AdamKnight
Komentarze do artykułów: 1453
Ta budka schowana za stacją benzynową to ma być dworzec? A zresztą, róbcie co chcecie...
A co przekazuje dama z gronostajem? Są takie pojęcia jak piękno (często wypaczane w dziedzinie aktu), harmonia i w ogóle, ale wiadomo, że nie każdy musi rozumieć sztukę.
Nie lubię taniej prowokacji (d*pa, cy*ki), ale pomijając w jakim celu to zdjęcie się tu znalazło, samo w sobie zdjęcie jest bardzo dobre i zrobione ze smakiem. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie każdy powinien to oglądać.
Junaku, napisałem wyraźnie 'każdy motocyklista'. Pozdrawiam.
@młodzieżowo napisał: 'Nawet nie wiecie jakie to jest oczywiste, że żaden z was w życiu nie kierował motocykla.' No właśnie, ponieważ oczywiste jest, że każdy motocyklista wypada na tym zakręcie i nie można nic z tym zrobić. Tak po prostu jest. Kto jeździ na motorze, ten wie. W tym przypadku zawiniła skoda, ponieważ jechała z naprzeciwka. Więc nie gadajcie, jak nie wiecie! Tylko jad umiecie wypluwać i nie macie chyba co robić przed komputerami tylko pisać głupoty, się zachciewa!
A podobno... A mówi się... A chodzą słuchy...
Nie wiem, czy chodzi o MAXBUSa, ale jeśli tak, to się nie dziwię. W szczególności jeśli chodzi o rozmowy telefoniczne. Miałem kiedyś wątpliwą przyjemność się o tym przekonać. Pamiętam, wszedłem wtedy na ich stronę, która wręcz pachniała nowością, wszystko wyglądało tam bardzo profesjonalnie. Gdzieś na dole strony znalazłem numer kontaktowy, obok którego na obrazku miła uśmiechnięta pani trzymała słuchawkę przy uchu* i zachęcała, żeby do niej zadzwonić. Wiedziałem, że to tylko taki obrazek, mimo wszystko miałem pytanie i chciałem się czegoś dowiedzieć odnośnie kursów realizowanych tego dnia. Bo to był taki trochę wyjątkowy dzień, a żadnych informacji nie znalazłem na stronie. To zadzwoniłem. - Słucham! - odezwał się jakiś męski głos. Już po tym jednym 'słucham' mogłem się domyślić, że prawdopodobnie przerwałem mu drugie śniadanie, albo coś innego bardzo ważnego. Zbiło mnie to z tropu i od razu poczułem, kim dla niego jestem, chociaż mnie wcale nie zna. Ale to nic. Ja także nie znam jego, więc jak najmilej potrafiłem (i bez ironii) formułowałem pytania, na które najpierw usłyszałem krótkie 'nie', a na następne 'nie wiem'. Po chwili sformułowałem trzecie pytanie, bo stałem jak kołek i nie wiedziałem co mam robić. Mimo sytuacji, w jakiej się znalazłem, pozostałem opanowany i odnosiłem się w jak najbardziej miłym tonie, ale widocznie trzy pytania to zbyt wiele i pan w słuchawce odpowiedział z nieukrywaną irytacją coś w stylu, żebym dał spokój, bo mu się nie chce odpowiadać**. Pozostawiam to bez komentarza. Do przemyślenia. Także dla pana w słuchawce, żeby zmienił podejście. * widzę, że pani z obrazka zniknęła, bo już pewnie niejednego wprowadziła w błąd ** nie dosłownie, ale w takim stylu
Cały rynek ledwo zipie!
E tam, się przejmować! Od początku było źle, był artykuł, parę osób się oburzało, i koniec końców nikt z tym nic nie zrobił. I teraz też pewnie nikt z tym nic nie zrobi, tylko przyjdzie gość z łopatą, zasypie żwirkiem z potoku i sprawa załatwiona. A ja dalej będę jeździł po tej drodze i się wku!
Śmieszy mnie ta cała sytuacja. Argument powinien być jeden a nie trzy. Argument powinien brzmieć: BO NIE!
Wydaje mi się, że ustalenie skąd piana pochodzi to bułka z masłem. Jeżeli nikt tego nie ustali, to znaczy, że nikt tego ustalić nie chciał.
Ja wymienię, więc się nie martw.
Spokojnie, zajec, doskonale znam ten fragment. Ale ja nie o tym. Czytanie ze zrozumieniem też nie boli - jak to mówią mądrzy ludzie w internecie.
Może byś się, serko, za Pana Boga nie wypowiadał!
I znowu bardzo dobrze się stało: pijaczyna skasował sobie samochód nie powodując przy tym szkód osobom trzecim. Oby zawsze się tak kończyło.
Tak, maro, zgadzam się z Tobą. Dałem Ci plusika nawet. O to właśnie chodzi.
Maro. Miałem nie odpisywać, ale jakoś tak sobie pomyślałem, że pozwolę Ci zmądrzeć. Tobie, a także podobnym Tobie nierozgarniętym typom. Na pewno tu zaglądają, więc przejdźmy do rzeczy. Pytasz czemu teraz nie piszę, że się trzeba cieszyć, czemu nie jadę po kierowcy samochodu i dziwujesz się straszliwie. Tam pisałem, a tu nie. No jak to? Otóż podstawowa różnica to okoliczności. A właśnie. Okoliczności. Powoli coś się klaruje? Nie? To na spokojnie: tam, w poprzednim artykule mieliśmy kolesia, który chciał się popisać. Stwarzał zagrożenie, świadomie i dobrowolnie ryzykował. Takiego dokonał wyboru i nie działał pod żadną presją. W konsekwencji nie udało mu się popisać, a wręcz przeciwnie - na pewno mu teraz wstyd (a przynajmniej taką mam nadzieję). Chodzi mi o to, że jeżdżą takie pajace, myślą że są tacy fajni, bo staną na jednym kółku, ruszają z piskami, wchodzą w zakręty na ręcznym (bo to samo się tyczy buraków w samochodach) i żaden nawet nie pomyśli, że coś może pójść nie tak. A później zdziwienie - ojej, co się to stało? Ano stało się, co się mogło stać. I nadal nie mieści się w małych główkach. I przyjdzie jeden z drugim i jeszcze będzie go bronił, że błędy każdy popełnia. Ale co innego popełnić błąd, a co innego samemu się o niego prosić w przeświadczeniu, że błędy to tylko inni popełniają. W tym artykule nie znamy okoliczności, więc nie komentuję.
A co ty, KURI, głupi jesteś?
FMX650, wypadki były są i będą, ponieważ idioci byli są i będą. Przestań zachowywać się jak idiota.
Kuba, nie kłóć się!