Zginęli w walce o ideę. Dziś 83. rocznica starcia chłopów z policją
Kasinka Mała. Dziś mijają 83 lata od tragicznych wydarzeń, które w historii Kasinki Małej zapisały się krwawymi zgłoskami. W starciach z sanacyjną policją, 23 sierpnia 1937 roku poległo dziewięciu chłopów z tej miejscowości, a wielu innych zostało rannych. Brali udział w ogólnokrajowym proteście zarządzonym przez Kongres Stronnictwa Ludowego w Warszawie.
Więcej zabitych podczas strajku było tylko w Majdanie Sieniawskim w powiecie jarosławskim. Zabici chłopi z Kasinki Małej pochowani zostali we wspólnym grobie na miejscowym cmentarzu. Na płycie pamiątkowej wyryte są ich nazwiska i napis: ”Bohaterom poległym w strajku chłopskim w Kasince Małej 23.VIII.1937 r.”.
Dla upamiętnienia tego wydarzenia na osiedlu Szczypki (w miejscu krwawych starć) powstał kamienny pomnik w kształcie zaciśniętej chłopskiej pięści. - Pamięć o tych tragicznych wydarzeniach jest w Kasince Małej wciąż żywa i przekazywana jest kolejnym pokoleniom. Wszystkie „okrągłe” rocznice śmierci poległych w strajku chłopskim kasinczan (począwszy od dwudziestej) obchodzone były w tym miejscu bardzo tłumnie i uroczyście. Dzięki temu Kasinka Mała mogła gościć wielu znanych biskupów, księży, polityków, działaczy ludowych oraz samych uczestników strajku, również z innych regionów kraju. O poległych w sierpniu 1937 r. bohaterach pamiętają jednak w każdą rocznicę krwawych starć nie tylko mieszkańcy tej miejscowości. Na wspólnej mogile i pomniku upamiętniającym to tragiczne wydarzenie składane są wiązanki świeżych kwiatów i zapalane są znicze. Widać ludzi w zadumie pochylających się nad grobem zabitych chłopów i szepcących cichą modlitwę „Wieczne odpoczywanie racz Im dać Panie…” - podkreśla Magda Polańska z Urzędu Gminy Mszana Dolna.
Okoliczności oraz sam przebieg strajku i krwawych starć w Kasince Małej opisali bezpośredni świadkowie sierpniowych wydarzeń. Możemy o nich przeczytać m. in. w kronice parafialne, w notatce ówczesnego proboszcza – ks. Władysława Bączyńskiego:
Zobacz również:Rok 1937 zapisał się smutno w pamięci Kasinczan. 15 sierpnia Stronnictwo Ludowe na zgromadzeniu uchwaliło urządzić strajk rolny przez dziesięć dni. Strajk polegał na tym, żeby do miast nie dowozić artykułów spożywczych. Tu w Kasince po drogach stały gromady chłopów, którzy nie dopuszczali nikogo do miasta. Strajk przebiegał spokojnie do 22 sierpnia, do niedzieli. Miejscowym letnikom sprzedawano żywność do obozu IMCA, dowożono artykuły żywności. W poniedziałek 23 rano strajk się zaostrzył. Do obozu IMCA nie dopuszczono przywozu chleba. O godz. 7:00 rano przyjechała policja z Mszany Dolnej i rozproszyła chłopów, którzy zatrzymali dowóz chleba. Potem policja przyjechała autem na most, znów rozpędziła stojących tu gromadą chłopów. O godz. 12:00 przyjechała policja drugi raz i przy moście zaczęła rozpędzać znów wartujących chłopów przy użyciu pałek