8°   dziś 10°   jutro
Wtorek, 05 listopada Elżbieta, Sławomir, Dominik, Zachariasz, Balladyna

Jezus robi błoto - czyli słów kilka o dziwnej Ewangelii...

Opublikowano 02.04.2011 10:55:52 Zaktualizowano 04.09.2018 16:36:07 top

Słowo na niedzielę ks. Michała Olszewskiego.

IV Niedziela Wielkiego Postu, rok 'A', J 9,1.6–9.13–17.34–38

Jezus przechodząc ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia. Splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: „Idź, obmyj się w sadzawce Siloe”, co się tłumaczy: Posłany. On więc odszedł, obmył się i wrócił widząc.

 

A sąsiedzi i ci, którzy przedtem widywali go jako żebraka, mówili: „Czyż to nie jest ten, który siedzi i żebrze?”. Jedni twierdzili: „Tak, to jest ten”, a inni przeczyli: „Nie, jest tylko do tamtego podobny”. On zaś mówił: „To ja jestem”.
Zaprowadzili więc tego człowieka, niedawno jeszcze niewidomego, do faryzeuszów. A dnia tego, w którym Jezus uczynił błoto i otworzył mu oczy, był szabat. I znów faryzeusze pytali go o to, w jaki sposób przejrzał. Powiedział do nich: „Położył mi błoto na oczy, obmyłem się i widzę”.

 

Niektórzy więc spośród faryzeuszów rzekli: „Człowiek ten nie jest od Boga, bo nie zachowuje szabatu”. Inni powiedzieli: „Ale w jaki sposób człowiek grzeszny może czynić takie znaki?”. I powstało wśród nich rozdwojenie. Ponownie więc zwrócili się do niewidomego: „A ty, co o Nim myślisz w związku z tym, że ci otworzył oczy?” Odpowiedział: „To jest prorok”.

Zobacz również:
 

Na to dali mu taką odpowiedź: „Cały urodziłeś się w grzechach, a śmiesz nas pouczać?”. I precz go wyrzucili.
Jezus usłyszał, że wyrzucili go precz, i spotkawszy go rzekł do niego: „Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?”. On odpowiedział: „A któż to jest. Panie, abym w Niego uwierzył?”. Rzekł do niego Jezus: „Jest nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie”. On zaś odpowiedział: „Wierzę, Panie!” i oddał Mu pokłon.

Jezus robi błoto - czyli słów kilka o dziwnej Ewangelii...

1. Błoto i siloe
Przyznam szczerze, że dzisiejszy fragment Ewangelii przysparza mi nie mało kłopotu. Jezus, który pluje, robi błoto, później tym błotem smaruje biednego człowieka, który nie dość, że nie widzi, to jeszcze Zbawiciel świata postanowia upokorzyć go poprzez wybrudzenie jego twarzy. Nie dawno jednak chyba zacząłem rozumieć, o co tak naprawdę Jezusowi chodziło w tym spotkaniu. Otóż, Jezus chciał dać konkretny znak działania łaski. Przypomina mi się ta podstawowa definicja sakramentu, o której słyszymy już od dziecka, a która mówi, że sakramenty są widzialnymi znakami niewidzialnej łaski. Zobaczcie, że właśnie do tak niesamowitego „namaszczenia chorych” doszło w tym nietypowym uzdrowieniu przez Jezusa. Możemy zobaczyć zewnętrzne znaki, które Jezus czyni, a później już sam efekt w postaci odzyskanego wzroku. Po prostu, tylko Jezus mógł to tak wymyślić.
Jest jeszcze jedna piękna rzecz, otóż siloe znaczy posłany. Jezus posyła tego niewidomego do sadzawki, ale on nic jeszcze nie widzi, co więcej jest wybrudzony. Musiało to wyglądać po prostu śmiesznie. Gdy zaufał i poszedł, odzyskał wzrok! Nas Jezus też tak posyła do różnych siloe naszej codzienności. Do naszych siloe bólu, naszych siloe biedy materialnej czy moralnej, do naszej siloe zdrad i kłótni, do siloe nałogów... Jeśli starczy nam sił i zaufamy, stawiając temu czoła, możemy wrócić uzdrowieni odzyskawszy wzrok. Chrystus bowiem i dziś czyni cuda, czyni wszystko to co uczynił przed dwoma tysiącami lat, a co spisane zostało na kartach Ewangelii.

