Powiat chce odzyskać przystanki, bo miasto 'źle nimi zarządza'

- Zapewniam, że podejmiemy zdecydowane kroki, tak wobec przewoźników, jak i władz miasta - zapowiedział wczoraj starosta Jan Puchała. Władze powiatu twierdzą, że przystanki przy drogach powiatowych, przejęte dwa lata temu przez miasto, są źle zarządzane, dlatego zamierzają wypowiedzieć umowę regulującą tę kwestię.

Podczas wczorajszej sesji Rady Powiatu Limanowskiego dyskusję na temat problemów z komunikacją zbiorową na Limanowszczyźnie rozpoczął radny Leszek Lis, który złożył interpelację w sprawie rozkładów jazdy, których próżno szukać na przystankach. - Nie wszyscy przewoźnicy udostępniają rozkłady. Właściwie, robi to niewielu przedsiębiorców. Wystarczy spojrzeć na przystanki, nie tylko na terenie miasta Limanowa, ale i w innych miejscowościach. Moim zdaniem rozkłady powinny się znajdować przynajmniej przy drogach powiatowych. Konieczne jest wszczęcie działań, zmierzających do wyegzekwowania przepisów prawa - apelował Lis.

Jako kolejny w tej sprawie głos zabrał radny Stefan Hutek. Jak mówił, wypowiedzenie uzgodnień na korzystanie z przystanków na terenie miasta Limanowa największemu okolicznemu przewoźnikowi może skutkować sporymi problemami dla pasażerów, zwłaszcza uczniów szkół ponadgimnazjalnych którzy do Limanowej dojeżdżają z sąsiednich miejscowości.

- Od pewnego czasu obserwujemy wojnę pomiędzy organem miejskim, a przewoźnikami, dotyczącą wjazdu na zintegrowany węzeł przesiadkowy jakim ma być dworzec przy ul. Targowej. Uważam, że takie „przymuszanie” to nic dobrego - mówił radny. - Chcę zwrócić uwagę na jeszcze jedną sprawę. Wiemy, że przystankami zarządza burmistrz, ale dlaczego w roku 2013 przystanki zostały przekazane przez powiat? Przewoźnicy bardzo chętnie utrzymywaliby te przystanki, uważam więc że było to niepotrzebne - stwierdził Hutek. Jak dodał, zawarta w marcu 2013 roku umowa pomiędzy miastem a powiatem może, zgodnie z jej zapisami, zostać wypowiedziana już za trzy miesiące.

Na pytania radnych odpowiedział starosta. - Pilotujemy sprawę związaną z przystankami, jesteśmy cały czas w kontakcie z przewoźnikami, jak i władzami miasta Limanowa - zapewnił Jan Puchała.

Jego zdaniem, dziś trudno powiedzieć gdzie powstał konflikt pomiędzy właścicielami firm przewozowych, a limanowskim samorządem, jednak w jego opinii powiat należycie podchodził do tej sprawy, starając się zachęcić obie strony do współpracy. Jak jednak dodał, dziś nie widać sposobu na rozwiązanie sporu, a na „paraliżu komunikacyjnym”, powodowanym przez zwaśnione strony, cierpią mieszkańcy.

- Dziś widać, że jedna i druga strona nie odpuści, jedna i druga strona popełnia błędy - stwierdził, dodając że SKO rozstrzyga często na niekorzyść tak miasta, jak przedsiębiorców, ale żadna ze stron nie chce o tym informować opinii publicznej. - Zarząd powiatu i dyrektorzy wydziałów starostwa podjęli działania. Prawdopodobnie będzie tak, że przystanki wrócą do powiatu. Pismo w tej sprawie do miasta wysłał już dyrektor PZD Marek Urbański. Przystanki są źle zarządzane i to jest fakt, bo zmusza się przewoźników do pewnych działań. To, co robi miasto, to jest już ograniczenie swobód działalności gospodarczej. I dziwię się, że ludzie dojrzali, inteligentni i mądrzy przez swój upór i swoje „ja” spowodowali to, że my musimy podjąć zdecydowane działania. Jeżeli miasto dalej będzie kontynuować swoje działania, wypowiemy zarządzanie przystankami. Gdy my będziemy zarządzać, nie będzie problemu. Dlatego czekaliśmy, bo chcieliśmy by te zwaśnione strony dogadały się. Niestety nie widzimy tu rozwiązania - zapowiedział Puchała.

Do sprawy powrócimy.

(Fot.: UM Limanowa)