gumowych. Chłopi zareagowali i obrzucili policję kamieniami. Policja wróciła do Mszany, a po godz. 13:00 przyjechała ciężarowym autem 27 policjantów w rynsztunku bojowym, tj. w hełmach, dojechali do mostu. Nie zastawszy nikogo przy moście poszli do górnej wsi aż do osiedla Michalaków. Ludzie na widok policji poczęli się zwoływać, gromadzić. Wtenczas policja zaczęła się cofać i wycofała się aż po dom Łacnego między osiedlem Widziszów i Szczypków. Komendant policji wezwał prezesa Fr. Widzisza, aby rozkazał ludziom się rozejść, potem sam wzywał do rozejścia się. Tłum w przekonaniu, że policji strzelać nie wolno krzyczał, nacierał i rzucał kamieniami. Jeden z tłumu, Fr. Jakubiak chwycił za karabin policjanta, wtedy drugi policjant uderzył go karabinem w głowę i zabił go na miejscu; potem policja dała ognia i od strzałów padło na miejscu 4, a 5 było ciężko rannych. Rannych i zabitych zabrała policja na auto; kiedy mi dano znać, że tam jest strzelanina przyjechałem własnym koniem. W drodze spotkałem auto wiozące zabitych i rannych. Zaraz pobiegłem do auta i kazałem policji usunąć się, bo będą spowiadał. Policja jednak powiedziała, że w drodze będę spowiadał i w jadącym aucie ku Mszanie zaopatrzyłem Fr. Widzisza i Fr. Cyrka, którzy zaraz zmarli, a ks. dziekan Stabrawa zaopatrzył Wł. Kucharczyka, którego nie zauważyłem między zabitymi i St. Bolisęgę. Tych rannych i zabitych zawieziono do Nowego Targu do szpitala. Tam zmarł St. Bolisęga. Na zabitych przeprowadzono sekcję zwłok i w nocy w trumnach przywieziono do Kasinki i złożono w kostnicy. Co się działo na drugi dzień to trudno opisać, kiedy rodziny zabitych przyszły na cmentarz, otwierano trumny.
Pogrzeb ofiar odbył się w środę. Przybyło 14 delegacji Stronnictwa Ludowego ze sztandarami. Ja znów zaprosiłem księży sąsiadów i zupełnie bezinteresownie pogrzeb odprawiłem. Prosiłem tylko, by na cmentarzu nie było podniecających mów. Zastosowano się do tego i pogrzeb odbył się w największym spokoju”.
(Kronika parafialna, r. 1937, s. 42-47)
Opis tragicznych zdarzeń można też znaleźć we wspomnieniach Wojciecha Jamroza:
Rok 1937 był dla ruchu ludowego rokiem historycznym. Wówczas bowiem polała się w Polsce obficie krew chłopska, a Stronnictwo Ludowe zdało egzamin dojrzałości politycznej. W sierpniu tego roku władze naczelne Stronnictwa Ludowego ogłosiły strajk chłopski, który miał być manifestacją siły zorganizowanych mas chłopskich. Strajk ten rozpoczął się 16 sierpnia i miał trwać dziewięć dni. Po ogłoszeniu strajku w naszej gromadzie, Kasince Małej, zwołaliśmy zebranie Koła SL, na którym omówiliśmy znaczenie strajku i wybraliśmy ludzi do obsadzenia placówek, których zadaniem było niedopuszczenie jadących do miasta. W naszej wsi były dwie takie palcówki. Jednanamoście,pilnowaładrogiprowadzącej doLubnia,druganagranicypomiędzyKasinką Małą a Mszaną Dolną. Ta ostatnia miała nie dopuszczać produktów rolnych do Mszany.
