8°   dziś 10°   jutro
Wtorek, 05 listopada Elżbieta, Sławomir, Dominik, Zachariasz, Balladyna

RockMann - czyli jak nie zostałem saksofonistą

Opublikowano 15.04.2011 15:51:59 Zaktualizowano 05.09.2018 08:22:26 Zoska

„Gdyby Wojciech Mann urodził się jako poddany królowej angielskiej byłby dziś pewnie siódmym Pythonem, który bez dopalaczy, za to ze swobodą absurdalnych skojarzeń, rozbraja fundamenty Królestwa. Albo jakimś Johnem Peelem wypatrującym na horyzoncie muzyki popularnej nowych zjawisk i gwiazd.'

Przeczytałam ostatnio książkę Wojciecha Manna – „RockMann – czyli jak nie zostałem saksofonistą”.
Wojciecha Manna nie kojarzę bynajmniej głównie z „Szansą na Sukces” – ale przede wszystkim i najbardziej na świecie z radiową Trójką ( no i może jeszcze z duetu Mann/ Materna – Materna to ten drugi bez okularów, jakby się ktoś nie orientował). Trójka można powiedzieć w pewnym sensie mnie wychowała – w młodym wieku – całe wakacje spędzałam u Ciotki i Babci, które Trójki słuchały namiętnie. Lista Przebojów Programu Trzeciego Niedźwiedzia, Powtórka z Rozrywki, granie Manna - to były żelazne pukty programu radiowego tygodnia – aha … i jeszcze Kocham Pana Panie Sułku.
Ale wrócmy do Manna i jego książki.

Mann w swojej książce po raz pierwszy wprost opowiada o swojej miłości do radia, do muzyki i o sobie – w sposób dowcipny, z nostalgią i z dużym dystansem do swoich muzycznych uwielbień. Nie brakuję poczucia humoru – na przykład opisu jak można było odrestaurować kompletnie zajechane winyle i sprzedać je korzystnie, i jak się dostać na pamiętny koncert Rolling Stonesów w Sali Kongresowej.

Mamy więc Manna, który jest promotorem rock'n'rolla w czasach głębokiego PRL-u, anegdociarzem, człowiekiem, który śpiewał ze Stevie Wonderem, mimo że śpiewać nie potrafił, nadwornym tłumaczem światowych gwiazd jazzu wizytujących w Polsce i przede wszystkim wielkim fanem muzyki. Aha – Mann był też członkiem zespołu „Gawęda” – ktoś pamięta jeszcze taki zespół?

Zobacz również:

Trafnie to kim jest Mann oddaje to co napisał Paweł Goźliński z „Gazety Wyborczej” :
„Gdyby Wojciech Mann urodził się jako poddany królowej angielskiej byłby dziś pewnie siódmym Pythonem, który bez dopalaczy, za to ze swobodą absurdalnych skojarzeń, rozbraja fundamenty Królestwa. Albo jakimś Johnem Peelem wypatrującym na horyzoncie muzyki popularnej nowych zjawisk i gwiazd. Ale ponieważ Mann urodził się w Polsce Ludowej, jego kariera przebiegła zupełnie inaczej. Nie oznacza to, że mniej ciekawie.
O nie. Wcale nie mniej ciekawie.

Polecam.

Komentarze (5)

crusader
2011-04-15 16:42:37
0 0
krociutka za te pieniazki, za to zabawna
Odpowiedz
blizniak
2011-04-15 17:30:44
0 0
Nie ma to jak na bierząco czytać.
Odpowiedz
Zoska
2011-04-15 18:52:48
0 0
Bliźniak nie chcę być małostkowa - ale na bieżąco to przez ż jak żaba :-)
Odpowiedz
dexter
2011-04-15 21:43:39
0 0
Bardzo lekko się czyta, książka na jeden wieczór, szczerze polecam!
Odpowiedz
molay
2011-04-16 10:31:30
0 0
Lekko sie czyta to fakt, ale slucham Manna w radiu od 30 lat i spodziwalem sie po tej ksiazce czegos wiecej zeby nie powiedziec duzo wiecej niz jeden wieczor :) co nie zmienia faktu, ze i tak ksiazka jest fajna - tylko zaaaaa krotkaaaa :)
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"RockMann - czyli jak nie zostałem saksofonistą"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]