2. Odzyskany „wzrok”
Odkąd zostałem księdzem, pośród tych wielu cudów Jezusa widziałem wszystko oprócz wskrzeszenia. Ale pamiętam, jak bardzo Jezus mnie zaskoczył, wyprawiając do sadzawki siloe pewnego Pana, chorego na Alzheimera, którego odwiedzałem co miesiąc z okazji pierwszego piątku miesiąca na krakowskim Płaszowie. Bardzo ofiarnie opiekowała się nim jego żona. Kobieta zupełnie oddana posłudze przy jego łóżku i obdarzona wielką wiarą. Gdy przyszedłem w ten pierwszy piątek maja, zwierzyła mi się, że jej mąż ma wielkie odleżyny. Otwarte rany na plecach, pośladkach i nogach sprawiały mu wielki ból, a podleczenie tych ran trwało co najmniej pół roku. Nigdy jednak do końca się nie goiły. Człowiek ten na twarzy miał wypisany z tego powodu ciągły grymas, który świadczył o tym, jak cierpi dniem i nocą. Pomyślałem; „Jezu, przecież możesz zabrać te odleżyny”. Zwróciłem się więc do jego żony z prośbą, byśmy się pomodlili, by Pan Jezus zabrał te rany i ten ból. Na koniec udzieliłem temu biednemu człowiekowi sakramentu chorych. Po trzech tygodniach, tuż przed moim odejściem z parafii, otrzymuję telefon, w którym żona tego pana prosiła, bym ich jeszcze przed wyjazdem odwiedził. Udałem się więc do nich następnego wieczora. Gdy wszedłem do domu, zobaczyłem zastawiony stół wieloma potrawami, a na nim zdjęcia. Pomyślałem, że ta dobra kobieta, chce po prostu się ze mną pożegnać. Tymczasem, już od samego progu, z wielką radością w sercu mówi do mnie: „Proszę księdza to cud! Niech ksiądz popatrzy na twarz mojego męża, nie ma na niej tego grymasu, który mówił o bólu z powodu odleżyn. Wszystkie rany się zagoiły! Zaraz na drugi dzień po modlitwie, zauważyłam, że wszystko bardzo szybko się goi. Zrobiłam więc zdjęcia dla rodziny i lekarzy, bo nikt by mi nie uwierzył. Niech ksiądz zobaczy, jak spokojnie teraz mój mąż leży”. Rzeczywiście rany na zdjęciach były straszne. W chwili, w której rozmawialiśmy, wszystko już było zagojone. Pan uczynił wielki cud uzdrowienia. W radości zjedliśmy więc te kolację i dziękowaliśmy Bogu, że jest tak dobry i nie dopuszcza, byśmy dźwigali ciężary, które byłby ponad nasze siły. To pokazuje, że pozwalając Panu Jezusowi pomazać nas błotem upokorzenia i choroby, otrzymujemy w darze nową, czystą i piękną twarz.
Wielkim przeżyciem siloe była dla mnie też pierwsza Eucharystia z modlitwami o uzdrowienie, którą odprawiłem w jednej z parafii, prowadzonej przez księży sercanów. Po Mszy Świętej adorowaliśmy Pana Jezusa prosząc, by przyszedł do nas z wieloma łaskami, by przechadzał się po świątyni i uzdrawiał tych, którzy cierpią. Modliliśmy się o uzdrowienia w sferze duchowej prosząc o nawrócenia. Błagaliśmy by uzdrawiał naszą psychikę oraz by zabierał choroby ciała. Było wiele słów poznania, że Pan z wielką mocą działa pośród nas. Jedno z nich mówiło o tym, że jest pośród nas osoba, która od jakiegoś czasu cierpi wielki ból stóp i nie może przez dłuższą chwilę stać, gdyż ma uczucie wbijanego gwoździa w stopę. Pod koniec adoracji, poprosiłem zebranych, by jeśli ktoś został w jakiś wyjątkowy sposób dotknięty przez Pana, by wyszedł z ławki i klękną blisko Najświętszego Sakramentu na znak świadectwa, że Pan rzeczywiście jest pośród nas. Po chwili ciszy, ludzie zaczęli wychodzić z ławek i klękać za moimi plecami. Kilkanaście osób tym gestem złożyło świadectwo uzdrowienia. Nagle poczułem przynaglenie w sercu, by poprosić chętne osoby do złożenia świadectwa przez mikrofon. Krótko po tym, podszedł do ambony mężczyzna w średnim wieku, ubrany w elegancki garnitur. Ze łzami w oczach zaczął opowiadać, że przychodząc na Mszę Świętą, cierpiał na ostrogę pięty i nie mógł stać na nogach, gdyż miał uczucie wbijanego gwoździa, co sprawiało mu wielki ból. Lekarze nie byli w stanie mu pomóc. I nagle w czasie modlitwy poczuł ciepło w stopie, po czym dotknął chorej pięty i zobaczył, że wszystko zniknęło! Dziękując Bogu wobec nas wszystkich, rozpłakał się i wrócił do ławki. Czułem jak rośnie wiara w sercach ludzi dzięki temu świadectwu. Pan rzeczywiście chodził pośród nas i uzdrawiał. Złożyła też świadectwo kobieta, która przychodząc na Mszę Św., bardzo słabo widziała. Traciła bowiem wzrok sukcesywnie już od lat i nie było dla niej ratunku. W pewnym momencie naszej modlitwy, zerknęła na śpiewnik, który był położony obok niej w ławce. Ku jej wielkiemu zaskoczeniu zaczęła rozpoznawać litery. Wzięła ten śpiewnik i zaczęła czytać! Pan przywrócił jej wzrok.