Pierwsze dni strajku przebiegły spokojnie. Jednego dnia partol policyjny przeszedł przez Kasinkę i natknął się na te placówki. Policjanci nikogo wtedy nie zaczepili i wrócili spokojnie do Mszany. Jednak partol ten poinformował władze sanacyjne o tym, co widział w Kasince i władze miały odtąd Kasinkę na oku. Ja widząc, że strajk przebiega spokojnie, nająłem sąsiada i młóciłem z nim pszenicę. Byłem pewny, że prezes Widzisz z innymi kolegami z zarządu koła dają sobie radę, więc nie muszę tracić dla organizacji czasu, którego jej wiele poświęciłem w ciągu minionego szeregu lat. Tak nadszedł dzień 23 sierpnia. Placówki stały na wyznaczonych miejscach. Pierwsza placówka, która stała na granicy z Mszaną, składała się z 4 ludzi. Był to kol. Kaczmarczyk z trzema kolegami z Łopusznego (jest to przysiółek Kasinki). Koledzy ci przyszli na swoje stanowisko już wczesnym rankiem. Druga placówka miała tego dnia więcej ludzi. Komendantem był kol. Józef Szczypka. Pierwsza placówka, która stała na granicy z Mszaną, trzymała się ostro i nie puszczała nikogo z Kasinki, ani do Kasinki. Nie przepuściła ona urzędnika, który w tym samym czasie szedł pieszo do Lubnia. Urzędnik zmuszony był zawrócić do Mszany. Prawdopodobnie spotkał się on z patrolem policji i ta dowiedziała się od niego, co go spotkało w Kasince. Niedługo potem około godz. 9.30 nadjechał samochód osobowy, zatrzymał się koło placówki. Z samochodu wyskoczyło znienacka czterech policjantów i dalejże pałkami po chłopach. Dwóch chłopów uciekło do olszyny, ale dwaj inni tak mocno zostali pobici, że ledwie doszli do domu. Następnie policjanci weszli do auta i pojechali rozpędzić drugą placówkę. Tam jednak nie poszło tak łatwo. Było tam więcej ludzi uzbrojonych w tęgie kije, więc nie tylko nie dali się rozpędzić, ale zaczęli nacierać na policję, która cofała się do tyłu, trzymając karabiny przygotowane do strzału. (Jeden z policjantów cofając się w tył wpadł do rowu i ledwo się z niego wydostał, gdyż chłopi obrzucili go kamieniami.) Tak cofając się policjanci doszli do samochodu, którym odjechali do Mszany Dolnej. Pierwsza placówka była już zlikwidowana, a z drugiej ludzie po tej utarczce z policją rozeszli się do domów, bo prawie nadchodziła pora obiadowa.
Gdy prezes koła, kol. Widzisz, dowiedział się o tym, co spotkało obie placówki, dosiadł konia i pojechał do górnej wsi, aby zwołać zebranie i naradzić się, jak dalej prowadzić strajk. Tymczasem koło godziny pierwszej po południu nadjechało do wsi auto ciężarowe naładowane policją w hełmach, uzbrojona nawet w maski gazowe – słowem jak żołnierze idący na front. Auto zatrzymało się przy moście, gdzie stała druga placówka. Lecz tam nie było już nikogo. Policjanci w liczbie 29 wysiedli z auta i poszli do górnej wsi z wyjątkiem jednego, który pilnował samochodu.
W tym czasie prezes Widzisz z kilkunastu chłopami z górnej wsi szedł już na dół. Gdy policjanci zobaczyli chłopów idących naprzeciwko nich, zatrzymali się. Chłopi zaś ujrzawszy policję porozmawiali chwilę z prezesem i ruszyli dalej w swoim kierunku.
Tymczasem gońcy, którzy rozbiegli się po wsi, aby zawiadomić ludzi o zebraniu, na widok policji zaczęli trąbić na alarm na długich własnoręcznie zrobionych trąbitach. Wówczas policja zawróciła, a chłopi też posuwali się za nią.
