznany nie tylko w Limanowej, ale i w całej Polsce - mówią. Według relacji Wojciecha z wyprawy na Węgry, to unikatowy materiał wystawiany w muzeach.
- Wojtek wyspecjalizował się w internetowym szperaniu po zagranicznych bibliotekach i antykwariatach. Na aukcjach w Budapeszcie nie było szans zdobyć Juliera rocznik 1937, ale coś się wydarzyło w Australii. Najprawdopodobniej jeden z potomków walczących na naszym terenie w 1914 roku mieszkał sobie na krańcu świata i najprawdopodobniej gdy zmarł, jego książki trafiły do antykwariatu, bodajże w Sydney. Antykwariat wystawił Juliera na sprzedaż, Wojtek zaryzykował w ciemno, poszły pieniądze - wspomina Łukasz Kądziołka.
Co potem? Cisza, niepewność i nerwy, aż wreszcie po miesiącu przesyłka dotarła. Otwarta paczka z śladami kontroli celnych, z pieczątkami z Singapuru, a w środku niepozorna, trochę pachnąca starością i zaplamiona, ale – co najważniejsze - kompletna książka.
- W środku: szok. Informacje zmieniające nasze poglądy na temat przebiegu bitwy. Z jednej strony wiele map, z drugiej zaś mnóstwo tekstu i ból, bo ni w ząb nie można tego zrozumieć - przyznaje jeden z braci.
Potem kolejny problem – jak wykorzystać nowy nabytek. Do tego doszła kwestia praw autorskich, która rozwiązała się w kwietniu tego roku, siedemdziesiąt lat po śmieci autora.
- Rozglądaliśmy się za tłumaczeniem, mieliśmy duże opory, aby włączyć się z tą książką po którejś ze stron przygotowujących obchody stulecia. Niestety, przykre doświadczenia z przeszłości, nasze doświadczenia, które przynajmniej na mnie wymusiły wyjazd za chlebem z Limanowej wskazywały, że obecnie kierujemy się w życiu zasadą „dla Limanowej, zza Limanowej”. Poza tym sytuacja życiowa nie dawała nam zbyt wiele czasu na działalność społeczną. Ale uważam, ze Opatrzność daje nam czas na wszystko - przyznaje Łukasz. - Z końcem grudnia zgasnęły flesze i co pozostanie? Jaka będzie 101. rocznica? Jest nadzieja na lepsze czasy dla Jabłońca, ale do końca nie wiemy jak będzie. Na pewno na polu walki pozostaną już tylko prawdziwi miłośnicy tematu. I my działamy według tego toku myślenia - powiedział nam niedawno.
Bracia odwiedzili oświęcimskie Wydawnictwa NapoleonV, które specjalizuje się w wyszukiwaniu i ponownym wydawaniu książkowych, historycznych pereł z lat przedwojennych, zwykle zagranicznych. Jak informują Wojciech i Łukasz, właściciel wydawnictwa zgodził się wydać Juliera, tym bardziej, że dosłownie kilka dni wcześniej zgłosiła się do niego tłumaczka z węgierskiego.
Tekst próbny, według pasjonatów Bitwy pod Limanową, robi wrażenie. Nie wiadomo jednak, kiedy ukaże się cała książka – najprawdopodobniej będzie to pierwsza połowa 2015 roku. - Przed nami dużo pracy. Nie naciskajmy z terminami, by wszystko wyszło dobrze. A dla niecierpliwych mam zaproszenie na mojego bloga, gdzie starałem się przekazać informacje o bitwie na podstawie analiz map z książki i marnego tłumaczenia translatorem. To wystarczyło, by dowiedzieć się ciekawych rzeczy - mówi Łukasz Kądziołka.
Na przetłumaczenie i wydanie tej wyjątkowej pozycji już teraz czekają pasjonaci historii, którzy dyskutują o niej na internetowych forach.
- Ale my z bratem, chcieliśmy by ta książka powstała przede wszystkim dla Limanowej. By skończył się czas naszej niewiedzy. By wzbudzić pasje, by zadziwić niejednego pokazując, że obok jego domu, może znacznie oddalonego od szczytu Jabłońca, miały miejsce ważne dla przebiegu bitwy zdarzenia. W ten sposób będziemy mogli przyjmować turystów i opowiadać im o bitwie - tłumaczy Łukasz. - Chcielibyśmy, aby premiera książki odbyła w Limanowej i by została ona zaprezentowana szerokiej publiczności. Jak to się stanie, jeszcze nie wiemy. Czy włączą się w to miejscowi pasjonaci, władze miasta, lokalne stowarzyszenia i instytucje? Wszystko się okaże. Mamy nadzieję, że 100-lecie bitwy będzie trwało - dodają bracia.
Wydawnictwo zapowiedziało już prace nad książką pod roboczym tytułem “Limanowa 1914”. O dacie premiery będziemy informować.
Zobacz również:
Komentarze (16)
Brawo dla Braci. Książka będzie się cieszyła dużym powodzeniem. Sam chętnie ją kupię .
Chylę czoła !!!
Piękna ziemia LIMANOWSKA jest też nasza . nawet z oddali!
Pozdrawiam
Przy okazji dla zainteresowanych - mała cząstka późniejszej historii całej Polski, nie znanej z podręczników - SZOK.
czas odsłuchania, ponad dwie i pół godziny
https://www.youtube.com/watch?v=V3-eYaEg6Yg
https://www.youtube.com/watch?v=4-Kpt738AE4
https://www.youtube.com/watch?v=m14gSa9pW7s&spfreload=10
https://www.youtube.com/watch?v=64ND_kIDv-c
Książka tylko będąca nikomu nie służy, mam nadzieję, że projekt wypali. Z tłumaczenia węgierskiego wyłaniają się ciekawe rzeczy.
Zapowiedz: http://napoleonv.pl/opis/7137264/limanowa-1914.html
Więcej szczegółów włącznie z linkiem do wglądu w wersje węgierską książki na: www.limanowa1914.blogspot.com
Skoro już sam orawa/ krzeptowski zaczyna ujadać na swoją sworę, robi się ciekawie....:D
Nie da się już kasy trzepać? Skończyło się kran zakręcony.. .. trzeba do baranów pod Turbacz wracać. :D
Stąd ten skowyt?
buchachacha
Po pierwsze takie książki mają już swoja historie. Naszej właścicielem był żołnierz, który brał udział w bitwie limanowsko – łapanowskiej. Świadczą o tym własnoręczne komentarze. Wręcz właściciel w pewnym momencie wpisuje własnoręcznie, co myślał o przeprowadzeniu pewnej akcji. Jeśli taka książka jest w Limanowej, to kto wie, może przyszła do parafii w 1937 od autora w podzięce za nocleg podczas rekonesansu pola bitwy. Albo zakupił ja ktoś podczas pobytu w Budapeszcie. To są ciekawe rzeczy.
Po drugie książka jest eksponowana po węgierskich muzeach, by się nie okazało, że u nas jest używana jako podnóżek pod stołek.
Po trzecie książka na aukcjach węgierskich ma już swoja cenę i by się nie okazało, że znowu ktoś coś wyniesie z Limanowej.
http://www.limanowa1914.blogspot.com/
w sprawie organizacji promocji książki