3. Nie bój się „błota”
Chcę więc was, którzy spotykacie się ze Słowem Jezusa w każdą niedzielę, zachęcić do tego, byście nie bali się zaryzykować. Byście nie bali się zaufać i pozwolili Bogu „wybrudzić” wam twarz. Trzeba bowiem odważyć się ruszyć do sadzawki siloe i wrócić z nową twarzą i z oczami otwartymi na Jezus. W kontekście dzisiejszego wydarzenia trzeba nam się też ucieszyć Jezusem, który odziera nas ze schematów i przyzwyczajeń, który nie jest Bogiem nudnym, ale Bogiem, który ma inicjatywę w spotkaniu z człowiekiem. Nie jest też Bogiem martwym, ale Bogiem żywym, który przechadza się pomiędzy nami i czyni cuda. Na tę drogę ku sadzawce siloe, błogosławię całej społeczności limanowa.in.

 
Ks. Michał Olszewski SCJ
Rzym
 

Dla wytrwałych – o duchowych zagrożeniach:

Komentarze (5)

KaKropka
2011-04-02 15:09:55
0 0
To już wiadomo skąd się wzięło błoto na Spacerowej :)
Odpowiedz
terorist
2011-04-02 15:22:40
0 0
To błoto to na pewno była pułapka zastawiona na mnie niewiernego!
Odpowiedz
nassau
2011-04-02 17:34:13
0 0
Dziękuję za Słowo Boże,może internet przyczyni się do lepszego zrozumienia niedzielnej ewangelii.
Bóg zapłac.
Odpowiedz
Janek64
2011-04-02 18:35:27
0 0
No tak ile razy w życiu sięgamy po to błoto by pózniej wracać by Jezus obmył nam twarz bo on pomaga nam zawsze zdążyć . Choć czasem ciężko zrozumieć otaczający nas świat i to co się w nim dzieje chociażby ostatnie dwa samobójstwa w naszym regionie Limanowskim. Pozdrawiam serdecznie ks Michała.
Odpowiedz
mistrzyni
2011-04-04 05:17:48
0 0
Potrzeba tez, aby Jezus otworzyl oczy naszych dusz, tak jak otworzyl oczy temu niewidomemu w Ewangelii... Jak zawsze - serdeczne Bog zaplac za wspaniale rozwazania....
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Jezus robi błoto - czyli słów kilka o dziwnej Ewangelii..."
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]