Gromada chłopów zwiększała się, bo ludzie zbiegali się zewsząd. Było też sporo kobiet, które szły na przedzie. W miarę zbliżania się do miejsca, gdzie nastąpiło tragiczne zajście, odległość między policją a gromadą chłopów zmniejszała się. Policja widocznie bała się tej chmary ludzi, którzy byli nastrojeni bojowo oraz wznosili okrzyki przeciwko policji i sanacji. Gdy ta gromada ludzi przechodziła obok osiedla Szczypki, wybiegł z osiedla Antoni Szczypka z okrzykiem „hurra” a za nim biegła jego żona Aniela trzymając w ręku potężną gałąź. Policjanci obawiając się widocznie, że ta gromada ludzi może ich napaść z tyłu, gdy doszli do dogodnego miejsca, rozwinęli się w tyralierę trzymając karabiny gotowe do strzału. Wówczas prezes, który jechał konno, wysunął się przed chłopów, kazał się im zatrzymać, a sam ruszył naprzód chcąc się dowiedzieć, czego chce policja. Jednakże chłopi parli naprzód ku policji, a kobiety na czele. Gdy zbliżyli się do policji na jakieś dwa kroki, kobiety, Zofia Mucha i Aniela Szczypka, uderzyły policjantów kijami. W tejże chwili nadciągnęli mężczyźni i jeden z nich, Franciszek Jakubiak, uderzył kijem w głowę jednego z policjantów. Na to stojący obok policjant uderzył kolbą w głowę Jakubiaka i zabił go na miejscu. Jednocześnie policja oddała salwę w tłum, od której zginęło na miejscu 4 chłopów.
Wówczas prezes Widzisz zeskoczył z konia i począł uciekać w pole. Policja jednak strzelała pojedynczo za upatrzonymi ofiarami i jedna z kul trafiła prezesa. Padł na ziemię lecz zerwał się i chciał biec dalej, a wtedy drugi strzał powalił go znowu. Nie był wtedy jeszcze zabity, lecz ciężko ranny. Po tej strzelaninie tłum rozbiegł się, a na miejscu zostali zabici i ciężko ranni.
Niedługo potem na miejsce wypadku nadjechał rowerem listonosz, Józef Rusnak, powracający ze swego rewiru. Policja zatrzymała go, a komendant oddziału kazał mu jechać do mostu, gdzie stało auto policyjne i zawiadomić szofera, by podjechał na miejsce. Listonosz wypełnił to polecenie, następnie wstąpił na plebanię, by ksiądz pospieszył wyspowiadać umierających, a potem pojechał do domu.
Gdy auto policyjne przyjechało na miejsce wypadku, policjanci rzucili na nie kilka snopków pszenicy i zaczęli zbierać zabitych i rannych. Brali ich na karabiny jakby na drążki i rzucali do auta.
Nadbiegła wtedy żona prezesa Widzisza i chciała parę słów zamienić z rannym mężem, lecz policja nie dopuściła jej do niego. Zarówno ją, jak i inne kobiety, które chciały zobaczyć się ze swymi bliskimi, policja potraktowała brutalnie, odpychając je i kopiąc i nie zważając na to, że Widziszowa była wówczas w ciąży. Nie dopuszczono również Kunegundy Lipieniówny, która chciała obandażować rannych i w tym celu przyniosła ze sobą czystą koszulę swego brata.
Policjanci załadowali na auto 11 osób, tj. 4 zabitych, 5 śmiertelnie rannych i 2 lżej rannych. Gdy auto ruszyło z miejsca, przybył ksiądz z pociechą religijną dla rannych. Dawał on szoferowi znaki, aby auto zatrzymało się, lecz ten jedynie zwolnił trochę. Ksiądz musiał w biegu wgramolić się na auto, a po udzieleniu pociech religijnych rannym tak samo zejść, bo auto nie zatrzymało się ani na chwilę, tylko cokolwiek zwolniło biegu.
