Limanowa na marszu w Warszawie - “To nie jest kraj PiS, tylko wszystkich obywateli”

O wrażeniach z marszu 4 czerwca w Warszawie opowiedział nam jeden z uczestników wydarzenia - mieszkaniec Limanowszczyzny.

Według naszego rozmówcy, na wyjazd zdecydowali się nie tylko lokalni działacze i sympatycy Platformy Obywatelskiej. Większość autokaru miały stanowić osoby, “którym zależy na Polsce”. 

Na marszu można było usłyszeć, że uczestnicy chcieli zaprotestować wobec tego, co obecnie dzieje się w kraju. Narzekali na drożyznę, na zakłamanie. Mają tego dość - powiedział nam jeden z uczestników wydarzenia z Limanowszczyzny, pragnący zachować anonimowość. 

Ile osób zgromadziła inicjatywa Donalda Tuska? Jak zwykle przy tego typu wydarzeniach opinia publiczna poznaje rozbieżne dane. Jak podała PAP, według nieoficjalnych statystyk policji w marszu udział wzięło między 100 a 150 tys. osób, natomiast według organizatorów i służb ratusza było to 500 tys. osób.

Rzeczywiście, ta “bitwa na frekwencję” zawsze mnie zastanawia. Faktem jest, że nie wszyscy doszliśmy na Plac Zamkowy. Nasza grupa zatrzymała się na rondzie de Gaulle'a, czyli w odległości około 500 metrów od Placu Zamkowego, który był już wypełniony. Czoło pochodu przeszło od Placu na Rozdrożu, więc w momencie wejścia pierwszych osób na Plac Zamkowy, jeszcze nie wszyscy zgromadzeni wystartowali - opowiada nasz Czytelnik. 

Jak podkreśla, sam marsz zrobił na nim “niesamowite wrażenie” właśnie z powodu frekwencji. 

Najnowsze dane o bezrobociu w Polsce Śmierć 50-letniego motocyklisty

Poruszaliśmy się z bardzo marną prędkością z powodu napływu uczestników z bocznych ulic, którzy dołączali do pochodu. Masa ludzka naprawdę robiła wrażenie - mówi. 

Dzieli się też swoimi wrażeniami na temat panującej wówczas w Warszawie atmosfery.

Oczywiście skandowane hasła były różne, ale nie było żadnej agresji, nie było też agresji wobec funkcjonariuszy, wszystko przebiegało bardzo spokojnie. Mimo wszystko można powiedzieć, że w pewnej mierze był to rodzaj radosnego festynu - twierdzi. 

Naszego rozmówcę zapytaliśmy, czy jego zdaniem organizacja marszu może mieć jakikolwiek wpływ na rzeczywistość w Polsce, w tym nadchodzące wybory parlamentarne. 

Sądzę, że takie wydarzenie było ważne, by zacząć wierzyć, że można wygrać. Ostatnio ta nadzieja była stracona, do dziś wiele osób nie wierzy, że z obozem rządzącym można wygrać. Finansowanie TVP sprawia, że nie będą to równe wybory. Ale to bardzo ważne, by pójść na wybory i oddać głos, niezależnie na kogo. Ale pójść i zagłosować, bo każdy głos ma znaczenie - przekonuje. 

Rozmawiałem po marszu z wieloma osobami. Część z tych, którzy nie mogli się wybrać, żałowali, bo widząc relacje z marszu w mediach zaczęły wierzyć, że mogą mieć wpływ na Polskę. Bo to nie jest kraj PiS, tylko wszystkich obywateli - dodaje na koniec.