4°   dziś 4°   jutro
Sobota, 30 listopada Maura, Andrzej, Justyna, Justyn, Konstanty, Ondraszek, Maura

Debiut w nowej roli: „ćwiczy mięśnie palców”

Opublikowano  Zaktualizowano 

Znakomita narciarka biegowa po zakończeniu sezonu postanowiła spróbować swoich sił w roli felietonistki „Przeglądu Sportowego”. W miniony piątek zadebiutowała w nowej roli.

Pierwszy felieton dotyczył przede wszystkim podsumowania zakończonego niedawno sezonu. Dotyczył rywalizacji kobiet jak i mężczyzn. Felietony ukazywać się będą w każdy piątek.

Pierwszy felieton Justyny Kowalczyk na łamach Przeglądu Sportowego:

„Na wiosnę też coś trzeba trenować, więc wymyśliłam sobie, że poćwiczę mięśnie palców tym razem. Proste to pisanie dla mnie nie będzie, bo nawet amatorką zabawy słowem nie jestem.

Bo liczby znaków kazali przestrzegać. Bo niezależnie czy temat będę miała czy nie, w czwartek wieczorem maila do Przeglądu trzeba wysłać. Skąd taka idea? Ano już dziewięcioletnia Justynka sobie to wyśniła. A że marzenia są po to, by je spełniać, czas najwyższy zakasać rękawy.

Pisać będę o wszystkim. I o nartach, bo w tym temacie czuję się dość mocna. I o ekspertach, bo po ośmiu latach życia na świeczniku, tytułowałam się właśnie samozwańczo ekspertką w dziedzinie ekspertów. I o piłce nożnej, o której pojęcie mam blade. Wydaje mi się jednak, że spojrzenie kobiety-ignorantki może być nawet śmieszne. A przecież, koniec-końców, o rozrywkę tu chodzi.

Przejdźmy zatem do meritum.

Ależ to była zima! Pierwiosnki zamiast śniegu, łyżwa zamiast klasyka, szpilki zamiast Kryształowej Kuli. Działo się... Co najbardziej zabolało? Nie, nie stopa, tej już prawie przeszły wariacje. Tour mi zabrali, mój Tour. A gotowa byłam jak zawsze. Co najcudowniejsze? Wsparcie dla kuśtykającej, bezsilnej gwiazdy i ogromny podziw całego narciarskiego taboru po olimpijskiej dyszce. Bezcenne.

Ta zima usłana różami nie była. Bez dwóch zdań. I to nie tylko z mojej perspektywy. Największa bohaterka igrzysk, białoruska biathlonistka, Daria Domraczewa po kilku pierwszych, słabych, pucharowych startach, musiała ewakuować się do Anterselvy i tam szukać tego, co nie wiadomo czemu się zgubiło. Podobnie jak Marit Bjoergen. O ile w przypadku Norweżki pewnym było (w ciemno obstawię każdą sumę!), że po przerwie wróci po trzykroć silniejsza, o tyle w przypadku Darii to już nie takie oczywiste. Radę jednak dała, i to jak!

Nie dał za to rady Petter Northug. Szukał i szukał, odnaleźć nie potrafił. Może w Las Vegas się uda? Kikkan Randall magiczną zdolność ogrywania wszystkich na finiszach sprintu łyżwą zatraciła pechowo tylko na czas olimpijski. Boli podwójnie, bo taka następna szansa dopiero za osiem lat.

Ale moimi bohaterami sezonu są rosyjscy biegacze. Jakaż tam była presja. Jakież skupienie. Jakież być albo nie być, nie tylko sportowe. Nikita Kriukow, na przykład, chłopak absolutnie profesjonalny w każdym calu, rozważał oddanie pewnego miejsca w sztafecie sprinterskiej, bo uznał, że... nie zasługuje. A nie zasługiwał, według siebie rzecz jasna, bo nie był na podium w Ruce (trzy miesiące przed igrzyskami). Na szczęście dla tej sztafety, w Asiago Nikita rozprawił się już ze wszystkimi swoimi wątpliwościami i rywalami też.

Wymieniać można tych zimowych bohaterów długo. Piękne to wszystko. Pokory uczy. Nadzieję daje.

Sport wyczynowy bywa równie budujący, jak i parszywy. Nigdy nie wiesz, kiedy walniesz stopą w stół na przykład. Nigdy nie wiesz, z której strony jakiś pseudoekspert przywali. Kiedy narty będą gorsze, a kiedy jechać będą mistrzowsko. Wiesz że zrobiłeś dużo, ale nigdy nie wiesz czy wystarczająco, by być lepszym od rywali. I choć rozsądek podpowiada, że więcej i staranniej się nie dało, to serce wciąż bije wyrzutem, że można było lepiej. Wciąż nienasycone. Właśnie, serce sportowca. To ono wierzy. To ono przekracza granice. To ono ciągnie za sobą słabe ciało (i oponę też). To dla niego nie ma rzeczy niewykonalnych. To ono walczy i nigdy się nie poddaje. Upierdliwe takie (prywatnie dodam:)).

To właśnie ono i olimpijskim zwycięzcom, i przegranym każe z początkiem maja wrócić do narciarskiego kieratu jak gdyby nigdy nic. Ale póki co przed nami kwiecień, miesiąc ukochany przez wszystkich zimowców! Kwiecień znaczy luz. Jedyny taki w roku.

Dobrego, Wam Narciarze, odpoczynku! Wyjątkowo serca nie słuchamy. Nie trenujemy. Bawimy się.”

Felietony Justyny Kowalczyk można śledzić na: http://www.przegladsportowy.pl/justyna-kowalczyk,kategoria,12378.html

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Debiut w nowej roli: „ćwiczy mięśnie palców”"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]