Zabitych i rannych zawieziono do Mszany na posterunek. W drodze ranni jęczeli, a żony płacząc biegły za autem. Nim dojechali do Mszany, zmarło dwóch rannych, jeden na posterunku, a dwóch w szpitalu z Nowym Targu, gdzie ich później zawieziono z Mszany. W wyniku tego tragicznego zajścia zginęło więc w Kasince 9 chłopów. Oto ich nazwiska:
Franciszek Widzisz, lat 37 – prezes koła SL; Kucharczyk Władysław, lat 27 – prezes koła „Wici”; Płoskonka Andrzej, lat 57 – członek koła SL; Jakubiak Franciszek, lat 36 – członek koła SL; Cieżak Józef, lat 36 – członek koła SL; Jakubiak Józef, lat 24 – członek koła „Wici”; Piwowarski Jan, lat 50 – członek koła SL; Bolisęga Stanisław, lat 25 – członek koła „Wici”; Cyrek Franciszek, lat 28 – członek koła SL.
Dwóch ciężko rannych ludowców, Haras Sebastian i Szczypka Jan, leczyło się w szpitalu w Nowym Targu. Bezpośrednio po wyleczeniu ze szpitala zabrała ich policja do więzienia w Nowym Sączu, gdzie jeden przebywał dwa lata, a drugi 18 miesięcy. Lżejsze rany odniosło kilka osób. Leczyli się oni po kryjomu w domu, bo gdy policja dowiedziała się, że ktoś jest ranny, zaraz go aresztowała.
Jak już wspomniałem, byłem zajęty w domu młocką i na miejscu wypadku nie byłem obecny. Gdy usłyszałem strzały, chciałem tam biec, lecz żona sprzeciwiła się temu stanowczo. Po jakimś czasie nadjechał listonosz Rusnak. Pytam go, co słychać, a ten mówi: „masz szczęście, że młócisz, bo inaczej byłbyś tam na pewno i może leżałbyś zabity, tak jak tam leży czterech naszych chłopów”. Zapytałem wtedy listonosza, czy został zabity jaki policjant. On jednak powiedział, że nie wie, gdyż musiał na rozkaz policji prędko przejechać przez plac boju. Żal mi się zrobiło kolegów, którzy zginęli.
Niedługo potem obok mego domu przejechało auto policyjne, a za chwilę przemaszerowali policjanci. Byli zmęczeni, ale w wesołym nastroju, jak gdyby największą twierdzę zdobyli.
Po odejściu policji pobiegłem na miejsce wypadku. Po drodze spotkałem kol. Franciszka Szlagę, a na miejscu paru chłopów, którzy widzieli całe zajście. Pomierzyliśmy odległość zabitych od policji i sporządziliśmy protokół. Gdy znaleźliśmy łuski od naboi, stwierdziliśmy, że policja strzelała kulami dum – dum. Potwierdziło to później badanie zwłok zabitych, gdyż rany wlotowe były małe, a rany wylotowe bardzo duże, takie jaki pozostawiają rozrywające się naboje. Po dokonaniu tych czynności chcieliśmy o wypadku zawiadomić telefonicznie prezesa Zarządu Powiatowego SL. Na poczcie jednak nie chciano nas połączyć. Poszedłem więc do adwokata Panasia, skorzystałem z jego telefonu i opowiedziałem prezesowi o całym wypadku.
Nie mogliśmy wówczas ustalić daty pogrzebu zabitych chłopów, gdyż ciała ich zabrała policja.
Zwłoki pomordowanych przywiozła policja dopiero w nocy i zwaliła je na skraju cmentarza, skąd miejscowy grabarz i sąsiad przenieśli je do kostnicy. Tam dokonaliśmy oględzin zwłok, a następnie porozumieliśmy się w sprawie pogrzebu z rodzinami i Zarządem Powiatowym SL.
Pogrzeb odbył się na trzeci dzień po zajściach, tj. 25 sierpnia. Wzięło w nim udział około 5 tysięcy ludzi, a byłoby ich niewątpliwie więcej, gdyby nie to, że długotrwałe deszcze spowodowały powódź, która ludziom z dalszych okolic uniemożliwiła przybycie do Kasinki.
