10°   dziś 7°   jutro
Poniedziałek, 25 listopada Erazm, Katarzyna, Elżbieta, Klemens

Po maturze do zakonu, czyli Gap Year u Legionistów Chrystusa

Opublikowano 05.09.2011 06:17:21 Zaktualizowano 04.09.2018 16:35:12

Jest ich na świecie tylko siedmiuset. Żeby zostać Legionistą Chrystusa trzeba studiować przez 12 lat teologię i filozofię, uczyć się zasad savoir vivre i umieć szanować swój czas. Tylko nieliczni decydują się podjąć takie wyzwanie. Liczniejsza grupa tworzy świecki ruch przy zakonie. Jest ich 120 tysięcy, a wśród nich Antoni Lis z Nowego Sącza.

Jak Pan się dowiedział o Legionistach Chrystusa?

Do Nowego Sącza gdy byłem w gimnazjum przyjechał ksiądz z Ameryki i zaczął opowiadać o ruchu, który robi wiele dla ludzi. To mnie zainteresowało. Postanowiłem pójść na kolejne spotkanie. Spodobało mi się to co robią, czym się zajmują, jak mocno inwestują w wiedzę i wykształcenie. Wybrałem się na rekolekcje.

Zaczął Pan działać?

Zakon prowadzi ruch dla ludzi świeckich. Daje duże możliwości rozwoju. Można uczyć się języków, zarządzania, dobrej organizacji czasu. Księża prowadzą zajęcia dla młodzieży. Miałem okazję w nich uczestniczyć. Najbardziej spodobały mi się  liczne wyjazdy zagraniczne. Zakon ma swoje placówki na całym świecie, a podróże kształcą. Zainteresowali mnie swoją szeroką wiedzą. Formacja ma charakter intelektualny i duchowy. Złapałem bakcyla.

Jak ta „współpraca” potoczyła się dalej?


Kiedy skończyłem liceum, zaproponowali mi wyjazd na rok. Miałem pomóc w organizacji pracy w jednej z placówek. Najpierw wziąłem udział w miesięcznym kursie. Te odbywają się w Stanach Zjednoczonych i Włoszech. Ja trafiłem do Rzymu.

Na czym polega taki kurs?

Sprawdzana jest znajomość języków. Pytają o zainteresowania, żeby odpowiednio dopasować charakter pracy, jaką będzie się wykonywać. Jedni lepiej czują się w pracy z młodzieżą, inni wolą pracę przy biurku. Po kursie podejmują decyzję, kto i do jakiego kraju pojedzie. W Rzymie spędziłem cały lipiec 2009 roku. To było zaraz po mojej maturze. 15 dni czekałem na decyzję, do jakiej palcówki trafię. 27 sierpnia byłem już w Dusseldorfie w Niemczech. I od razu zacząłem pracę.

A bariera językowa?

Kiedyś usłyszałem pewną dewizę jeden rok – jeden język. Chciałem sprawdzić czy to jest możliwe. Tak było z językiem niemieckim u mnie. Nie opanowałem go może perfekcyjnie ale w pracy z młodzieżą spokojnie sobie radziłem.

Na czym polegała ta praca?


Robiłem to, czym zajmują się Legioniści. Pracowałem z dzieciakami i młodzieżą. Opiekowałem się grupą w wieku 11-16 lat. Na całym świecie są kluby młodzieżowe. Cel jest taki, żeby stworzyć miejsce, gdzie można przyjść, porozmawiać o wierze, pograć w piłkę. Ważnym punktem jest także apostolat - działalność charytatywna, na przykład zbiórka żywności. Każde spotkanie miało część informacyjną, którą prowadził ksiądz i część rekreacyjną. Na początku byłem odpowiedzialny za sport - rzeczy, z którymi językowo mogłem sobie poradzić. Mój niemiecki był słaby, dlatego nie mogłem działać prężniej. Po czterech miesiącach pomagałem już  przy organizacji spotkań formacyjnych. Było dużo wyjazdów zagranicznych: na święta, na wakacje, na narty w zimie. Byłem za to wszystko odpowiedzialny. Non stop telefony do ludzi, z którymi się to załatwiało, organizacja miejsca, noclegów, eventy…

Duża odpowiedzialność? Taka zaprawa na menadżera?


Tak, to prawda. Dzięki temu działam dziś w Krakowie. Legioniści Chrystusa bardzo mi pomogli. Są bardzo kompetentni. Są młodym zakonem. Ale jeśli oceniać ich formację pod kątem intelektualnym - to byłaby bardzo wysoka nota. Kandydat na Legionistę Chrystusa musi przejść kilka szczebli nauki. Najpierw nowicjat, który odbywa w możliwie najbliższym kraju, do tego w którym mieszka. W przypadku Polski są to Niemcy. Później wyjazd na studia humanistyczne. W Europie to jest Salamanka w zachodniej Hiszpanii. Tam zostaje się na dwa lata. Następnie Rzym – rok do dwóch lat filozofii. Później praktyki apostolskie – pomoc ludziom, praca z młodzieżą, podobnie jak ja to robiłem. Po trzech latach kandydat wraca na studia filozoficzne – kończy je i zaczyna teologię. Ostatnie lata – to praktyka apostolska przygotowująca do kapłaństwa. Wszystko trwa średnio 12 lat.

Jak wygląda ich życie?

Mieszkałem z nimi przez rok w Niemczech. Każdy Legionista modli się średnio trzy godziny dziennie. Do tego dochodzi jeszcze msza święta. Niesamowita jest u nich organizacja czasu. Jak przyjechałem do Dusseldorfu, to mój każdy dzień był świetnie zorganizowany.

Jak to wyglądało - siadaliście dzień wcześniej i opracowywaliście plan działania?

Dostałem plan roczny, w którym były wszystkie założenia. Legioniści mają raz na jakiś czas luźniejszy dzień. Jest on przeznaczany na poprawę tego, co najmniej im wychodzi, żeby lepiej zaplanować niektóre sprawy. Oprócz wieczornego rachunku sumienia, jest czas po modlitwach wieczornych na to, żeby przejrzeć plan dnia i zaplanować dzień następny.

Myślał Pan o tym, żeby wstąpić do zakonu?


Tak, miałem takie przemyślenia. Chyba każdy, kto znajdzie się wśród nich, myśli o tym.

Jak by pan podsumował rok spędzony w Niemczech?

Ten wyjazd pozwolił mi patrzeć na życie pod nieco innym kątem. Takie aspekty jak nauka języka czy możliwość realizowania się w organizacji różnych spotkań czy wyjazdów nie są czymś niesamowitym, wydaje mi się że można się tego nauczyć w wielu innych miejscach. Co było na pewno wyjątkowe to możliwość przebywania z ludźmi dla których wartości takie jak miłość do bliźniego, przyjaźń czy pokora nie są czystą ideą ale chęcią do pokonywania siebie każdego dnia.


Fot.: Archiwum DTS

Zobacz również:

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Po maturze do zakonu, czyli Gap Year u Legionistów Chrystusa"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]