2°   dziś 0°   jutro
Środa, 25 grudnia Anastazja, Eulalia, Eugenia, Gloria, Piotr, Aneta

Dziennik zarazy: podróże kształcą, nawet do sąsiada - by sprzedać bon

Opublikowano  ms

Zapraszamy do przeczytania kolejnego odcinka felietonu "Dziennik zarazy". Autorem jest nasz Czytelnik, który przebywał na domowej kwarantannie. Obecnie jest na "wolności", pracuje i w wolnej chwili pisze felietony.

Jako, że podróże kształcą postanowiłem ostatnimi czasy wykorzystać wolne chwile na peregrynacje po okolicach bliższych i dalszych czego skutkiem dodatkowym oraz wartością dodaną było praktycznie całkowite zerwanie więzi z otaczającą nas rzeczywistością - w rozumieniu rzeczywistości medialno – politycznej. 

Tak więc po czasie dowiedziałem się o podwyżkach zarobków w Sejmie, które te zarobki sobie sami posłowie i posłanki podnieśli, a durny naród jak zwykle zaczął – jak mniemam - z zazdrości, kwękać po internetach, że niby: kryzys idzie, PKB spada, bezrobocie wzrasta i takie tam różne inne argumenty byle tylko wybrańcom narodu uniemilić życie i żeby im te homary, ośmiorniczki czy inny kawior kością w gardle stawały. Zaczął się płacz po różnych radiach i telewizjach Panów Posłów i Pań Posłanek jaką niewymowną nędzę cierpieli dotychczas i mimo głodu oraz chłodu (na ubrania też nie starczało) pełnili swą publiczną misję. 

Wracając do podróży kowidowych to odwiedziłem strefę czerwoną (powiat nowosądecki) oraz żółtą (powiat limanowski), a także dla równowagi bezbarwną (dużo różnych powiatów na wschodniej flance NATO). Różnic nie ma żadnych w zachowaniach i tubylców, i turystów, a tych ostatnich jest naprawdę dużo bo ludzie gremialnie nie bardzo chcą ryzykować wyjazd zagraniczny i się po Polsce pałętają, a nawet niektórzy z nich wykorzystują ku temu celowi bon turystyczny. Czyli wygląda to w ten sposób, że tam gdzie są jakieś atrakcje turystyczne to tłumy nieprzebrane realizują mokry sen froterysty czyli ocierając się o siebie krążą to tu to tam i „zwiedzają”. O tym, że 75% z nich zwiedza mając jednocześnie oczy wgapione w telefon nie wspomnę bo może oni maja podzielną uwagę, której mi brakuje. W sklepach i na stacjach benzynowych jednak większość w maseczkach tyle, że zawsze z odsłoniętym nosem ale to rozumiem bo Nosacz Sundajski jako synonim prawdziwego Polaka zobowiązuje. 

Zobacz również:

W przedmiocie bonu turystycznego to taka ciekawostka – znajomy prowadzi agroturystykę i się na listę podmiotów honorujących bon wpisał. Teraz – jak opowiadał – nie może się opędzić od propozycji kupna bonu za 400 – 450 złotych, a bardziej zdeterminowani to nawet schodzą do 350 zeta. W pierwszej kolejności zgłosili się do niego sąsiedzi okoliczni. Jak im zaczął tłumaczyć, że nie może o tak kupić bonu i jednocześnie nie zrealizować usługi bo się mu wydaje być to oszustwem to pukali się w głowę i teraz ma całą wieś obrażoną na siebie oraz kilka miejscowości okolicznych, a na Facebooku pojawiło się mnóstwo negatywnych komentarzy jaka to ta jego agroturystyka jest zła i nie polecają nikomu. 

I tym optymistycznym? akcentem dzisiaj kończę bo wczorajszy wypad w góry był odrobinę męczący i nauczył mnie, że nawet Budka Suflera mija się z prawdą – bowiem po burzy nie przyszedł spokój tylko jeszcze większa burza i musiałem ekspresowo ewakuować się ze szczytu żeby nie wystąpić na jakimś pasku w telewizji czego i wam życzę

Komentarze (1)

Zaganiacz
2020-08-18 08:41:40
0 3
Wszyscy Prawi i Sprawiedliwi ale jak zechce sprzedać bon to nie nazwie tego oszustwem czy też kradzieżą ale przedsiębiorczością bo przecież kradł to Tusk, ale jak się go zapytasz co ukradł to nie wie ale wie że TVP i ksiądz tak mówią to musi być prawda.
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Dziennik zarazy: podróże kształcą, nawet do sąsiada - by sprzedać bon"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]