Po pogrzebie zapanowała w naszej wsi cisza i przygnębienie. Gdy ktoś odważył się mówić o wypadkach, a doniosło się to do policji, zaraz go aresztowano. Życie organizacyjne również osłabło, a kilkunastu chłopów słabszego ducha wystąpiło ze Stronnictwa. Gdy w 1938 r. przeprowadziliśmy wybory do zarządu koła SL, nikt nie chciał być prezesem. Aby nie dopuścić do upadku organizacji, przyjąłem prezesurę i prowadziłem koło do wybuchu drugiej wojny światowej.
Tragiczne wydarzenia sierpniowe nie złamały jednak w chłopach ducha oporu wobec sanacji. Gdy jesienią 1938 r. przyszły wybory do Sejmu i nie było listy ludowej, chłopi z Kasinki je zbojkotowali. Na 1200 uprawnionych do głosowania oddano zaledwie 17 głosów. Głosowali tylko ci, którzy musieli.
Wojciech Jamróz
Kasinka Mała, w kwietniu 1957 r.
(Fragment pracy zbiorowej pod red. J. Kowala pt. „W dwudziestolecie Wielkiego Strajku Chłopskiego 1937 – 1957”).
Zdjęcie przedstawia pogrzeb zabitych w strajku chłopskim kasinczan. Fotografia pochodzi z archiwum rodzin poległych.
Może Cię zaciekawić
Zmiany w wystawianiu recept na bezpłatne leki dla dzieci i seniorów
Chodzi o przygotowany w Ministerstwie Zdrowia projekt nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Ma...
Czytaj więcejŚwiadkowie uniemożliwili jazdę pijanej matce wiozącej 9-letnią córkę
Oficer prasowa komendy powiatowej policji w Olkuszu kom. Katarzyna Matras poinformowała we wtorek, że do zdarzenia doszło w ostatnim dniu paździer...
Czytaj więcejPGG obniża ceny węgla
Jak wynika z informacji na stronie sklep.pgg.pl, obniżka na groszki obowiązuje od 5 listopada do 20 grudnia br. i dotyczy wybranych, oznaczonych pro...
Czytaj więcejPallotyn abp Adrian Galbas nowym metropolitą warszawskim
W lutym 2025 r. kard. Nycz skończy 75 lat i osiągnie wiek emerytalny. Mimo tego już w grudniu 2023 r. złożył na ręce papieża rezygnację z urz...
Czytaj więcejSport
Klaudia Zwolińska z brązowym medalem Mistrzostw Świata!
Pochodząca z Kłodnego (gmina Limanowa) Klaudia Zwolińska zdobyła przed chwilą brązowy w Mistrzostwach Świata w kajakarstwie górskim (K1) ...
Czytaj więcejSławomir Jasica medalistą Mistrzostw Europy
- Mistrzostwa Europy to dla mnie w tym roku najważniejsza impreza sportowa, do której się przygotowywałem, ale oczywiście nie obyło się bez prz...
Czytaj więcejDwa wzmocnienia Limanovii
Z Sandecji Nowy Sącz do limanowskiej drużyny przeszedł Michał Palacz (19 lat, pomocnik lub obrońca). Młodszy brat Kamila Palacza, który jest kl...
Czytaj więcejCudzoziemcy spoza Unii Europejskiej w piłkarskich rozgrywkach lig regionalnych
Dopuszcza się równoczesny udział jednego dodatkowego zawodnika (z kontraktem profesjonalnym) spoza obszaru Unii Europejskiej po regulamin...
Czytaj więcejPozostałe
Nauczyciel, etnograf i strażnik tradycji Beskidu Wyspowego
Urodzony w 1881 roku w Tuchowie, Leopold Węgrzynowicz zdecydował się na studia na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, gdzie w 1905 roku ukońc...
Czytaj więcejNiezależna, pełna pasji i łamiąca stereotypy
Klementyna była wnuczką Antoniego Müllera, właściciela apteki, która pozostawała w rękach rodziny do 1951 roku, kiedy to została upaństwowio...
Czytaj więcejPamięć o dwóch ofiarach rzezi Woli z Limanowszczyzny
Franciszek Zasadni, urodzony 16 kwietnia 1923 roku w Zasadnem, był młodym klerykiem. Jego duchowe życie pełne było przeciwności losu – nowicja...
Czytaj więcejWywołał pożar na Wawelu. Przyczynił się do przeniesienia stolicy do Warszawy
Pożar na Wawelu podaje się jako jeden z argumentów przeniesienia stolicy z Krakowa do Warszawy. Oczywiście Zygmunt III Waza miał też inne powody...
Czytaj więcej
Komentarze (12)
Mogli nie wiedzieć ,ale wiedzieli , że w Warszawie wiedza .... :)
Chwała Poległym .
Lucyfer na pewno zaopiekował się po śmierci , tymi z karabinami w garści .
dobre pytanie , bo artykuł opisuje objawy bez przyczyny choroby (tak samo z resztą pisze się często o rabacji galicyjskiej, nie pisząc o pańszczyźnie)
walczyli o chleb w zasadzie, czyli idea sprawiedliwości społecznej, tak to można nazwać:
-"Niekonsekwentnie przeprowadzona reforma rolna z lat 20. sprawiła, że wielki kryzys z początku następnej dekady najdotkliwiej uderzył w chłopów. Skutki kryzysu z lat 1929–1935 były długo odczuwane przez rolników. Dramatycznie spadły ceny żywności (o65%), a w ślad za nimi opłacalność produkcji rolnej. Wieś cywilizacyjnie cofnęła się do wieku XIX. W mieście kupowano tylko sól i zapałki, narzędzia rolnicze naprawiano lub zastępowano prymitywnymi urządzeniami własnej roboty. Nad biedniejszymi gospodarstwami zawisło widmo głodu"-
Zadłużenie chłopów było prawie 3 razy większe od całej rocznej produkcji rolnej.
Na wsi mieszkało w tym czasie około 71% obywateli II RP, wieś małopolska była niestety jedną z najludniejszych i najbiedniejszych w II RP...
http://www.mysl-polska.pl/1327
w 1923 rząd Witosa krwawo rozprawiał się ze strajkami robotników, w latach 1936-38 Sanacja (po polsku: uzdrowienie, naprawa) , która po chorobie i śmierci Piłsudskiego przerodziła się (nic nowego wtedy w Europie) już zupełnie w coś przeciwnego do swojej nazwy, brutalnie traktowała i strajki robotnicze i strajki chłopskie, II RP nie była sielanką, zwłaszcza po skutkach wielkiego kryzysu ...
-"W kraju szerzy się okropna nędza. Robotnik, wieśniak, bezrobotny inteligent i zubożały rękodzielnik przymierają z głodu i niedostatku. Spychamy ten stan na tzw. kryzys. Wiemy dobrze, że on dotknął dziś i pracodawców, i pracujących, ale czy zawsze w równej mierze? Czy jednak w wielu wypadkach niepohamowana chęć zysku, zbyt wysokie wynagrodzenia jednych, nie powodują nieuczciwego wyzysku biedy? Ze wstydem przyznać musimy, że tak jest, a krwawe wypadki w Krakowie i gdzie indziej są tego jaskrawym dowodem”-
PALCÓWKI ? .
W tak poważnym artykule , piszecie o SEX-sie .
https://pl.wikipedia.org/wiki/Palc%C3%B3wka_(seks)
Cóż, lata mijają, a przemoc policji jak miała, tak ma charakter instytucjonarny. Policjanci są pierwszymi ofiarami tego systemu.
Kiedy ludzie poznają nazwiska oprawców tej masakry i nazwiska sprawców wielu innych zbrodni przeciwko swoim obywatelom. Za komuny wmawiano Nam że w wolnej Polsce żyjemy i teraz się nam mówi że mamy wolność i demokrację więc My całkiem wolni obywatele mamy prawo poznać nazwiska zabójców naszych przodków i krewnych.